Выбрать главу

– Sądzisz, że bym cię okłamywała?

– Nie chcesz mi odpowiedzieć!

– Charles!

– Dobrze, zaczynaj!

Ellie nabrała powietrza i wbiła igłę. Pierwszy szew był najgorszy i Ellie wkrótce przekonała się, że jej kłamstewko zawierało ziarno prawdy. To rzeczywiście przypominało szycie kołdry. Przystąpiła do dzieła z takim samym poświęceniem i koncentracją, jak do wszystkiego, co w życiu robiła, i wkrótce na ramieniu Charlesa widniał rządek równiutkich ciasnych szwów.

Ale przy operacji wypił całą przyniesioną Sally Evans butelkę brandy.

– To również ci wynagrodzimy – zapewniła Ellie, uśmiechając się przepraszająco.

– W ogóle kupimy ci całkiem nową chatę – wybełkotał Charles niewyraźnie.

– Och, to zupełnie niepotrzebne – odparła natychmiast Sally. - Przecież ta chata jest prawie jak nowa, zwłaszcza teraz, kiedy komin działa.

– Ach, tak – powiedział Charles nie bez dumy. – Ładny komin, widziałem go. Wiecie, że go widziałem?

– Wszyscy wiedzą, że go widziałeś – odparła Ellie z największą cierpliwością, na jaką było ją stać. – Obserwowaliśmy cię na dachu.

– Oczywiście – uśmiechnął się i czknął. Ellie zwróciła się do Sally z wyjaśnieniem:

– Charles czasami zachowuje się niemądrze, kiedy za dużo wypije.

– Ach, któż mógłby go winić! – odparła Sally. – Gdyby mnie ktoś miał szyć, musiałabym wypić dwie takie butelki!

– A mnie potrzeba by było trzech – stwierdziła Ellie, klepiąc Chariesa po ramieniu. Nie chciała, by się martwił że źle o nim myślą, bo przecież po prostu próbował choć trochę zagłuszyć ból.

Ale Charles nie chciał ustąpić. Upierał się przy swoim.

– Wcale nie jestem pijany – oświadczył urażony. – Dżentelmen nigdy się nie upija.

– Naprawdę? – spytała Ellie z cierpliwym uśmiechem.

– Dżentelmen może się najwyżej wstawić – stwierdził zdecydowanie. – Jestem wstawiony.

Ellie zauważyła, że Sally zasłania usta dłonią, by ukryć uśmiech.

– Nie miałabym nic przeciwko temu, byś zaparzyła nam jeszcze herbaty w czasie, gdy będziemy oczekiwać na powóz.

– Nie będzie czasu na jej wypicie. Widzę, że już wyjechał zza zakrętu.

– Dzięki Bogu – westchnęła Ellie, – Naprawdę chciałabym położyć go już do łóżka.

– Przyłączysz się do mnie? – spytał Charles, próbując wstać.

– Milordzie!

– Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy podjęli w tym samym miejscu, w którym przerwaliśmy – urwał, żeby czknąć trzy razy pod rząd. – Mam nadzieję, że wiesz, o czym mówię.

– Milordzie – powiedziała Ellie surowo. – Ta brandy w pożałowania godny sposób rozwiązała ci język.

– Doprawdy? Ciekaw jestem, co zrobiła z twoim językiem. Zachwiał się niebezpiecznie w jej stronę. Ellie usunęła się z drogi, w ostatniej chwili unikając kontaktu z jego ustami. Niestety Charles stracił przez to równowagę i runął na podłogę.

– Wielkie nieba! – wybuchnęła Ellie. – jeśli szwy ci pękły, to Bóg mi świadkiem, obedrę cię ze skóry żywcem.

Charles zamrugał i ujął się pod boki, niewiele jednak przy tym zyskał z godności, bo cały czas siedział na podłodze.

– Chyba nic ci z tego nie przyjdzie.

Ellie westchnęła znużona.

– Sally, pomożesz mi postawić hrabiego na nogi?

Gospodyni natychmiast pospieszyła jej z pomocą i wkrótce udało im się wyprowadzić Charlesa z chaty. Na szczęście powozem przyjechało trzech lokajów. Ellie nie wierzyła, że dwóm kobietom udałoby się bez ich pomocy wsadzić lorda do powozu.

