Wieczorem dołączył do niej Nick. Poszli razem oglądać paradę. Wystarczyło jedno spojrzenie, by szybkie uderzenia serca zagłuszyły głos rozsądku. Cieszył ją każdy uśmiech, każde słowo brzmiało jak muzyka, a najlżejsze dotknięcie rożgrzewało jej ciało i duszę. Pragnęła go do szaleństwa, jak nikogo przedtem. Gdy zaprosił ją na kolację z winem, brakło jej siły, by odmówić. Nie szukała już zresztą wymówek. Przeciwnie, przyjęła zaprosze nie z entuzjazmem. Jeszcze zaproponowała, że przygotuje sałatkę. Nie przeszkadzał jej nawet błysk triumfu w oku „przemiłego gościa”. Już ją uwiódł, ale jeszcze nie zwyciężył. Wmawiała sobie, że wystarczy jedna nietaktowna uwaga, a jej serce natychmiast ostygnie. Nic takiego nie nastąpiło.
– Nie wiem, dlaczego mam tremę jak przed egzaminem – wyznał nieśmiało.
– Może trochę za wiele sobie wyobrażałeś – odrzekła z zagadkowym uśmiechem.
– Masz rację. Nie rób sobie kłopotu z sałatką. Sam przygotuję. Mam w domu wszystkie składniki – wybrnął z niezręcznej sytuacji.
– Nie ma mowy. Obiecałam i na pewno dotrzymam słowa.
– O, której po ciebie wpaść?
– Sama przyjadę o szóstej. Po tak wyczerpującym dniu potrzebuję kąpieli i chwili odpoczynku.
– Lubisz mieć ostatnie słowo.
Przede wszystkim lubiła mieć pod ręką samochód i wiedzieć, że w każdej chwili może wsiąść i odjechać.
– Już mi ślinka leci. Oczekuję królewskich rozkoszy podniebienia – dodał po sugestywnej pauzie.
I nie tylko, dokończyła w myślach. Dał do zrozumienia, że odczuwa zupełnie inny głód. Taki sam, jaki trawił jej ciało.
– Mam nadzieję, że nie zawiodę – odrzekła lekkim tonem, świadoma erotycznego podtekstu.
– Do zobaczenia.
Odprowadził ją wzrokiem. Dochodziła czwarta po południu. Przez trzy godziny zarzucał przynętę, zanim zwabił upatrzoną rybkę w sieci. Co jeszcze nie znaczylo, że złowił. Zawsze mogła umknąć. Właśnie, dlatego nalegała, że przyjedzie własnym samochodem. Nie protestował, żeby nie podejrzewała podstępu. Do tej pory przed żadną randką nie musiał opracowywać strategii. Po raz pierwszy w życiu miłosne manewry stanowiły dla niego wyzwanie i dostarczały nieoczekiwanych emocji. Pragnął zwyciężyć w tej grze i to w taki sposób, by Serena poddała się bez poczucia klęski, lecz z chęcią i dziką rozkoszą. Właśnie dziką i nieokiełznaną, jak tamten pocałunek. Jakiego tajone fantazje.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Przyjechała punktualnie, jak zwykle. Jedli kola cję w patio w swobodnym, wesołym nastroju. Od samego początku nawiązali nić porozumienia i peł ny kontakt wzrokowy. Serena pytała o przebieg jego kariery, najciekawsze kontrakty i największe osiągnięcia. Chłonęła każde słowo. Dopiero, gdy wspomniał, że projektował osiedle mieszkaniowe dla Lyalla Duncana, jej entuzjazm osłabł. Poczuł ten chłód. Patrzyła to w pusty talerz, to w kieliszek. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, jak maska woskowej lalki. Nawet nie zauważyła, że zamilkł. Może po posiłku ogarnął ją lęk. Dopóki dzielił ich stół, wyglądała na zupełnie odprężoną. Nagle po czuł, że ją traci. Czyżby chciała ugasić iskry, które rozniecił, zanim wybuchnie z nich pożar? Albo zwyczajnie znudziła ją przydługa opowieść. Zachęcała go wprawdzie do opowiadania o sobie. Przez cały czas odnosił wrażenie, że woli słuchać, niż mówić. Niewykluczone, że przesadził:
Co za dużo, to niezdrowo.
– Gdzie jesteś, Sereno – zapytał, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.
Popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem. Nadal przebywała myślami gdzieś daleko.
– Tutaj, przy tobie – szepnęła nieśmiało – Słuchałam uważnie. Masz znakomite koneksje. Przebywasz wśród elity. Starannie dobierasz znajomych. Lyall Duncan należy do największych przedsiębiorców w branży nieruchomości.
