— Gdyby tak było — rzekł Atos — nie prowadziłby nas lord de Winter do jej królewskiej mości, gdyż dostałoby się i jemu, należał przecież do nas.
— Tak, to prawda, chodźmy więc.
Gdy dotarli do Luwru, lord de Winter przeszedł pierwszy. Zresztą przy drzwiach znajdował się jeden jedyny dozorca. W świetle dziennym Atos, Aramis, a nawet Anglik mogli dostrzec straszliwe ubóstwo pomieszczenia, które chciwe miłosierdzie odstępowało nieszczęsnej królowej.
Wielkie sale całkowicie ogołocone z mebli, zniszczone ściany, na których tu i ówdzie widać było stare złocone gzymsy, jakie ostały się w tym opuszczeniu; okna nie domykały się, brakowało w nich szyb. Żadnych dywanów, straży, służby — oto co najpierw uderzyło wzrok Atosa i na co w milczeniu wskazał swemu towarzyszowi, trącając go łokciem i ukazując oczami tę nędzę.
— Mazarini mieszka lepiej — rzekł Aramis.
— Mazarini jest prawie królem — odrzekł Atos — a królowa Henrieta prawie już nie jest królową.
— Gdybyś zechciał, Atosie, mieć koncept — rzekł Aramis — to wierzę, miałbyś go lepszy aniżeli ten biedny Voiture.
Atos się uśmiechnął.
Królowa zdawała się oczekiwać ich z niecierpliwością, gdyż na pierwszy ruch, posłyszany w sali przed jej komnatą, wyszła na próg, by przyjąć dworzan swej niedoli.
— Proszę wejść, panowie, bardzo mi miło — wyrzekła.
Szlachcice weszli i na razie zatrzymali się w postawie stojącej, ale na znak królowej, aby usiedli, Atos dał przykład posłuszeństwa. Był poważny i spokojny. Za to Aramis wściekał się. To królewskie nieszczęście rozjątrzyło go, badał wzrokiem każdy nowo dostrzeżony przejaw nędzy.
— Pan przygląda się mojemu zbytkowi? — rzekła królowa Henrieta, rzuciwszy smutne spojrzenie wokół siebie.
— Wasza królewska wysokość, proszę mi to wybaczyć, ale nie potrafiłbym ukryć swego oburzenia widząc, jak na francuskim dworze traktują córkę Henryka IV.
— Czy ten pan nie należy do stanu rycerskiego? — zwróciła się do de Wintera.
— To ksiądz d’Herblay — odparł zapytany.
Aramis zarumienił się.
— Wasza królewska mość, to prawda, że jestem księdzem, ale wbrew swej woli. Nigdy nie miałem powołania do duchownej sukienki. Sutanna moja trzyma się na jednym guziku i zawsze jestem gotów przeobrazić się z powrotem w muszkietera. Tego ranka, nie wiedząc, że będę miał honor widzieć waszą królewską mość, przystroiłem się dziwacznie w te szaty, ale to nie umniejsza mnie ani na jotę i wasza królewska mość odnajdziesz najbardziej oddanego sobie sługę we wszystkim, co zechcesz mi rozkazać.
— Kawaler d’Herblay — podjął de Winter — jest jednym z tych walecznych muszkieterów jego królewskiej mości króla Ludwika XIII, o których już pani wspominałem. — Po czym zwrócił się w stronę Atosa. — A ten pan jest hrabią de La Fere. Jego wysoka reputacja znana jest doskonale waszej królewskiej mości.
— Proszę panów — odezwała się królowa — kilka lat temu miałam wokół siebie pełno szlachty, skarbów, wojska. Na jedno skinienie wszystko to było na me usługi. Dziś, spójrzcie na moje otoczenie, dziwi was ono bez wątpienia. Ale dla dopełnienia pewnego zamiaru, który ma mi ocalić życie, mam tylko lorda de Wintera, przyjaciela od dwudziestu lat, i was, panowie, których widzę po raz pierwszy, a znam wyłącznie jako swych rodaków.
— To wystarczy, wasza królewska mość — odparł Atos składając głęboki ukłon — jeśli życie trzech ludzi może odkupić życie jej wysokości.
— Dzięki, panowie. Ale proszę mnie posłuchać — ciągnęła — jestem nie tylko najbiedniejszą z królowych, ale i najnieszczęśliwszą z matek, najbardziej zrozpaczoną z małżonek. Moje dzieci, przynajmniej dwoje, książę Yorku i księżniczka Charlota, są daleko ode mnie, wystawione na ciosy ludzi ambitnych i wrogów. Mój królewski małżonek wiedzie w Anglii żywot tak pełen utrapień, że słabo to wyrażam stwierdzając, iż szuka on śmierci jak czegoś upragnionego. Oto, panowie, list, który mi przesłał przez lorda de Wintera. Czytajcie.
