– Czyli odmówisz, prawda? – pytała chwilę później, gdy udało jej się oderwać Phoebe od Giba i przedstawić jej problem.
– Skoro tak ci na tym zależy… – powiedziała niepewnie Phoebe. – Ale jak ja to wytłumaczę Joshowi? Nie przychodzi mi nic do głowy, co można by zarzucić Aisling. Sprawia miłe wrażenie.
– Nie lubię jej – przyznała Bella.
– Dlaczego?
– Po prostu nie lubię – powtórzyła ostrzejszym tonem. – Ten jej irlandzki wdzięk działa mi na nerwy. Oprócz tego uważam, że nie jest odpowiednia dla Josha.
Phoebe spojrzała na nią z ukosa.
– Rety, Bella, czyżbyś była zazdrosna?
– Zazdrosna? Ja? – gwałtownie zaprzeczyła, rozlewając przy tym szampana. – Nie bądź śmieszna! Dobrze wiesz, że nigdy nie byłam o niego zazdrosna. Ze wszystkimi jego dziewczynami świetnie się dogadywałam.
– Tyle, że żadna z nich nie była podobna do ciebie.
– Aisling też nie jest!
– Ależ jest, i dlatego jej nie lubisz. Przyjrzyj jej się lepiej.
Bella odwróciła się, żeby spojrzeć. Aisling tuliła się do Josha. Najwyraźniej nie mogła oderwać od niego rąk. Bella pomyślała, że biedny Josh musi czuć się bardzo niezręcznie w tej sytuacji. Dziwne tylko, że nie okazywał nawet śladu zniecierpliwienia.
– W niczym nie przypominam Aisling – powiedziała do Phoebe. – Przede wszystkim jest ruda.
– Dobrze, Bella. Wyobraź sobie, że ma inny kolor włosów i oczu. Co widzisz?
Jest ładna, ma cholernie długie nogi i mnóstwo wdzięku, czym stanowczo przebija wszystkie poprzednie dziewczyny Josha. Rany, ona wygląda jak mój klon! – w popłochu pomyślała Bella.
Choć jednak prawda wprost rzucała się w oczy, Bella nie zamierzała przyznać Phoebe racji.
– Jesteśmy tej samej płci i to wszystko. Poza tym jest zupełnie inna niż ja. Josh ciągle podkreśla jej niezwykle przydatne umiejętności, jak łażenie po skałach czy budowanie szałasów.
– Myśl sobie, co chcesz. – Phoebe wzruszyła ramionami.
– W każdym razie już dawno ustaliliśmy z Joshem, że będziemy wyłącznie przyjaciółmi, więc nie może być mowy o zazdrości.
– Czy kiedykolwiek wydawał ci się atrakcyjny?
– Nie jest w moim typie – stwierdziła Bella, nie patrząc przyjaciółce w oczy.
– Myślisz, że mu się podobałaś?
Bella nie potrafiła odpowiedzieć, ale po raz pierwszy poważnie zaczęła się nad tym zastanawiać.
– Nigdy nic nie mówił na ten temat, no i zwykle kręciła się koło niego jakaś dziewczyna, która nie przejmowała się fryzurą ani makijażem i gotowa była wstać nad ranem, żeby pojechać na kolejną wyprawę. Josh i ja dobrze się rozumieliśmy, lubiliśmy śmiać się i żartować, ale to jeszcze nie powód, by lądować razem w łóżku. Oprócz tego – dodała szczerze – dawniej nie był zbyt atrakcyjny.
Phoebe spojrzała w jego kierunku.
– Ale to się zmieniło.
Bella popatrzyła w tę samą stronę. Po chwili sięgnęła po kieliszek szampana. Nie mogła opanować drżenia ręki. Phoebe uważnie jej się przyglądała.
– Nie jestem zazdrosna – powtórzyła Bella kolejny raz.
– Jasne… Na czym więc polega problem?
– A musi być jakiś problem? Phoebe westchnęła.
– Bella, daj spokój, przecież to jasne. Czy chodzi o Willa?
– Nie… tak… w pewnym sensie.
– Co się stało?
– Właściwie nic – powiedziała, spoglądając smutno.
– Nie pokłóciliśmy się ani w ogóle niby nic złego się nie stało, ale… No cóż, Will zaproponował, żebyśmy trochę od siebie odpoczęli. Szczerze przyznam, że byłam zaskoczona, ale potem doszłam do wniosku, że również mi jest to potrzebne. – Zadumała się na moment, a potem zapytała nagle: – Will jest fantastyczny, prawda?
– Robi sympatyczne wrażenie – stwierdziła Phoebe wymijająco.
– I bardzo przystojny, inteligentny, zamożny… – Czego można chcieć więcej? – dodała Bella z westchnieniem.
