Выбрать главу

– Korzystasz z dobroci ojca. Jest dla ciebie zdecydowanie zbyt pobłażliwy.

Ellie wytrzeszczyła oczy. Wielebnego Lyndona z całą pewnością nie można było nazwać pobłażliwym. Przecież raz zdarzyło mu się nawet związać jej starszą siostrę, by powstrzymać ją przed poślubieniem człowieka, którego pokochała. Ellie kilkakrotnie chrząknęła, starając się zapanować nad gniewem.

– Czego dokładnie pani ode mnie oczekuje, pani Foxglove?

– Przeprowadziłam inspekcję w domu i przygotowałam listę zadań. – Z tymi słowami wręczyła Ellie kartkę papieru.

Ellie przeczytała i wprost zatkało ją ze złości.

– Pani chce, żebym czyściła komin?

– To rozrzutność wydawać pieniądze na kominiarza, skoro ty możesz to zrobić.

– Nie uważa pani, że się nie zmieszczę w kominie?

– To następna sprawa. Za dużo jesz.

– Co? – krzyknęła Ellie.

– Jedzenie jest bardzo drogie,

– Połowa parafian opłaca dziesięcinę w naturze – stwierdziła Ellie, drżąc z gniewu. – Może nam brakować różnych rzeczy, ale nigdy jedzenia.

– Jeśli nie podobają ci się moje zasady – oświadczyła pani Foxglove – zawsze możesz wyjść za mąż i wynieść się z domu.

Ellie domyślała się, dlaczego pani Foxglove tak bardzo zależy na tym, by się jej pozbyć. Najprawdopodobniej była jedną z tych kobiet, które w gospodarstwie muszą mieć władzę absolutną, Ellie zaś już od lat zajmowała się sprawami ojca i bardzo by jej w tym przeszkadzała.

Ellie zadała sobie pytanie, co też ta stara wiedźma powiedziałaby, gdyby jej oznajmiła, że właśnie tego popołudnia otrzymała propozycję małżeństwa. W dodatku nie od byle kogo, tylko od samego hrabiego. Już wzięła się pod boki, żeby rzucić narzeczonej ojca w twarz tę wiadomość, z którą, jak jej się wydawało, wstrzymuje się już od bardzo długiego czasu, kiedy pani Foxglove wyciągnęła kolejny kawałek papieru.

– Co to takiego? – warknęła Ellie.

– Pozwoliłam sobie przygotować listę odpowiednich dla ciebie kandydatów na męża z sąsiedztwa.

Ellie prychnęła. Musiała to zobaczyć. Rozłożyła kartkę i nie podnosząc znad niej oczu, powiedziała:

– Richard Parrish jest zaręczony.

– Moje źródła twierdzą, że nie.

Pani Foxglove była największą plotkarką w całym Bellfield, Ellie więc nie mogła jej nie wierzyć. Zresztą to bez różnicy, czy Richard Parrish jest zaręczony czy nie. I tak był opasły i miał cuchnący oddech. Przeczytała kolejne nazwisko i niemal się zakrztusiła.

– George Millerton ma już ponad sześćdziesiąt lat!

Pani Foxglove pogardliwie pociągnęła nosem.

– Twoja pozycja nie pozwala ci na żadną wybredność, zwłaszcza gdy sprawa dotyczy tak trywialnych kwestii.

Kolejne trzy nazwiska na liście również należały do starszych mężczyzn, z których jeden zasłynął jako człowiek okrutny. Krążyły plotki mówiące o tym, że Anthony Ponsoby bijał pierwszą żonę. Niemożliwe, aby Ellie zgodziła się na małżeństwo z człowiekiem, który uważał, że w komunikacji między małżonkami najbardziej przydaje się kij.

– Dobry Boże! – zawołała, kiedy jej wzrok przesunął się na przedostatnie nazwisko na liście. – Robert Beechcombe z całą pewnością nie skończył jeszcze piętnastu lat! Co pani sobie wyobraża?

Pani Foxglove już miała coś odpowiedzieć, lecz Ellie jej przerwała.

– Billy Watson! – zawołała. – Przecież on ma źle w głowie! Wszyscy o tym wiedzą. Jak pani śmie próbować wydać mnie za kogoś takiego jak on!

– Powiedziałam już, że kobieta w twojej sytuacji nie może…

– Proszę nie kończyć – przerwała jej Ellie, cała aż trzęsąc się z gniewu. – Proszę nie mówić już ani słowa!

