Выбрать главу

– Tak.

– Kto podrzucił ich zakrwawione ubrania?

– Ja. Spotkałam się z Gilem. Wciąż był w lesie.

– Widziała pani moją siostrę?

– Nie. Dał mi ubrania. Skaleczył się i przycisnął swoją koszulę do rany. Powiedziałam mu, żeby pozostał w ukryciu, dopóki czegoś nie wymyślimy. Próbowałyśmy z pańską matką znaleźć jakiś sposób, żeby wszystko naprawić, podsunąć policji dobry trop. Jednak niczego nie wymyśliłyśmy. Mijały dni. Wiedziałam, co zrobiłaby policja. Nawet gdyby nam uwierzyli, Gil nadal byłby wspólnikiem. Camille też.

Pojąłem jeszcze coś.

– Miała pani niepełnosprawnego syna.

– Tak.

– I potrzebowała pani pieniędzy. Na opiekę nad nim. Może także, aby opłacić studia Glendy. – Spojrzałem jej w oczy. – Kiedy zorientowała się pani, że możecie dostać odszkodowanie?

– To nie było częścią naszego pierwotnego planu. Dopiero później – kiedy ojciec Billinghama narobił krzyku, że pan Silverstein nie opiekował się należycie jego synem.

– Dostrzegliście okazję.

Wierciła się na krześle.

– Pan Silverstein powinien ich lepiej pilnować. Nie powinni byli wymknąć się do lasu. Nie był bez winy. Dlatego tak, dostrzegłam okazję. Pańska matka również.

Kręciło mi się w głowie. Próbowałem to opanować i zaakceptować te nowe fakty.

– Chce mi pani… – Urwałem. – Chce mi pani powiedzieć, że moi rodzice wiedzieli, że moja siostra żyje?

– Nie rodzice.

Poczułem, że zimna dłoń ściska mi serce.

– Och nie…

Pani Perez milczała.

– Nie powiedziała mojemu ojcu, prawda?

– Nie.

– Dlaczego?

– Ponieważ go nienawidziła.

Siedziałem i milczałem. Myślałem o ich kłótniach, rozgoryczeniu, niezadowoleniu.

– Aż tak bardzo?

– Co?

– Nienawidzić kogoś to jedno – powiedziałem. – Czy nienawidziła mojego ojca tak bardzo, że pozwoliła mu myśleć, że jego córka nie żyje?

Nie odpowiedziała.

– Zadałem pani pytanie, pani Perez.

– Nie znam na nie odpowiedzi. Przykro mi.

– Pani powiedziała mężowi, prawda?

– Tak.

– A ona nigdy nie powiedziała mojemu ojcu.

Milczenie.

– Jeździł do tych lasów i szukał jej. Trzy miesiące temu, kiedy umierał, w swoich ostatnich słowach prosił mnie, żebym nie przestawał szukać. Czy ona aż tak bardzo go nienawidziła, pani Perez?

– Nie wiem.

Zaczęło to do mnie dochodzić, jak wielkie, ziębiące ciało krople deszczu. Zimne jak lód.

– Czekała na właściwy moment, prawda?

Pani Perez nie odpowiedziała.

– Ukryła moją siostrę. Nikomu nie powiedziała, nawet… Nawet mnie. Czekała, aż zaczną przychodzić pieniądze z odszkodowania. Taki był jej plan. I gdy tylko je dostała… Uciekła. Zabrała część pieniędzy, uciekła i spotkała się z moją siostrą.

– Taki był… Taki był jej plan.

– Dlaczego nie zabrała mnie ze sobą? – Wypaliłem.

Pani Perez tylko na mnie popatrzyła. Zastanowiłem się. Dlaczego? Uświadomiłem sobie coś.

– Gdyby mnie zabrała, ojciec nigdy nie przestałby szukać. Zaangażowałby wuja Sosha i jego starych kumpli z KGB. Może zostawiłby w spokoju moją matkę, bo zapewne też przestał ją kochać. Myślał, że moja siostra nie żyje, więc szukał tylko jej zwłok. Jednak matka wiedziała, że mnie nigdy nie przestałby szukać.

Przypomniałem sobie, co wuj Sosh powiedział o jej powrocie do Rosji. Czy wróciły tam obie? Gdzie są teraz? Czy to miało sens?

– Gil zmienił nazwisko – ciągnęła. – Dużo podróżował. Wiódł niezbyt interesujące życie. A kiedy do naszego domu przyszli prywatni detektywi i zaczęli zadawać pytania, zwietrzył okazję. Dostrzegł szansę ponownego zarobku. Widzi pan, był dziwny. Pana też obwiniał.

– Mnie?

