Выбрать главу

- Chyba mam anginę - wychrypiał. - Chce pan herbaty?

Szacki powiedział, że chętnie. Żaden z nich nie przerwał ciszy, dopóki nie usiedli znowu obok siebie z kubkami parującej herbaty. Rudzki wmieszał do swojej dużo miodu i wycisnął sok z całej cytryny.

- Najlepsza rzecz na gardło - stwierdził, upijając łyk. - A rozwiązanie polega na wypowiadaniu tak zwanych zdań rozwiązujących, które terapeuta każe powiedzieć pacjentowi i reprezentantom jego rodziny. W tym wypadku myślę, że rodzice Henryka powiedzieliby: „Mój synu, my odchodzimy, a ty zostajesz. Kochamy cię i jesteśmy szczęśliwi, że jesteś tutaj”. Henryk zaś powiedziałby: „Pozwalam wam odejść. Ja zostaję. Bądźcie mi przyjaźni”. Chyba. Trudno powiedzieć, zazwyczaj zdania rozwiązujące pojawiają się w mojej głowie, kiedy nadchodzi odpowiedni moment.

- A ten nie był odpowiedni?

- Nie. Chciałem to zostawić na koniec. Jeszcze jakieś pytania?

Szacki zaprzeczył.

Rudzki: - Dobrze. Teraz zastąpimy rodziców pana Henryka krzesłami - (odsuwa Jarczyk i Kaima na bok, stawia w ich miejscu dwa krzesła) - a pan Henryk ustawi swoją rodzinę aktualną. Pani Barbara będzie pańską żoną, pan Kaim synem, a pani Hania córką.

Henryk: - Ale moja córka...

Rudzki: - Proszę ustawić.

Telak ustawia swoją rodzinę, potem wraca na miejsce. Teraz wygląda to następująco: z prawej strony i trochę z tyłu za Telakiem stoją dwa krzesła - jego rodzice. Z lewej strony z przodu, kilka metrów dalej, stoi Jarczyk (żona), patrzy na Telaka. Za nią obok siebie stoją Kwiatkowska i Kaim. Patrzą w kierunku krzeseł. Telak nie patrzy na żadne z nich.

Rudzki: - Okej, a więc tak to wygląda. Panie Henryku?

Telak: - Czuję się podle. Winny. Mam mroczki przed oczami. Mogę usiąść?

Rudzki: - Oczywiście. Proszę usiąść na podłodze i oddychać.

Telak siada, przykłada dłonie do ust, oddycha głęboko, wzrok ma ciągle utkwiony w jednym punkcie przestrzeni.

Jarczyk: - Jestem zadowolona, kiedy on czuje się źle.

Rudzki: - A dzieci?

Kaim: - Jestem szczęśliwy, że moja siostra stoi obok mnie.

Kwiatkowska: - A ja bym chciała pójść do dziadków. Ich widzę najlepiej. Ojca nie widzę w ogóle, matka mi go zasłania.

Kaim: - Też chcę do dziadków. Razem z siostrą.

Terapeuta po raz kolejny zatrzymał taśmę.

- Rozumie pan, co się teraz dzieje? - zapytał Szackiego.

- Telak jest absolutnie samotny. Żona nie stoi przy nim, nawet dzieciom nie pozwala go widzieć. Żal mi go.

- Proszę zwrócić uwagę na to, co mówią dzieci. Chcą być razem i chcą iść do dziadków. A co to znaczy?

- Chcą umrzeć.

- Właśnie.

- Dlaczego?

- Z miłości. Z miłości do ojca. Naruszył system, odchodząc z domu i nie żegnając się z rodzicami, i nigdy tego nie odrobił - nie oddał należnej im czci. Zasada jest taka, że ktoś w systemie musi wziąć na siebie pokutę i najczęściej jest to dziecko, które wchodzi do sytemu jako nowe. Proszę zrozumieć, że to, co nie zostało rozwiązane, nie znika samoistnie, lecz wchodzi do systemu. Wina i zło zostają, są cały czas obecne i odczuwalne przez wszystkich. Dziecko, wchodząc do systemu, bierze na siebie ciężar przywrócenia równowagi, ponieważ przejmuje winę, lęk i złość. Rozumie pan?

- Jak Luke Skywalker w Gwiezdnych wojnach?

- Słucham?

- Przepraszam, głupi żart. Wydaję mi się, że rozumiem.

- To proszę patrzeć dalej.

Rudzki wyprowadza Kwiatkowską i Kaima zza pleców Jarczyk. Teraz wszyscy stoją obok siebie, patrzą na Telaka.

Jarczyk (trzęsie się, z trudem wypowiada słowa): - Nie chcę, żeby moje dzieci tu stały. Nie chcę, żeby szły do rodziców męża. Czułam się lepiej, kiedy stały za mną.

