Выбрать главу

— Będzie zawierał, wasza wysokość, dwa sztylety, sznur z węzłami i sprężynowy knebel w kształcie gruszki.

— Rozumiem.

— Wasza książęca mość widzi więc, że będzie tam coś dla każdego.

— Dla nas sztylety i sznur.

— A gruszkę każemy zjeść La Ramee — odparł Milczek.

— Mój drogi Milczku — powiedział diuk — mówisz rzadko, ale kiedy już mówisz, to trzeba ci oddać sprawiedliwość: jesteś złotousty!

XXII. Przygoda Marii Michon

W tym samym czasie, kiedy książę de Beaufort snuł z Milczkiem plany ucieczki, dwaj jeźdźcy, którym towarzyszył z tyłu służący, wjeżdżali do Paryża ulicą od strony przedmieścia Saint-Marcel. Byli to hrabia de La Fere i wicehrabia de Bragelonne.

Młody człowiek przybył tutaj po raz pierwszy i Atos nie wykazał zbytniej kokieterii w stosunku do Paryża, swej dawnej miłości, wprowadzając doń młodzieńca przez tę dzielnicę. Ostatnia wioska w Turenii miała zapewne o wiele milszy wygląd aniżeli Paryż oglądany od strony, z jakiej się patrzy na Blois. Dlatego też musimy powiedzieć ku wstydowi tyle chwalonego miasta, że na młodym człowieku wywarło ono nieszczególne wrażenie.

Atos zaś wyglądał jak zawsze beztrosko i pogodnie.

Dotarłszy do Saint-Medard, hrabia, który w tym wielkim labiryncie służył swemu towarzyszowi podróży za przewodnika, skręcił w ulicę des Postes, następnie w l’Estrapade, później w Fosses-Saint-Michel, a dalej w Vaugirard. Dotarłszy do ulicy Ferou podróżni skierowali się nią. Gdy znaleźli się w jej połowie, Atos podniósł z uśmiechem wzrok i wskazując młodzieńcowi dom o mieszczańskim wyglądzie, wyrzekł:

— Spojrzyj, Raulu, oto dom, gdzie spędziłem siedem najsłodszych i najokrutniejszych lat mego życia.

Z kolei młody człowiek się uśmiechnął i pozdrowił ów dom. Synowskie oddanie Raula dla opiekuna przejawiało się w każdej okoliczności jego życia.

Jak już powiedzieliśmy, Raul był dla Atosa nie tylko głównym, ale i jedynym przedmiotem uczuć, wyjąwszy dawne wspomnienia z pułku, zrozumiałe więc będzie, jak czułe i głębokie sentymenta napełniały tym razem serce dawnego muszkietera.

Dwaj podróżni zatrzymali się przed wywieszką “Zielony Lis” przy ulicy du Vieux-Colombier. Atos znal tę oberżę od wielu lat; przychodził tu z przyjaciółmi po sto razy. Lecz w ciągu dwudziestu lat w zajeździe zaszło wiele zmian, poczynając od właścicieli.

Podróżni oddali konie w ręce stajennych, a ponieważ były to rumaki rasy szlachetnej, zalecili, aby miano o nie jak największe staranie, żeby dano im słomy i owsa oraz obmyto piersi i nogi ciepłym winem. Zrobiły tego dnia dwadzieścia mil. Tak więc zająwszy się najpierw końmi, jak przystało na prawdziwych kawalerów, zażądali następnie dwóch izb dla siebie.

— Przystrój się, Raulu — rzekł Atos. — Mam zamiar przedstawić cię komuś.

— Jeszcze dzisiaj, panie? — zapytał młodzieniec.

— Za pół godziny.

Młody człowiek skłonił się.

Nie tak wytrzymały jak Atos, który zdawał się być z żelaza, Raul wolałby prawdopodobnie wziąć kąpiel w Sekwanie; wiele o niej słyszał i obiecywał sobie, że daleko jej do Loary. Może wolałby też po kąpieli pójść do łóżka, lecz skoro hrabia de La Fere coś zdecydował, pozostawało tylko być mu posłusznym.

— Ale, ale, Raulu, ubierz się starannie, pragnąłbym, abyś pięknie wyglądał.

— Mam nadzieję, panie — odparł młody człowiek uśmiechając się — że nie wchodzi tu w grę małżeństwo. Wszak znacie, panie, moje uczucia dla Luizy.

Teraz znów uśmiechnął się Atos.

— O nie, bądź spokojny, jakkolwiek mam cię przedstawić pewnej kobiecie.

— Kobiecie?

— Tak, a nawet pragnę, abyś ją pokochał.