Powrotna podróż do domu minęła bez dalszych przygód, ponieważ Charles zasnął. Ellie bardzo się z tego cieszyła, bo dzięki temu miała bodaj chwilę upragnionego wytchnienia. Musiała jednak obudzić męża po dotarciu do Wycombe Abbey i zanim przy pomocy lokajów udało się doprowadzić go do jego pokoju, była bliska krzyku. Na schodach Charles próbował ją pocałować czternaście razy, co wcale tak bardzo by jej nie przeszkadzało, gdyby nie był pijany, gdyby nie to, że nie był świadom obecności służących, i gdyby nie niebezpieczeństwo, że wykrwawi się na śmierć, gdyby upadł, a szwy puściły.

W duchu tłumaczyła sobie, że prawdopodobnie śmierć mu nie groziła, w końcu jednak zupełnie straciła cierpliwość i krzyknęła:

– Charles, jeśli natychmiast nie przestaniesz, pozwolę, żebyś padł tu, w tym miejscu, i umarł z wykrwawienia.

Zamrugał zdziwiony.

– Co mam przestać?

– Próbować mnie pocałować – wydusiła z siebie, nieszczęśliwa, że musiała wymówić te słowa przy służbie,

– A to dlaczego? – Pochylił się do przodu, wysuwając usta.

– Bo jesteśmy na schodach.

Przekrzywił głowę, przyglądając jej się z wyraźnym zdziwieniem.

– Jakie to śmieszne, że mówisz z zamkniętymi ustami.

Ellie próbowała rozluźnić szczęki, lecz nie w pełni jej się to udało.

– Bardzo cię proszę, idź dalej po schodach na górę do swojego pokoju.

– I tam będę mógł cię pocałować?

– Tak, dobrze.

– No to świetnie – sapnął uszczęśliwiony.

Ellie tylko westchnęła, starając się nie zwracać uwagi na ukradkowe uśmieszki lokajów.

Mniej więcej minutę później prawie już im się udało wprowadzić Charlesa do pokoju, kiedy nagle on znów zatrzymał się i oświadczył:

– Czy ty wiesz, na czym polega twój problem, droga Ellie?

Ellie dalej pchała go przez korytarz.

– Jaki problem?

– Jesteś za dobra we wszystkim.

Ellie zastanawiała się, dlaczego to nie zabrzmiało jak komplement.

– Chodzi mi o to…

Mocno machnął ręką, przez co znów niebezpiecznie się zachwiał. Ellie i służący musieli go łapać, żeby ponownie się nie przewrócił.

– Charles, wydaje mi się, że to nie jest właściwy czas na takie rozmowy – powiedziała.

– Bo widzisz – mówił dalej, nie zwracając na nią uwagi. – Wydawało mi się, że pragnę żony, którą będę mógł ignorować.

– Wiem. – Ellie z rozpaczą spojrzała na służących, którzy popychali Charlesa na łóżko. – Wydaje mi się, że teraz już sama będę mogła się nim zająć.

– Jest pani pewna, milady?

– Tak – szepnęła. – Przy odrobinie szczęścia hrabia niedługo zaśnie.

Służący popatrzyli na siebie z powątpiewaniem, ale wyszli, już nie protestując.

– Zamknijcie za sobą drzwi! – krzyknął Charles, Ellie obróciła się z rękami założonymi na piersiach.

– Doprawdy, nie jest pan atrakcyjnym pijakiem, milordzie!

– Czyżby? Kiedyś mówiłaś, że najbardziej podobam ci się pijany.

– Zmieniłam zdanie.

– Ach, te kobiety! – westchnął.

– Świat bez nas byłby o wiele mniej cywilizowanym miejscem – oświadczyła Ellie z dumą.

– Zgadzam się z tym całym sercem. – Czknął. – O czym to ja mówiłem? Ach, tak, pragnąłem mieć żonę, którą mógłbym ignorować.

– Jesteś doskonałym przykładem szlachetnej rycerskości starej Anglii – mruknęła Ellie pod nosem.

– Co mówiłaś? Nie usłyszałem. Ach, to i tak bez znaczenia. Wszystko jedno, bo oto co mi się przydarzyło.

Ellie przyglądała mu się z ironią w spojrzeniu.

– Stanęło na tym, że mam żonę, która ignoruje mnie. – Uderzył się w pierś i powtórzył jeszcze głośniej. – Mnie!

Ellie zamrugała zdezorientowana.

– Przepraszam?

– Potrafisz robić wszystko, potrafisz zszyć mi rękę, potrafisz zbić majątek. Co prawda o mały włos nie wysadziłaś w powietrze mojej kuchni.

– Przestań!

– I rzeczywiście narobiłaś okropnego bałaganu w oranżerii ale w istocie dostałem liścik od Barnesa, który nazywa cię najinteligentniejszą kobietą, z jaką miał w życiu do czynienia. No a dzierżawcy lubią cię bardziej, niż kiedykolwiek lubili mnie.