— Nie słyszę nic niezwykłego.
— Poczekaj.
Czekał i słuchał. Usłyszał ciąg sylab oznaczający Malibora — Pontifex zapomniał o jego dwóch następcach i sądził, iż nadal pozostaje on Koronalem — a potem ciąg imion władców: Prestimion, Confalume, Dekkert i znów Malibor. Słowo oznaczające sen. Imię Ossiera, który był Pontifexem przed Tyeverasem. Imię Kinnikena, który rządził przed Ossierem.
— Błądzi w krainie przeszłości, co często mu się zdarza. Czy tylko po to wzywaliście mnie tu w takim pośpiechu…?
— Poczekaj.
Coraz bardziej rozzłoszczony, Hornkast znów zaczął przysłuchiwać się monologowi Pontifexa i w zdumieniu stwierdził, że po raz pierwszy od lat usłyszał w nim starannie wymówione, w pełni zrozumiałe słowo.
“Życie”.
— Słyszałeś? — spytał Sepulthrove. Przytaknął skinieniem głowy.
— Kiedy się to zaczęło?
— Dwie, dwie i pół godziny temu. “Godność”.
— Mamy to wszystko nagrane — wtrącił Dilifon.
— Mówił coś jeszcze, co dałoby się zrozumieć?
— Siedem, osiem słów — odparł Sepulthrove. — Być może wymienił jeszcze jakieś inne, które tylko ty potrafiłbyś zrozumieć.
Hornkast zerknął na Narrameer.
— Jest przytomny czy śpi?
— Sądzę, że użycie któregokolwiek z tych terminów w odniesieniu do Pontifexa byłoby błędem. Znajduje się w obu tych stanach naraz.
“Słuchaj. Wstań. Idź”.
— Powtarzał to wcześniej kilkakrotnie — szepnął Dilifon. Zapanowała cisza. Wydawało się, że Pontifex zapada w sen, choć oczy miał nadal szeroko otwarte. Hornkast wpatrywał się w niego ponuro. Kiedy Tyeveras zachorował, zaraz po objęciu tronu przez Koronala Lorda Valentine'a, wydawało się rzeczą najlogiczniejszą w świecie utrzymać go przy życiu za pomocą tych środków i on sam należał do najbardziej entuzjastycznych zwolenników pomysłu Sepulthrove'a. Nigdy jeszcze me zdarzyło się, by Pontifex przeżył dwóch Koronatów; trzeci Koronal objął władzę, gdy Tyeveras był już bardzo stary. Zachwiało to dynamiką rządów. Sam Hornkast zwrócił wtedy uwagę na to, że Valentine — młody, niedoświadczony, zaledwie po zapoznaniu się z obowiązkami Koronala — nie może jeszcze pojawić się w Labiryncie. Wszyscy zgodzili się, iż jest rzeczą najważniejszą, by Pontifex pozostał na tronie jeszcze przez kilka lat — jeśli tylko uda się utrzymać go przy życiu. Sepulthrove znalazł sposób, by ów stan podtrzymać, choć niebawem okazało się, że Tyeveras beznadziejnie zdziecinniał i trwa w stanie obłąkania, śmierci za życia.
Potem pojawiła się ta sprawa z uzurpatorem, po niej zaś nastąpiły trudne dni restauracji. Całą swą energię Koronal musiał poświęcić porządkowaniu chaosu, jaki zapanował na świecie. Tyeveras pozostawał w swej klatce dzień za dniem. I choć lata życia Pontifexa oznaczały lata rosnącej potęgi Hornkasta, a potęga, którą z konieczności przejął po Pontifeksie, była ogromna, wydawało mu się wstrętne obserwować człowieka, który zasłużył na śmierć, z takim okrucieństwem utrzymywanego przy życiu. Lecz Lord Valentine prosił o czas, jeszcze trochę czasu i jeszcze odrobinę, potrzebne mu, by wypełnić obowiązki Koronala. Tak minęło osiem lat — czy to nie dostatecznie długo? Hornkast poczuł zaskoczenie, stwierdzając, że jest już niemal gotów modlić się o wyzwolenie Tyeverasa. Gdyby tylko można już mu było pozwolić na wieczny sen! “Va…Va…”
— A to co? — spytał Sepulthrove.