Młodzieniec spojrzał na hrabiego nieco spłoszony, ale uśmiech Atosa szybko go uspokoił.

— A w jakim wieku jest ta pani? — zapytał wicehrabia de Bragelonne.

— Mój drogi Raulu, naucz się raz na zawsze, że nie należy nigdy stawiać takiego pytania. Jeżeli jesteś w stanie odczytać wiek z oblicza kobiety, po cóż ją o to zapytywać, a jeśli nie możesz tego uczynić, to jesteś niedyskretny.

— A czy piękna?

— Szesnaście lat temu uchodziła nie tylko za najpiękniejszą, ale i za najpowabniejszą kobietę Francji.

Odpowiedź ta całkowicie uspokoiła wicehrabiego. Atos nie mógł mieć żadnego zamiaru zarówno wobec niego, jak i kobiety, która uchodziła za najpiękniejszą i najpowabniejszą we Francji na rok przed jego urodzeniem.

Udał się więc do swej izby i z zalotnością tak właściwą młodości jął się przykładać do wypełnienia wskazań Atosa, to znaczy starał się zrobić wszystko, by stać się chłopcem możliwie najpiękniejszym. Było to rzeczą nietrudną dla kogoś, kogo sama natura do tego przysposobiła.

Kiedy się znów pojawił, Atos przyjął go z owym ojcowskim uśmiechem, z jakim niegdyś przyjmował d’Artagnana; tylko o ileż więcej czułości kryło się teraz w tym uśmiechu dla Raula.

Atos obrzucił bystrym spojrzeniem jego stopy, jego dłonie, jego włosy — te trzy znamiona dobrego urodzenia. Czarne włosy, wytwornie rozdzielone, jak to było w modzie owej epoki, spadały puklami, obramiając twarz o matowej cerze. Rękawiczki z szarawej danielej skóry, harmonizujące pięknie z kapeluszem, opinały dłoń delikatną i elegancką, buty zaś, w tym samym kolorze co rękawiczki i kapelusz, obciskały stopę przypominającą stopę dziesięcioletniego dziecka.

— Hm — mruknął Atos — jeśli nie będzie się nim chlubiła, to okaże się po prostu nazbyt wybredna.

Była trzecia po południu, to znaczy godzina odpowiednia do składania wizyt. Dwaj podróżni udali się ulicą de Grenelle, skręcili w ulicę des Rosiers, weszli na Saint-Dominique i zatrzymali się na wprost klasztoru Świętego Jakuba przed wspaniałym pałacem zdobnym w tarcze herbowe de Luynes.

— To tutaj — rzekł Atos.

I wszedł do pałacu krokiem stanowczym i pewnym, który wskazuje odźwiernemu, iż wchodzący ma do tego wszelkie prawo. Wstąpił do podcienia i zwracając się do oczekującego lokaja, odzianego w paradną liberię, zapytał, czy może się widzieć z księżną de Chevreuse i czy przyjmie ona pana hrabiego de La Fere.

W chwilę później lokaj powrócił i oświadczył, że jakkolwiek jej książęca wysokość pani de Chevreuse nie ma zaszczytu znać pana hrabiego de La Fere, to jednak prosi go do siebie.

Atos udał się za lokajem, który poprowadził go przez długi rząd komnat, by wreszcie zatrzymać się przed zamkniętymi drzwiami. Znajdowali się w salonie. Atos dał znak wicehrabiemu de Bragelonne, aby pozostał na miejscu.

Lokaj otworzył drzwi i zaanonsował pana hrabiego de La Fere.

Księżna de Chevreuse, o której tak często była mowa bez okazji wprowadzenia jej osoby na scenę w naszym opowiadaniu “Trzej Muszkieterowie”, uchodziła jeszcze za kobietę bardzo piękną. Istotnie, chociaż liczyła sobie w tym czasie lat czterdzieści cztery do czterdziestu pięciu, wyglądała na jakieś lat trzydzieści osiem, trzydzieści dziewięć zaledwie. Wciąż miała te same piękne blond włosy, wielkie oczy, żywe i inteligentne, którym tylekroć przydawała bystrości intryga, a zaślepiała je miłość; jej kibić nimfy sprawiała, że patrząc na nią z tyłu miało się wrażenie, iż jest to jeszcze wciąż ta sama młoda dziewczyna, która przeskakiwała z Anną Austriaczką fosę Tuileries, co w roku 1623 pozbawiło koronę francuską dziedzica.

Zresztą była to zawsze ta sama szalona istota, która na swych przygodach miłosnych wycisnęła takie piętno oryginalności, że stały się one nieomal przyczyną świetności jej rodu.