– Przyszedłby tu dzisiaj, gdybym go poprosiła. Chyba powinnam leczyć się na głowę, że pozwoliłam mu polecieć do Hongkongu. Ze mną musi być coś nie tak.
– Myślę, że po prostu Will nie jest dla ciebie odpowiedni.
– Jeśli ktoś taki jak Will jest nieodpowiedni, to jaki ma być ten właściwy facet?
– Tego nie wiem – przyznała Phoebe – ale sama będziesz wiedzieć najlepiej, gdy już go znajdziesz.
ROZDZIAŁ DRUGI
Bella miała nadzieję, że Phoebe się nie myliła. Poważnie zaczęła się zastanawiać nad sobą. Nie była zarozumiała ani zepsuta, zdawała sobie jednak sprawę, że jest ładna i nigdy nie brakowało mężczyzn gotowych zaprosić ją gdzieś wieczorem. Niestety z tych spotkań nic nie wynikało. Szybko zaczynało jej się wydawać, że jest poważnie zakochana i równie szybko się wycofywała.
Sięgnęła po tartinkę i pomyślała ponuro, że być może nigdy nie znajdzie tego wyjątkowego mężczyzny. Teraz nie mogła nawet liczyć na Josha. Kiedyś przyrzekli sobie, że jeśli nie założą rodzin przed czterdziestką, wezmą ze sobą ślub.
Pamiętała, że wtedy bardzo ją to śmieszyło. Nie wyobrażała sobie, by Josh mógł się ożenić. Był tak zajęty sobą, że w jego życiu nie mogło być miejsca dla drugiej osoby. Żadna z jego dziewczyn nawet z nim nie zamieszkała.
Teraz, gdy rozejrzała się wśród tłumu kłębiącego się w ogrodzie pod rozłożonym daszkiem, dostrzegła go bez trudu. Aisling jak zwykle była uczepiona jego ramienia. Niestety nie wyglądało na to, by jej zachowanie mu przeszkadzało.
Bella podeszła nieco bliżej. Teraz mogła go lepiej widzieć. Właśnie rozmawiał z Gibem. Śnieżnobiała koszula podkreślała opaleniznę. Zaskakująco dobrze prezentował się w odświętnym garniturze. Jednak nawet teraz, choć był ubrany jak większość zaproszonych mężczyzn, robił wrażenie człowieka, który lepiej czułby się z maczetą w dżungli lub pędząc samochodem przez dzikie bezdroża niż w wypielęgnowanym ogrodzie z kanapką w jednej ręce i kieliszkiem szampana w drugiej.
Tak wielu lat potrzebowała, by zauważyć, że Josh ma wysportowaną, świetnie umięśnioną sylwetkę. Gdyby znalazła się tu jako ktoś obcy, na pewno zwróciłaby na niego uwagę. Nie był co prawda olśniewająco przystojny jak Will, ale miał miłą twarz i bardzo zmysłowe usta. Poczuła się dziwnie, jakby myślenie o Joshu w ten sposób było czymś złym. Sprawdził się już wielokrotnie jako prawdziwy przyjaciel. Mogła z nim rozmawiać szczerze na każdy temat.
Wyobraziła sobie, że podchodzi do niego i mówi:
– Cześć, Josh. Tak sobie pomyślałam, że masz wspaniałe ciało i ciekawa jestem, jak się całujesz.
Nie, czegoś takiego naprawdę nie mogła zrobić ani jemu, ani sobie. Co prawda byłoby to szczere zachowanie, lecz upokarzające.
Tymczasem Gib odwrócił się na chwilę do jednego z gości. Josh wykorzystał ten moment, by objąć i dyskretnie pocałować Aisling. Bella patrzyła na to z miną, jakby ktoś zrobił jej osobistą przykrość. Zadrżała i po raz kolejny tego dnia rozlała odrobinę szampana. Odwróciła się. Dosyć tego! Była przecież duszą towarzystwa. Nie zamierzała siedzieć samotnie gdzieś w kącie. Nadszedł czas, żeby znów zabłysnąć urodą i wdziękiem.
Niewątpliwie udało jej się to wspaniale. Pod koniec przyjęcia jeden z młodszych braci Kate oświadczył Belli, że kocha się w niej, od kiedy skończył czternaście lat. Nawet zaproponował jej małżeństwo. Wprawdzie nie skorzystała z tej oferty, delikatnie odmawiając swej ręki, lecz jej nastrój bardzo się poprawił. Co z tego, że niewiele brakowało jej do trzydziestu trzech lat i nie była królową wypraw jak Aisling, ale okazała się atrakcyjna dla dwudziestojednolatka. A że ów młodzieniec, nim się oświadczył, wypił mnóstwo szampana i język lekko mu się plątał, to nieistotny szczegół.