Atos i Aramis wzbraniali się.
— Proszę, czytajcie — powtórzyła królowa.
Atos odczytał na głos znany nam już list, w którym król Karol zapytywał, czy udzielą mu gościny we Francji.
— A więc? — zagadnął Atos ukończywszy czytanie.
— Więc odmówił mu jej — odparła królowa.
Dwaj przyjaciele wymienili pogardliwe uśmiechy.
— A teraz, pani, co należy czynić? — zapytał Atos.
— Czy macie choć trochę współczucia dla tak wielkiego nieszczęścia? — spytała wzruszona królowa.
— Mam honor zapytać waszą królewską mość, czego pani sobie życzy, byśmy, pan d’Herblay i ja, dla niej uczynili. Jesteśmy do usług.
— Ach, waszmość istotnie masz szlachetne serce! — wykrzyknęła królowa głosem pełnym wdzięczności, gdy tymczasem lord de Winter patrzał na nią zdając się mówić: Czyż ja, pani, nie ręczyłem za nich?
— No, a pan? — zwróciła się królowa do Aramisa.
— Ja, pani — odpowiedział — dokądkolwiek idzie pan hrabia, choćby to była droga do śmierci, idę za nim o nic nie pytając. Lecz jeśli chodzi o służby waszej królewskiej wysokości — dodał patrząc na królową z całym wdziękiem młodości — to idę przed panem hrabią.
— Więc, panowie — rzekła królowa — ponieważ sprawy tak stoją, ponieważ chcecie oddać swe służby ubogiej władczyni, opuszczonej przez cały świat, oto co należy uczynić dla mnie. Król jest sam z kilkoma szlachty, których boi się utracić każdego dnia, pośród Szkotów, którym nie ufa, chociaż sam jest Szkotem. Odkąd opuścił go lord de Winter, odchodzę ód zmysłów. Otóż może domagam się zbyt wiele, gdyż nie mam do tego żadnego tytułu: jedźcie do Anglii, dołączcie do króla, bądźcie jego przyjaciółmi, jego stróżami, nie odstępujcie go w bitwie, nie odstępujcie w samym domu, gdzie każdego dnia czyhają zasadzki o ileż groźniejsze niż wszelkie niebezpieczeństwa wojny. A w zamian za uczynioną dla mnie ofiarę, panowie, przyrzekam wam nie wynagrodzić — uważam, że słowo to zraniłoby was — ale kochać was jak siostra i przenosić nad wszystkich prócz męża i dzieci. Przysięgam to w obliczu Boga!
Tu królowa z wolna i uroczyście; podniosła oczy ku niebu.
— Kiedy wasza królewska mość każe nam wyruszyć? — zapytał Atos.
— A więc zgadzacie się?! — krzyknęła radośnie królowa.
— Tak, pani. Tylko, jak mi się wydaje, wasza królewska mość za daleko zmierza pragnąc obdarzyć nas przyjaźnią o wiele ponad nasze zasługi. Służąc tak nieszczęśliwemu monarsze i tak pełnej cnót królowej, służymy Bogu, pani. Jesteśmy ci oddani duszą i ciałem.
— Ach, panowie — odparła wzruszona do łez królowa — oto pierwsza chwilka radości i nadziei, jakiej doświadczyłam od pięciu lat. Tak, służycie Bogu, a ponieważ moja władza będzie zbyt ograniczona, aby odwdzięczyć się za podobną ofiarę, On wam ją wynagrodzi, On, który czyta w moim sercu całą wdzięczność dla Niego i dla was. Ratujcie mego małżonka, ratujcie króla, i choć obojętni na nagrodę, jaką możecie otrzymać na ziemi za ten piękny uczynek, pozostawcie mi nadzieję, że was znów ujrzę, aby osobiście podziękować. Pozostaję trwając w oczekiwaniu. Macie mi, panowie, coś do powiedzenia? Odtąd jestem waszą przyjaciółką. Zajmujecie się moimi sprawami, więc winnam się zająć waszymi.
— Wasza królewska mość — podjął Atos — proszę tylko o modlitwy.
— A ja — rzekł Aramis — jestem sam na świecie i pozostaje mi tylko służba waszej królewskiej mości.
Królowa wyciągnęła do nich dłoń, którą ucałowali, ona zaś szepnęła de Winterowi: