– Bardzo proszę. Czy myśleli państwo o jakichś konkretnych kamieniach? Brylanty? Może szmaragdy?
– Na pewno nie szmaragdy – stwierdził Josh, wychwytując dyskretną aluzję do pierścionka kupionego Aisling.
– Były poprzednim razem – dodał z chłodnym uśmiechem – Ta pani ma inny gust. Może mają państwo ładne szafiry?
– Na pewno zastanawia się, o co tu chodzi – szepnęła zaczerwieniona Bella, gdy jubiler oddalił się na poszukiwania.
– Niech sobie myśli, co chce. To moja sprawa, ile kupuję pierścionków i dla kogo. Jeśli dojdzie do wniosku, że będę tu stale przychodził, pewnie da mi rabat.
Po chwili sprzedawca położył przed nimi tacę z pierścionkami. Bella była zaskoczona wyborem. Żałowała jedynie, że nie miały cen. Przynajmniej mogłaby sięgnąć po najtańszy.
– Tylko nie wybierz najmniejszego – uprzedził Josh.
– Nie chcę wyjść na sknerę. Który ci się podoba?
– Sama nie wiem…
– Przymierz ten – powiedział zdecydowanie, wybierając piękny szafir otoczony brylantami.
Przytrzymał jej dłoń i wsunął pierścionek na palec, natomiast Bella czuła się ogromnie zażenowana.
– Podoba ci się? – Wciąż nie wypuszczał jej dłoni.
– Cudowny – przyznała, próbując uwolnić rękę. – Myślę jednak, że wszystkie są o wiele za drogie – dodała szeptem.
– Bella, przestań przejmować się ceną. Jeśli to dla ciebie takie ważne, możemy oddać go po powrocie. Tak lepiej?
– Chyba tak – powiedziała niepewnie.
– Świetnie. Teraz spróbuj mieć z tego trochę radości. Spójrz, może ten?
Ostatecznie wybrali bardzo prostą obrączkę ozdobioną ciętymi szafirami i brylantami. Idealnie pasowała do palca. Bella nigdy nie miała niczego podobnego. Jej biżuteria wydała się jej nagle tania i tandetna. Zdała sobie sprawę, że ciężko jej będzie rozstać się z tym pierścionkiem, choć tak naprawdę włożenie go niczego nie zmieniło. Było jeszcze trochę za wcześnie, by rozmawiać z Joshem o uczuciach i o wiele za wcześnie, by łudzić się, że Aisling już stała się mu obojętna. Bella pomyślała, że przynajmniej był teraz obok i dostała od niego pierścionek zaręczynowy.
Josh dyskretnie uregulował należność. Bella była pewna, że wydał majątek.
– Nie zgubię go – obiecała, zanim Josh zdążył wspomnieć cokolwiek na ten temat.
– Postaraj się.
Aha, pomyślała, więc było jeszcze drożej, niż sądziłam.
Zerknęła przez ramię. Jubiler spoglądał za nimi z zainteresowaniem. Ciekawa była, co myślał. Pewnie był przekonany, że Josh to taki typ, któremu kobiety ścielą się u stóp, a on każdej obiecuje małżeństwo. Przyszło jej do głowy, że byłoby zabawnie dać jubilerowi do zrozumienia, iż jest jedną z licznych ofiar Josha.
– Kochanie, bardzo ci dziękuję – zaczęła głośno – Podziękuję ci w domu, a teraz mała zaliczka. – Spojrzała uwodzicielsko na zaskoczonego Josha i objęła go za szyję. Chciała lekko musnąć go ustami, ale nagle postanowiła skorzystać z okazji. Cóż, zdawkowe cmoknięcie w policzek nie wypadłoby przekonująco.
Jeszcze nigdy tak go nie pocałowała i ze zdziwieniem stwierdziła, że wyszło tak, jakby to była najoczywistsza rzecz w świecie. Josh objął ją w pasie i przysunął bliżej. Najwyraźniej, gdy minęło pierwsze zaskoczenie, nie zamierzał zadawać zbędnych pytań. Problem polegał na tym, że choć Bella sprowokowała tę sytuację, nie wiedziała, jak zakończyć pocałunek. Co gorsza, nie miała na to najmniejszej ochoty.
W końcu udało się jej na ułamek sekundy oderwać usta, ale zwyciężyła chęć na kolejny pocałunek. Gdy znów próbowała oderwać usta, Josh pochylił się i całował ją nadal. Pocałunki całkiem wymknęły się spod kontroli, a słodkie zauroczenie zaczęło zmieniać się w coś b wiele poważniejszego. Wzajemna ekscytacja narastała i Josh pierwszy zrozumiał, że trzeba to przerwać.
Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy. Josh z trudem wziął się w garść.
– Lepiej już chodźmy – powiedział. Odwrócił się w stronę jubilera, który z podejrzliwym uśmieszkiem układał pierścionki na tacy.
Natomiast Bella usiłowała jakoś dojść do siebie. Wreszcie zrozumiała, co to znaczy, gdy pod kimś ugną się kolana. Nie była pewna, czy uda jej się przejść przez drzwi o własnych siłach. Na szczęście Josh wziął ją pod rękę i razem wyszli na ulicę.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
– Możesz mi powiedzieć, co to miało znaczyć? – spytał Josh.
– Chciałam podbudować twoją reputację u jubilera. – Natychmiast zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to niezbyt mądrze.
Josh pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Świetny pomysł, tylko że wcześniej powiedziałem mu prawdę.
– Co? – zawołała. – Dlaczego to zrobiłeś?
– Zżerała go ciekawość, a nie chciałem, by myślał, że cię wykorzystuję.
– To właśnie cały ty! – stwierdziła zirytowana. – Ja z wielkim poświęceniem staram się o twój wspaniały wizerunek, a ty wszystko psujesz! Jubiler musiał pomyśleć, że jestem kompletną idiotką.
Josh uśmiechnął się.
– Pewnie stałem się jego ulubionym klientem. Nie tylko kupuję najdroższe pierścionki, ale jeszcze zapewniam mu rozrywkę.
W pierwszym momencie Bella poczuła się dotknięta, ale po chwili śmiała się razem z Joshem. Jednak znów zaczęła sobie powtarzać, że musi być ostrożniejsza. Namiętnym pocałunkiem powiedziała więcej, niż zamierzała. Nie chciała, by Josh pomyślał, że jest jedną z tych kobiet, które polują na osamotnionych mężczyzn. Zetknęła się z takimi. Bojąc się, że zostaną same, działają szybko i bezwzględnie. Nie chciała też stać się dla Josha chwilową pocieszycielką, nie zamierzała umilać mu nocy seksem tylko dlatego, że akurat znalazła się pod ręką.
Pragnęła, żeby ją naprawdę pokochał i czuł, że właśnie z nią chciałby dzielić życie. Marzyła, by – podobnie jak ona – dostrzegł, że prawdziwe szczęście było zawsze tuż obok, lecz dotąd go nie dostrzegał. Musiała być cierpliwa. Josh powinien sam na to wpaść.
– Wiesz, że jedziemy tylko na tydzień? – spytał Josh w poniedziałek rano, gdy zobaczył przepastną walizkę Belli.
Spojrzała na jego skromną torbę.
– A czy ty wiesz, że tydzień to nieco dłużej niż pięć minut?
– Dzieciaki, przestańcie się kłócić – powiedziała Phoebe, zamykając bagażnik.
Podwiozła ich na lotnisko, bo sama wybierała się do Devonu, żeby zrobić wywiad z kobietą, która twierdziła, że rozumie język, którym porozumiewają się koty.
– Może być zabawnie – zakończyła swą opowieść Phoebe – ale to nie to samo, co wyjazd na Seszele.
Pocałowała Josha i uściskała Bellę.
– Wszyscy mamy nadzieję, że zgodnie z tradycją wasze udawane zaręczyny skończą się prawdziwym ślubem.
– Nie ma obawy – zapewnił wesoło Josh i ruchem głowy wskazał na ogromną walizkę Belli. – Różnimy się jak Himalaje od Sahary. Ten związek zakończyłby się trzecią wojną światową.
– Josh, w miłości są ważniejsze rzeczy niż wielkość walizek – powiedziała Phoebe, za nic mając błagalne spojrzenia Belli. Co więcej, puściła do niej oko. Potem wsiadła do samochodu i odjechała.
– Wygląda na to, że dziewczyny jeszcze nieraz będą nas częstować swymi mądrościami – stwierdził Josh.
– Niepotrzebnie zdradziłam Kate i Phoebe, że jadę zamiast Aisling. Teraz są absolutnie przekonane, że będziemy małżeństwem – powiedziała Bella z westchnieniem. – Wyjaśniłam im, że to po prostu śmieszne. Dobrze, że wspomniałeś o tym, jak bardzo nie pasujemy do siebie.
– Na Phoebe nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.