– Gratuluję, Josh – powiedziała po chwili, unosząc kieliszek.
– Dziękuję. Wiesz, może zabrzmi to głupio, ale bałem się ci o tym powiedzieć – przyznał.
– Niepotrzebnie. Przecież wiesz, że zawsze byłam ci życzliwa.
– Nadal pozostaniemy przyjaciółmi?
– Oczywiście. Tylko kto teraz ożeni się ze mną? Nim się obejrzę, stuknie mi czterdziestka. Myślałam, że mogę liczyć na ciebie – żartobliwie powiedziała Bella.
– Jak to? Wydawało mi się, że mężczyźni ustawiają się w kolejce, marząc, byś choćby rzuciła na nich okiem.
– Cóż… – Zadumała się na moment. – Chwilowo pierwsze miejsce w kolejce jest wolne. – A kiedy Josh spojrzał na nią zaskoczony, dodała: – Nie mam tak radosnych wieści jak ty. Will i ja postanowiliśmy się rozstać.
– Wyglądaliście na szczęśliwą parę. Mówiłaś, że jest wręcz doskonały. Co się stało?
– No wiesz… – Wzruszyła ramionami.
– Nie wiem – stwierdził. – Może mi powiesz?
– Zawsze znajdzie się jakiś powód – odparła, unikając jego wzroku.
Idąc tu, zamierzała powiedzieć Joshowi prawdę, jednak nie wiedziała, że planował ślub z Aisling.
– Will jeszcze nie dojrzał do stałego związku. – Nie chciała się przyznawać, że to jej zależało na rozstaniu. – Odpowiada mu rola kawalera do wzięcia – stwierdziła zgodnie z prawdą. Ostatecznie nie doszło między nimi do rozmowy o małżeństwie. Bella była ładna i przyjemnie było pokazać się w jej towarzystwie, jednak nigdy jej nie pokochał. – Cóż, zwykle to ja porzucałam narzeczonych. Teraz role się odwróciły. Zasłużyłam na to.
– Nigdy nie uważałem, że Will jest dla ciebie odpowiedni – powiedział Josh. – Oczywiście według ciebie jest chodzącym ideałem, ale jestem pewien, że znajdziesz kogoś lepszego.
– Nie chcę lepszego – przyznała przyciszonym głosem. – Tylko Willa. Wreszcie znalazłam faceta, na którym naprawdę mi zależy.
– Bella, to zabrzmiało bardzo poważnie – stwierdził Josh, wysoko unosząc brwi.
– Bo to poważna sprawa – zapewniła, spuszczając wzrok. – Wiem, że już nieraz byłam zakochana, ale teraz jest inaczej. Nie chodzi o to, że podoba mi się jakiś facet z eleganckim samochodem i że można dobrze się z nim bawić. Tym razem chodzi o człowieka, za którym tęskmę, chcę być z nim blisko, bardzo blisko… Niestety już jest za późno – dodała smutno.
Uniosła oczy i spojrzała na Josha. Był życzliwy, serdeczny, bliski i… zaręczony z Aisling. Bella nerwowo przełknęła ślinę i skinęła głową. Josh wstał bez słowa, usiadł blisko niej i objął ją.
– Biedactwo – powiedział cicho. – Bardzo cierpisz? Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Otarła je wierzchem dłoni, ale napłynęło ich więcej.
– Dam sobie radę – stwierdziła niepewnym głosem.
– Nie przejmuj się tak – pocieszał Josh i objął ją jeszcze mocniej.
Miała ochotę przytulić się do niego, ale zdawała sobie sprawę, że jeśli to zrobi, zupełnie przestanie nad sobą panować. Była o krok od tego, żeby objąć Josha, zasypać go pocałunkami i prosić, by nie żenił się z Aisling. Obraz tak melodramatycznej sceny wydał jej się na tyle zabawny, że zdołała uśmiechnąć się przez łzy.
– Już mi lepiej, naprawdę – zapewniła, uwalniając się z objęć.
– Czy mam zastrzelić Willa? – spytał Josh. Bella uśmiechnęła się lekko.
– Dzięki za propozycję, ale raczej nie. Przecież to nie jego wina, że rozminęliśmy się we wzajemnych oczekiwaniach. Tak po prostu bywa w życiu – stwierdziła, jakby rzeczywiście wierzyła, że Josh zaczai się na Willa i gwałtownie skróci jego podły żywot.
– Powinien dać ci następną szansę. Bella pokręciła przecząco głową.
