Mój szwagier Bob wyszedł za kaucją. W tej sprawie trochę się ugiąłem. Zeznałem komisji federalnej, że chociaż „niezbyt dobrze to pamiętam, to jestem przekonany, że Bob zawiadomił mnie, że potrzebna mu pożyczka, a ja ją zaaprobowałem". Nie wiem, czym się to skończy. Nie wiem, czy robię dobrze czy źle (zapewne źle), ale nie chcę, by zniszczono Gretę i jej rodzinę. Możecie nazywać mnie hipokrytą – jestem nim – ale granica miedzy dobrem, a złem czasem staje się tak niewyraźna. Niewyraźna w jasnym blasku realnego świata.
A także, oczywiście, w półmroku tamtych lasów.
Oto krótkie, lecz wyczerpujące podsumowanie Loren Muse: Muse pozostaje sobą. I jestem jej za to wdzięczny. Gubernator Dave Markie jeszcze nie poprosił mnie o rezygnację, a ja jeszcze jej nie złożyłem. Zapewne zrobię to i powinienem to zrobić, ale jeszcze nie teraz.
Raya Singh opuściła Most Valuable Detections i została partnerką nie kogo innego jak Cingle Shaker. Cingle mówi, że szukają trzeciej gorącej sztuki, żeby mogły nazwać swoją agencję „Aniołki Charliego".
Samolot ląduje. Wysiadam. Sprawdzam palmtopa. Jest jedna krótka wiadomość od mojej siostry Camille:
Hej, Brat – Cara i ja jedziemy do miasta na lunch i zakupy. Tęsknię i kocham, Camille.
Moja siostra, Camille. To fantastyczne znowu ją mieć. Nie do wiary, jak szybko stała się nieodłączną i niezbędną częścią naszego życia. Choć prawdę mówiąc, wciąż utrzymuje się między nami napięcie. Jednak jest coraz lepiej. A będzie jeszcze lepiej. Jednak to napięcie tam jest i czasem wychodzimy z siebie, próbując je pokonać, mówiąc do siebie per „brat" i „sio", powtarzając, że tęsknimy i kochamy.
Nadal nie znam całej historii Camille. Pominęła kilka szczegółów. Wiem, że pod zmienionym nazwiskiem zaczęła nowe życie w Moskwie, ale nie została tam długo. Była dwa lata w Pradze i rok w hiszpańskim Begur na Costa Brava. Wróciła do Stanów, trochę podróżowała, wyszła za mąż i osiadła na przedmieściach Atlanty, a po trzech latach rozwiodła się.
Nie ma dzieci, ale jest najlepszą na świecie ciotką. Kocha Carę, która co najmniej odwzajemnia to uczucie. Camille mieszka z nami. Jest cudownie – lepiej, niż mogłem mieć nadzieję – co naprawdę łagodzi napięcie.
Jakaś część mojej świadomości zastanawia się, dlaczego Camille tak długo wracała do domu, i myślę, że to jest głównym powodem istniejącego między nami napięcia. Rozumiem sens tego, co powiedział mi Sosh, że chciała chronić mnie, moją reputację i moje wspomnienia o ojcu. I rozumiem, że miała powód obawiać się ojca, dopóki chodził po tym świecie.
Myślę jednak, że jest w tym coś więcej.
Camille postanowiła nie mówić o tym, co zdarzyło się w lasach. Nigdy nikomu nie powiedziała o tym, co zrobił Wayne Steubens. Ten wybór, słuszny czy nie, pozwolił mu zamordować kolejne ofiary. Sam nie wiem, co należało zrobić, czy udając się na policję, naprawiłaby czy pogorszyła sytuację. Można twierdzić, że Wayne i tak by się z tego wykręcił, że mógłby uciec do Europy i tam pozostać, że byłby ostrożniejszy i zabiłby jeszcze więcej ludzi. Kto wie? Tylko że kłamstwa lubią się jątrzyć jak zakażone rany. Camille myślała, że zdoła te kłamstwa zakopać. Może wszyscy tak myśleliśmy.
Jednak nikt z nas nie uszedł z lasów bez szwanku.
Co do mojego życia uczuciowego, to, no cóż, jestem zakochany. Tak po prostu. Kocham Lucy całym sercem. Nie zwlekaliśmy – padliśmy sobie w ramiona, jakbyśmy chcieli nadrobić stracony czas. Może jest w tym trochę niezdrowej desperacji, obsesji, traktowania tego związku jak koła ratunkowego. Widujemy się bardzo często, a kiedy nie jesteśmy razem, czuję się zagubiony, bezradny i znów chcę z nią być. Rozmawiamy przez telefon. Przesyłamy sobie e-maile i wiadomości tekstowe.
W końcu to jest miłość, no nie?
