– Przeproś ją w naszymi imieniu – poprosiła Ellie. – Oboje zachowaliśmy się nagannie. – A ponieważ mąż wyraźnie nie miał zamiaru potwierdzić jej słów, kopnęła go w stopę. Burknął coś, lecz nawet jeśli było to po angielsku, Ellie nigdy wcześniej nie słyszała tego słowa.
Wstała i wygładziła spódnicę, przez co tylko jeszcze bardziej ubrudziła sobie rękawiczki, i powiedziała głośno, nie zwracając się do nikogo konkretnie:
– Chyba powinniśmy wracać do Wycombe Abbey.
Helen kiwnęła głową.
Charles nic nie odpowiedział, ale wstał z podłogi, co Ellie zinterpretowała jako potwierdzenie. Pożegnali się z Sally i wyszli. Okazało się, że Charles przyjechał niedużym powozem, z czego Ellie i Helen bardzo się ucieszyły, bo przecież tyle czasu spędziły na nogach.
Ellie w powrotnej drodze do domu milczała, w myślach przypominając sobie wydarzenia tego dnia. Wizyta u pana Barnesa okazała się tak owocna, jak się tego spodziewała. Zrobiła dobre wrażenie na dzierżawcach, którzy zdawali się w pełni akceptować nową hrabinę. A poza tym wyglądało na to, że doszła do czegoś w rodzaju ugody z mężem, który nawet jeśli jej nie kochał, to czuł do niej coś więcej niż tylko pożądanie i wdzięczność za to, że pomogła mu ocalić majątek.
Koniec końców Ellie czuła się tego wieczoru wyjątkowo zadowolona z życia.
13
Dwa dni później gotowa była udusić wszystkich domowników, Helen, Claire, służących, męża… Tak, męża przede wszystkim. Prawdę powiedziawszy jedyną osobą, co do której nie żywiła tak gwałtownych uczuć, była Judith, a i to prawdopodobnie tylko dlatego, że dziewczynka miała dopiero sześć lat.
Zwycięstwo, które odniosła wśród dzierżawców, wystarczyło na bardzo krótko. Od tamtej pory wszystko układało się nie tak. Wszystko. Całe Wycombe Abbey traktowało ją jak niedojdę, wprawdzie dobroduszną i miłą, ale niezdarną niedojdę. Doprowadzało to Ellie do szaleństwa.
Każdego dnia w jej zimowym ogrodzie umierała jakaś kolejna roślinka. Doszło do tego, że Ellie, wchodząc do oranżerii, w myślach obstawiała, który z jej różanych krzewów przeniósł się dzisiaj do raju dla roślin.
Potem była historia z gulaszem wołowym, który przygotowała dla męża jako wyraz sprzeciwu dla jego oświadczenia, że hrabiny nie mogą same gotować. Gulasz był tak słony, że Charles na pewno nie zdołałby ukryć udręki na twarzy, gdyby go spróbował, ale nawet do tego nie doszło, co zirytowało Ellie jeszcze bardziej.
Musiała pozbyć się całej zawartości garnka i nawet świnie nie chciały jej tknąć.
– Jestem pewien, że chciałaś go odpowiednio przyprawić -stwierdził Charles, gdy wszyscy tłumili chichot.
– I przyprawiłam – syknęła Ellie przez zaciśnięte zęby, w duchu dodając, że jeśli dalej tak pójdzie, to zetrze je na proszek.
– Może pomyliłaś sól z jakąś inną przyprawą?
– Wiem, jak wygląda sól! – prawie krzyknęła.
– Ellie – powiedziała Claire głosem odrobinę zbyt słodkim. -Gulasz był odrobinę przesolony, sama to przyznajesz.
– Przestań! – wybuchnęła Ellie, grożąc czternastolatce palcem. – Przestań mówić do mnie jak do dziecka! Mam już tego dość!
– Chyba coś źle zrozumiałaś.
– Do zrozumienia pozostaje tylko jedna rzecz. I jest tylko jedna osoba, która powinna coś zrozumieć. – Teraz Ellie dosłownie ziała już ogniem, a wszyscy zgromadzeni przy stole zamarli. – Poślubiłam twojego kuzyna – ciągnęła Ellie. – I nie ma znaczenia, czy ci się to podoba, nie ma znaczenia, czy jemu się to podoba, i nie ma znaczenia nawet to, czy mnie się to podoba. Jestem jego żoną i koniec.
Claire wyglądała tak, jakby chciała przerwać tę tyradę, lecz Ellie jej na to nie pozwoliła.
