Delikatnie powiedziane.
– Nie pomyliłeś się.
– Gdzie byłaś?
Sam jęknęła w duchu na samą myśl o tym, że będzie musiała z nim roz¬mawiać. W tej chwili nie miała najmniejszej ochoty na towarzystwo Davi¬da. Uderzyła palcem u stopy w płytę chodnikową. Zacisnęła zęby z bólu i weszła po schodach na ganek. – Powiedzmy, że byłam u przyjaciela.
_ Przyjaciela? – powtórzył David i zmrużył oczy, jakby zrozumiał. Zacisnął wargi i zbladł. – Dlaczego moje klucze nie pasują do zamków?
Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, żeby z nią nie zaczynał.
_ Zmieniłam zamki za radą policji, z powodu pogróżek, jakie dostaję•
_ Były następne? – zapytał i wrogie nastawienie zmieniło się w troskę. Na czole pojawiły się głębokie bruzdy. – Nie mówiłaś mi.
– Dam sobie z tym radę•
_ Jesteś pewna? – Czekał, a ona grzebała w torebce. – To poważna sprawa, Sam.
Bardzo poważna, pomyślała, ale nie zamierzała mu się zwierzać. Nie potrzebowała jego teatralnego zainteresowania i dziesiątków pytań.
– Co tu robisz?
– Czekam na ciebie.
_ Widzę, ale po co? – Przekręciła klucz w zamku, pchnęła drzwi ramieniem i weszła szybko do środka, żeby wyłączyć alarm, zanim za¬cznie ryczeć i obudzi wszystkich sąsiadów.
– Sam, musimy porozmawiać.
_ Trzeba było zadzwonić. – Rzuciła ubranie na krzesło w salonie, a zza doniczki z palmą wyszedł Charon, popatrzył do góry i miauknął, ocierając się o jej nogi. – Zaraz – powiedziała do kota i spojrzała na Davida. – Słuchaj, nie wiem, czego się spodziewałeś, przyjeżdżając tutaj, ale to nie jest najlepszy moment.
_ Chciałem się z tobą zobaczyć. – W szedł za nią do salonu i stanął tak blisko, że poczuła wczorajszy zapach cygar i alkoholu. – Czy to grzech?
Sam zamarła.
_ Co powiedziałeś? – zapytała i kiedy chciał dotknąć jej ramienia, odsunęła się gwałtownie.
_ Próbuję ci wyjaśnić, że tęskniłem za tobą i miałem nadzieję, że pogadamy o naszych sprawach i zobaczymy, czy nie moglibyśmy nadal być razem.
Sam, przesadzasz. Przecież to David. Możesz mu zaufać. O mało nie zostałaś jego żoną, na litość boską, a teraz myślisz, że ma jakiś związek z Johnem, Annie Seger i tym całym bałaganem. Wpadasz w obsesję, Sam.
David to tylko David.
_ Za późno – powiedziała i pochyliła się, żeby podnieść i przytulić kota. Pogłaskała jego czarne futerko i pokręciła głową• – Powinieneś już iść, Davidzie. Jeśli miałeś jakąś nadzieję, to nic z tego. Już to przerabia¬liśmy. Między nami wszystko skończone.
– Dlatego, że ty tego chciałaś – podkreślił i w jego słowach było coś więcej niż gniew.
– Tak.
Była zbyt zmęczona, żeby o tym dyskutować. Miała brudne nogi, potargane włosy i była prawie naga. David, jak gdyby czytała w jej my¬ślach, wycelował w nią palec.
– Dlaczego masz na sobie tylko halkę?
– Wyszłam w pośpiechu.
– Z domu przyjaciela?
Żachnęła się.
– Nie jestem w nastroju do słuchania reprymendy.
– Ten przyjaciel odesłał cię do domu bez butów? – zapytał i po wyrazie jego oczu zorientowała się, że zaczyna się domyślać. – A co z two¬im samochodem? Zaglądałem przez okno do garażu i nie ma go tam.
– Zostawiłam go w mieście.
– I spędziłaś noc u przyjaciela?
– Resztę nocy, tak.
– Nie podoba mi się to.
– Pewnie nie, ale to nie twoja sprawa. – Odgarnęła kosmyk włosów z oczu. – Nie jestem twoją własnością, Davidzie. Właśnie tego nie lubi¬łam, kiedy byliśmy razem, pamiętasz? Kontrolowania mnie.
– Pracowałem nad tym.
– Świetnie. – Uznała, że nie musi się dalej tłumaczyć, ale David nie zrozumiał aluzji i nie miał zamiaru wyjść. Zanim zdążyła bardziej sta¬nowczo poprosić, żeby się wynosił, usłyszała przed domem znajomy odgłos silnika. Puls jej przyspieszył i przez uchylone drzwi zauważyła volvo Tya.
