Выбрать главу

– Jak właściwie powstały te opowieści? Jego głos był niewyraźny..

– Nie mam pojęcia, Malou. Nic z tego nie rozumiem.

Ciągle trzymał dziewczynę za rękę. Pochylił się nad jej dłonią, otarł o nią policzek, dotknął wargami niczym w rozpaczliwej tęsknocie za kontaktem z drugim człowiekiem.

– Pochodzisz z Transylwanii, prawda? – spytała.

– Nie, ale wychowałem się w tych samych górach, Karpatach. Urodziłem się na Słowacji, to niedaleko Węgier i Rumunii. W tych krajach wierzenia ludowe są nadal żywe. Nigdy nie poświęcałem im zbytniej uwagi, mimo że w ich atmosferze wyrosłem. Pewnego razu… wydarzyło się coś dziwnego. Stało się to w czasie, kiedy przyjechałem do zamku mojego dziadka w Białych Karpatach.

– Tak, Etienne mówił, że nikt nie wiedział, skąd przyjechałeś.

Zwrócił ku niej twarz pełną rozpaczy.

– Skąd przyjechałem? Mieszkałem z matką w innej części Karpat. Cierpiałem na wrodzone uszkodzenie mózgu i dlatego od czasu do czasu traciłem przytomność. Ojciec nie chciał się do mnie przyznać z tego powodu i odszedł od nas. W miarę jak dorastałem, ataki zdarzały się coraz rzadziej. Nigdy nie były niebezpieczne dla życia, a w dodatku przepisywano mi na nie bardzo dobre lekarstwo. Istniały więc wszelkie szanse ku temu, że całkiem wyzdrowieję. Moja matka miała jednak naturę histeryczki i rozpieszczała mnie, bojąc się nawrotów choroby. Kiedy dorosłem, chciałem się usamodzielnić i odszedłem od niej. Zacząłem studiować weterynarię na uniwersytecie. Jednak ona podążyła w ślad za mną. Było mi tak strasznie ciężko, Malou. Kochałem ją przecież, ale chciałem żyć własnym życiem.

– Dobrze cię rozumiem – powiedziała cicho. – Myślę, że jesteś bardzo wrażliwym człowiekiem.

– Trzy lata temu moja matka umarła. Wtedy dziadek zaproponował mi, abym przeprowadził się do niego i zajął inwentarzem. Z chęcią na to przystałem, gdyż mógłbym wtedy kontynuować studia. Przyjechałem do tej wielkiej posiadłości i spotkałem Svetle. Na początku była wobec mnie życzliwa i otwarta tak jak dla wszystkich, ale potem zdarzyła się ta historia z dziewczyną… Zamilkł i głęboko wciągnął powietrze.

– Nie miałem doświadczenia z kobietami. Byłem wstrząśnięty, kiedy się przekonałem, że potrafią być okrutne. Wiesz, nauczono mnie traktować je jak bogi nie lub jak figurki z porcelany, najlepiej jednak, żebym ich unikał. Tak, taka była moja matka – uśmiechnął się gorzko. – Chciała uczynić ze mnie rycerza z dawnych czasów. Jej nauki głęboko we mnie tkwią, nawet teraz kiedy dorosłem i sam decyduję o własnym życiu. W dzieciństwie oszczędzano mi wszelkich trosk i kłopotów, nienawidziłem tego!

Nagle jego twarz rozjaśnił uśmiech.

– Droga Malou, gdybyś wiedziała, jaki dzisiaj byłem szczęśliwy! Kiedy ci pomagałem, czułem, że żyję! Praca ze zwierzętami również sprawia mi wiele radości, wtedy wiem, że jestem coś wart.

Znowu spoważniał i przeniósł się myślami do rodzinnych stron.

– Być może to, co się wydarzyło, było wynikiem błędów mojej matki…

– Co się stało? – spytała zaciekawiona Malou.

– Właściwie nie wiem – szepnął.

Przez chwilę siedział w milczeniu z przymkniętymi oczami.

– We wsi, niedaleko zamku mojego dziadka, mieszkała młoda, prosta dziewczyna. Nawet jej nie znałem. Przebywałem w tej okolicy od niedawna i śniłem na jawie nierealne sny o cudownej Svetli, ona bowiem nie była taka jak inne, traktowałem ją niczym madonnę, ucieleśniała mój ideał kobiety – westchnął zrezygnowany. – Pewnego dnia znaleziono tamtą młodą dziewczynę martwą i prawie całkiem wykrwawioną. Lotem błyskawicy rozeszła się po wsi pogłoska, nie wiadomo, od kogo pochodziła, że widziano mnie nocą w pobliżu jej domu. Byłem ponoć blady jak śmierć, a moje zęby… O Boże!

Ukrył głowę pomiędzy uniesionymi kolanami.

