– I wróciłeś tutaj.
Bernardo uśmiechnął się.
– Tak. Czułem, że tu jest moje miejsce. Oczywiście zabrano mnie z powrotem, ale znowu uciekłem. Tym razem schowałem się w górach i kiedy mnie znaleźli, byłem w gorączce. Gdy wyzdrowiałem, wiedziałem już, że ucieczka nic nie da. Wiele kobiet na miejscu Baptisty pozostawiłoby mnie własnemu losowi i wiem, że byłem strasznym niewdzięcznikiem.
– Byłeś tylko dzieckiem, które utraciło oboje rodziców – powiedziała ze współczuciem. – Nic dziwnego, że zachowywałeś się nieracjonalnie.
– Tak. Gdyby to wszystko wydarzyło się nieco później, myślę, że potrafiłbym lepiej docenić wspaniałomyślność Baptisty. Wtedy jednak sądziłem, że ona chce zatrzeć pamięć o mojej matce. Chciałem być Bernardem Tornesem.
Ponieważ powiedział jej już tak wiele, odważyła się zapytać:
– Po drodze chciałeś mi coś powiedzieć o Ellonie?
– Willa, którą tam widziałaś, jest częścią posiadłości Bella Rosaria, należącej do Baptisty. To tam zabrała mnie, bym wyzdrowiał po ucieczce w góry.
Angie spojrzała na udręczoną twarz Bernarda. Czuła, że dzieje się między nimi coś ważnego i pięknego. Zanim jednak zdążyła się odezwać, Bernardo uśmiechnął się.
– Czemu mówimy o takich smutnych sprawach? Wyjdźmy z winem przed dom.
Obok fontanny panował miły chłód. Angie z uśmiechem przyglądała się odbiciom w wodzie. Nagle spojrzała w górę, a napotkawszy wzrok Bernarda, poczuła falę gorąca. On delikatnie ujął jej dłoń i przytrzymał przez chwilę, jakby ze czcią. Nic nie mówił i w ciszy Angie słyszała tylko bicie własnego serca. Nie całował jej, po prostu trzymał jej dłoń nieśmiało jak chłopiec, a mimo to Angie była tak poruszona, że prawie ją to przerażało.
Nigdy jeszcze nie straciła nad sobą kontroli, a tu nagle nad niczym nie panowała. A już na pewno nie nad własnymi uczuciami. Czuła się jak ktoś, kto wyruszył na jednodniową wycieczkę, a znalazł się w rozpędzonym pociągu, jadącym w nieznanym kierunku. Wiedziała, że za chwilę Bernardo ją pocałuje i pragnęła tego jak jeszcze niczego w życiu.
Ciszę przerwał delikatny dzwonek telefonu komórkowego. Bernardo odetchnął głęboko i z ociąganiem powiedział do słuchawki:
– Tak?
Angie widziała, jak zmienia się wyraz jego twarzy. W końcu powiedział tylko:
– Zaraz tam będziemy.
Wyłączył telefon i wyjaśnił:
– To Renato. Mieli wypadek na jachcie. Heather o mało nie utonęła, ale już wszystko w porządku. Prosił jednak, żebyś natychmiast przyjechała.
– Oczywiście.
Już po drodze wyjaśniał zwięźle:
– Wypłynęli razem na skuterach i Heather wywróciła się.
Poszła pod wodę. Na szczęście Renato szybko ją odnalazł. Dzwonił z łodzi, ale powinni dotrzeć do portu mniej więcej równo z nami.
Gdy dojechali do Portu Mondello, „Santa Maria" właśnie rzucała cumy. Angie wskoczyła na pokład.
Heather spała. Na szczęście nie była zbyt blada i oddychała miarowo. Dotyk Angie obudził ją. Uśmiechnęła się sennie.
– Nie mogło się obejść bez przygód? – spytała Angie z uśmiechem. – Renato nas zawiadomił.
Heather obrzuciła ją nieco ironicznym spojrzeniem.
– Mam nadzieję, że nie przerwałam ci w zbyt ciekawym momencie?
– Będą następne. – Angie czuła, że się czerwieni – Jutro masz zostać w łóżku. Jak tylko lepiej się poczujesz, pojedziemy do domu.
Nazajutrz Renato wiózł je do Residenzy, a Bernardo jechał za nimi. Angie starała się myśleć o przyjaciółce, ale duszą przebywała w Montedoro, w świecie, w którym szybują orty, a człowiek jest wolny.
ROZDZIAŁ TRZECI
Następny dzień Bernardo spędził w Residenzy, ale nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. Angie czuła się zobowiązana zostać przy Heather, która po dawce środków uspokajających przez większość dnia spała. Zupełnie niechcący Angie znalazła się w pułapce rodzinnego konfliktu.
