Charles z przerażeniem przełknął ślinę i przyłożył rękę do własnego żołądka, który także dziwnie się ściskał. Przypisał to jednak zdenerwowaniu, przecież nie odczuwał takich męczarni jak żona;
Ellie zaczęła wić się w konwulsjach, Charles jeszcze raz podbiegł do otwartych drzwi.
– Niech ktoś tu przyjdzie! – wrzasnął akurat wtedy, gdy zza rogu wyłoniły się Helen i Cordelia.
– Co się stało? – spytała zdyszana Helen.
– Ellie się rozchorowała. Nie wiem, co się stało. W jednej chwili dobrze się czuła, a w następnej…
Kobiety podeszły do łóżka, Cordelii wystarczyło jedno spojrzenie na żałosną pozycję Ellie i oświadczyła:
– Ona została otruta!
– Co? – spytała przerażona Helen.
– Nie bądź śmieszna – obruszył się Charles.
– Widywałam to już wcześniej – stwierdziła z mocą Cordelia. – To otrucie, jestem tego pewna.
– Co możemy zrobić? – dopytywała się Helen.
– Trzeba ją oczyścić. Charles, zanieś ją do umywalni!
Charles z niedowierzaniem patrzył na ciotkę. Czy naprawdę miał złożyć życie i zdrowie żony w ręce starej kobiety, najwyraźniej dotkniętej już sklerozą? Nie wiedział jednak, co innego może zrobić, a zresztą nawet jeśli Ellie nie została otruta, to sugestia Cordelii nie wydawała się tak całkiem bez sensu. Najwyraźniej powinni usunąć to coś, co znajdowało się w jej żołądku. Podniósł Ellie, starając się nie słuchać jej jęków. Ellie nie przestawała wymachiwać rękami, targana konwulsjami.
Popatrzył na Cordelię.
– Wydaje mi się, że jej się pogarsza.
– No to szybciej!
Podszedł razem z Ellie do umywalni i odgarnął żonie włosy z twarzy.
– Cicho, kochanie, wszystko będzie dobrze – szepnął. Cordelia wzięła ze stołu pióro.
– Otwórz jej usta!
– Co ty chcesz z tym zrobić?
– Rób, co mówię!
Charles siłą otworzył Ellie usta i z przerażeniem patrzył, jak Cordelia wsuwa jej koniec pióra do gardła. Za chwilę Ellie zwymiotowała.
Charles na moment odwrócił głowę, nie mógł na to patrzeć.
– Czy to już?
Cordelia zignorowała go.
– Jeszcze raz, Eleanor! – powiedziała. -Jesteś silną dziewczyną, wytrzymasz. Helen, szukaj czegoś, żeby mogła wypłukać usta, kiedy będzie już po wszystkim.
Jeszcze raz wsunęła Ellie piórko do gardła i teraz Ellie pozbyła się już całej zawartości żołądka.
– Wystarczy – stwierdziła Cordelia. Wzięła od Helen szklankę z wodą, wlała trochę Ellie do ust i przykazała: – Wypluj to, moja droga!
Ellie ledwie miała siłę usłuchać.
– Nie zmuszajcie mnie do tego jeszcze raz – szepnęła błagalnie.
– Przynajmniej mówi – powiedziała ciotka Cordelia. – To dobry znak.
Charles miał nadzieję, że ciotka się nie myli, bo nigdy nie widział osoby tak zielonej na twarzy jak Ellie w tej chwili. Helen otarł jej usta wilgotną ściereczką i zaniósł ją z powrotem do łóżka.
Helen drżącymi rękami wzięła brudną miskę i powiedziawszy: „Poproszę kogoś, żeby się tym zajął", wybiegła z pokoju.
Charles ujął rękę Ellie, a potem zwrócił się do Cordelii:
– Nie myślisz chyba naprawdę, ciociu, że ona została otruta?
– Z całą pewnością. Czy jadła coś innego niż ty?
– Nic oprócz…
– Oprócz czego?
– Oprócz leguminy. Ale ja też jej próbowałem.
– I jak się czujesz?
Charles długo patrzył na ciotkę, potem przyłożył rękę do brzucha.
– Szczerze mówiąc, niezbyt dobrze.
– No to sam widzisz.
– Ale to nic w porównaniu z tym, co przeszła Ellie. To lekki ból, jakbym zjadł coś nieświeżego, nic więcej.
– Ale zjadłeś tylko trochę?
Charles pokiwał głową i nagle krew odpłynęła mu z twarzy.
– Ellie zjadła prawie całą miskę – szepnął. – Przynajmniej dwie trzecie.
