Выбрать главу

– W takim razie dostanie ciebie czystego i nietkniętego. O swoich grzesznych myślach po prostu zapomnij. Gdyby wszyscy, którzy marzą o zakazanych rzeczach, zostali posądzeni o niewierność, niewielu wiernych zostałoby tu na ziemi. Liczą się tylko czyny.

– Malou, ty płaczesz – powiedział zrozpaczony i objął ją. – Jestem draniem. Nie zamierzałem cię zranić. Ogromnie cię lubię. Nigdy jeszcze nie spotkałem tak wspaniałego przyjaciela, jak ty. I jeśli zaraz się nie rozpogodzisz, ja też zacznę płakać.

Łzy spływały jej po policzkach. Jednocześnie czuła przyjemne ciepło i bliskość Andrej a. Gładził ją po włosach, próbując pocieszyć. Widziała, że sam jest nieszczęśliwy.

Roześmiała się zakłopotana.

– Ależ jesteśmy głupi!

– To prawda – odparł z ulgą, ucieszony jej nagłą zmianą humoru. – Muszę jednak iść teraz na górę i pokazać się, że żyję.

– Nie! Oni są niebezpieczni!

– Jutro zostanie otworzony skarbiec. Wcześniej czy później muszę się ujawnić.

– Chyba masz rację – przyznała. – Najlepiej będzie, jak pójdziesz. Svetla pojawi się lada chwila, powinieneś więc najpierw zrobić niespodziankę wszystkim pozostałym.

– Ach, Svetla… Ja…

Opanował się siłą woli.

– Jak wyglądam, Malou? Czy moje ubranie jest czyste i schludne? A włosy? Czy myślisz, że powinienem zmienić koszulę?

Marie – Louise uśmiechnęła się smutno.

– Ależ Andrej! Zaczynam się naprawdę zastanawiać, czy Svetla nie jest twoją matką numer dwa.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Że przejęła rolę twojej matki, kiedy tamta odeszła.

Zmarszczył brwi.

– Co za bzdura! – rzekł wzburzony. – Chociaż właściwie są do siebie podobne – przyznał po chwili. – Tak samo wytworne, równie wymagające, zawsze świetnie zorientowane, jak należy się zachować w każdej sytuacji.

Widać słowa Marie – Louise dały mu do myślenia. Ciekawy materiał dla psychologa!

– Ale Svetla jest chodzącym ideałem – dodał. – Kogoś takiego spotyka się tylko raz w życiu, taki ktoś żyje chyba tylko raz na sto lat. No, ale musimy już iść.

– My? Chyba nie mogę się tam znowu pokazać?

– Nie, ale też nie możesz zostać tutaj, bo nie wiadomo, jakie mają względem ciebie zamiary. Wiesz, gdzie byłem do wczoraj?

– Nie.

– W starym szybie windy towarowej. Od dawna nie jest używany. Samą windę wyrzucono, ale w szybie łatwo się poruszać. Choć, to ci pokażę.

Poszli razem z powrotem do laboratorium. Marie – Louise starała się nie patrzeć na wypchane martwe zwierzęta. Andrej otworzył podwójne wejście w ścianie.

– Spójrz do góry – szepnął. – Te smugi światła do chodzą z podobnego okienka do kuchni, ponad nim do jadalni i holu na parterze. Potem winda prowadzi do holu na pierwszym piętrze.

– Ale nie na poddasze, gdzie mieszkam?

– Nie.

Marie – Louise uspokoiła się. A więc przerażająca postać z dzisiejszej nocy nie mogła przedostać się tą drogą.

Szyb okazał się na tyle wąski, że można się było w nim ukryć, opierając plecy i stopy o przeciwległe ściany.

– A więc stąd obserwowałeś wszystko, co się działo? – spytała, kiedy wyszli z szybu.

– Tak. To znaczy nie widziałem, jak jedli obiad, bo wtedy spałem. Nie miałem więc przyjemności poznać twojego lekarza.

Wyczuła niechęć w jego głosie. Po chwili rzucił wzburzony:

– Wybacz mi, Malou, ale jestem zazdrosny. Och, okropnie się zachowuję. Jeżeli mogę wyrazić się w ten sposób, to ty uosabiasz moje ziemskie pragnienia, te fizyczne, a Svetla jest miłością idealną, doskonałą. No, idę, zanim powiem za wiele.

Została sama. Westchnęła smutno, zaraz jednak postanowiła spenetrować szyb.

Bez większego trudu posuwała się do góry. Starała się tylko nie patrzeć w dół, bo dostawała zawrotów głowy. Dziwne, lecz stąd prawie nie było słychać huku wentylatorów.