Świetnie. Tylko tego mi potrzeba. Następny samiec, któremu się wydaje, że wie, co dla mnie najlepsze.
Właściwie nie była zaskoczona. Spodziewała się, że jak tylko znik¬nie mu z oczu, Ty wskoczy do samochodu 1 popędzi za nią. Pozwolił jej wyjść tylko dlatego, że chciał dać jej czas, żeby ochłonęła. W pewnym sensie pochlebiało jej to, ale i denerwowało. Prawda była taka, że Ty okazał się kłamcą, wykorzystał ją i niczym nie różnił się od innych face¬tów.
– Kto to? – zapytał David, kiegy Ty zgasił silnik i zanim Sam zdą¬żyła odpowiedzieć, dodał: – A, już wiem.
– Ty, mój przyjaciel.
David zrobił ponurą minę•
_ Szybko się pocieszyłaś – powiedział ironicznie.
– Nic nie mów.
Ty wysiadł z samochodu i ruszył chodnikiem. Zdążył założyć koszulkę i musiała przyznać, że wyglądał nieźle. Sam nachmurzyła się, gotowa do kolejnej niepotrzebnej konfrontacji. Przywitała Tya przy drzwiach, a kot, który wyczuł okazję do ucieczki, ześlizgnął się jej z ra¬mion, skoczył na ganek i zniknął w krzakach.
_ Nie przyjmujesz do wiadomości słowa "nie"?
_ Nie. – Jego brązowe oczy błyszczały, a butny uśmiech nie schodził z lekko zarośniętej twarzy. Drań, pomyślała znowu, ale ugryzła się w ję¬zyk. Jego wzrok zatrzymał się na jej ustach, a potem Ty spojrzał ponad jej ramieniem i zmienił wyraz twarzy; oczywiście zobaczył Davida.
Zaczyna się, pomyślała Sam i szybko przedstawiła ich sobie. Obaj mężczyźni byli spięci i patrzyli na siebie nieufnie.
_ Davidzie, to jest Ty Wheeler. – Sam marzyła, żeby nagle wyparo¬wali. W powietrzu unosiło się zbyt wiele testosteronu, jak na tak wcze¬sną godzinę. – Ty – David Ross.
Ty wyciągnął rękę, a David udał, że tego nie widzi. Świetnie.
_ Znamy się od lat – dodała, odsunęła się od drzwi i zaprosiła Tya do środka. – A Ty jest właśnie tym przyjacielem, o którym ci mówiłam ¬zwróciła się do Davida. Nie widziała powodu, żeby ukrywać, gdzie była. Poza tym Davidowi dobrze zrobi kontakt z rzeczywistością.
Otworzyła szafkę w holu, znalazła płaszcz od deszczu i zarzuciła na siebie.
_ Zrobię kawę. Jeśli któryś z was ma ochotę na filiżankę, to zapraszam, ale ostrzegam, że mam dość pouczania, jak mam żyć.
David natychmiast ruszył za nią do kuchni i otworzył drzwi do spżarni.
_ Chcę z tobą porozmawiać na osobności – powiedział szeptem.
– Nie widzę powodu.
_ Przyleciałem taki kawał, żeby z tobąporozmawiać. Mogłabyś przynajmniej…
_ Nie wchodź tu – ostrzegła go i podniosła palec, żeby mu przerwać. Wyciągnęła torbę zmielonej kawy i zamknęła drzwi. – Powiedzia¬łam ci już, że jeśli chciałeś się ze mną zobaczyć, trzeba było zadzwonić. Koniec kropka. – Wsypała kawę do pojemnika w ekspresie i nalała do dzbanka wodę z kranu.
Ty oparł się o blat i bardzo uważnie obserwował Davida i Sam.
_ Zwariowałaś – powiedział David. – Co wiesz o tym facecie?
Dobre pytanie.
– Wystarczająco dużo – skłamała i zobaczyła, że usta Tya drgnęły.
– Masz tyle kłopotó», w rozgłośni. Nie sądzisz, że powinnaś… uspokoić się… sprawdzić go?
– Zrobię, co uznam za stosowne.
Skóra na twarzy Davida napięła się, a mięśnie zesztywniały.
– W tym kłopot, Sam, że zawsze postępujesz tak, jak ci się podoba.
– Bo to moje życie.
– W porządku. W takim razie…
– O to chodzi. Mnie to odpowiada.
Włączyła ekspres do kawy, a David poczerwieniał na twarzy i szyb¬ko opuścił kuchnię. Włoskie buty stukały o deski, kiedy przeszedł przez korytarz i zatrzasnął za sobą frontowe drzwi.