– Nawet Judith?
Helen roześmiała się.
– Judith wstaje wcześnie tylko w te dni, kiedy nie ma lekcji. W dni takie jak dzisiejszy jej guwernantka musi dosłownie oblewać ją wodą, żeby wyciągnąć ją z łóżka.
– To bardzo inteligentna dziewczynka – uśmiechnęła się Ellie. – Sama starałam się często przespać wschód słońca, ale nigdy mi się to nie udawało.
– Jestem do ciebie podobna. Claire twierdzi, że to barbarzyństwo.
– Podobnie jak moja siostra.
– Czy Charles już się obudził? – spytała Helen, sięgając po herbatę. – Masz ochotę na odrobinę?
– Tak, proszę, z mlekiem. Ale bez cukru.
Ellie obserwowała, jak Helen zręcznie nalewa herbatę, a potem powiedziała:
– Charles jest jeszcze w łóżku. – Nie była pewna, czy jej nowy mąż wyjawił prawdziwy charakter ich małżeństwa, a ona z pewnością nie czuła się na siłach, by to zrobić. Uważała zresztą, że to nie do niej należy.
– Masz ochotę na grzankę? – spytała Helen. – Mamy dwa różne rodzaje marmolady i trzy różne rodzaje konfitur.
Ellie zerknęła na czarne okruszki na talerzu Helen.
– Nie, dziękuję.
Helen uniosła swoją grzankę i popatrzyła na nią,
– Nie wygląda zbyt apetycznie, prawda?
– Czy nie można nauczyć kucharki, jak należy właściwie przyrządzać grzanki?
Helen westchnęła.
– Śniadanie przygotowuje gospodyni, nasz francuski kucharz twierdzi, że poranny posiłek nie zasługuje na jego talenty. A jeśli chodzi o panią Stubbs, obawiam się, że jest już zbyt stara i zbyt uparta, żeby zmieniać swoje nawyki. Twierdzi, że przygotowuje grzanki w odpowiedni sposób.
– Może to wina pieca – zasugerowała Ellie. – Czy ktokolwiek mu się przyglądał?
– Nie mam najmniejszego pojęcia.
Czując przypływ determinacji, Ellie odsunęła krzesło i wstała.
– Chodźmy wobec tego zobaczyć,
Helen kilkakrotnie zamrugała, zanim spytała:
– Chcesz sprawdzić piec? Sama?
– Całe życie gotowałam ojcu – wyjaśniła Ellie. – Sporo wiem o kuchenkach i piecykach.
Helen również się podniosła ale na twarzy miała wyraz wahania.
– Jesteś pewna, że chcesz wejść do kuchni? Pani Stubbs się to nie spodoba, Zawsze powtarza, że państwu nie wypada schodzić na dół. A monsieur Belmont będzie się bardzo denerwował, kiedy się dowie, że ktoś dotykał czegoś w jego kuchni…
Ellie przyjrzała jej się z uwagą.
– Helen, sądzę, że powinnyśmy pamiętać, że to nasza kuchnia, nie uważasz?
– Obawiam się, że monsieur Belmont nie będzie tak na to patrzył – odparła Helen, ale poszła za Ellie do wielkiego holu. – To bardzo wybuchowy człowiek. Podobnie jak pani Stubbs.
Ellie zrobiła jeszcze kilka kroków, zanim uświadomiła sobie, że nie wie, dokąd ma iść. Odwróciła się do Helen i powiedziała:
– Chyba powinnaś pokazać mi drogę. Trudno jest udawać krzyżowca, nie wiedząc, gdzie się znajduje Ziemia Święta.
Helen zachichotała.
– Chodź za mną – powiedziała.
Dwie kobiety ruszyły labiryntem korytarzy i schodów, aż wreszcie Ellie usłyszała kuchenne odgłosy, nie do pomylenia z żadnymi innymi. Dobiegały zza drzwi, przed którymi stała. Odwróciła się do Helen z uśmiechem na twarzy.
– Czy wiesz, że u mnie w domu kuchnia była tuż przy jadalni? To naprawdę bardzo wygodne.
– Ależ w kuchni jest za głośno i za gorąco – wyjaśniła Helen. – Charles zrobił, co mógł, żeby poprawić wentylację, ale wciąż jest tam duszno. Pięćset lat temu, kiedy zbudowano Wycombe Abbey, musiało tam być wprost nieznośnie. Trudno mi obwiniać pierwszego hrabiego, że nie chciał zabawiać gości w pobliżu kuchni.