– Renato dzwonił do Sztokholmu, ale Lorenzo, jak się okazało, wymeldował się rano z hotelu – powiedział Bernardo.
– Jak to, nie rozumiem. Przecież miał tam zostać do jutra?
– Wiem, ale wyjechał i nikt nie wie dokąd.
– Mam nadzieję, że nie pojechał się zabawić? – rzuciła Angie podejrzliwie.
– Co masz na myśli?
– Wyskok przed ślubem. Słyszałam, że tu, na kontynencie, mężczyźni…
– Niech mnie! – Bernardo wykrzyknął zaskoczony. – To nie tylko niesprawiedliwe, pełne uprzedzeń i… sam już nie wiem.
– No cóż, Włosi mają niezłą reputację pod tym względem – powiedziała Angie.
– I dlatego posądzasz Lorenza? Czy wszyscy Anglicy tak rozumują?
– Niekoniecznie. Ale nie znam Lorenza na tyle, by wiedzieć, na co go stać. Ty, jako jego brat, z pewnością lepiej się orientujesz, co go skłoniło do wyjazdu.
Westchnął i przeczesał dłonią włosy.
– Tak, przepraszam.
– Nie, to ja przepraszam. To nie twoja wina.
Spojrzał na nią z uśmiechem, który sprawił, że poczuła ukłucie w sercu.
– Chyba zaliczyliśmy pierwszą kłótnię.
– Rzeczywiście.
Wymienili smutne spojrzenia. Bernardo delikatnie przyciągnął ją do siebie.
Pierwsza kłótnia. Przed pierwszym pocałunkiem. Ach, dlaczego tak rozpaczliwie go pragnę…
Poruszenie panujące w domu nie sprzyjało intymnym scenom. Odsunęli się od siebie, słysząc kroki w korytarzu. Do pokoju wszedł zdenerwowany Renato.
– Tajemnica rozwiązana – powiedział. – Właśnie dzwonił Lorenzo. Jest w drodze do domu. Najwyraźniej dziś rano odwołał wszystkie spotkania. – Głos Renata zdradzał wielkie niezadowolenie.
– Nie mógł wytrzymać bez Heather – westchnęła Angie.
– Jakie to romantyczne.
– Nie romantyczne, tylko nieodpowiedzialne – rzucił nerwowo Renato.
– On za kilka dni się żeni! – zaprotestowała.
– Dzwonił z lotniska? – Bernardo wtrącił się czym prędzej, by nie dopuścić do kłótni.
– Nie, z Rzymu, miał tam przesiadkę. Będzie tu za jakieś trzy godziny.
– Pójdę zawiadomić Heather. – Angie wyszła, a Bernardo podążył za nią. – Żal mi Heather – powiedziała poirytowana.
– Naprawdę. Mieć takiego szwagra.
– Może miłość do Lorenza wszystko jej wynagrodzi – zauważył Bernardo. – Mówią, że uczucie tak działa.
Pomyślała, że może wcale nie mówił o Heather i Lorenzo.
Sam też był spokrewniony z Renatem. A jeśli… Nie wariuj. To wakacyjny romans. A on cię nawet jeszcze nie pocałował!
Wcześniejszy powrót Lorenza zmienił plany, ale nie tak, jak spodziewała się Angie. Gdy pojawił się po południu, nie przypominał człowieka, który właśnie rzucił wszystko, żeby być z ukochaną. Sprawiał raczej wrażenie, jakby go coś dręczyło. Pośpieszył natychmiast do Renata, po czym obaj zamknęli się w gabinecie. Zza drzwi dochodziły podniesione głosy. Być może Lorenzo wymyślał bratu, że ten nie opiekował się należycie jego narzeczoną. Angie miała nadzieję, że tak właśnie było. Zastanawiała się też, kiedy będzie miała następną okazję być sam na sam z Bernardem.
Okazja pojawiła się nazajutrz. Lorenzo, blady i zdenerwowany, wyjechał do głównego biura firmy w Palermo, Baptista natomiast zażyczyła sobie spędzić dzień w towarzystwie Heather.
– Byłoby miło, gdybyś do nas dołączyła, ale chyba macie już inne plany z Bernardem?
– Właściwie…
– Oczywiście. Mam nadzieję, że nie zamierzasz wracać do Anglii zaraz po weselu? Może zostałabyś jeszcze tydzień?
– Dziękuję, z wielką przyjemnością. – Angie poczuła, jak wschodzi dla niej słońce.