– A niby po co miałbym to robić? – odpowiedział obojętnie, jakby nie rozmawiał z kobietą, z którą niedawno sypiał i zamierzał się ożenić. – Nadal razem pracujemy i powinniśmy skupić się na tym kontrakcie. Od tego zależy nie tylko twoja posada.
Aisling była niemile zaskoczona jego obojętnością. Nietrudno było się domyślić, w czym rzecz. Otóż uważała, że powinien być załamany jej odejściem.
– Chyba rozumiesz, że nie chciałam cię zranić – powiedziała.
– Nie przejmuj się – poprosił Josh. – Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
– Mam nadzieję, że ty też będziesz.
Josh odruchowo spojrzał na Bellę pochłoniętą rozmową zSally.
– To byłby wielki błąd, gdybym za ciebie wyszła – mówiła dalej Aisling. – Bella wciąż stałaby między nami.
– Co ty pleciesz?
– Wcałe się nie zdziwiłam, że wziąłeś ją na moje miejsce. Zawsze mi się wydawało, że jesteś w niej zakochany, choć nawet przed sobą nie przyznawałeś się do tego.
– Bzdura – oświadczył zdecydowanie. – Jesteśmy z Bella dobrymi przyjaciółmi. Nie łączy nas nic więcej.
– Czyżby? – spytała Aisling i wstała.
Josh spojrzał za nią. Nie, na pewno nie kocham Belli, pomyślał. Był przekonany, że darzy ją czystym braterskim uczuciem. Tylko że obecność Belli wyczuwał z daleka po dyskretnym zapachu perfum, a nie miał pojęcia, jakich używa jego siostra. Przymknął oczy. Oczywiście pamiętał, jak wyglądała, ale nie był w stanie przypomnieć sobie drobnych szczegółów jej twarzy. Natomiast, jeśli chodzi o Bellę… cóż, znał na pamięć nawet każdą jej rzęsę!
Poczuł, że świat na chwilę zawirował. Był w niej zakochany! Zastanawiał się gorączkowo, kiedy to się stało.
– Czego chciała Aisling? – Z zamyślenia wyrwał go głos Belli.
Spojrzał na nią z niewyraźną miną.
– Chciała mi podziękować.
– Za co?
– Jest wdzięczna, że ją rozumiem.
– Nie dziwię się – stwierdziła Bella.
Nie mogła zapomnieć, że Aisling nadal nosi na palcu pierścionek ze szmaragdami, choć miała na tyle przyzwoitości, że przełożyła go na drugą dłoń.
– Powiedziała jeszcze coś ciekawego?
– Że to byłby wielki błąd, gdybyśmy wzięli ślub – odpowiedział z wahaniem.
– Coś takiego? Nie tylko ona tak uważa – zauważyła Bella. – Przed chwilą rozmawiałam z Sally. Współpracowała z tobą w kilku sprawach. Bardzo cię lubi, ale nigdy nie przepadała za Aisling, gdy ta pracowała w C. B. C. Słyszała plotki, że jesteście razem. Bardzo się ucieszyła, gdy dowiedziała się, że to nieprawda.
– Co jej odpowiedziałaś? Bella zawahała się przez chwilę.
– Że zawsze byłeś i jesteś mój.
Roześmiała się, by dać do zrozumienia, że nie mówiła tego na serio. Spojrzała na niego i zobaczyła… zrozpaczoną minę. Natychmiast przestała się uśmiechać. Nigdy jeszcze nie widziała Josha w takim stanie.
– Dobrze się czujesz? – spytała.
– Tak – powiedział. – Aisling powiedziała mi coś… Bella poczuła się winna. Jak mogła żartować z ich romansu? Josh na pewno ciągle jeszcze cierpi.
– Przepraszam…
– To nie twoja wina.
Co takiego powiedziała mu Aisling? – zastanawiała się Bella. Nie wypadało zapytać, jednak musiało go to bardzo poruszyć.
– Josh, wszystko będzie dobrze. – Ujęła go pod rękę. Josh spojrzał na nią z dziwną miną.
– Naprawdę tak myślisz?
Hotel mieścił się u stóp zbocza pokrytego bujną roślinnością. Z drugiej strony budynku zaczynała się piaszczysta plaża, oblewana spokojnymi, drobnymi falami Oceanu Indyjskiego. Woda miała wspaniały, zielononiebieski kolor, a niedaleko brzegu połyskiwały w słońcu liczne płycizny. Bella westchnęła z zachwytu. W porównaniu z listopadowym Londynem widok wydawał się wprost nierealny.
