Выбрать главу

Z początku miała nadzieję, że Heather wkrótce wróci, ale z rozmów telefonicznych dowiedziała się o nieprawdopodobnych zdarzeniach, jakie miały miejsce na Sycylii. Otóż Baptista – ku zdumieniu wszystkich – miała własny pomysł na zażegnanie skandalu: zaaranżowanie małżeństwa z…

– Renato??? – Angie nie kryła zdumienia. – To jakiś niedorzeczny żart. Przecież ty nie możesz na niego patrzeć?

– Tak też jej powiedziałam. Że jedyne, na co mam ochotę, to kopnąć go w łydkę. A ona na to, że jak będziemy małżeństwem, to mogę to robić codziennie.

Angie mimo woli roześmiała się.

– Trzeba przyznać, że Baptista jest niepowtarzalna.

– Ona uważa, że skoro jej rodzina mnie obraziła, teraz musi to nadrobić.

– To jakieś średniowieczne zasady.

– Oni są Sycylijczykami, Angie. Są inni od nas. Być może i mają w sobie coś średniowiecznego. W pewnym sensie trzeba ich jednak za to podziwiać, nawet jeżeli nie do końca ich rozumiemy.

– Tak – Angie westchnęła. – Wiem coś o tym.

Heather przeniosła się do Bella Rosaria, by uniknąć swatania Baptisty. Ale to nie mogło trwać zbyt długo. Wkrótce Heather powróci i Angie znów będzie miała przyjaciółkę przy sobie.

Niestety, pewnego wieczoru ponownie odebrała telefon i tym razem usłyszała niesamowitą wieść: Heather zgodziła się na małżeństwo z Renatem.

– Chciałabym, żebyś była moją druhną. Możesz się stamtąd wyrwać?

– Z pewnością. – Angie z trudem zbierała siły, by zadać następne pytanie. – Heather, czy Bernardo…?

– Nie wie, że cię zapraszam. I nie zamierzam mu o tym mówić.

– Ale czy on…?

– Jest bardzo nieszczęśliwy. Być może to odpowiednia chwila, byś wróciła.

Kiedy skończyły rozmawiać, Angie opadła na sofę i poddała się tęsknocie. Zobaczyć ponownie Bernarda, usłyszeć jego głos, być może znaleźć się w jego ramionach. Może to niezbyt rozsądnie tak go zaskakiwać, ale nie miała siły odmówić Heather. Rozpłakała się. Bez sensu. Od tygodni nie była taka szczęśliwa, choć było to szczęście zaprawione goryczą i niosło zapowiedź nowego cierpienia.

Przestań się roztkliwiać! – rozkazała sobie. Odwaga zwycięża. Masz być odważna.

Kiedy poprosiła o urlop, ojciec spojrzał na jej bladą twarz i bez słowa wyraził zgodę. Na dzień przed ślubem Heather przyleciała do Palermo. Przyjaciółka czekała na nią na lotnisku.

– Bernardo jest wciąż w Montedoro i nie pokaże się tu aż do jutra rana. Zjemy w mieście, a potem wśliźniemy się do domu bocznym wejściem, tak żeby służba cię nie zobaczyła.

Przy kolacji Heather próbowała wyjaśnić, dlaczego zgadza się poślubić mężczyznę, którego nigdy nie lubiła.

– Baptista wszystko przemyślała. Jest zdecydowana zatrzymać mnie w rodzinie. Willę Bella Rosaria dostałam od niej jako posag. Nawet po moim zerwaniu z Lorenzem, nie chciała słyszeć o jej zwrocie. Muszę poślubić Renata, żeby posiadłość została w rodzinie.

– A co on na to?

– On dostanie z powrotem Bella Rosaria, a tego właśnie chce.

– To wszystko? – Angie spojrzała na nią podejrzliwie.

– No i… czuję się tu jak w domu. Pokochałam Sycylię, a to wystarczający powód, by zostać.

– Aha. – Angie nagle doznała olśnienia. – Jesteście zakochani!

– Kto mógłby się zakochać w Renato? – zaprzeczyła Heather z przekonaniem. – Po ślubie będzie wygodniej się z nim kłócić.

– W porządku. Będziesz miała burzliwe małżeństwo.

– Zobaczysz! – powiedziała Heather ponurym głosem, śmiejąc się.

– Jesteście zakochani! To dlatego czubiliście się od samego początku!

– Kto to wie?

– A co z Lorenzem? Czy ta sytuacja go nie przerosła?

Heather uśmiechnęła się.

– Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek mogło zawstydzić tego młokosa. Nasze małżeństwo nie skończyłoby się dobrze i teraz oboje o tym wiemy. Nie uwierzysz, ale ostatnio jesteśmy z moim „młodszym braciszkiem" w niezłej komitywie.

Pojechały do Residenzy, gdzie udało im się niepostrzeżenie wejść domu.

– Czy Bernardo rzeczywiście niczego nie podejrzewa?

– Nie ma o niczym pojęcia. Dowie się dopiero jutro rano w kościele. Schronił się w swoim gnieździe na szczycie góry.

Odwiedzał mnie czasem, kiedy mieszkałam w Bella Rosaria. Zawsze pod pretekstem, żeby sprawdzić, czy czegoś mi nie brakuje, ale za każdym razem udawało mu się skierować rozmowę na twój temat.

– Czy powiedziałaś mu, że pracuję u ojca?

– A nie powinnam?

– To żaden sekret.

– Nie jest z nim dobrze. Bardzo wychudł i zmizerniał. Zupełnie jak ty.

– Miałam dużo pracy – powiedziała szybko Angie.

– Tak jak i on – odparła Heather. – Ale zdaje się, że nie rozwiązało to ani twoich, ani jego problemów.

Położyły się spać, lecz Angie nie mogła zasnąć. W końcu wstała, zarzuciła pled na ramiona i wyszła na taras. Serce bolało ją na wspomnienie pierwszego wieczora. Siedziała właśnie tutaj, a gdy spojrzała do góry, na balkonie zobaczyła Bernarda. Teraz ujrzała pustkę.

Popatrzyła na góry. Gdzieś tam wysoko, w Montedoro, cierpiał mężczyzna, którego kochała. Wiedziała, że myśli o niej. Przepełniała ją radość zaprawiona goryczą i lękiem.

Następnego ranka nie opuszczała pokoju, dopóki nie nadszedł czas wyjazdu do katedry. Tym razem zamiast Renata jechał z nimi kuzyn, który miał prowadzić narzeczoną. Tak jak poprzednio, pierwszym drużbą był Bernardo.

Samochód zatrzymał się, Angie poprawiła suknię Heather i weszły do katedry. Serce biło jej gwałtownie na myśl, że zobaczy Bernarda. Jak on zareaguje na jej widok?

Szły główną nawą. Chóralna pieśń rozbrzmiewała słodko ponad głowami. Bliżej i bliżej, i już tam był, szczuplejszy niż w dniu ich rozstania. Czy to rozłąka tak na niego podziałała?

W końcu ją zauważył. Tylko na chwilę jego rysy stężały, a potem z kamienną twarzą przeniósł wzrok na pannę młodą. Angie wzięła głęboki oddech. Nic nie potrafiła odczytać z tego krótkiego spojrzenia. Ceremonia ciągnęła się w nieskończoność, a ona stała wpatrzona w jego plecy, zastanawiając się, czy nie popełniła błędu.

Renato i Heather wymienili obrączki. Byli małżeństwem. Najdziwniejszy związek świata, pomyślała Angie. Dwoje ludzi, którzy nigdy nie powiedzieli sobie nic miłego i choć się kochali, nie chcieli się do tego przyznać. A ona i Bernardo zniszczyli swoją miłość, choć połączyła ich od pierwszego spojrzenia.

Ceremonia dobiegła końca. Organy zagrzmiały, gdy młoda para kroczyła szpalerem wzdłuż kościoła. Angie szła za nimi z podniesioną głową. Idący obok Bernardo na pozór jej nie zauważał, lecz w rzeczywistości był tak samo świadom jej bliskości, jak ona jego.

Z katedry jechali razem. W końcu jest szansa by porozmawiać, pomyślała. Wykorzystaj ją.

– Spodziewałeś się mnie?

Delikatnie ujął jej dłoń.

– Myślę, że tak, w jakimś sensie. Zastanawiałem się, czy Heather cię tu ściągnie.

– Mogłeś ją poprosić.

Potrząsnął głową i zrozumiała, że nigdy by tego nie uczynił.

Ten skryty mężczyzna nie byłby do tego zdolny.

Zebrał się w sobie i teraz już zręcznie udawał grzeczną obojętność.

– Miło cię widzieć. Co u ciebie? Wszystko w porządku?

– Tak sądzisz?

– Nigdy nie widziałem cię piękniejszej.

Mówił prawdę. Jej jedwabna suknia w bardzo jasnym odcieniu żółci skrojona była tak, by miękko opinać ciało. Włosy zdobił wianuszek z kwiatów, a jedyną biżuterią były perły w uszach. Przez chwilę sycił oczy jej widokiem, pełen tęsknoty, której nie potrafił ukryć.