Marie – Louise wydawało się to niesamowite i bezsensowne, mimo że przykłady pochodzące z siedemnastego i dziewiętnastego wieku opisano bardzo realistycznie. Ale naprawdę przeraził ją ostatni fragment. Włosy zjeżyły się jej na karku ze strachu, kiedy go czytała, i wtedy dopiero zrozumiała, co miał na myśli Andrej, mówiąc o „naszych ukrytych skłonnościach”.
Fragment ów traktował o ludziach, którzy w kryminalistyce nazywani są „żywymi wampirami”. Do tej kategorii należy wielu morderców na tle seksualnym, których fascynuje widok krwi. Marie – Louise poczuła się nieswojo.
Najbardziej znanymi spośród nich byli węgierska hrabina, Elisabeth Batory, urodzona w 1560 roku, i Anglik, John Haigh. Hrabina, pochodząca z okolic Karpat, w rytualny sposób mordowała młode dziewczęta i kąpała się w ich krwi, aby zachować młodość i urodę.
W jej zamku znaleziono ponad sto ludzkich zwłok. I nie był to bynajmniej przypadek znany jedynie z ustnego przekazu, lecz historycznie udokumentowany. John Haigh wsławił się tym, że używał kwasu, by pozbyć się ciał swoich ofiar. Mniej rozpowszechniona jest informacja, że przed popełnieniem morderstwa dawał upust swoim wampirycznym skłonnościom. W artykule przytaczano jeszcze kilka innych historii, ale Marie – Louise miała już dość. Zamknęła książkę i na chwilę zastygła w bezruchu.
Potem podniosła głowę i odetchnęła głęboko.
Andrej wychował się na tych przerażających przesądach. Być może nieustannie karmiony był takimi makabrycznymi opowieściami. Nie można też zapominać o tym, że cierpiał na wrodzoną wadę mózgu. Może nie tylko jego system nerwowy był uszkodzony? Może miał również zaburzenia umysłowe? Podświadomie wierzył, że jest wampirem? Może działał automatycznie, nie zdając sobie z tego sprawy?
Nie, to zbyt okropne!
Wszystko się zgadzało. Jego upodobanie do cmentarzy. Frapujący wygląd. Stany utraty przytomności do złudzenia przypominające śmierć. Krótkotrwałe w dzieciństwie, dłuższe i bardziej przerażające w życiu dorosłym. Czy ataki katalepsji nie są symptomem choroby umysłu? Czy jednak mają zwykle taki przebieg? Nie wiedziała.
Ale co do jednego się nie mylił: w dużej mierze winę ponosiła jego matka, która zaraziła go swym histerycznym lękiem. Na pewno jej wpływ nadal głęboko tkwi w jego psychice, mimo że Andrej za wszelką cenę usiłuje się od tego uwolnić.
Przez głowę Marie – Louise przemknęła nieprzyjemna myśclass="underline" kiedy właściwie żyła jego matka? Tego rodzaju kobiety nie pasowały do współczesnych czasów. Podobnie jak mężczyźni z takim podejściem do kobiet, jakie reprezentował Andrej. Uznać za swój ideał tak egzaltowaną kobietę jak Svetla…
Nagle Marie – Louise intensywnie zatęskniła za dającym poczucie bezpieczeństwa doktorem Charlesem Monier. Dlaczego uciekła od niego do tego szalonego człowieka z kompleksem wampira?
Dobrze jednak wiedziała, dlaczego. Była całkowicie oczarowana i zafascynowana osobowością Andreja.
Andrej musiał dawno już słyszeć odgłos zbliżającego się roweru, lecz nie wyszedł jej na spotkanie. Kiedy trochę naburmuszona weszła do kuchni, objuczona torbami z zakupami, zrozumiała przyczynę jego zachowania.
Podłoga, krzesła i stół były pokryte starymi gazetami, Andrej zaś stał na krześle i bielił ściany wapnem.
Kiedy usłyszał, że przyszła, zwrócił ku niej promieniejącą ze szczęścia twarz.
– Cześć! Już jesteś? Kupiłem to wszystko wczoraj, chciałem ci zrobić niespodziankę i pomalować dom także na zewnątrz, ale nawet w środku jeszcze nie skończyłem.
– O Boże! – westchnęła zdumiona. – Co za różnica!
– A belki na suficie i framugi zabejcuję na ciemny brąz.
– Ale nawet nie wiem, czy na długo tu zostanę – zmartwiła się.
– Nie szkodzi. Chciałbym, żeby było ładnie, póki tu mieszkasz, zasłużyłaś na to. A mnie to sprawia ogromną przyjemność.