— Coś nowego! — szepnął Dilifon. Hornkast gestem nakazał im zachować ciszę. “Va… Valentine…”
— Rzeczywiście nowego — powiedziała Narrameer. “Valentine Pontifex… Valentine Pontifex… Majipoor”.
I cisza. Te słowa, wyraźnie wypowiedziane, nie kryjące w sobie żadnych dwuznaczności, zawisły w powietrzu niczym gotowe eksplodować słońca.
— Sądziłem, za zapomniał imienia Valentine'a — rzekł Hornkast. — I że myśli, iż Koronalem jest nadał Lord Malibor.
— Najwyraźniej nie zapomniał — powiedział Dilifon.
— Czasami przed śmiercią mózg sam się naprawia. — Głos Sepulthrove'a był bardzo cichy. — Sądzę, że wraca mu rozum.
— Jest szalony jak zwykle! — krzyknął Dilifon. — Niech nas Bogini chroni, jeśli odzyska rozum i uświadomi sobie, co z nim zrobiliśmy!
— Sądzę — powiedział poważnie Hornkast — że zawsze był świadom tego, co mu zrobiliśmy, i że odzyskuje nie rozum, lecz zdolność komunikowania się z nami za pomocą słów. Słyszałeś, co powiedział: Valentine Pontifex! Pozdrawia swego następcę i wie, kim powinien on być. Sepulthrove, czy on umiera?
— Instrumenty nie wskazują żadnych zmian fizycznych. Sądzę, że może tak trwać jeszcze przez dłuższy czas.
— Nie wolno nam na to pozwolić — zdecydował Dilifon.
— A co proponujesz? — spytał go Hornkast.
— Twierdzę, że i tak ciągnie się to zbyt długo. Wiem, co to znaczy starość, Hornkaście, i ty prawdopodobnie też, choć nie wyglądasz na starca. Ten człowiek jest półtora razy starszy od każdego z nas. Cierpi w sposób, którego nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Proponuję, żeby z tym skończyć. Teraz. Zaraz.
— Nie mamy prawa — przypomniał mu Hornkast. — Zapewniam cię, że współczuję mu w jego cierpieniach podobnie jak ty, ale decyzja nie należy do nas.
— Mimo wszystko musimy z tym skończyć.
— Decyzję musi podjąć Lord Valentine.
— Lord Valentine nigdy jej nie podejmie — burknął Dilifon. — Pozwoli, żeby ta farsa rozgrywała się jeszcze z pięćdziesiąt lat!
— Wybór należy do niego — oznajmił stanowczo Hornkast.
— Jesteśmy sługami jego czy Pontyfikatu? — spytał Dilifon.
— Rząd jest jeden, chociaż monarchów dwóch, a z nich tylko jeden zdolny do rządzenia. Służymy Pontifexowi, służąc Koronalowi. I…
Z klatki systemu podtrzymywania życia rozległ się ryk wściekłości, po nim dziwny gwizd, jakby gwałtownego oddechu, i trzy szorstkie warknięcia. A potem padły słowa, wypowiedziane jeszcze wyraźniej niż poprzednio.
“Valentine Pontifex Majipooru … niech żyje!”
— Słyszy, co mówimy, i to go gniewa. Błaga o śmierć — powiedział Dilifon.
— A może sądzi, że już umarł — wtrąciła Narrameer.
— Nie. Nie. Dilifon ma rację — pojął Hornkast. — Słyszy nas. Wie, że nie dajemy mu tego, czego pragnie.
“Słuchaj. Wstań. Idź”.
Wycia. Bulgot.
“Śmierć! Śmierć! Śmierć!”
Czując rozpacz większą, niż odczuwał ją od dziesiątków lat, Najwyższy Rzecznik skoczył ku systemowi podtrzymywania życia, niemal gotów pozrywać kable i rurki i natychmiast skończyć ze wszystkim. Lecz oczywiście byłoby to szaleństwem. Zatrzymał się, zajrzał do kuli, spojrzał wprost w oczy Tyeverasa, zmusił się, by nie odwrócić wzroku, choć poczuł przypływ wielkiego smutku. Pontifex odzyskał przytomność umysłu. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. Pontifex rozumiał, że odmawia mu się śmierci ze względu na dobro świata.