— Sprawiłem ci przykrość?
— Ależ skąd — odpowiada. — To minie. Te pochmurne, zimowe dni…
Tylko że dziś nie ma zachmurzenia. Owszem, jest chłodno, lecz słońce od rana błyszczy w pełnej krasie, rozjarzone tak, że moje brytańskie serce napełnia się bolesnym żalem. Lucylla nie ma również miesięcznych dolegliwości, więc ta ponura melancholia bardzo mnie dziwi. Widzę, że choćbym ją nie wiem jak wypytywał, niczego mi nie powie. Po prostu muszę poczekać, aż wróci jej dobry humor.
Wieczorem na przyjęciu też nie tryska energią. Snuje się niczym widmo, obojętnie witając się z ludźmi, których zna chyba nie lepiej niż ja.
— Ciekawe, gdzie się wszyscy podziali — mówię. — Sewerina powiedziała, że ma dziś jakieś sprawy do załatwienia w Rzymie. Ale gdzie książę Kamillus? Gdzie hrabia Neron Romulus? Oni też wrócili do Rzymu? A książę Flawiusz Rufus? Nieobecny na własnym przyjęciu?
Lucylla wzrusza ramionami.
— Pewnie gdzieś tu są. Wracajmy do siebie, Cymbelinie, dobrze? Nie mam dziś ochoty balować. Będę ci wdzięczna. Przepraszam, że psuję ci zabawę.
— Nie chcesz mi powiedzieć, co z tobą?
— Nic takiego. Po prostu czuję się… sama nie wiem, trochę zmęczona. Nie w sosie. Proszę cię, wracajmy do apartamentu.
Rozbiera się i wchodzi do łóżka. Przebywanie na przyjęciu z samymi nieznajomymi nieco mnie przeraża, więc i ja się kładę. Po chwili uświadamiam sobie, że Lucylla pochlipuje.
— Przytul mnie, Cymbelinie — szepcze.
Otaczam ją ramionami. Jak zwykle podnieca mnie jej bliskość i nagość. Nieśmiało zaczynam ją pieścić, lecz prosi, żebym przestał. Tak więc leżymy bezczynnie, próbując zasnąć o tej niezwykle wczesnej porze, podczas gdy w mroźnym, nocnym powietrzu rozchodzą się śmiechy i dźwięki muzyki.
Następnego dnia sprawa wygląda jeszcze gorzej. Lucylla nie chce się ruszyć z apartamentu. Tym niemniej mówi, żebym poszedł sam; właściwie, daje mi twardo do zrozumienia, że pragnie zostać sama.
Ależ niebywałe zakończenie Saturnaliów! Tak mało wesołości, tak dużo niewytłumaczalnego napięcia.
Wyjaśnienia jednak nadejdą, i to szybko.
W południe, po nużącej włóczędze, wracam do pokoju, żeby zobaczyć, czy Lucylla wreszcie przestała się zadręczać.
A tu raptem jej nie ma. Ani śladu. W szafie pusto. Spakowała się i zwiała bez słowa, bez uprzedzenia, nie zostawiwszy dla mnie wiadomości — niczego, co pomogłoby mi rozwiać wątpliwości. Zostałem sam w cesarskiej willi, otoczony przez obcych mi ludzi.
Tego dnia w stolicy sporo się dzieje, dochodzi do spektakularnych wydarzeń, zawirowań na wręcz kolosalną skalę. My, którzy przebywamy w cesarskiej willi, jesteśmy niczego nieświadomi. Na świecie dokonują się niesłychane przeobrażenia, a my niewinnie kąpiemy się, gramy w karty, spacerujemy po terenie tej najokazalszej cesarskiej rezydencji.
Wszystko zaczęło się przed kilkoma dniami, kiedy część gości pojedynczo, w odstępach, opuściła Tibur i udała się do stolicy, mimo że Saturnalia trwały w najlepsze i wciąż oczekiwano na najhuczniejsze uczty. Wyjeżdżali do Rzymu jeden po drugim — i to nie tylko Sewerina Floriana, ale wszyscy, których nieobecność rzucała mi się w oczy.
Pod jakim pretekstem wywabiono z willi księcia Flawiusza Rufusa, księcia Kamillusa i ich siostrę księżniczkę Sewerinę, być może na zawsze pozostanie tajemnicą. Dwaj nowo wybrani konsulowie, jak mi powiedziano, otrzymali wiadomości spisane ręką cesarza, wzywające ich na spotkanie, podczas którego mieli otrzymać szerokie uprawnienia i przywileje, związane z pełnioną funkcją. Przy ciele zamordowanego Bassaniusa, dotychczasowego konsula, znaleziono list od prefekta pretorianów, Aktyniusza Warro, zawierający informację o wykryciu spisku na życie cesarza i pilne wezwanie do Rzymu. List został sfałszowany. Zatem takim czy innym kłamstwem odrywano możnych i książęta od Saturnaliów w Tiburze… na jeden dzień.