Dotarła na wysokość kuchni, znajdującej się na tym samym poziomie co piwnica, w której po raz pierwszy ujrzała Andreja na katafalku, tyle że to było po drugiej stronie domu. Ostrożnie zajrzała przez szparę, kucharka uwijała się, krążąc tam i z powrotem w oparach gotowanych potraw. Wszedł Joseph, wydał jakieś polecenie, po czym znowu zniknął.

Svetla była w drodze, cały dom stanął na głowie.

Marie – Louise powoli wspięła się jeszcze wyżej. Nie spieszyła się, musiała zachować ostrożność, nie mogła pozwolić, by ktoś usłyszał jej zdyszany oddech dochodzący z szybu.

Dostrzegła hol i jadalnię. Usadowiła się wygodnie, opierając plecy i stopy o przeciwległe ściany. Jadalnia była pusta, lecz stół nakryto już do obiadu.

Nikt także nie przechodził przez hol, natomiast usłyszała głosy dochodzące z salonu. Hrabina krzyczała coś histerycznie, głos hrabiego drżał, a Etienne wydawał się wściekły.

Marie – Louise zrozumiała. Andrej się ujawnił.

Niepokoiła się o niego. Z mieszkańcami tego domu nie było żartów! Nie wydawali się szczególnie uszczęśliwieni faktem, że widzą go znowu całym i zdrowym. Może z wyjątkiem hrabiny, trudno zgadnąć, co wyrażały jej gwałtowne okrzyki.

Na zewnątrz, na dziedzińcu, dał się słyszeć silnik samochodu. Joseph pospieszył do drzwi, za nim podążyli hrabia, hrabina i Etienne. Wszyscy razem zniknęli.

Powoli do holu wszedł Andrej i przystanął. Wyglądało na to, że zapomniał, iż z szybu windy ktoś może go obserwować. Najwyraźniej wszystkie jego myśli koncentrowały się wokół Svetli.

Zranione serce Marie – Louise biło mocno. Teraz wreszcie ujrzy tę cud – kobietę.

Na schodach dały się słyszeć ożywione głosy. Andrej nerwowo wytarł spocone dłonie o spodnie.

Niestety, szyb usytuowany był w ten sposób, że widziała wyraźnie twarz Andreja jakieś pięć metrów przed sobą, podczas gdy wszystkie osoby wchodzące zwrócone były do niej plecami.

Andrej wyglądał blado i sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego.

O Boże, jaki jest przystojny! Marie – Louise ogarnęły smutek i tęsknota. Oczywiście, dla niej jest zbyt doskonały. Zawsze czułaby się przy nim gorsza i wdzięczna, że w ogóle zwrócił na nią uwagę. Ciągle by się bała, że go może stracić.

Najlepiej, żeby pozostał przy swojej Svetli.

Marie – Louise otarła oczy, żeby wyraźniej widzieć.

Drzwi się otworzyły.

– Zaraz będzie obiad! – zawołała hrabina i wszyscy podążyli za nią.

Andrej został sam w holu. W chwilę później ktoś do niego podszedł.

– Andrej! – dał się słyszeć aksamitny głos.

Kobieta miała na sobie białą koronkową sukienkę sięgającą aż do kostek. Do tego dziewczęce białe buty I biały kapelusz z szerokim rondem. Ciemne włosy opadały kaskadą ku cienkiej jak u osy talii i krągłym biodrom. Postać w koronkach wyciągnęła do Andreja drobną delikatną dłoń, aby mógł ją ucałować.

Brakuje jej tylko parasolki, wówczas pasowałaby idealnie do okresu przełomu wieków, pomyślała ponuro Marie – Louise. Niewygodna pozycja zaczęła jej dokuczać, poza tym czuła kłucie w sercu. Ona, która myślała, że tak ładnie wygląda w swej bawełnianej sukience! Kim była w porównaniu z tym wolnym od wad objawieniem?

Znała już to spojrzenie Andreja, pełne czci i uwielbienia dla Svetli! Teraz jednak było ono zupełnie pozbawione wyrazu. Spojrzał na Svetle, ujął jej dłoń i pocałował – jakby z obowiązku? Marie – Louise tak się wydawało, ale naturalnie się myliła. Prawdopodobnie starał się nie okazywać uczuć.

– Najdroższy Andreju! – odezwała się nieznajoma melodyjnym głosem. Marie – Louise nienawidziła jej za to, że wymieniła jego imię. – Mój uroczy przyjacielu, jak cudownie cię znowu zobaczyć! Przykro mi z powodu twojego brata. Jan miał zawsze szczególne miejsce w moim sercu.