— Mówię ci…
— Nic mi nie mów. Przebieraj nogami, na to musisz mieć siłę. Od Erstud dzieli nas jeszcze kilkanaście mil. A także ze cztery bestie do pokonania.
2
Oto sen Piurivara Faraatay.
Nadeszła Godzina Skorpiona, wkrótce nad Velalisier wstanie słońce. Przed bramami miasta, na drodze znanej niegdyś jako Droga Odejścia, lecz od tej chwili będącej Drogą Powrotu zgromadziła się wielka procesja, tłum sięgający po horyzont. Na czele procesji stoi Książę, Który Nadejdzie, otoczony szmaragdową aurą. Za nim są ci, którzy przybrali formę Czerwonej Kobiety. Ślepego Giganta, Ubiczowanego i Ostatniego Króla. Po nich idzie czterech jeńców, odzianych w luźne, białe szaty, a dalej tłumy ludu Piurivar — Ci, Którzy Powrócili.
Faraataa wznosi się ponad miasto, leci lekko, zgodnie ze swą wolą porusza się ponad jego ogromem, ma je całe przed sobą. Jest to miasto idealne, odbudowane od fundamentów: nowe platformy, nowe świątynie, na miejscu skruszonych postawiono nowe kolumny. Akwedukt znów dostarcza wodę, ogrody kwitną, chwasty! dzikie krzaki, które rozrosły się dosłownie wszędzie, wypielono, z ulic zmieciono piasek. Tylko Siódmą Świątynię pozostawiono w takim stanie, w jakim zastał ją upadek: ruina, fundamenty otoczone gruzami. Faraataa unosi się nad nią, w wyobraźni podróżując wstecz po czarnym oceanie czasu, w końcu widzi ją taką, jaka była przed zniszczeniem; doznaje szczęścia wizji Świętokradztwa.
Ach! Właśnie teraz, widzicie? Na Ołtarzach Bogów dokonuje się bluźnierczy rytuał. Na każdym z nich spoczywa król oceanu, nadal żywy, bezsilny, przygnieciony do ziemi swym wielkim ciężarem, słabo porusza skrzydłami, szyję ma wygiętą, oczy świecą mu w strachu… a może w gniewie? Małe postaci poruszają się wokół tych wielkich stworzeń, przygotowując się do przeprowadzenia zakazanego rytuału. Faraataa drży, Faraataa płacze, jego łzy niczym kryształowe kule padają na odległą ziemię. Widzi błysk światła na ostrzach długich noży, słyszy, jak królowie ryczą i prychają, widzi, jak ostrza zagłębiają się w ciało i kroją je na pasy. Pragnie krzyknąć swemu ludowi: “Nie, nie, to potworność i czeka nas za nią straszna kara!” — lecz to przecież bez sensu, bez sensu! Wszystko zdarzyło się już tysiące lat temu. Tak więc unosi się tylko w powietrzu i patrzy. Piurivarzy jak mrówki biegają ulicami miasta, wszyscy grzeszni, każdy z kawałkiem ciała króla oceanu we wzniesionej wysoko dłoni; niosą je do Siódmej Świątyni, rzucają na stos, śpiewają Pieśń Ognia. “Co robicie? — krzyczy Faraataa, lecz nikt go nie słyszy. — Palicie naszych braci!” W niebo wzbija się czarny, tłusty dym, napełniając mu oczy łzami, nie może już dalej lecieć, spada, spada, spada, dokonało się Świętokradztwo, los miasta został przypieczętowany, a wraz z miastem straciliśmy świat.
Na wschodzie rozbłyskuje pierwsze światło dnia. Oświetla miasto, pada na symbol sierpa księżyca, umieszczony na wyniosłym maszcie na ruinie Siódmej Świątyni. Książę, Który Nadejdzie podnosi ramiona, daje znak. Procesja rusza, a uczestniczący w niej Ci, Którzy Powrócili błyskawicznie zmieniają formy, tak jak nakazuje to Księga Królów Oceanu. A kształty przyjmują w takiej kolejności: Ogień, Woda, Spadający Liść, Ostrze, Piasek, Wiatr. Mijając Miejsce Niezmienności, powracają do swych naturalnych form Piurivarów i utrzymują ją do końca.
Książę, Który Nadejdzie obejmuje po kolei każdego z czterech jeńców. Potem wszyscy odprowadzeni zostają na Ołtarze Bogów. Czerwona Kobieta wraz z Ubiczowanym odprowadzają młodszego króla i jego matkę na wschodni Ołtarz, na którym w noc bluźnierstwa zginął król oceanu Niznorn. Ślepy Gigant i Ostatni Król odprowadzają strasznego władcę wraz z tym, który przychodzi nocą w snach do zachodniego Ołtarza, tam gdzie Świętokradcy pozbawili życia króla oceanu Domsitora.