Niektórych gości wracających tego dnia lub następnego do stolicy nie trzeba było wzywać fortelami. Ci doskonale wiedzieli, co się stanie, i chcieli być obecni na miejscu wydarzeń. W tej grupie był hrabia Neron Romulus, właściciel statków Attikus, bankier Garofalo, kupiec z Hispanii Scypion Lucullo, gladiator Diodorus i jeszcze inni patrycjusze i bogacze, należący do konspiracji. Swoim wypadem za miasto stwarzali atmosferę wyciszenia w stolicy, bo czego się bać, skoro tak wiele najpotężniejszych osobistości Cesarstwa wybiera się na tydzień do pałacu uciech? Jednakże grube ryby prędko i cichaczem powróciły do Rzymu, kiedy nadeszła pora przystąpienia do ataku.
Owego tragicznego poranka rozegrały się następujące wydarzenia, o których miał się dowiedzieć wkrótce cały świat:
Tuż przed wschodem słońca dowodzony przez Marka Semproniusza Diodorusa szwadron gladiatorów wtargnął do rezydencji prefekta pretorianów. Warro został zabity. Żołnierze gwardii dowiedzieli się, że ich dowódca spiskował przeciwko cesarzowi, wobec czego na jego stanowisku zastąpił go Diodorus. Tę bajkę przyjęto bez zastrzeżeń, jako że Warro nie cieszył się sympatią podwładnych, a poza tym pretorianie zawsze życzliwie witają nowego dowódcę, bo ich lojalność kupowana jest zwykle obietnicą hojnych premii.
Skoro zażegnano niebezpieczeństwo ze strony pretorianów, drużyna strzelców bez przeszkód wdarła się do pałacu, gdzie bawił cesarz Maksencjusz. Był to Pałac Watykański po drugiej stronie rzeki, niedaleko mauzoleum Hadriana. Cesarz, jego żona i dzieci uciekali w popłochu przez korytarze, lecz zostali ujęci i rozstrzelani u wejścia do cesarskiej łaźni.
Zanim książę Kamillus, który przybył do stolicy nad ranem, zdążył się położyć do łóżka, spiskowcy dotarli do jego pałacu po tej stronie Palatynu, gdzie znajdowało się Forum. Słysząc, jak wybijają wartowników, nieszczęsny grubas wymknął się przez piwnicę i pomknął ile sił w nogach w stronę świątyni Kastora i Polluksa, gdzie chciał znaleźć bezpieczne schronienie. Prześladowcy dopadli go na schodach i tam ścięli.
Książę Flawiusz Rufus obudził się przy dźwiękach wystrzałów i, niewiele myśląc, zbiegł na tyły pałacu, gdzie miał winiarnię. Robotnicy nie zgnietli jeszcze owoców z jesiennego zbioru. Wskoczywszy na drewniany wóz, kazał się przysypać kiściami winogron i potajemnie wywieźć za miasto. Kilka dni później udało mu się dotrzeć do Neapolis, gdzie ogłosił się cesarzem, zaraz go jednak schwytano i zabito — podobno z niejaką pomocą Marcellusa Domicjanusa Frontinusa.
Ocaleli dwaj młodsi książęta: szesnastoletni August Cezar, pobierający nauki na uniwersytecie w Parisi, oraz dziesięcioletni Kwintus Fabius, mieszkający wówczas w jednej z cesarskich rezydencji w Rzymie. Książę August zdążył jeszcze ogłosić się cesarzem, a nawet ruszył przez Galię z szaleńczym zamiarem uderzenia na Rzym, jednakże pochwycono go i zgładzono już w trzecim dniu jego panowania. Przypuszczam, że po tych trzech dniach ów młody i praktycznie nikomu nieznany August zapisał się na kartach historii jako ostatni cesarz Rzymu.
Nikt nie wie, jaki los spotkał młodego Kwintusa Fabiusa. Spośród całej rodziny panującej tylko jego ciało nie zostało nigdy odnalezione. Niektórzy powiadają, że w pierwszy dzień przewrotu przebrano go w wieśniacze ubranie i wywieziono z Rzymu do jakiejś odległej prowincji, gdzie wciąż żyje. Nigdy wszakże nie wystąpił z pretensjami do tronu, więc jeśli rzeczywiście nie zginął, żyje gdzieś w cichym, przez nikogo nie uczęszczanym zakątku.
Przez cały dzień trwały rzezie. Zamachy na cesarzy nie były w Rzymie niczym nowym, lecz tym razem lepiej wszystko zaplanowano: ścięto drzewo i wyrwano korzenie. Tego dnia cesarska krew lała się strumieniami. Mało tego, że wybito do nogi najbliższą rodzinę cesarza, to jeszcze stracono większość potomków starszych rodzin cesarskich — zapewne po to, żeby nikt nie próbował ogłaszać się cesarzem po zlikwidowaniu dynastii Laureolusa. Poniosło śmierć także wielu wcześniejszych konsulów, starszych rangą kapłanów i zagorzałych zwolenników ginącego ustroju, łącznie z trzema skrzętnie wyselekcjonowanymi tuzinami senatorów.