Natychmiast skierowałem się ku górze, wyprysnąłem co najmniej na dwa łokcie nad powierzchnię i ujrzałem, wciąż jeszcze dość daleko, skleconą byle jak tratwę, której trzymały się kurczowo dwie kobiety. Na tratwie stał mężczyzna; osłaniający oczy ręką i przeszukujący wzrokiem wodny bezmiar.
Dotarłem do nich po kilkunastu mocnych pociągnięciach ramionami. Zbudowali swoją tratwę z tego, co nawinęło im się pod rękę: jej zasadniczą część stanowił potężny stół, który zapewne stanowił kiedyś ozdobę jadalni w rezydencji jakiegoś arystokraty. Osiem nóg, sterczących teraz bezradnie w górę, stanowiło żałosną parodię masztów.
Wspiąwszy się na tratwę (jej pasażerowie bardzo starali mi się pomóc, w związku z czym tylko przeszkadzali sobie nawzajem i o mało nie doprowadzili do rozpadnięcia się mało solidnej konstrukcji), stwierdziłem, że obserwacje, jakie poczyniłem z daleka, są słuszne: rozbitkami okazali się otyły, zupełnie łysy mężczyzna oraz dwie kobiety, obie jeszcze dość młode — jedna niska, obdarzona okrągłą, pogodną twarzą lalki, druga wysoka, czarnowłosa, o zapadniętych policzkach.
— Widzicie? — zwrócił się mężczyzna do swych towarzyszek. — Nie wszystko stracone. Znajdziemy jeszcze wielu, wspomnicie moje słowa.
— Bardziej przydałaby nam się woda do picia — mruknęła brunetka.
— Ją też znajdziemy, nie ma obawy. Tymczasem, ponieważ nie mamy jej ani kropli, nie sprawi nam większej różnicy, czy trzeba ja. będzie rozdzielić między trzy, czy między cztery osoby.
— Przecież wody jest pod dostatkiem, jak okiem sięgnąć — zauważyłem.
Grubas pokręcił gtową.
— Obawiam się, że to morze, sieur. Z powodu pojawienia się Dziennej Gwiazdy przypływ sięgnął daleko w głąb lądu. Woda nie jest tak słona jak w Oceanie, bo wymieszała się z wodami Gyoll, ale też na pewno nie jest słodka, sieur.
— Czyja aby cię nie znam? Twoja twarz wydaje mi się znajoma.
Skłonił się z wdziękiem wytrawnego dyplomaty, cały czas trzymając się jedną ręką stołowej nogi.
— Jestem Odilo, do twoich usług, sieur. Kucharz, kelner i kamerdyner w jednej osobie, z polecenia naszego Autarchy, którego uśmiechy są nadzieją poddanych, pełniący funkcję głównego stewarda w Amarantowym Hypogeum. Zapewne widziałeś mnie tam podczas jednej ze swych wizyt w Domu Absolutu, choć obawiam się. że nie miałem przyjemności ci usługiwać, sieur, gdyby tak było bowiem, zapamiętał bym ten zaszczyt do końca moich dni.
— Który może nadejść już niedługo — mruknęła ciemnowłosa kobieta.
Zawahałem się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Z jednej strony nie chciałem utrzymywać, że jestem arystokratą, za którego wziął mnie Odilo, z drugiej jednak wolałem nie przyznawać się do tego, że jestem Autarchą; nawet zakładając, że by mi uwierzyli, mogło to doprowadzić do powstania niezręcznej sytuacji. Z kłopotu wybawiła mnie kobieta o twarzy lalki:
— Ja nazywam się Pega i byłam zaufaną pokojówką szlachetnie urodzonej Pelagii.
Odilo zmarszczył brwi.
— Nie powinnaś przedstawiać się w ten sposób. Byłaś tylko jedną z jej służących. — Do mnie zaś powiedział z wyrozumiałym uśmiechem: — To dobra dziewczyna, sieur, może tylko odrobinę za bardzo trzpiotowata.
Pega natychmiast się nadąsała, choć przypuszczam, że hardziej z przekory niż dlatego, że naprawdę dotknęły ją słowa mężczyzny.
— Czesałam swoją panią, prałam i prasowałam jej suknie, ale tak naprawdę byłam jej potrzebna po to, żeby powtarzać najświeższe plotki i żarciki, no i żeby uczyć Picopicaro różnych sztuczek. Bardzo mnie lubiła i zawsze nazywała zaufaną pokojówką.
Po jej policzku spłynęła duża łza: nie jestem pewien, czy Pega płakała z żalu za swą panią, czy za martwym ptaszkiem.
— Jeśli chodzi o tę kobietę, to nic nam o sobie nie powiedziała, naturalnie poza imieniem, które brzmi…
— Thais.