– Kiedy ostatnio studiowałam prawo, obowiązujące w Anglii i w kościele anglikańskim, wynikało z niego, że małżeństwo zawiera się na trwałe. Lepiej więc przyzwyczaj się do mojej obecności w Wycombe Abbey, ponieważ ja nigdzie sobie stąd nie pójdę.
Charles zaczął bić brawo, Ellie jednak była wciąż na niego zagniewana przez tę uwagę o soli i posłała mu tylko jadowite spojrzenie. A potem, ponieważ miała pewność, że jeśli zostanie dłużej w jadalni, to w końcu zrobi komuś krzywdę, wyszła.
Mąż jednak deptał jej po piętach.
– Eleanor, zaczekaj! – zawołał.
Ellie wbrew własnym chęciom odwróciła się, lecz dopiero wtedy, gdy znalazła się już w holu poza jadalnią, tak aby pozostała część rodziny nie była świadkami jej upokorzenia. Charles znów nazwał ją Eleanor, a to nigdy nie wróżyło dobrze.
– Słucham? – spytała ze złością.
– To, co powiedziałaś w jadalni… – zaczął.
– Wiem, powinno mi być przykro, że nakrzyczałam na taką młodą panienkę, ale wcale tak nie jest – oświadczyła Ellie wrogo. – Claire robi, co w jej mocy, żebym czuła się tu źle, i wcale by mnie nie zdziwiło… – urwała, uświadamiając sobie, że nie zdziwiłaby się, gdyby to Claire dosypała soli do gulaszu.
– Co by cię nie zdziwiło?
– Nic.
Nie zmusi jej do powiedzenia tego. Ellie nie zamierzała występować z niemądrymi dziecinnymi oskarżeniami.
Charles jeszcze przez moment czekał na jej słowa, lecz gdy jasne się stało, że Ellie już nic nie powie, podjął:
– To, co powiedziałaś w jadalni… o tym, że małżeństwo musi być trwałe… Chcę, byś wiedziała, że się z tobą zgadzam.
Ellie tylko na niego patrzyła, nie bardzo wiedząc, jak to rozumieć.
– Przepraszam, że zraniłem twoje uczucia – powiedział cicho.
Ellie aż otworzyła usta. Czy on naprawdę ją przepraszał?
– Ale chciałbym, żebyś wiedziała, że pomimo tych drobnych… hm… niepowodzeń… – Mina Ellie świadczyła o tym, że znów się rozzłościła, ale Charles najwyraźniej tego nie zauważył, ponieważ ciągnął: -…uważam, że stajesz się wspaniałą hrabiną. Twoje postępowanie z dzierżawcami było naprawdę niezwykłe.
– Próbujesz mi powiedzieć, że bardziej nadaję się do życia poza Wycombe Abbey niż w środku? – spytała.
– Ależ nie! – Charles odetchnął i przegarnął palcami gęste brązowe włosy, – Staram się po prostu powiedzieć ci, że… Do diabła! – mruknął. – Co ja takiego staram się powiedzieć?
Ellie zdusiła jakąś sarkastyczną uwagę i tylko czekała ze skrzyżowanymi rękami. W końcu Charles wcisnął jej do ręki kawałek kartki i oświadczył:
– Masz.
– Co to takiego? – spytała.
– Lista,
– Oczywiście – mruknęła. – Lista, właśnie tego chciałam. Do tej pory miałam niezwykle szczęście do list.
– Ta lista jest trochę inna – powiedział Charles, wyraźnie starając się nie tracić cierpliwości.
Ellie rozłożyła kartkę i zaczęła czytać.
ZAJĘCIA Z ŻONĄ
1. Przejażdżka i piknik na wsi.
2. Wspólna małżeńska wizyta u dzierżawców.
3. Wyjazd do Londynu. Ellie potrzebuje nowych sukien.
4. Nauczyć ją robić własne listy. To bywa naprawdę diabelnie zabawne.
Podniosła głowę.
– Diabelnie zabawne, co?
– No tak, mogłabyś spróbować na przykład z „Siedmioma sposobami na uciszenie pani Foxglove".
– Ta sugestia rzeczywiście nie jest pozbawiona sensu -stwierdziła i zaczęła czytać dalej.
5. Zabrać ją nad morze.
6. Całować ją, aż postrada zmysły.
7. Całować ją, aż ja postradam zmysły.
Charles widział, w którym momencie Ellie dotarła do tych ostatnich punktów, bo policzki od razu ślicznie jej się zaróżowiły.
– Co to ma znaczyć? – spytała w końcu.