– Tamtej nocy nie został pan na dyżurze.

Nic nie powiedziałem.

– Dlatego częściowo winił i pana. Pomyślał, że nadarza się okazja, żeby panu odpłacić.

Wszystko się zgadzało. Doskonale pasowało do tego, co powiedziała mi Raya Singh. Pani Perez wstała.

– Nic więcej nie wiem.

– Pani Perez?

Spojrzała na mnie.

– Czy moja siostra była w ciąży?

– Nie wiem.

– Widziała ją pani?

– Słucham?

– Camille. Gil powiedział pani, że ona żyje. Moja matka powiedziała pani, że ona żyje. Czy jednak widziała ją pani na własne oczy?

– Nie – odparła. – Po tamtej nocy nigdy jej nie widziałam.

41

Nie wiedziałem, co myśleć.

I nie miałem na to czasu. Pięć minut po tym, jak pani Perez wyszła z mojego pokoju, przyszła Muse.

– Musisz jechać do sądu.

Bez trudu wypisałem się ze szpitala. W biurze miałem zapasowy garnitur. Przebrałem się, po czym skierowałem do pokoju sędziego Pierce'a. Flair Hickory i Mort Pubin już tam byli. Słyszeli o moim wypadku poprzedniej nocy, ale jeśli się tym przejęli, to nie było tego po nich widać.

– Panowie – zaczął sędzia – mam nadzieję, że zdołamy znaleźć sposób rozwiązania tej sprawy.

Nie byłem w nastroju.

– Zatem o to tu chodzi?

– O to.

Popatrzyłem na sędziego. On na mnie. Pokręciłem głową. No tak. Jeśli próbowali wywrzeć na mnie presję, szukając haków, co miałoby ich powstrzymać przed przyciśnięciem sędziego?

– Prokuratura nie jest zainteresowana ugodą – oznajmiłem.

Wstałem.

– Niech pan siada, panie Copeland – rzekł sędzia Pierce.

– Mogą być problemy z tym dowodem, jakim jest płyta DVD. Może będę musiał ją wyłączyć. Ruszyłem do drzwi.

– Panie Copeland!

– Nie zamierzam tu zostać. Taka jest moja decyzja, panie sędzio. Pan zrobił swoje. Może pan zrzucić winę na mnie.

Flair Hickory zmarszczył brwi.

– O czym ty mówisz?

Nie odpowiedziałem. Położyłem rękę na klamce.

– Niech pan siada, panie Copeland, albo zostanie pan zawieszony.

– Za to, że nie chcę ugody?

Odwróciłem się i spojrzałem na Arnolda Pierce'a. Drżała mu dolna warga.

– Czy ktoś mi wyjaśni, co się tu, u diabła, dzieje? – Zapytał Mort Pubin.

Pierce i ja zignorowaliśmy go. Skinąłem głową, dając sędziemu znać, że wszystko rozumiem. Jednak nie zamierzałem ustąpić. Nacisnąłem klamkę i wyszedłem. Ruszyłem korytarzem. Bolał mnie zraniony bok. Łupało mnie w głowie. Chciałem usiąść i zapłakać. Chciałem usiąść i pomyśleć o tym, czego właśnie dowiedziałem się o mojej matce i siostrze.

– Wiedziałem, że to się nie uda. Odwróciłem się. To był E.J. Jenrette.

– Ja tylko próbuję uratować mojego syna – powiedział.

– Pański syn zgwałcił dziewczynę.

– Wiem.

Przystanąłem. W ręku trzymał brązową kopertę.

– Usiądźmy na chwilę – zaproponował.

– Nie.

– Niech pan pomyśli o pańskiej córce. O Carze. Proszę sobie wyobrazić, że jest już dorosła. Może wypije za dużo na przyjęciu. Może siądzie za kierownicą i kogoś przejedzie. Może ten ktoś umrze. Coś w tym rodzaju. Jakiś błąd.

– Gwałt to nie błąd.

– A jednak. Pan wie, że on już nigdy czegoś takiego nie zrobi. Schrzanił. Myślał, że jest niepokonany. Teraz wie, że nie.

– Nie będziemy znów tego roztrząsali – powiedziałem.

– Wiem. Jednak każdy ma jakieś sekrety. Każdy popełnia błędy, przestępstwa, wykroczenia. Tylko niektórzy ukrywają je lepiej od innych.

Nic nie powiedziałem.

– Nawet nie próbowałem grozić pańskiemu dziecku – rzekł Jenrette. – Dobierałem się do pana. Grzebałem w pańskiej przeszłości. Dobrałem się nawet do pańskiego szwagra. Jednak tego nigdy nie próbowałem. To dla mnie nieprzekraczalna granica.