Autokar przywiózł ich z lotniska prosto pod drzwi chłodnego baru, wyposażonego w meble z tropikalnego drewna. Czekała na nich przedstawicielka C. B. C. Powiedziała, że ma na imię Cassandra i zaczęła sprawdzać listę.
– Josh Kingston? – wyczytała, gdy przyszła kolej na niego i Bellę. – Zapisany z osobą towarzyszącą. Żona, prawda? – spytała, z uśmiechem spoglądając na Bełlę.
– Narzeczona, Bella Stevenson – wyjaśnił. Cassandra zerknęła na jej pierścionek.
– Wspaniały! – stwierdziła i uniosła dłoń, żeby pochwalić się własnym brylantem. – Wychodzę za mąż w przyszłym roku. Musimy spotkać się i poplotkować.
Bella jęknęła w duchu, ale zdobyła się na miły uśmiech.
– Jeszcze nie zaplanowaliśmy ślubu. Dopiero się zaręczyliśmy.
– Mam fajne pomysły na suknie ślubne. Wzięłam też trochę czasopism na ten temat. Przejrzysz sobie na plaży.
– Świetnie – powiedziała Bella bez przekonania. Cóż, prawda jest taka, że żadna suknia ślubna nie będzie jej potrzebna. Będzie jednak musiała robić dobrą minę do złej gry, bo Cassandra wyraźnie się cieszyła, że znalazła partnerkę do pogaduszek na interesujący ją temat.
– Pokój na pewno wam się spodoba. Jest taki romantyczny – dodała na koniec.
W innych okolicznościach byłby na pewno, pomyślała Bella, otwierając drzwi. We wnętrzu dominowało jasne drewno i len. Przesuwane drzwi prowadziły na niewielką werandę, z której schodki wiodły prosto na plażę. Jednak pierwszą rzeczą, na którą Bella zwróciła uwagę, było obszerne łóżko. Na poduszkach leżały wonne płatki egzotycznych kwiatów.
– Bardzo romantycznie. Cassandra miała rację – powiedziała do Josha. – Szkoda, że nie dołożyli butelki szampana. Jeśli udajemy narzeczonych, to przydałoby się trochę bąbelków.
Josh milczał. Zerknęła w jego stronę. Był zamyślony, jakby w ogóle jej nie słyszał. W czasie długiego lotu też zdarzały mu się takie chwile. Siedziała wtedy obok niego i marzyła, żeby się przytulić. Nie mogła powstrzymać się od ukradkowych spojrzeń. Odwracała wzrok, by po chwili łapać się na tym, że znów zaczęła mu się przyglądać. Miała wielką ochotę zarzucić mu ręce na szyję i całować go z całych sił. W końcu zmusiła się do czytania książki.
Była pewna, że Aisling powiedziała mu coś, co nim wstrząsnęło. Cóż, trzeba mu dać czas, żeby zapomniał o byłej narzeczonej i trzymać się na dystans. Spojrzała z powątpiewaniem na łóżko. Nie było aż tak duże, żeby zachować przyzwoitą odległość. Westchnęła. Później będzie czas tym się martwić.
Cóż, nie miało sensu wyobrażać sobie, iż są w sobie zakochani, że śmiejąc się, wpadają do pokoju i rzucają się na łóżko, całują się i rozbierają, by kochać się, słysząc szum oceanu za werandą. Na razie powinna zostawić Josha w spokoju.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Josh nie zwrócił specjalnej uwagi na łóżko. Otworzył drzwi na werandę i spoglądał na morze szumiące za kępą palm kokosowych. Opuścił ramiona i wyglądał na tak przygnębionego, że Bella poczuła ucisk w gardle. Podeszła cicho i przez chwilę oboje patrzyli na promienie słońca połyskujące na falach.
– Piękny widok, prawda? – powiedziała Bella. – Masz ochotę popływać?
– Nie teraz. Raczej wezmę prysznic.
– Dobrze, więc pójdę sama.
W pierwszej chwili zrobiło się jej przykro. Jednak powiedziała sobie, że nie ma sensu tak myśleć. Przebrała się w bikini i natarła olejkiem z filtrem. Od bardzo dawna nie była na plaży i była pewna, że bez odpowiedniego zabezpieczenia natychmiast usmaży się jak frytka.
Po raz pierwszy w obecności Josha czuła się skrępowana własnym negliżem. Z dna walizki wykopała malajski sarong i owinęła się nim szczelnie.