– Chyba rzeczywiście masz rację – szepnęła Ellie i otworzyła drzwi. Natychmiast uświadomiła sobie, że pierwszy hrabia musiał być jednak bardzo bystry. Kuchnie w Wycombe Abbey w niczym nie przypominały przytulnego pomieszczenia, w którym przesiadywała kiedyś z ojcem i z siostrą. Z sufitu zwieszały się garnki i patelnie, a centralną część pomieszczenia zajmowały wielkie robocze stoły. Ellie naliczyła też aż cztery kuchenki i trzy piece włącznie z tym przylegającym do wielkiego paleniska z otwartym ogniem. O tak wczesnej godzinie niewiele się tu działo i Ellie mogła sobie tylko wyobrażać, jak wygląda to miejsce przed dużym przyjęciem. Zapewne panuje tu kompletny chaos, kiedy używa się wszystkich garnków, patelni i innych sprzętów.
W odległym kącie trzy kobiety przygotowywały jedzenie. Dwie z nich, podkuchenne, myły i krajały mięso. Trzecia z kobiet, nieco starsza, stała z głową wsuniętą do pieca. Ellie doszła do wniosku, że to pani Stubbs.
Helen odchrząknęła, a obie podkuchenne natychmiast odwróciły się w jej stronę. Pani Stubbs natomiast podniosła głowę zbyt szybko i uderzyła nią o krawędź pieca. Krzyknęła z bólu, mruknęła coś, czego ojciec Ellie z pewnością by nie pochwalił, i wyprostowała się.
– Dzień dobry, pani Stubbs – powiedziała Helen. – Chciałabym przedstawić panią naszej nowej hrabinie.
Pani Stubbs dygnęła, podobnie jak dwie podkuchenne.
– Milady – powiedziała.
– Trzeba przyłożyć coś zimnego – stwierdziła Ellie krótko, czując się w swoim żywiole. Oto miała zadanie do wykonania. Podeszła do młodych dziewczyn. – Czy któraś z was mogłaby mi pokazać, gdzie jest przechowywany lód?
Przez moment przyglądały jej się zdumione, a potem jedna z nich powiedziała:
– Zaraz przyniosę, milady.
Ellie odwróciła się do Helen z dość niemądrym uśmiechem.
– Nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby ktoś mi coś przynosił – wyjaśniła.
– Najwyraźniej – uśmiechnęła się Helen. Ellie podeszła do pani Stubbs.
– Niech pani pozwoli, że obejrzę głowę.
– Och, nie, wszystko w porządku – powiedziała prędko gospodyni. – Nie potrzebuję…
Ale palce Ellie już odnalazły guza. Nie był duży, lecz z pewnością bolesny.
– Ależ tak! – powiedziała. Sięgnęła po cienką ścierkę, którą zauważyła wcześniej na stole, owinęła w nią lód nieśmiało jej podany przez podkuchenną, i przycisnęła zawiniątko do guza na głowie gospodyni.
– To bardzo zimne – burknęła pani Stubbs.
– Oczywiście, że zimne – odparła Ellie. – To przecież lód.
Odwróciła się do Helen z wyrazem rozdrażnienia na twarzy, ale jej nowa kuzynka zakrywała ręką usta i wyglądała tak, jakby z całej siły wstrzymywała się od śmiechu. Ellie szerzej otworzyła oczy i wysunęła brodę, niemo błagając ją o pomoc.
Helen kiwnęła głową, kilka razy odetchnęła głębiej, by stłumić chichot, i oznajmiła:
– Pani Stubbs, lady Billington przyszła do kuchni, żeby sprawdzić piece.
Gospodyni wolno obróciła głowę w stronę Ellie.
– Słucham?
– Zauważyłam rano, że grzanki są odrobinę przypalone -powiedziała Ellie.
– Pani Pallister takie lubi.
Helen znów chrząknęła.
– Właściwie, pani Stubbs, wolałabym, żeby były mniej przypieczone – wyznała.
– To dlaczego pani mnie nie uprzedziła?
– Ależ mówiłam. Pani twierdziła, że robią się takie bez względu na to, jak długo się je opieka.
– Mogę stwierdzić jedynie - przerwała jej Ellie – że coś jest nie w porządku z piecem. A ponieważ mam w tej dziedzinie spore doświadczenie, pomyślałam, że powinnam go obejrzeć.
– Pani? – spytała pani Stubbs.
– Pani? – spytała podkuchenna numer jeden (jak zaczęła ją w myślach nazywać Ellie).
– Pani? – spytała podkuchenna numer dwa (dla odróżnienia, oczywiście).