Выбрать главу

– Opowiedz mi o tym, jak wymienił moje nazwisko.

– Już mówiłam.

– Powiedz jeszcze raz.

Zrobiła powolny, głęboki wdech. Na moment zamknęła oczy.

– Manolo powiedział, że pan kłamie.

– Kłamię na temat czego?

– Czegoś związanego… – Zawahała się. – Czegoś związanego z lasami, puszczą czy czymś takim.

Serce zaczęło mi bić mocniej.

– Tak powiedział? Coś o lasach czy puszczy?

– Tak.

– Jakich dokładnie użył słów?

– Nie pamiętam.

– Proszę spróbować sobie przypomnieć.

– Paul Copeland skłamał o tym, co zdarzyło się w tych lasach – powiedziała i przechyliła głowę na bok. – Och, chwileczkę…

Czekałem.

Potem powiedziała coś, przez co o mało nie zjechałem z szosy.

– Lucy.

– Co?

– To było drugie imię, jakie wymienił. Powiedział: „Paul Copeland skłamał o tym, co zdarzyło się w tych lasach. Lucy też".

Teraz z kolei ja zamilkłem.

– Paul, kim jest ta Lucy?

♦ ♦ ♦

Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. Pogrążyłem się w rozmyślaniach o Lucy. Próbowałem sobie przypomnieć dotyk jej pszenicznych włosów, ich cudowny zapach. Jednak nie mogłem. W tym rzecz. Wspomnienia były zamglone. Nie mogłem sobie przypomnieć, co było rzeczywistością, a co jedynie wytworem mojej wyobraźni. Pamiętałem zauroczenie. Pamiętałem pożądanie. Oboje byliśmy młodzi, niezdarni, niedoświadczeni, lecz to było jak z piosenki Boba Segera, a może Bat Out of Hell Meat Loafa. Boże, to pożądanie. Jak to się zaczęło? I kiedy zmieniło się w coś zbliżonego do miłości?

Letnie romanse zwykle się kończą. W tym rzecz. Są jak niektóre rośliny lub owady, żyjące przez jeden sezon. Myślałem, że z Luce i ze mną będzie inaczej. I pewnie było, ale nie w taki sposób, jak sądziłem. Naprawdę wierzyłem, że nigdy się nie rozstaniemy.

Młodzi są tacy niemądrzy.

Kawalerka AmeriSuites znajdowała się w Ramsey w stanie New Jersey. Raya miała klucz. Otworzyła drzwi mieszkania na drugim piętrze. Opisałbym wam wystrój, ale nie było czego opisywać. Pokój miał osobowość… No cóż, kawalerki przy drodze numer siedemnaście w północnym New Jersey.

Kiedy weszliśmy do środka, Raya głośno wciągnęła powietrze.

– Co się stało? – Zapytałem.

Omiotła spojrzeniem pokój.

– Na tym stole były tony papierów – powiedziała. – Teczki, gazety, długopisy, ołówki.

– Teraz nic nie ma. Raya otworzyła szufladę.

– Jego ubrania też znikły.

Dokładnie przeszukaliśmy mieszkanie. Zniknęło wszystko – nie było żadnych papierów, teczek, wycinków z gazet, nawet szczoteczki do zębów czy innych osobistych drobiazgów, nic. Raya usiadła na kanapie.

– Ktoś tu był i sprzątnął mieszkanie.

– Kiedy była tu pani ostatni raz?

– Trzy dni temu.

Ruszyłem do drzwi.

– Chodźmy.

– Dokąd pan idzie?

– Zamierzam porozmawiać z kimś z administracji.

Tam jednak pracował młody chłopak. Praktycznie nic nie wiedział. Lokator podpisał umowę jako Manolo Santiago. Płacił gotówką i depozyt też złożył w gotówce. Pokój był opłacony do końca miesiąca. I nie, chłopak nie pamiętał, jak pan Santiago wyglądał ani niczego, co się z nim wiązało. Na tym właśnie polega problem z tego rodzaju mieszkaniami. Nie wchodzi się do nich przez hol. Łatwo być anonimowym.

Wróciliśmy z Rayą do pokoju Santiaga.

– Mówiła pani, że były tu jakieś papiery?

– Tak.

– Co w nich było?

– Nie zaglądałam.

– Raya…

– Co?

– Będę szczery. Nie kupuję tej niewiedzy.

Spojrzała na mnie tymi cholernymi oczami.

– No co?

– Chce pan, żebym panu zaufała?

– Tak.

