— Dobrze — odezwała się O’Banian. — W takim razie głosujemy. Kto jest za przyjęciem pani Lane, proszę podnieść ręce.
Dwie godziny później, po zakończeniu posiedzenia, Humphries zaatakował Pancho.
— Świetnie, jesteś w zarządzie — odezwał się. — Przeszłaś dwoma głosami.
— A pani O’Banian jest przewodniczącą zarządu.
— Sądzisz, że powstrzymasz mnie przed przejęciem kontroli nad Astro? — spytał kpiącym tonem.
— Nie powstrzymam cię przed próbowaniem, wiem o tym.
— Przejmę Astro — oświadczył twardo. — A w końcu także i Starpower.
— Może — odparła. — A może nie. Zaśmiał się.
— Posłuchaj, Humpy — mruknęła. — Mam w dupie to, że twoi prawnicy pomogli ci wykręcić się sianem. Zabiłeś Dana Randolpha. Postaram się, żeby cię nawiedzał do końca twoich dni.
— Nie wierzę w duchy. Teraz ona się roześmiała.
— Uwierzysz, Humpy. Na pewno uwierzysz.