Pani Foxglove uśmiechnęła się sztucznie.

– Nie wolno ci się tak do mnie odzywać w moim domu!

– To jeszcze nie jest twój dom, stara wiedźmo! – odparowała Ellie.

Pani Foxglove aż się cofnęła.

– Nigdy nie posunęłam się do przemocy – Ellie aż parskała ze złości. – Ale cóż, każde nowe doświadczenie może się w życiu przydać – mówiąc to, złapała panią Foxglove za kołnierzyk i wypchnęła ją za drzwi.

– Pożałujesz tego, co zrobiłaś! – wrzasnęła narzeczona ojca już z podwórza,

– Nigdy nie będę tego żałowała – odparowała Ellie, – Nigdy! Zatrzasnęła drzwi i padła na kanapę. Teraz nie miała już żadnych wątpliwości: będzie musiała znaleźć jakiś sposób, żeby uciec z domu ojca. Na moment przed oczami stanęła jej twarz hrabiego Billington, ale Ellie prędko ją odsunęła. Nie znalazła się jeszcze w aż tak rozpaczliwej sytuacji, by poślubić człowieka, którego prawie nie znała, z całą pewnością musi się znaleźć jakiś inny sposób.

Zanim nadszedł następny poranek, Ellie już przygotowała plan. Nie była aż tak bezradna, jak chciała wierzyć pani Foxglove. Miała przecież trochę odłożonych pieniędzy. Nie była to wprawdzie suma ogromna, lecz wystarczająca na utrzymanie oszczędnej z natury kobiecie o skromnych wymaganiach.

Ellie przed kilkoma laty złożyła pieniądze w banku, lecz nie zadowoliły jej marne odsetki, zaczęła więc czytać „London Times", zwracając szczególną uwagę na artykuły związane ze światem interesów i handlu. Kiedy poczuła, że zyskała już odpowiednią wiedzę na temat giełdy, zwróciła się do prawnika z prośbą, by odpowiednio ulokował jej fundusze. Oczywiście musiała to zrobić na nazwisko ojca, żaden prawnik bowiem nie zgodziłby się na inwestowanie w imieniu młodej kobiety, a już zwłaszcza działającej bez wiedzy mężczyzny z rodziny. Wybrała się więc do miasta oddalonego od jej rodzinnej wioski, odszukała pewnego pana Tibbetta, prawnika, który nie słyszał nigdy o wielebnym Lyndonie, i oznajmiła mu, że jej ojciec jest odludkiem, wręcz pustelnikiem. Pan Tibbett współpracował z brokerem w Londynie i złotych jajeczek Ellie stale przybywało.

Teraz przyszedł czas, by wyjąć te fundusze. Innego wyboru nie miała, bo życie z panią Foxglove w roli macochy byłoby nieznośne. Za te pieniądze Ellie zdoła się utrzymać do czasu powrotu jej siostry Victorii z przedłużonych wakacji na kontynencie. Victoria poślubiła zamożnego hrabiego, Ellie nie miała więc wątpliwości, że będą w stanie pomóc jej znaleźć swoje miejsce na świecie, może polecą ją jako guwernantkę albo damę do towarzystwa.

Powozem pocztowym wybrała się do Faversham, tam natychmiast skierowała się do kancelarii Tibbett & Hurley i postanowiła czekać na spotkanie z panem Tibbettem. Po dziesięciu minutach sekretarz prawnika wprowadził ją do jego gabinetu.

Pan Tibbett, dostojny człowiek z wielkimi wąsami, podniósł się na jej widok.

– Witam, panno Lyndon – powiedział. – Czy przybywa pani z kolejnymi instrukcjami od ojca? Muszę przyznać, że to prawdziwa przyjemność prowadzić interesy z człowiekiem, który tak bardzo interesuje się swoimi inwestycjami.

Ellie uśmiechnęła się wymuszenie, w głębi ducha niepomiernie się złoszcząc na to, że wszelka chwała za jej świetną orientację w interesach przypada ojcu, lecz w inny sposób nie dało się tego załatwić.

– Sprawa wygląda nieco inaczej, panie Tibbett. Przybyłam, aby wycofać część swoich funduszy, a mówiąc ściśle, połowę.

Ellie nie była pewna, ile może kosztować wynajęcie niewielkiego domku w szanowanej dzielnicy Londynu, ale zdołała zgromadzić blisko trzysta funtów i uważała, że sto pięćdziesiąt powinno wystarczyć.