Podczas ceremonii koronacji, zgodnie ze zwyczajem, Potęgi Majipooru ustawiały się w romb, jeśli tylko wszystkie cztery mogły w niej uczestniczyć: Koronal pośrodku, Pontifex naprzeciwko Koronala, Pani na Wyspie z jednej strony, Król Snów z drugiej. Lecz ta koronacja nie przypominała żadnej z poprzednich, gdyż w tej uczestniczyło pięć Potęg i trzeba było wymyślić nowe ich ustawienie zamiast tradycyjnego.
A więc wymyślono. Pontifex i Koronal stali obok siebie. Po prawej ręce Koronala Lorda Hissune'a, w pewnej od niego odległości, stanęła jego matka Elsinome, Pani na Wyspie, po lewej zaś ręce Pontifexa, w tej samej od niego odległości, Minax Barjazid, Król Snów. Na samym końcu grupy, twarzą do tej czwórki, ustawiono Danipiur z Piurifayne, piątą i najmłodszą Potęgę Majipooru.
Władcom towarzyszyli doradcy; Pontifexowi Najwyższy Rzecznik Sleet i Carabella, Koronalowi Alsimir i Stimion, Pani — kapłanki, wśród których były Lorivade i Talinot Esulde. Król Snów miał przy boku braci, Cristopha i Dominina, Danipiur zaś otaczało kilkunastu Piurivarów w lśniących jedwabnych szatach. Piurivarowie trzymali się osobno, w ciasnej grupce, jakby nadal nie potrafili do końca uwierzyć, że są honorowymi członkami uroczystości odbywającej się na szczycie Góry Zamkowej.
Dalej stali także książęta i diukowie: Tunigorn, Stasilane, Diwis, Mirigant, Elzandir i reszta, i posłowie z dalekich ziem, z Alaisor, Stoien, Piliploku, Ni-moya i Pidruid. Znalazło się także miejsce dla specjalnych gości: Nitikkimala z Doliny Prestimiona, Millilain z Khyntor i im podobnych; ludzi, których życie splotło się z życiem Pontifexa podczas jego podróży przez świat; zaproszono nawet małego, rumianego Sempeturna, któremu wybaczono zdradę, okazał bowiem męstwo w Piurifayne; Sempeturn rozglądał się wokół z przestrachem i podziwem, raz po raz obdarowując Hissune'a znakiem gwiazdy i Pontifexa jego symbolem, najwyraźniej nad sobą nie panując. Obecni byli także obywatele Labiryntu, przyjaciele z dzieciństwa nowego Koronala: Vanimoon, który był mu niemal bratem, i jego smukła, migdałowooka siostra Shulaire, i Heluan, i jego trzej bracia, i nie tylko oni; wszyscy stali sztywno i podziwiali Zamek z otwartymi ustami.
Jak zwykle nie brakowało wina. Jak zwykle odmówiono modlitwy, odśpiewano hymny, wygłoszono mowy, lecz ceremonią nie odbyła się nawet w połowie, gdy Pontifex podniósł dłoń, oznajmiając, że pragnie przemówić.
— Przyjaciele — zaczął.
Natychmiast rozległy się zdziwione szepty. Pontifex zwracający się do innych — nawet Potęg! — słowem “przyjaciele”. Jakie to dziwne, jakie charakterystyczne dla Valentine'a!
— Przyjaciele — powtórzył Valentine — pozwólcie, że powiem teraz tylko kilka słów, a potem rzadko już będziecie mnie słyszeli, nadszedł bowiem czas Lorda Hissune'a, jesteśmy w Zamku Lorda Hissune'a i jutro już mnie tu nie będzie. Chcę wam tylko podziękować — znów szepty, czy Pontifex powinien dziękować? — i prosić, byście się radowali, nie tylko dziś, lecz także przez całą erę pojednania, w którą teraz wkraczamy. Dziś bowiem koronujemy Koronala, który rządzić będzie wami mądrze i łagodnie przez wiele lat, nadzorując odbudowę naszego świata, witamy także jako Potęgę królestwa władczynię, która niedawno jeszcze była nam wrogiem, lecz już nim nie jest; z łaski Bogini ona i jej lud zajmują należne im miejsce w głównym nurcie życia Majipooru i są teraz równymi nam partnerami. Dobra wola obu stron pomoże naprawić krzywdy, zacznie się czas pojednania.
Przerwał i wziął kielich wypełniony złotym winem, unosząc go wysoko.
— Już niemal skończyłem. Pozostaje nam tylko błagać Boginię, by pobłogosławiła tę uroczystość, powinniśmy także poprosić o błogosławieństwo naszych wielkich braci w oceanie, z którymi dzielimy Majipoor i z których łaski zapewne zamieszkujemy jego niewielką część, z którymi wreszcie nawiązaliśmy kontakt. Okazali się naszym zbawieniem, gdy zawarliśmy pokój, zaczęliśmy leczyć rany; miejmy nadzieję, iż w przyszłości staną się naszymi przewodnikami.
Teraz, przyjaciele, zbliżamy się do chwili koronacji, kiedy to rozpoczynający rządy Koronal wkłada na czoło koronę ze znakiem gwiazdy i zasiada na tronie Confalume'a. Lecz oczywiście nie jesteśmy jeszcze w sali tronowej. Na moją prośbę, z mojego rozkazu, chciałem bowiem tego popołudnia jeszcze raz odetchnąć dobrym powietrzem Góry Zamkowej, poczuć na skórze ciepło słońca. Wraz z mą panią Carabellą i tymi oto towarzyszami, którzy stali przy mym boku przez lata wypełnione najdziwniejszymi przygodami, opuścimy dziś Zamek, udamy się do Labiryntu, który będzie naszym nowym domem. Mądra, stara, nieżyjąca już kobieta, którą spotkałem w Dolinie Prestimiona, powiedziała mi, że będę musiał zrobić coś, co uważam za niemożliwe, jeśli świat ma zostać ocalony, i uczyniłem to, gdyż musiałem to uczynić, i powiedziała jeszcze, że potem będę musiał zrobić coś mi nienawistnego. A co jest mi nienawistne? Cóż, zapewne opuszczenie tego miejsca i przeniesienie się do Labiryntu, w którym mieszkać musi Pontifex. Lecz przeniosę się pod ziemię. Bez goryczy, bez gniewu. Zrobię to radośnie, jestem bowiem Pontifexem i nie jest to już mój Zamek; opuszczę go tak, jak wymaga od nas Bogini.
Pontifex uśmiechnął się, uniósł kielich ku Koronalowi, ku Pani, ku Królowi Snów i ku Danipiur. Wypił łyk wina, łyk wina z tego kielicha wypiła także Carabellą.
— A teraz przejdziemy Dziewięćdziesiąt Dziewięć Schodów. Za nimi znajduje się najświętsze sanktuarium Zamku, gdzie dokończymy dzisiejszy rytuał, potem odbędzie się uczta, a później wraz z moimi ludźmi odjadę, ponieważ podróż do Labiryntu trwa długo, a ja chciałbym wreszcie znaleźć się w domu. Lordzie Hissunie, czy poprowadzisz nas do sali Confalume'a? Czy poprowadzisz nas tam, Lordzie Hissunie?