Nabrała śmiałości, kiedy wyczuła jego zadowolenie. Nagle poczuła się najpiękniejszą kobietą na ziemi, przynajmniej w jego oczach, a w tej chwili tylko to miało znaczenie.
Poczuła jego ręce na ciele, podniósł ją, zsunął z niej jedwabny strój i rzucił go na podłogę. Teraz Ellie naprawdę była naga, a co niezwykłe, wydawało jej się to najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem.
Potem poderwał się i zdjął spodnie, teraz rozbierał się prędko, niemal gorączkowo. Ellie szeroko otworzyła oczy na widok jego ciała. Charles dostrzegł jej zdumienie i spytał:
– Boisz się?
Pokręciła głową, ale zaraz powiedziała:
– Może troszeczkę. Ale wiem, że z tobą wszystko będzie pięknie.
– Ach, Boże, Ellie, postaram się, obiecuję. – Osunął się na łóżko. – Jeszcze nigdy nie byłem z kobietą, która nie ma żadnego doświadczenia.
Ellie się roześmiała.
– Dla mnie to też jest nowe, wobec tego jesteśmy równi.
Dotknął jej policzka.
– Taka jesteś dzielna.
– Po prostu ci ufam.
– Ale śmiejesz się, kiedy ja…
– Jestem taka szczęśliwa, że mogę się jedynie śmiać.
Pocałował ją jeszcze raz, a jego dłoń przesunęła się w dół jej brzucha. Ellie na moment zdrętwiała, lecz po chwili rozluźniła się pod jego delikatnymi pieszczotami.
– O Boże, Ellie! – jęknął nagle. – Ty mnie naprawdę pragniesz!
Ellie nie wypuszczała go z objęć.
– Dopiero teraz to zauważyłeś?
– Za pierwszym razem może trochę boleć.
– Nie będzie – zapewniała go. – Z tobą na pewno nie.
Charles nigdy nie czuł tak wielkiego pożądania, pragnął ją całować, kochać, otoczyć całym sobą, pragnął wszystkiego od niej, a jednocześnie chciał jej ofiarować każdą cząstkę siebie. W pewnym momencie uświadomił sobie, że to jest miłość. Uczucie, przed którym uciekał przez tyle lat. Wkrótce jednak nie mógł już myśleć o niczym, liczyło się tylko jego pożądanie i Ellie.
Później osunął się na nią ze świadomością, że być może jest dla niej za ciężki, ale nie mógł się ruszyć. W końcu oprzytomniał.
– Zostań – szepnęła Ellie. – Tak jest przyjemnie.
– Zgniotę cię.
– Nie, chcę…
Przetoczył się na bok, pociągając ją za sobą.
Ellie kiwnęła głową i przymknęła oczy. Wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą.
Charles w roztargnieniu zaczął bawić się jej włosami, zastanawiając się nad tym, jak to się stało, że zakochał się w swojej żonie, w tej kobiecie, którą wybrał właściwie bez namysłu, wiedziony rozpaczą.
– Czy ty wiesz, że śnią mi się twoje włosy? – spytał. Ellie uradowana otworzyła oczy.
– Naprawdę?
– Tak. Zawsze myślałem, że mają kolor zachodzącego słońca, ale teraz wiem, że się pomyliłem.
Podniósł do ust jeden lok.
– Są jaśniejsze. Jaśniejsze niż słońce. Tak jak ty.
Objął ją mocno i zasnęli.
19
Następny tydzień był czystą błogością. Ellie i Charles więcej czasu spędzali w łóżku niż poza nim, a kiedy wybierali się na dół, można było odnieść wrażenie, że los potajemnie im sprzyjał i zsyłał im na drogę same przyjemności. Ellie miała pierwsze przymiarki, Claire skończyła sprzątać oranżerię i oświadczyła Ellie, że bardzo chciałaby pomóc jej w sadzeniu nowych roślin, a Judith namalowała jeszcze cztery akwarelki, przy czym na jednej naprawdę widać było konia.
Ellie później dowiedziała się, że obrazek miał w zamiarze przedstawiać drzewo, lecz uczucia Judith raczej nie zostały zranione.
Do pełni szczęścia Ellie brakowało jedynie tego, by Charles padł jej do stóp, ucałował kolejno wszystkie palce i wyznał miłość aż po grób. Starała się jednak nie przejmować się aż tak bardzo tym, że do tej pory nie powiedział, że ją kocha.