Kwiatkowska: - Cieszę się, że widzę tatę i dziadków. Bardzo ich kocham. Najbardziej tatę. Widzę, że jest smutny, i chciałabym mu pomóc.

Kaim: - Tak, zgadzam się z siostrą, ale trochę mi słabo. Serce mnie boli, strasznie się trzęsę.

Kwiatkowska: - Czy mogę podejść do dziadków? Czuję wręcz fizycznie przyciąganie.

Rudzki: - Dobrze, ale tylko dwa kroki.

Rozpromieniona Kwiatkowska idzie w stronę krzeseł. Jarczyk zaczyna płakać na ten widok. Kaim, blady jak ściana, masuje sobie mostek.

Tym razem to Szacki sięgnął po pilota i zatrzymał film. Na ekranie zastygł grymas bólu Kaima i niewidzące, utkwione w ścianie oczy Telaka.

- Jak to możliwe, że Kaima boli serce? - zapytał. - Rozumiem: wie, że syn Telaka choruje, ale mimo to...

- Trudna sprawa. Istnieje pewna teoria, teoria pól morfogenetycznych, którą się wykorzystuje do tłumaczenia terapii Hellingera. Wedle tej teorii to, jacy jesteśmy, zależy nie tylko od genów, ale też od pola elektromagnetycznego.

Hellinger mówi, że nasz duch rezonuje ze wszystkim, co się stało w danej rodzinie, ma związek z żyjącymi i zmarłymi. W czasie ustawienia obca osoba może wejść w ten rezonans.

- Wierzy pan w to?

Rudzki wykonał nieokreślony ruch, który wskazywał na to, że jest w stanie zaakceptować tę teorię, ale tylko ze względu na brak innych.

- Dla mnie to bez znaczenia. Ważne jest, czy coś działa, czy nie. Nie wiem, jak działa komputer, a mam z niego mnóstwo pożytku.

- Czy syn Telaka zachorował już po samobójstwie siostry? - zapytał Szacki.

- Tak, wtedy u Bartka ujawniła się wada serca. Choroba zawsze jest sygnałem zakłócenia porządku. Główna jej dynamika to „lepiej ja niż ty”. Decydujemy się na cierpienie, aby ulżyć innemu członkowi rodziny. Dopiero przywrócenie porządku i równowagi pozwala chorobę wyleczyć.

- A czy Bartek ma teraz większe szanse na wyzdrowienie, kiedy jego ojca zabrakło?

Rudzki zakaszlał. Przeprosił ruchem dłoni i poszedł do kuchni. Wysmarkał się głośno.

- Panie prokuratorze - zawołał stamtąd. – Nie zastanawiałbym się tak długo nad odpowiedzią, gdyby nie pana zawód i cel pańskiej wizyty. Rozumie pan?

Szacki wstał, wziął swój kubek i poprosił o coś do picia.

- A jaka jest odpowiedź? - nalał do kubka trochę niegazowanej nałęczowianki, którą podał mu gospodarz.

- Nie wiem. Być może tak. Ale tylko być może. A być może jego stan się jeszcze pogorszy. Rozumie pan, pan Telak nie odszedł w spokoju, załatwiwszy wcześniej wszystkie swoje sprawy. Myślę, że stan Bartka poprawiłby się po zakończeniu ustawienia. Zmiana następuje w polu, które odtąd inaczej rezonuje. Dlatego zmiany są zauważalne także u osób, które nie biorą udziału w ustawieniu, może nawet o nim nie wiedzą.

Mężczyźni wrócili na sofę.

Rudzki: - Panie Henryku, proszę teraz wstać.

Telak wstaje z widocznym wysiłkiem. Jarczyk płacze coraz głośniej.

Rudzki (do Kwiatkowskiej): - Dlaczego chce pani iść do dziadków?

Kwiatkowska: - Chcę ulżyć tacie.

Telak (zdruzgotany): - Nie, to niemożliwe, nie chcę tego słuchać.

Kaim: - Bardzo chcę do siostry i do dziadków. Boli mnie. Chciałbym, żeby już mnie nie bolało. I żeby tacie było lepiej.

Jarczyk: - To jest nie do zniesienia. Chcę, żeby on stąd poszedł - (pokazuje na Telaka). - Nie kocham go, nawet nie lubię, jest obcy i odrażający. Chcę, żeby wszystko się uspokoiło. Żeby on odszedł, a nie dzieci.

Telak: - Ale przecież ja nic... - (głos mu się łamie, nie jest w stanie mówić dalej).

Jarczyk: - Czuję zimno i pustkę. I nienawiść. Przez ciebie moje dziecko umarło! - (szlocha rozdzierająco). - Rozumiesz?! Moją córka nie żyje, a mój syn do niej dołączy. Zamordowałeś moje dziecko!

Kwiatkowska: - Tatusiu, zrobiłam to dla ciebie. Dlaczego nie chcesz tego zrozumieć? Tatusiu! (płacze).