Выбрать главу

– Jest pan wielki – powiedziałem. – Co ma pan na sędziego Pierce'a?

– Nieważne.

Miał rację. Nie musiałem tego wiedzieć.

– Jak mam pomóc mojemu synowi, panie Copeland?

– Ten koń już uciekł ze stajni – odparłem.

– Naprawdę tak pan uważa? Myśli pan, że jego życie się skończyło?

– Pański syn zapewne odsiedzi najwyżej pięć lub sześć lat. O jego dalszym życiu zadecyduje to, co będzie robił w więzieniu i po wyjściu na wolność.

E.J. Jenrette podał mi brązową kopertę.

– Nie wiem, co mam z tym zrobić.

Milczałem.

– Człowiek robi, co w jego mocy, żeby ochronić swoje dzieci. Może tak mogę się usprawiedliwiać. I pana ojciec również.

– Mój ojciec?

– Pana ojciec był w KGB. Wiedział pan o tym?

– Nie mam czasu na takie rozmowy.

– To streszczenie jego akt. Moi ludzie przetłumaczyli je na angielski.

– Nie chcę tego czytać.

– Myślą, że powinien pan, panie Copeland. – Wyciągnął rękę. Nie wziąłem koperty. – Jeśli chce się pan dowiedzieć, jak daleko może posunąć się ojciec, żeby zapewnić lepsze życie swoim dzieciom, powinien pan to przeczytać. Może wtedy trochę lepiej będzie mnie pan rozumiał.

– Nie chcę pana rozumieć.

E.J. Jenrette tylko podał mi kopertę. W końcu ją wziąłem. Odszedł bez słowa.

Wróciłem do mojego gabinetu i zamknąłem drzwi. Usiadłem za biurkiem i otworzyłem akta. Przeczytałem pierwszą stronę. Nic zaskakującego. Potem przeczytałem drugą i wtedy, kiedy myślałem, że nic nie może mnie już bardziej zaboleć, słowa otworzyły nową ranę w mojej piersi i rozdarły mnie na strzępy.

Muse weszła bez pukania.

– Ten szkielet, który znaleźli niedaleko dawnego obozu, nie należał do twojej siostry – powiedziała.

Nie mogłem wykrztusić słowa.

– Widzisz, ta cała O’Neill znalazła coś, co nazywa kością gnykową. Sądzę, że to część krtani. W kształcie podkowy. Była złamana na pół. A to oznacza, że ofiara została uduszona. Jednak u młodych ludzi kość gnykowa nie jest taka krucha i bardziej przypomina chrząstkę. Dlatego O’Neill zrobiła kilka dodatkowych zdjęć rentgenowskich, sprawdzając ośrodki kostnienia. Krótko mówiąc, ten szkielet należał do kobiety po czterdziestce, może nawet po pięćdziesiątce, nie do dziewczyny w wieku Camille.

Nic nie powiedziałem. Tylko patrzyłem na leżącą przede mną kartkę.

– Nie rozumiesz? To nie jest twoja siostra. Zamknąłem oczy. Było mi tak cholernie ciężko na sercu.

– Cope?

– Wiem – powiedziałem.

– Co?

– Tam, w tych lasach, nie leży moja siostra. To moja matka.

42

Sosh nie zdziwił się na mój widok.

– Wiedziałeś, prawda?

Rozmawiał przez telefon. Zakrył dłonią mikrofon.

– Usiądź, Pawle.

– Zadałem ci pytanie.

Skończył rozmowę i odłożył słuchawkę na widełki. Potem zobaczył brązową kopertę w mojej dłoni.

– Co to takiego?

– Streszczenie akt KGB mojego ojca.

Zgarbił się.

– Nie możesz wierzyć we wszystko, co tam znajdziesz – powiedział, ale w jego słowach nie było przekonania.

Jakby odczytywał je z ekranu.

– Na stronie numer dwa – powiedziałem, próbując opanować drżenie głosu – jest opisane to, co zrobił mój ojciec.

Sosh spoglądał na mnie w milczeniu.

– Wydał moich dziadków, prawda? To on był tym informatorem, który ich zdradził. Mój własny ojciec.

Sosh nadal nie odpowiadał.

– Odpowiedz mi, do cholery.

– Nadal nic nie rozumiesz.

– Mój własny ojciec wydał moich dziadków, tak czy nie?

– Tak.

Zamilkłem.

– Twój ojciec został oskarżony o błąd w sztuce lekarskiej. Nie wiem, czy go popełnił, czy nie. To bez różnicy. Rząd chciał go dopaść. Mówiłem ci, do czego byli zdolni. Mogli zniszczyć całą twoją rodzinę.