– Gdyby ją skończyła, na pewno już by nie żyła – stwierdziła Cordelia. – Dobrze, że podzieliła się z tobą.
Charles nie mógł uwierzyć w obojętność w głosie ciotki.
– To na pewno zatrucie pokarmowe. To jedyne wyjaśnienie.
Cordelia wzruszyła ramionami.
– Ja uważam, że jest inaczej,
– Ależ to niemożliwe! – stwierdził Charles. – Kto mógłby się na coś takiego poważyć?
– Moim zdaniem to ta młoda panna, Claire – odparła Cordelia. – Przecież wszyscy wiedzą, co zrobiła z rękami hrabiny.
– Ależ to był wypadek! – Charles nie chciał uwierzyć w słowa ciotki. Owszem, Claire potrafiła być złośliwa, lecz nigdy nie dopuściłaby się takiego okrucieństwa. – A poza wszystkim pogodziła się z Ellie.
– Doprawdy? – spytała Cordelia z powątpiewaniem.
W tym momencie jakby na sygnał pojawiła się Helen, ciągnąc za sobą zapłakaną Claire.
Charles popatrzył na młodziutką kuzynkę, z całej siły starając się, by jego spojrzenie nie było oskarżycielskie.
– Ja tego nie zrobiłam – szeptała Claire. – Nie zrobiłabym tego nigdy w życiu! Ja teraz kocham Ellie, nigdy bym jej nie skrzywdziła!
Charles bardzo pragnął jej wierzyć, ale przecież Claire narobiła tyle złego.
– Może zabrałaś się za to jeszcze w zeszłym tygodniu, zanim pogodziłaś się z Ellie? – spytał delikatnie. – Może zapomniałaś…
– Nie! – krzyknęła Claire. – Przysięgam, że tego nie zrobiłam!
Helen objęła córkę.
– Ja jej wierzę, Charles.
Charles spojrzał w czerwone od płaczu oczy Claire i stwierdził, że Helen ma rację. Dziewczynka mówiła prawdę. Być może nie była chodzącym ideałem, ale nikogo by nie otruła. Westchnął.
– Może to po prostu wypadek. Może monsieur Belmont użył do leguminy zepsutego mleka?
– Zepsutego mleka? – powtórzyła Cordeiia, – Musiałoby już cuchnąć, żeby doprowadzić ją do takiego stanu.
Charles wiedział, że ciotka ma rację. Ellie była bliska śmierci. Czy taki stan mogło wywołać zwyczajne popsute mleko? Ale cóż innego mogło to być? Kto chciał otruć Ellie?
Helen w geście pocieszenia objęła Charlesa za ramiona.
– Chcesz, żebym przy niej posiedziała?
Zatopiony w myślach, odpowiedział dopiero po chwili:
– Słucham? Nie, ja z nią zostanę.
Helen przekrzywiła głowę.
– Oczywiście, ale jeśli będzie ci potrzebna jakaś pomoc.
Charles wreszcie wyrwał się z zamyślenia. -Oczywiście, bardzo dziękuję, Helen.
– Nie wahaj się i budź mnie w każdej chwili. – Ujęła córkę za rękę i pociągnęła ją w stronę drzwi. – Chodźmy, Claire. Ellie nie odpocznie, kiedy dookoła będzie tyle ludzi.
Cordelia też skierowała się do drzwi.
– Przyjdę za godzinę sprawdzić, jak ona się czuje. Wygląda jednak na to, że najgorsze już poza nią.
Charles spojrzał na uśpioną teraz żonę. Ellie rzeczywiście wyglądała teraz nieco lepiej niż przed dziesięcioma minutami. „Lepiej" nie znaczyło jednak „dobrze", a gorzej byłoby jedynie, gdyby zaczęła pluć krwią. Skórę wciąż miała przezroczystą i zielonkawą, ale oddychała równo i chyba nic ją nie bolało.
Podniósł rękę żony do ust, modląc się w duchu. Wiedział, że ma przed sobą długą noc.
20
Do południa następnego dnia na twarz Ellie wróciły prawie normalne rumieńce i Charles uspokoił się trochę, że z zatrucia nie wyniknie żadna kolejna choroba. Ciotka Cordelia też to przyznała, kazała jednak Charlesowi karmić Ellie chlebem, który wchłonie wszelkie resztki trucizny w jej żołądku.
Charles wziął sobie do serca radę ciotki i gdy nadeszła pora kolacji, Ellie musiała go błagać, żeby nie wciskał jej więcej chleba.