Należy jednak sprawiedliwie dodać, że ona również nie zebrała się na odwagę, by mu to wyznać.
Nie traciła jednak nadziei. Miała pewność, że Charles niezmiernie cieszy się jej towarzystwem, i bez wątpienia w łóżku było im obojgu razem doskonale. Teraz musiała jeszcze tylko zdobyć jego serce i sporo czasu spędzała na upominaniu się, że właściwie rzadko kiedy coś jej się nie udawało, jeśli włożyła w to dostatecznie dużo zapału.
A teraz bardzo się o to starała. Zaczęła nawet sporządzać własne listy, jedną z nich zatytułowała: „Jak uświadomić Charlesowi, że mnie kocha".
Kiedy Ellie nie zastanawiała się nad faktem, że mąż nie wyznał jej jeszcze miłości, ani też nie rozmyślała, w jaki sposób go do tego nakłonić, spędzała czas nad finansowymi stronami gazety. Po raz pierwszy w życiu naprawdę miała pełną kontrolę nad swoimi oszczędnościami i bardzo nie chciała niczego popsuć.
Charles zdawał się spędzać większość czasu na knowaniach, w jaki sposób zaciągnąć Ellie z powrotem do łóżka. Nigdy nie była temu zdecydowanie przeciwna, a opierała się wyłącznie dlatego, że Charles dalej tworzył swoje listy, a one zawsze bywały okropnie zabawne. Pewnego wieczoru, gdy siedziała, rozmyślając nad przyszłymi inwestycjami, przedstawił jej tę, którą uznała za ulubioną.
PIĘĆ SPOSOBÓW, W JAKIE ELLIE MOŻE PRZEMIEŚCIĆ SIĘ Z GABINETU DO SYPIALNI
1. Iść szybko.
2. Iść bardzo szybko.
3. Biec.
4. Uśmiechnąć się słodko i poprosić, żeby Charles ją tam zaniósł.
5. Skakać na jednej nodze.
Przeczytawszy ostatni punkt, Ellie podniosła brwi pytająco. Charles wzruszył ramionami.
– Zabrakło mi pomysłów.
– Teraz chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że będę musiała skakać na jednej nodze po schodach?
– Z radością cię zaniosę.
– Nie, nie, wyraźnie rzuciłeś mi rękawicę. Nie mam wyboru. Muszę skakać, inaczej stracę honor.
– Mhm – mruknął, rozcierając brodę. – Rozumiem, jak się musisz czuć.
– Oczywiście, jeśli zobaczysz, że się przewracam, będziesz mógł postawić mnie na nogi.
– Chyba raczej na nogę.
Ellie starała się dostojnie skinąć głową, ale szelmowski uśmiech, jaki pojawił jej się na twarzy, popsuł cały efekt.
Wstała, skokami dotarła do drzwi, ale tam obróciła się do męża i spytała:
– Czy wolno mi zmieniać nogę?
– To by było oszustwo.
– Hm. No tak – mruknęła. – Wobec tego chyba od czasu do czasu będę musiała się na tobie oprzeć.
Charles przeszedł przez pokój i otworzył przed nią drzwi, -Z radością będę ci asystował.
– Czasami będę musiała się o ciebie oprzeć bardzo mocno.
– To będzie dla mnie jeszcze większa przyjemność.
Ellie zaczęła skakać przez korytarz. Zmieniła nogę, kiedy wydawało jej się, że Charles nie patrzy, ale potem zeskoczyła z chodnika na gołą podłogę i nagle straciła równowagę. Dziko zaczęła wymachiwać rękami w powietrzu i krztusząc się ze śmiechu, próbowała stanąć prosto. Charles natychmiast był przy niej i zarzucił sobie jej rękę na ramię.
– Czy tak jest lepiej? – spytał z dziwnie surową miną.
– O, tak! – Skoczyła do przodu.
– To kara za to, że zmieniłaś nogę.
– Nigdy bym tego nie zrobiła – skłamała.
– Phi! – Zrobił minę z rodzaju „mnie nie oszukasz". – Uważaj teraz, jak będziesz skręcać.
– Nigdy bym… Ach! – krzyknęła, wpadając na ścianę.
– No, no, to będzie drogo kosztować.
– Naprawdę? – spytała z zainteresowaniem. – A ile?
– Całusa. A może dwa.
– Zgodzę się tylko wtedy, jeśli umówimy się na trzy.
– Okropnie się targujesz, moja pani – stwierdził Charles z westchnieniem,