Выбрать главу

– Mogę też posprzątać konfitury w kuchni.

– To już zostało zrobione – oświadczył ostrym głosem Charles.

Do oczu Claire napłynęły kolejne łzy. Odwróciła się do Ellie, błagając o moralne wsparcie.

– Najbardziej ze wszystkiego chciałabym – powiedziała Ellie miękko – żebyś poinformowała wszystkich domowników, że te nieszczęsne wypadki, jakie miały miejsce ostatnio, nie wydarzyły się z mojej winy. Starałam się znaleźć swoje miejsce tu, w Wycombe Abbey, i nie mogę się pogodzić z tym, że wszyscy traktują mnie jak głupią niedojdę.

Claire zamknęła oczy i kiwnęła głową.

– To nie będzie dla ciebie łatwe – ciągnęła Ellie. – Ale przyjście tutaj z przeprosinami również nie było proste. Jesteś silną dziewczynką, Claire. Silniejszą niż ci się wydaje.

Claire po raz pierwszy tego wieczoru uśmiechnęła się leciutko i Ellie wiedziała już, że wszystko dobrze się skończy.

– Claire, wydaje mi się, że Ellie miała już dość przeżyć jak na jeden dzień.

Ale Ellie zgiętym palcem kiwnęła na Claire.

– Podejdź na moment!

A gdy dziewczynka stanęła przy jej łóżku, Ellie szepnęła jej do ucha:

– I wiesz, co jeszcze myślę?

Claire pokręciła głową.

– Wydaje mi się, że pewnego dnia będziesz się bardzo cieszyć z tego, że Charles nie mógł na ciebie czekać.

Claire szeroko otworzyła oczy.

– Miłość znajdzie cię w chwili, gdy będziesz się tego najmniej spodziewała – powiedziała Ellie miękko. – I gdy będziesz już dostatecznie duża – dodała.

Claire roześmiała się, czym jeszcze bardziej zdenerwowała Charlesa.

– O czym wy dwie tak szepczecie?

– O niczym – odparła Ellie. – A teraz niech Claire już ucieka, ma sporo roboty.

Charles wypuścił dziewczynkę, a gdy drzwi się za nią zamknęły, powiedział do Ellie:

– Okazałaś jej zbyt dużą wyrozumiałość.

– To była moja decyzja, nie twoja – stwierdziła Ellie dziwnie słabym głosem. Sporo sił, zabrało jej znoszenie wściekłości męża i szlochu kuzynki.

Charles zmrużył oczy.

– Tak cię boli?

Ellie kiwnęła głową.

– Czy mogłabym dostać teraz kolejną porcję laudanum?

Charles czym prędzej przysunął żonie kieliszek do ust i gładził ją po włosach, gdy przełykała zawartość.

Ellie ziewnęła i oparła się na poduszkach, a zabandażowane ręce ułożyła na kołdrze.

– Wiem, że twoim zdaniem nie zachowałam się dostatecznie surowo wobec Claire, ale wydaje mi się, że i tak dostała niezłą nauczkę.

– Muszę wierzyć twoim słowom, skoro nie chcesz mi zdradzić, co miała na swoją obronę.

– Ona wcale nie próbowała się bronić. Dobrze wie, że bardzo źle postąpiła.

Charles wyciągnął nogi na łóżku, a głowę oparł o podgłówek.

– Dziwna z ciebie kobieta, Eleanor Wycombe.

Ellie znów sennie ziewnęła.

– Wcale mi nie przeszkadza, że tak mówisz.

– Większość ludzi by jej nie wybaczyła.

– Niech to ci nie zamydli oczu. Potrafię być bardzo wojownicza, kiedy trzeba.

– Naprawdę? – spytał z rozbawieniem.

Ellie znów ziewnęła i ułożyła się obok niego.

– Zostaniesz tu na noc? Przynajmniej dopóki nie zasnę.

Pocałował ją w skroń.

– To dobrze. Cieplej, kiedy tu jesteś.

Charles zdmuchnął świecę i położył się na kołdrze. A kiedy już miał pewność, że Ellie zasnęła, przyłożył rękę do serca i szepnął:

– Tutaj też jest cieplej.

17

Cały następny ranek Ellie spędziła, odpoczywając w łóżku. Charles opuszczał ją rzadko, a gdy tylko odchodził, zaraz zastępowała go któraś z pań Pallister, najczęściej Helen lub Judith, ponieważ Claire była zajęta uprzątaniem bałaganu, którego narobiła w oranżerii.