— Niezmiernie się cieszę, że mogę was wszystkich poznać. — W porę przypomniałem sobie, że nadano mi mnóstwo honorowych tytułów i stopni wojskowych, którymi mogłem posługiwać się z czystym sumieniem, zachowując incognito, a jednocześnie unikając konieczności mówienia nieprawdy. — Jestem hipparcha Severian z pułku Czarnych Tarantul.
Usta Pegi utworzyły małe, doskonale okrągłe kółko.
— Och, ja chyba widziałam cię podczas którejś z procesji, sieur! — Odwróciła się do kobiety o imieniu Thais i poinformowała ją z oży wieniem: — Powiadam ci, mieli czarne, lśniące pancerze i hełmy ozdobione białymi pióropuszami! A te rumaki! Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie były silne i ogniste.
— Przypuszczam, że byłaś tam ze swoją panią? — mruknął Odilo.
Pega coś mu odpowiedziała, lecz ja na chwilę przestałem zwracać na nich uwagę, ponieważ w odległości mniej więcej łańcucha od tratw; dostrzegłem unoszące się na wodzie zwłoki i zastanowiłem się, co ja właściwie robię na tej tratwie skleconej z mebli, wśród ludzi, którzy kiedyś byli sługami moich sług, podczas gdy Valeria została tam, w otchłani. Jakże by się ze mnie naśmiewała! Skorzystałem z okazji, że Odilo przestał przekomarzać się z Pegą i zapytałem go, czy jego ojciec piastował kiedyś to samo stanowisko.
Aż pokraśniał z zadowolenia.
— Tak właśnie było, sieur. Przez całe życie zbierał same pochwały Działo się to za wspaniałych czasów ojca Inire, sieur, kiedy, jeśli wolno mi tak powiedzieć, nasze Hypogeum słynęło w całej Wspólnocie. Czy wolno mi jednak wiedzieć, co skłoniło cię do zadania tego pytania?
— Ot, po prostu przyszło mi do głowy. Przypuszczam, iż to dość powszechny zwyczaj, że syn dziedziczy stanowisko po ojcu?
— Istotnie, sieur. Dzięki temu ma okazję zaprezentować swoje umiejętności, a jeśli okażą się one zadowalające, otrzymuje posadę na stałe. Nie uwierzysz mi, sieur, ale mój ojciec poznał osobiście twego imiennika, jeszcze zanim ten został Autarchą. Czy znasz historię jego życia oraz czynów, których dokonał?
— Nie tak dokładnie, jak bym pragnął.
— Ach, cóż za elegancka odpowiedź! — zachwycił się pulchny steward. — Nadzwyczaj elegancka, sieur!
Spojrzał na kobiety, jakby chcąc się upewnić, czy one także zwróciły uwagę na moje siowa. Spotkał go chyba zawód, gdyż Pega akurat gapiła się w niebo.
— Chyba będzie padać. Może jednak nie umrzemy z pragnienia.
— Za to na pewno utoniemy — odparła Thais. — Zanosi się na potężną burzę.
Zapewniłem je, że o czymś takim nie może być mowy, po czym na wszelki wypadek zająłem się analizowaniem swego stanu emocjonalnego, zanim uświadomiłem sobie, iż to z pewnością nie moje myśli ani uczucia sprawiły, że nad wschodnim horyzontem zaczęły gromadzić się ciemne chmury.
Odilo nie miał najmniejszego zamiaru rezygnować z opowiedzenia mi o zdarzeniu, o którym zapewne wielokrotnie słyszał od swego ojca. — Była już ciemna noc, sieur, i mój ojciec dokonywał ostatniego obchodu sali. aby upewnić się, że wszystko jest w porządku, kiedy nagle dostrzegł jakąś postać odzianą w katowski fuligin, choć bez miecza, stanowiącego nieodłączny element ekwipunku członków tej konfraterni. W pierwszej chwili pomyślał, iż człowiek ów przybył w przebraniu na jeden z bali maskowych, których wiele organizowano na terenie Domu Absolutu, ale to nie tłumaczyło jego obecności w tym miejscu, ponieważ ani Autarcha, ani ojciec Inire nie gustowali w tego rodzaju rozrywkach, w związku z czym nigdy nie urządzano ich w Hypogeum.
Uśmiechnąłem się, przypomniawszy sobie spotkanie w Lazurowym Pałacu. Ciemnowłosa kobieta posłała mi znaczące spojrzenie i osten-tancyjnie ziewnęła, zasłaniając usta ręką, ale ja postanowiłem wysłuchać do końca opowieści Odila. Teraz, kiedy nie miałem żadnych szans na to, by ponownie odbyć wędrówkę korytarzami czasu, wszystko, co dotyczyło przeszłości lub przyszłości, zaczęło przedstawiać dla mnie ogromną wartość.