– Twoje zęby są całkiem normalne – spokojnie stwierdziła Marie – Louise.

– Tak, wiem, ale mnie także ogarnęła psychoza. Wiedziałem, że spałem całą noc, kiedy zginęła ta dziewczyna. Ale mogłem przecież… Och, to straszne! Krążyło coraz więcej plotek. „W dodatku odnowiły się moje ataki…

– Zdarzało się, że po przyjeździe do dziadka traciłeś świadomość?

– Tak, dwa razy. Byłem potwornie zrozpaczony i załamany, bo przecież nie miałem już nawrotów choroby przez wiele lat i sądziłem, że jestem zdrowy. Myśleli, że umarłem, bo to tak okropnie wygląda. Ach, tak, przecież widziałaś. Jednak dzięki lekarstwu, które przez cały czas regularnie zażywam, wracałem z powrotem do życia.

Mówił teraz bardzo szybko, jakby w desperacji. Zrozumiała, że nie znosił o tym opowiadać.

Marie – Louise przypomniała sobie moment, kiedy zobaczyła Andreja w zamkowej krypcie. Mogłaby wtedy przysiąc, że nie żyje. Na samo wspomnienie jego zimnego wzroku, kiedy w chwilę później otworzył oczy, dreszcz jej przebiegł po plecach. Ogarnął ją strach.

Andrej wstał i ruszył w stronę domu.

– Czy naprawdę w to wierzysz? – spytała. – Czy na prawdę wierzysz, że jesteś… kimś takim?

Nie potrafiła się zmusić do nazwania rzeczy po imieniu. On zresztą także nie.

– Ale to przecież śmieszne! – mówiła dalej wzburzona.

– Więc dlaczego się nie śmiejesz?

– Bo mnie to złości.

Zerwał mimochodem listek z drzewa, zakłopotany i… przestraszony? Tak, jego zachowanie świadczyło o tym, że się boi.

– Oczywiście nie wierzę w takie przesądy, chyba nie muszę cię przekonywać. Nie żyjemy przecież w czasach zacofania i ciemnoty. Ale co wiemy o naszych ukrytych skłonnościach?

Nie zrozumiała dokładnie, o co mu chodzi. Dopiero później miała to pojąć.

– Nie mówmy o tym więcej, widzę, że sprawia ci to przykrość – powiedziała łagodnie. – Lecz co właściwie robiłeś w Afryce? Nigdy o tym nie opowiadałeś.

– Próbowałem odszukać Svetle. Powstrzymała się od komentarza. Znowu Svetla. Mijali ostatnie groby, gęsto porośnięte bluszczem.

Każdy kamień, krzyż i drzewo były pokryte zielonym dywanem.

Zgniótł w dłoni listek, którym się bawił.

– Wiesz – zaczął. – Kontaktowałem się ze Stefanem, który mieszkał tu w Prowansji. Pisał w listach, że miał wieści od Svetli. Przebywała w tym czasie w Tunezji. A ponieważ przyszła moja kolej ucieczki z naszego kraju za granicę, od razu się tam udałem. Ale Svetli nie znalazłem. Zadzwoniłem z Afryki do Stefana i dowiedziałem się, że kuzynka jest już w drodze do Francji. Oczywiście natychmiast tu przyjechałem, ale okazało się, że Svetla jeszcze nie dotarła na miejsce. Tak bardzo się o nią niepokoję. Jest zbyt krucha i delikatna, żeby sobie poradzić bez niczyjej pomocy. Jest zupełnie inna niż ty, Malou. Ty jesteś energiczna, silna i samodzielna.

Zakłuło ją w sercu. Jeżeli chciałaby, żeby coś o niej teraz powiedział, to na pewno nie to, że jest silna i energiczna! Ujrzała w myśli samą siebie jako krzepką norweską dziewczynę z warkoczami, szerokimi biodrami i rumianymi policzkami wieśniaczki. A tak na pewno nie wyglądała, a przynajmniej tak się nie czuła! Czy nie mógłby spojrzeć na nią inaczej, dostrzec w niej kobiety? Młodej, samotnej kobiety, która pragnęłaby go obdarować nagromadzoną w duszy miłością?

Nagle zaczęły jej przeszkadzać niebieskie dżinsy i kurtka, które, zdawało się, przyrosły do niej w ciągu kilku ostatnich dni. Na szczęście miała coś na zmianę w walizce. Andrej pomyślał widocznie to samo o swoim czarnym garniturze, ponieważ kupił sobie kilka nowych rzeczy podczas ostatniego wypadu do miasta, kiedy pojechał po pościel. Miał teraz na sobie ciemne spodnie i sweter w tym samym ciemnobrązowym odcieniu.

Marie – Louise podjęła walkę z cudowną Svetla.

– Chodzi mi o Stefana – zaczęła na pozór beztrosko. – Czy on jest osobą dominującą w rodzinie?