– Zatem sprzedał moich dziadków, żeby ocalić swoją skórę?

– Rząd i tak by ich dopadł. Jednak tak, rzeczywiście, Władymir zdradził swoich starych teściów, żeby uratować swoje dzieci. Nie przewidział, że tak się to skończy. Myślał, że reżim tylko trochę ich postraszy, pokaże siłę i tyle. Sądził, że twoi dziadkowie w najgorszym razie spędzą kilka tygodni w areszcie. A w zamian za to wasza rodzina dostanie szansę. I twój ojciec będzie mógł zapewnić lepsze życie swoim dzieciom i wnukom. Nie rozumiesz?

– Nie, przykro mi, nie rozumiem.

– Ponieważ jesteś bogaty i bezpieczny.

– Nie wciskaj mi kitu, Sosh. Ludzie nie sprzedają członków swojej rodziny. Powinieneś to wiedzieć. Przecież przeżyłeś blokadę Leningradu. Mieszkańcy tego miasta nie poddali się. Obojętne, co robili naziści, przyjmowaliście ciosy z podniesionym czołem.

– I uważasz, że to było mądre? – Warknął. Zacisnął pięści. – Mój Boże, jakiś ty naiwny. Mój brat i siostra umarli z głodu. Rozumiesz? Gdybyśmy się poddali, gdybyśmy oddali tym draniom to przeklęte miasto, Gawryła i Alina nadal by żyli. Wojna z nazistami i tak zostałaby wygrana. Mój brat i siostra mogliby żyć, mieć dzieci, wnuki, zestarzeć się. Zamiast tego…

Odwrócił się do mnie plecami.

– Kiedy matka dowiedziała się o tym, co zrobił? – Zapytałem.

– Dręczyło go to. Mówię o twoim ojcu. Myślę, że twoja matka zawsze coś podejrzewała. Sadzę, że dlatego tak nim gardziła. A tamtej nocy, kiedy zniknęła twoja siostra, pomyślał, że Camille nie żyje. Załamał się. I wyznał jej prawdę.

To miało sens. Okropny sens. Matka dowiedziała się, co zrobił mój ojciec. Nie mogła mu wybaczyć tego, że zdradził jej ukochanych rodziców. Nie mogła wymyślić surowszej kary niż pozwolić mu sądzić, że jego córka nie żyje.

– I wtedy – powiedziałem – moja matka ukryła Camille. Zaczekała, aż przyjdą pieniądze z odszkodowania. Wtedy zamierzała zniknąć z Camille.

– Tak.

– Pozostaje jednak kluczowe pytanie, czyż nie?

– Jakie?

Rozłożyłem ręce.

– Co ze mną, jej jedynym synem? Jak mogła mnie zostawić?

Sosh nie odpowiedział.

– Całe moje życie… Przez całe życie myślałem, że matka mnie nie kochała. Sądziłem, że uciekła i nigdy nie obejrzała się za siebie. Jak mogłeś pozwolić mi w to wierzyć, Sosh?

– Uważasz, że prawda jest lepsza?

Pomyślałem o tym, jak szpiegowałem ojca w lasach. Wciąż je przekopywał, szukając córki. A potem pewnego dnia przestał. Myślałem, że przestał, ponieważ moja matka odeszła. Przypomniałem sobie, jak pojechał w te lasy ostatni raz, jak powiedział mi, żebym go nie śledził.

Nie dziś, Paul. Dzisiaj pojadę tam sam…

Tamtego dnia wykopał ostatni dół. Nie szukał mojej siostry. Zakopał w nim moją matkę.

Czy była w tym poetycka sprawiedliwość, że pochował ją tam, gdzie miała spoczywać moja siostra, czy też ze względów praktycznych – bo komu przyszłoby do głowy szukać w miejscu, które tak dokładnie zostało przeszukane?

– Tato dowiedział się, że zamierzała uciec.

– Tak.

– Jak na to wpadł?

– Ja mu powiedziałem.

Sosh napotkał moje spojrzenie. Milczałem.

– Dowiedziałem się, że twoja matka przelała sto tysięcy dolarów z ich wspólnego konta. Ludzie z KGB zawsze pilnowali się nawzajem. Zapytałem ojca o ten przelew.

– A on zażądał od niej wyjaśnień.

– Tak.

– Wtedy matka… – Głos uwiązł mi w gardle. Odkaszlnąłem, zamrugałem, spróbowałem ponownie. – Matka wcale nie zamierzała mnie porzucić. Chciała zabrać i mnie.

Sosh spojrzał mi w oczy i skinął głową.

Prawda powinna mnie choć trochę pocieszyć. Nie pocieszyła.

– Wiedziałeś, że on ją zabił, Sosh?