Lucy jest zabawna, niezgrabna, ciepła, mądra i piękna, i rozbrajająca w najmilszy z możliwych sposób. Zgadzamy się we wszystkim.
Oczywiście, oprócz tej mojej wycieczki.
Rozumiem jej obawy. Aż nazbyt dobrze wiem, jakie to wszystko jest kruche. Nie można jednak żyć na cienkim lodzie. Dlatego znów tu jestem, w więzieniu stanowym Red Onion w Pound w Wirginii, chcąc poznać kilka ostatnich odpowiedzi.
Wchodzi Wayne Steubens. Jesteśmy w tym samym pomieszczeniu, w którym spotkaliśmy się poprzednio. Siada na tym samym miejscu.
– No, no – mówi do mnie. – Byłeś bardzo zajęty, Cope.
– Zabiłeś ich – mówię. – W końcu jednak to ty, seryjny zabójca, ich zabiłeś.
Wayne się uśmiecha.
– Zaplanowałeś to, prawda?
– Czy ktoś nas słucha?
– Nie.
Podnosi prawą rękę.
– Dajesz na to słowo?
– Słowo – mówię.
– No to jasne, czemu nie. Zrobiłem to. Zaplanowałem te zabójstwa.
No i tak. On również postanowił stawić czoło przeszłości.
– I zrobiłeś to tak, jak powiedziała pani Perez. Zamordowałeś Margot. Wtedy Gil, Camille i Doug uciekli. Ścigałeś ich. Dogoniłeś Douga. Jego też zamordowałeś. Unosi wskazujący palec.
– Popełniłem błąd. Widzisz, pospieszyłem się z Margot. Miała być ostatnia, ponieważ już była związana. Jednak jej szyja była tak odsłonięta, tak bezbronna… Nie potrafiłem się oprzeć.
– Z początku nie mogłem pojąć kilku rzeczy – mówię mu. – Teraz jednak chyba rozumiem.
– Słucham.
– Ten tekst przysłany Lucy przez prywatnych detektywów.
– Ach.
– Zastanawiałem się, kto widział nas w lesie, ale Lucy miała rację. Tylko jedna osoba mogła o tym wiedzieć: zabójca. Ty, Wayne.
Rozłożył ręce.
– Skromność powstrzymuje mnie przed dłuższą wypowiedzią.
– To ty przekazałeś MVD informacje, które wykorzystali w tym tekście. Ty byłeś ich informatorem.
– Skromność, Cope. Znów wykazuję skromność.
Świetnie się bawi.
– Jak udało ci się namówić Irę, żeby ci pomógł?
– Drogi wuj Ira. Ten hipis z mózgiem przeżartym prochami.
– Tak, Wayne.
– Niewiele mi pomógł. Chciałem tylko, żeby zszedł mi z drogi. Widzisz – to może cię zaszokować, Cope – Ira handlował prochami. Miałem zdjęcia i dowody. Gdyby to wyszło na jaw, byłoby po jego cudownym obozie. I po nim.
Uśmiecha się jeszcze szerzej.
– Dlatego, kiedy Gil i ja zaczęliśmy znów w tym grzebać – mówię, Ira się przestraszył. Jak powiedziałeś, już wtedy był trochę niezrównoważony, a teraz znacznie mu się pogorszyło. Paranoja odebrała mu zdolność trzeźwego myślenia. Ty już siedzisz, a Gil i ja mogliśmy tylko pogorszyć sytuację, odgrzebując przeszłość. Dlatego Ira wpadł w panikę. Uciszył Gila i próbował uciszyć mnie.
Następny uśmiech Wayne'a.
Teraz jednak ten uśmiech jest nieco inny.
– Wayne?
Nic nie mówi. Tylko się uśmiecha. Nie podoba mi się to. Powtarzam sobie w myślach to, co właśnie powiedziałem. Nadal mi się to nie podoba.
Wayne wciąż się uśmiecha.
– Co? – Pytam.
– Coś przeoczyłeś, Cope.
Czekam.
– Ira nie był jedynym, który mi pomógł.
– Wiem. Gil miał w tym swój udział. Związał Margot. Moja siostra też tam była. Pomogła zwabić Margot do lasu.
Wayne mruży oczy i pokazuje mi kciuk, niemal złączony ze wskazującym palcem.
– Wciąż brakuje ci jednego maleńkiego kawałka – mówi. – Jednego maleńkiego kawałeczka, który przez te wszystkie lata zachowałem dla siebie.
Wstrzymuję oddech. On tylko się uśmiecha. Przełamuję milczenie.
– Co? – Pytam ponownie.
Nachyla się i szepcze:
– Ty, Cope.
Nie mogę wykrztusić słowa.
– Zapominasz o swoim udziale w tej sprawie.
– Wiem, co zrobiłem. Zszedłem z dyżuru.