– Dlaczego miałabym to zrobić?

Zastanowiłem się.

– Okłamał mnie pan podczas naszego pierwszego spotkania.

– W jakiej sprawie?

– Powiedział pan, że prowadzi dochodzenie w sprawie morderstwa. Jak zwyczajny detektyw albo ktoś taki. Jednak to nie była prawda, no nie?

Nic nie powiedziałem.

– Manolo – ciągnęła – nie ufał panu. Czytałam te artykuły. Wiem, że coś przydarzyło się wam wszystkim w tych lasach przed dwudziestoma laty. Uważał, że pan w tej sprawie kłamał.

Nadal nic nie mówiłem.

– A teraz oczekuje pan, że powiem panu wszystko. A pan by to zrobił? Czy na moim miejscu powiedziałby pan wszystko, co wie?

Przez chwilę zbierałem myśli. Miała trochę racji.

– Zatem widziała pani te artykuły?

– Tak.

– No to wie pani, że tamtego lata byłem na tym obozie.

– Wiem.

– I że tamtej nocy znikła moja siostra.

Skinęła głową.

Odwróciłem się do niej.

– Właśnie dlatego tu jestem.

– Przyszedł pan, żeby pomścić siostrę?

– Nie – odparłem. – Żeby ją znaleźć.

– Sądziłam, że ona nie żyje. Zamordował ją Wayne Steubens.

– Do niedawna też tak myślałem.

Raya na chwilę odwróciła głowę. Potem spojrzała mi w oczy.

– No to w jakiej sprawie pan skłamał?

– W żadnej. Znowu te oczy.

– Może mi pan zaufać – powiedziała.

– Ufam.

Czekała. Ja też.

– Kim jest Lucy?

– To dziewczyna, która była na obozie.

– I co jeszcze? Jaki jest jej związek z tą sprawą?

– Jej ojciec był właścicielem obozu – powiedziałem. I dodałem: – Wtedy była moją dziewczyną.

– I w czym oboje skłamaliście?

– Nie skłamaliśmy.

– No to o czym mówił Manolo?

– Niech mnie diabli, jeśli wiem. Właśnie to próbuję ustalić.

– Nie rozumiem. Dlaczego jest pan taki pewien, że pańska siostra żyje?

– Nie jestem pewien. Jednak myślę, że są na to spore szanse.

– Dlaczego?

– Z powodu Manola.

– Co z nim?

Patrzyłem na jej twarz i zastanawiałem się, czy udaje.

– Zamknęła się pani w sobie, kiedy wcześniej wspomniałem o Gilu Perezie – przypomniałem.

– Jego nazwisko było w tych artykułach. On też został zabity tamtej nocy.

– Nie.

– Nie rozumiem.

– Czy pani wie, dlaczego Manolo tak interesował się tym, co wtedy się zdarzyło?

– Nigdy mi nie powiedział.

– I nie była pani ciekawa?

Wzruszyła ramionami.

– Powiedział, że to jego sprawa.

– Rayo, Manolo Santiago to nie było jego prawdziwe nazwisko.

Milczałem chwilę, czekając, czy coś powie. Nie odezwała się.

– Naprawdę nazywał się Gil Perez – dodałem.

Przetrawiała to przez chwilę.

– Ten chłopak z lasu?

– Tak.

– Jest pan pewien?

Dobre pytanie. Mimo to potwierdziłem bez wahania.

Zastanowiła się.

– I mówi pan teraz, że – jeśli to prawda – on przez cały ten czas był żywy?

Skinąłem głową.

– A jeśli on był żywy…

Raya Singh zamilkła, więc dokończyłem za nią:

– To może moja siostra też żyje.

– A może to Manol… Gil, czy jak go pan nazwie – zabił ich wszystkich?

Dziwne. O tym nie pomyślałem. Chociaż to miało sens. Gil zabija ich wszystkich i zostawia ślady wskazujące na to, że on też jest ofiarą. Tylko czy Gil był dostatecznie sprytny, żeby wymyślić coś takiego? I jak wyjaśnić rolę Wayne'a Steubensa?

Chyba że Wayne mówi prawdę…

– Jeśli tak było – powiedziałem – dowiem się o tym.

Raya ściągnęła brwi.

– Manolo mówił, że pan i Lucy kłamaliście. Gdyby ich zabił, dlaczego mówiłby coś takiego? Po co zbierałby wszystkie te wycinki i interesował się tym, co zaszło? Gdyby to zrobił, znałby wszystkie odpowiedzi, prawda?