– Już miałam swoją szansę, ale ją zmarnowałam. Nie potrafiłam właściwie tego wszystkiego rozegrać. Nim zorientowałam się, jakie to dla mnie ważne, było już po wszystkim. Przegapiłam moment, kiedy niefrasobliwemu związkowi należało nadać więcej powagi. A kiedy próbowałam to uczynić, nie było już na to szans. Dlatego nasze drogi się rozeszły. – W zamyśleniu osuszyła policzki chusteczką i szybko odzyskała dawny uśmiech. – Przepraszam, nie chcę beczeć, tylko świętować twoje zaręczyny. – Uniosła kieliszek. – Nalej, napijmy się jeszcze szampana!
Josh martwił się o Bellę, choć wreszcie wyjaśniła mu, co ją trapi. Przynajmniej tak mu się wydawało. Jeśli cierpiała z powodu Willa, to należała mu się nauczka. Oczywiście nie zamierzał go zabijać, ale kusiło go, by przemodelować mu tę gładką buźkę. Może wtedy zrozumie swój błąd i z krwawiącym nosem doczołga się do domu Belli, by błagać ją o przebaczenie…
Ot, głupie fantazjowanie. Ale nie zawadzi przy najbliższej okazji skopać tyłek gnojkowi. Niech też cierpi!
Josh nie mógł zrozumieć, co ten facet miał Belli do zarzucenia. Gdy oparła się o niego, czuł ciepło jej ciała, jedwabisty dotyk włosów… Pomyślał, że Will powinien się leczyć. Bella była atrakcyjna, zgrabna, miała wspaniałe nogi i cudowne, niebieskie oczy. Do tego poczucie humoru i wiele ciepła. Jak mógł ją zostawić? A przecież Bella nie zajmowała się wyłącznie rozrywkami. Często udawała naiwną blondynkę, lecz w rzeczywistości była bardzo rozsądna i niezastąpiona w pracy.
Spojrzał na nią. Miała lekko zaczerwienione policzki, w oczach ślady łez. Za wszelką cenę starała się ukryć, że ma złamane serce.
– Powinniśmy urządzić przyjęcie z okazji twoich zaręczyn – powiedziała.
– Wiesz, że nie przepadam za takimi imprezami.
– To może uroczysta kolacja? Taka, jak te, które kolejno przygotowały Phoebe i Kate na swoje zaręczyny. Myślisz, że Aisling będzie zadowolona?
Właśnie, Aisling! Josh zdał sobie sprawę, że zupełnie o niej zapomniał.
– Tak… na pewno – stwierdził bez przekonania.
– Świetnie. Może być przyszły weekend? Pogadam z Phoebe i Kate – powiedziała Bella i uniosła kieliszek. – Twoje zdrowie!
Bella miała do siebie pretensję, że przez tyle lat nie zdawała sobie sprawy, jak ważną osobą w jej życiu był Josh. Puszyła się w towarzystwie przystojnych facetów, uważając za oczywiste, że on i tak zawsze będzie w pobliżu, żeby słuchać o jej kłopotach i cieszyć się z jej sukcesów. I oto nagle okazało się, że też ma własne życie.
Aisling dostrzegła w nim to, czego ona nie zauważała, bo była zbyt zajęta sobą.
Przyrzekła sobie, że będzie jego najlepszym przyjacielem, tak jak on był dla niej przez lata, i nigdy się nie przyzna, go do niego czuje. Postanowiła zorganizować wspaniałą kolację, którą wszyscy będą długo wspominać.
Poprosiła Kate o pomoc.
– Czy to nie przesada? – spytała Kate, spoglądając znad jadłospisu. Bella przygotowywała go przez kilka dni, z wielkim samozaparciem studiując książkę kucharską.
– Chcę, żeby to było coś wyjątkowego.
– Jasne, tyle że nic nie rozumiem z tej twojej listy. Same francuskie nazwy. A to co? – spytała, wskazując na talerz pełen dziwnych bułeczek.
– Ekierki. Według przepisu powinnam dodać cukier, ale pomyślałam, że raczej poleję je czekoladą. Chyba niezbyt się udały – przyznała Bella.
Spojrzała ponuro na talerz. Spędziła w nocy kilka godzin nad wypiekami z lekkiego, francuskiego ciasta. Teraz powinna napełnić je kremem, ale już sam ich wygląd zniechęcał do dalszego wysiłku.
– Hm – stwierdziła Kate i wróciła do czytania jadłospisu. – Suflety, wołowina a la Wellington… Nie mogłaś wybrać czegoś normalnego?
Bella westchnęła.
– Wydawało mi się, że to dobry pomysł.
– Joshowi smakowałaby nawet fasolka z puszki.
– Wiem, ale zależy mi, by wiedział, że staram się ze względu na Aisling.