Wczesnym popołudniem jednak Ellie zaczęła tracić cierpliwość do Charlesa i jego nieodłącznej buteleczki laudanum.

– To bardzo miło z twojej strony, że tak się martwisz moimi poparzeniami – próbowała mu schlebiać – ale naprawdę ból nie jest taki okropny jak wczoraj. A kiedy to zażywam, to nie mogę dokończyć żadnej rozmowy, gdyż zasypiam w pół słowa,

– Nikt ci nie ma tego za złe – zapewniał Charles.

– Ale mnie to przeszkadza.

– Przecież już pozwoliłem ci zmniejszyć dawkę o połowę.

– Przez co mam tylko pół świadomości. Potrafię znieść trochę bólu, Charles. Nie jestem słabeuszem.

– Ale nie musisz też być męczennicą, Ellie.

– Wcale nie chcę być męczennicą, chcę być po prostu sobą.

Popatrzył na nią z powątpiewaniem, ale odstawił buteleczkę na stolik przy łóżku.

– Kiedy ręce zaczną cię boleć…

– Wiem, wiem, ja… – Ellie odetchnęła z ulgą, ponieważ ktoś zastukał do drzwi, skutecznie kładąc kres tej rozmowie. Charles wciąż wyglądał tak, jakby w każdej chwili mógł zmienić zdanie i przy najmniejszym grymasie bólu na twarzy Ellie siłą wlać jej laudanum do gardła.

– Proszę wejść! – zawołała.

Do pokoju wbiegła Judith, ciemnoblond włosy miała odgarnięte z twarzy.

– Dzień dobry, Ellie – zaćwierkała.

– Dzień dobry, Judith, miło cię widzieć.

Dziewczynka po królewsku skinęła jej głową i wspięła się na łóżko.

– A czy ja nie zasługuję na przywitanie? – spytał Charles.

– Tak, tak, oczywiście – odparła Judith. – Dzień dobry, Charles. Ale będziesz musiał wyjść.

Ellie zdusiła śmiech.

– A to dlaczego? – dopytywał się Charles.

– Mam do omówienia z Ellie niezwykle ważne sprawy. Prywatne.

– Doprawdy?

Judith uniosła brwi z dumną minką, która nie wiadomo dlaczego doskonale pasowała do jej sześcioletniej buzi.

– Owszem. Ale możesz zostać jeszcze przez chwilę, kiedy będę dawała Ellie prezent.

– Jakaś ty dobra – powiedział Charles.

– Prezent! Cudownie! – powiedziała dokładnie w tej samej chwili Ellie.

– Namalowałam dla ciebie obrazek- – Judith pokazała jej małą akwarelkę.

– To jest śliczne, Judith – wykrzyknęła Ellie, przyglądając się niebieskim, zielonym i czerwonym smugom. – Naprawdę śliczne! To jest… to jest…

– To jest łąka – wyjaśniła Judith.

Ellie w duchu odetchnęła z ulgą, że nie pokusiła się na zgadywanie.

– Widzisz? – ciągnęła dziewczynka. – To jest trawa, a tutaj niebo. A to są jabłka na jabłonce.

– Gdzie to drzewo ma pień? – spytał Charles. Judith zgromiła go wzrokiem.

– Skończyła mi się brązowa farba.

– Chcesz, żebym ją zamówił?

– O, tak, niczego bardziej nie pragnę.

– Szkoda, że nie wszystkie kobiety tak łatwo zadowolić -uśmiechnął się Charles.

– Wcale nie jesteśmy takie nierozsądne. – Ellie czuła się zmuszona stanąć w obronie własnej płci.

Judith ujęła się pod boki, wyraźnie zirytowana tym, że nie rozumie, o czym rozmawiają dorośli.

– Musisz teraz wyjść, Charles. Już mówiłam, że muszę porozmawiać z Ellie, to bardzo ważna sprawa.

– Naprawdę? – spytał. – Zbyt ważna nawet dla mnie, hrabiego? Osoby, która, zdaje się, rządzi tą kupą kamieni?

– Właśnie. „Zdaje się" – powiedziała Ellie z uśmiechem. -Podejrzewam, że tak naprawdę całym gospodarstwem rządzi Judith.

– Chyba masz rację – stwierdził cierpko.

– Będzie nam potrzebne przynajmniej pół godziny -oświadczyła Judith. – Może trochę więcej. Ale i tak musisz zapukać, zanim wejdziesz. Nie chcę, żebyś nam przeszkadzał.