Zrozumiał, co ją dręczy. Uważała, że mu nie dorównuje, nie pasuje do jego środowiska. Nie miała racji. Cenił jej inteligencję Wiedział, że potrafiłaby się znaleźć w każdym towarzystwie i że każde by ją zaakceptowało.
– Akurat takich ludzi jak Duncan nie zaliczam do przyjaciół. Ma manię wielkości. Nazywał mnie swoim architektem Rozumiesz? Swoim człowiekiem! Dopóki dla niego pracowałem, jakoś z nim wytrzymywałem. Obecnie nie utrzymuję kontaktu.
Nie dała po sobie poznać, czy wyjaśnienie ją przekonało. Musiał natychmiast coś zrobić, żeby przełamać jej nieufność. Wstał i podszedł do lo dówki.
– Czas na deser. Angelina zostawiła mi spory wybór lodów. Mamy do wyboru śmietankowe, orzechowe, miodowe z czekoladą i parę innych rodzajów.
– Skusiłeś mnie – Podeszła bliżej.
Miał nadzieję, że nie tylko na łakocie. Poczuł ulgę, że się nieco odprężyła. Rzucił Cleo kość wołową, żeby nie przeszkadzała. Kiedy suczka weszła pod stół, zachwycona hojnym darem, zgarnął ze stołu naczynia i zabrał Serenę do kuchni. Szła przed nim z pustą miską i sztućcami. Długie jasne włosy opadały na plecy niczym pasma jedwabnej przędzy. Miał ochotę zanurzyć w nich dłoń. Wyglądała bardzo powabnie i kobieco w krótkiej, dopasowanej sukience. Ocenił, że łatwo było by ją zdjąć. Wystarczyło rozwiązać sznurówkę. Pragnął zobaczyć więcej wspaniałej, lekko opalo nej skóry. Nadszedł decydujący moment. Mógł zyskać albo stracić wszystko. Pojął erotyczną aluzję, lecz wyczuwał także jej lęk. Musiał wybrać najodpowiedniejszy moment, żeby przełamać opory, zanim zahamowania wezmą górę. Napiął wszystkie mięśnie aż do bólu jak drapieżnik, gotów do ataku.
Serena położyła miskę na stole, włożyła na czynia do zlewu i odkręciła kran. W jej głowie panował zamęt. Wiedziała tylko, że Nick rzeczywiście nie lubi Lyalla. Przekonał ją o tym drwiący ton opowieści o wzajemnych stosunkach. Wyni kało z niej jasno, że potępia jego zarozumialstwo. Czemu w takim razie miesiąc wcześniej utwierdzał go w przekonaniu o własnej wielkości? Podejrzewała, że pogawędka o sprawach osobistych była częścią jakiejś zawodowej strategii. Niewykluczone, że w ten sposób zdobywał przychylność za rozumialca.
– Zostaw sztućce, wstawimy je do zmywarki – poprosił Nick.
Otworzył maszynę i ułożył talerze.
Nie mogła od niego oczu oderwać. W kąpielówkach i rozpiętej na piersiach hawajskiej koszuli wyglądał jak uosobienie zdrowia i radości życia. Zaproponował, żeby poszli popływać. Nie miała odwagi wejść z nim do basenu. Gdyby dotknął jej w wodzie, nie potrafiłaby odeprzeć pokusy. Już była gotowa jej ulec. Przykucnęła i umieściła sztućce w odpowiednim pojemniku. Zauważyła, że Nick zagląda jej w dekolt. Zrobiło jej się gorąco.
Nick zamknął zmywarkę. Stal tuż obok. Zrobiła krok do tylu i wsparła dłonie o zlew. Od razu zauważył, że przyjęła postawę obronną.
– Nie bój się mnie, Sereno – powiedział miękko i rozłożył ręce, jakby chciał gestem pokazać, że jej nie zagraża.
Nie odpowiedziała. Nie umiała wytłumaczyć, że odczuwa strach nie przed nim, lecz przed własną słabością i jej późniejszymi konsekwencjami. Pociągał ją nieodparcie. „Przemiły gość”. Michelle i Gayin mieli sporo racji. Przy bliższym poznaniu jeszcze zyskiwał. Nie odnalazła w nim ani śladu arogancji czy snobizmu. Dalsza walka z własnymi odczuciami straciła sens.
– To nie strach, tylko zaskoczenie. Nagle podszedłeś tak blisko… – skleciła niezdarne usprawied liwienie.
– Naprawdę me budzę w tobie lęku?
– Nie – Pokręciła głową.
Ciemne, plonące oczy przenikały ją na wskroś. Rozbierał ją wzrokiem. Bez wątpienia widział, że go pożąda. Pragnęła go jak pokarmu i powietrza. Gdyby nie posłuchała głosu natury, odrzuciłaby wszystko, dla czego warto żyć. Szczęście. Dotknął końcami palców jej policzka.