Zszedł na dół. Jego poważna twarz, teraz cała w białych kropkach, wyglądała trochę komicznie.
– Chciałbym móc dać ci dom. Spokój i szczęście.
– Postaraj się więc jeszcze o jakiegoś chłopaka dla mnie – odparła pośpiesznie i zaczęła rozpakowywać torby.
Oniemiał zaskoczony jej nagłą przemianą. Zaczął bezwiednie wycierać ręcznikiem twarz, choć nie na wiele to się zdało.
– Tak – rzuciła agresywnie. – Nie miałam nikogo bliskiego przez pięć lat i czuję się trochę samotna. Te głupie młokosy już mnie nie interesują. Ale gdybyś znalazł mi silnego i dojrzałego mężczyznę, którego mogłabym pokochać, oddałbyś mi wielką przysługę. Nie, zresztą nie musisz. Mam przecież Charlesa Monier. Odnajdę go i poproszę o przebaczenie.
Andrej otrząsnął się trochę z oszołomienia i trącił ją delikatnie w ramię.
– Malou, co ci się stało? Dlaczego wygadujesz takie rzeczy?
Opanowała się.
– Nie wiem, Andrej. Czuję się taka zagubiona, a jednocześnie zmęczona i przygnębiona.
Objął ją ramieniem, a ona przytuliła się do niego, drżąc na całym ciele.
– Nie chcę, abyś wracała do tego lekarza – rzekł smutno. – Naprawdę tego nie chcę.
Przytuliła policzek do jego ciepłej szyi.
– Ja też nie chcę. Jestem tylko trochę oszołomiona. W mieście nie było przyjemnie. Nie powinnam tam jechać.
Zbyt wielu obcych, zajętych sobą ludzi.
Wiedział, za czym tęskniła. Zaczął ją czule gładzić po włosach. Przytulił twarz do jej twarzy.
– Droga Malou – szepnął zdumiony. – Tak przyjemnie jest stać blisko siebie. Wiesz, że nigdy nie przytulałem w ten sposób żadnej kobiety? Nie wiedziałem, że można to tak silnie odczuwać.
– Jak? – spytała bez tchu, nie mając odwagi się poruszyć.
– Nie wiem. Jestem taki bezwolny, serce bije mi jak oszalałe, a po całym ciele rozchodzi się miłe ciepło.
Teraz jego ręce były bardziej stanowcze, przyciągnął ją mocniej ku sobie. Westchnął, zdumiony nieznaną siłą, która go ogarnęła i odebrała rozsądek.
Również Marie – Louise odsunęła od siebie wszelkie uprzedzenia, czule dotykając ustami jego policzka.
Andrej odchylił głowę. Poczuła na swojej szyi jego ciepłe, wilgotne wargi…
– Nie! – krzyknęła nagle i wyrwała się.
Spojrzał na nią wystraszony. Jego oczy, wyrażające smutek i ból, teraz wydawały się zupełnie czarne.
– Marie – Louise! Co się stało? Nie chciałem ci zrobić nic złego.
Zrozumiała, jak musiał odebrać jej reakcję, i gorzko pożałowała swego zachowania. Ale nie mogła się powstrzymać. Zareagowała spontanicznie, czując na szyi jego usta.
Pragnęła szybko zatuszować swoją gafę.
– Nie chciałam, by całował mnie ktoś, kto myśli o innej kobiecie – powiedziała chłodnym tonem, choć czuła, że drży jej glos. – Czekałam tylko, kiedy nazwiesz mnie Svetla!
– Czy jedynie dlatego? – spytał cicho.
– Tak. Czy to nie wystarczy?
– Chciałem jedynie dotykać ustami twojej skóry. Nic więcej. Bardzo mi się podobasz.
Spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.
– Najdroższy Andreju, jakże ty jesteś niedoświadczony! Czy naprawdę myślisz, że zdołalibyśmy na tym poprzestać? Ja w każdym razie nie. A jak mógłbyś później spojrzeć Svetli w oczy?
Przez sekundę wydawało się, że nie wie, kim jest Svetla. Słowa Marie – Louise, że nie byłaby zdolna poprzestać na pocałunku, wstrząsnęły nim do głębi. Był zszokowany.
Nieważne, pomyślała Marie – Louise. Zdołałam naprawić błąd, a o to przecież chodziło.
Po chwili Andrej się zreflektował.
– Rzeczywiście, masz rację. Całując cię, oszukiwał bym Svetle, a ona na to nie zasłużyła.
Ta przeklęta chodząca świętość, Marie – Louise miała jej dość. Niedługo się przekona, czy ten anioł jest z krwi i kości. Jutro pojedzie do Chateau Germaine. A Andrej niech sobie mówi, co chce.