Książę, Który Nadejdzie stoi samotnie na szczycie Siódmej Świątyni. Jego aura jest teraz szkarłatna. Faraataa opada na ziemię, łączy z nim, staje się nim — są jednością.
— Na początku było Świętokradztwo, gdy zstąpiło na nas szaleństwo i zgrzeszyliśmy przeciw naszym braciom na morzu! — krzyczy. — Ocknęliśmy się, pojęliśmy znaczenie naszego czynu, za ten grzech zniszczyliśmy nasze wielkie miasto i rozproszyliśmy się po świecie. Lecz tego nawet było za mało. Spadli na nas wrogowie z daleka, zabrali nam wszystko, co mieliśmy, wygnali nas w dzicz; pokutowaliśmy, gdyż zgrzeszyliśmy przeciw naszym braciom na morzu. Zapomnieliśmy nasze zwyczaje, cierpieliśmy straszliwie, a Najwyższy odwrócił od nas swą twarz, aż wreszcie przyszedł kres pokuty, znaleźliśmy siłę, by wygnać ciemięzców, odzyskaliśmy to, co straciliśmy, popełniając wieki temu ten grzech. Przepowiedziano, że wśród nas pojawi się książę i wyprowadzi nas z wygnania, gdy skończy się czas pokuty.
— Oto nadszedł kres pokuty! — odpowiada mu tłum. — Oto czas Księcia, Który Nadejdzie.
— Książę, Który Nadejdzie nadszedł!
— Czy ty jesteś Księciem, Który Nadejdzie?
— Ja nim jestem! Doczekaliście przebaczenia. Wszystkie długi zostały spłacone. Odprawiliśmy pokutę i zostaliśmy oczyszczeni. Narzędzia pokuty wygnane zostały z naszego świata. Królowie oceanu otrzymali zadośćuczynienie. Velalisier zostało odbudowane. Nasze życie zaczyna się od nowa!
Faraataa podnosi laskę, rozbłyskującą jak ogień w promieniach porannego słońca. Daje znak tym, którzy czekają na dwóch Ołtarzach Bogów. Jeńców pcha się w tym kierunku. Błyskają ostrza długich noży. Martwy król pada, jego korona toczy się w prochu ziemi. Krew najeźdźców obmywa ołtarze. Odegrany zostaje ostatni akt. Faraataa unosi ręce nad głowę.
— Chodźcie i odbudujcie ze mną Siódmą Świątynię!
Lud Piurivarów rusza naprzód. Wszyscy zbierają rozrzucone głazy i pod kierunkiem Faraatay układają je na pierwotnym miejscu. Gdy świątynia staje nienaruszona, Faraataa staje na jej szczycie, patrzy w stronę odległego o tysiące mil morza, gdzie zgromadzili się królowie oceanu. Widzi, jak biją powietrze wielkimi skrzydłami. Widzi, jak podnoszą gigantyczne łby, słyszy prychanie.
Wzywa ich:
— Bracia! Bracia!
— Słyszymy cię, bracie z lądu.
— Nasi wrogowie zostali zniszczeni. Ponownie poświęciliśmy miasto. Ponownie wznieśliśmy Siódmą Świątynię. Czy nasza pokuta skończyła się, bracia!?
Nadchodzi odpowiedź:
— Wasza pokuta jest skończona. Świat został oczyszczony. Rozpoczyna się nowa era.
— Wybaczacie?
— Wybaczamy, bracie z lądu!
— Wybaczono nam! — krzyczy Książę, Który Nadejdzie. Lud wyciąga ku niemu dłonie, zmienia kształty; Piurivarzy stają się w kolejności Gwiazdą, Mgłą, Ciemnością, Blaskiem, Jaskinią. Tylko jedno pozostaje jeszcze do zrobienia — trzeba wybaczyć tym, którzy popełnili ten grzech i na zawsze pozostali w więzach wśród ruin. Książę, Który Nadejdzie wyciąga ku nim ramiona, mówi, że ciążąca nad nimi klątwa została zdjęta, że są wolni.
Kamienie upadłego Velalisier uwalniają zmarłych. Pojawiają się duchy, blade, przezroczyste, nabierają życia, barwy, tańczą i zmieniają kształty, krzyczą z radości.
A krzyczą tymi słowami:
— Pozdrowiony Książę, Który Nadejdzie, będący Królem, Który Jest!
Tak śni Piurivar Faraataa, leżąc na posłaniu z liści dmuchacza pod wielkim drzewem dwikka gdzieś, w prowincji Piurifayne. Z nieba pada drobny deszcz.
3
— Poproście do mnie Y-Uulisaana — polecił Koronal.