Выбрать главу

– Mam iść po Cleo, czy sam pan ją złapie?

– Pozostawię pani tę przyjemność – odrzekł z godnością.

Widok zaciśniętych szczęk i wściekłego błysku w oczach napełnił serce Sereny tajoną satysfakcją. Niepokoiło ją tylko, że poczuła przyspieszone bicie serca, gdy mijała go w drzwiach. Emanował siłą i męskością, podobnie jak wypielęgnowani modele z plakatów w jej dawnym zakładzie. Wmawiała sobie, że pewnie jest gejem jak oni. I jak wielu artystów. Jej były szef zachwycał się bez żenady płaskimi brzuchami i umięśnionymi udami chłopców z reklamy.

Nick pokazał jej drogę do urządzonego ze smakiem holu, połączonego z salonem. Zeszła w dół po dwóch schodkach i zamarła z wrażenia. Wnętrze przypominało wystawę sztuki nowoczesńej, a każdy przedmiot odznaczał się wyrafinowaną, fantazyjną formą. Szklana ściana otwierała widok na ocienione autentycznymi żaglami patio. Poniżej biło źródło, z którego po osławionej pochylni spływała do basenu woda. Ani śladu psa, budy, czy choćby posłania. Odwróciła się w kierunku gospodarza i natychmiast spłonęła rumieńcem.

Nick bez skrępowania patrzył na wypukłe pośladki, które już wielokrotnie naraziły Serenę na niewybredne komentarze na ulicy. Nie była tęga, raczej umięśniona, tylko niewielkie skrzywienie kręgosłupa uwydatniało naturalną wypukłość. Nie musiała się wstydzić figury, chętnie nosiła krótkie spodenki. Przynajmniej solidny drelich chronił ją przed uszczypnięciem, bo i takie nieprzyjemności spotykały ją w Sydney. Jej zmieszanie potęgował fakt, że Lyall Duncan głośno wychwalał przed Nickiem ten właśnie walor narzeczonej. Miała podstawy przypuszczać, że lepiej zapamiętał jej siedzenie niż twarz. W każdym razie me ukrywał zainteresowania. Podejrzenie o homoseksualizm rozwiało się jak mgła.

– A gdzie pies – spytała, żeby odwrócić jego uwagę.

– Nie wiem, dopiero wstałem – odpowiedział niezbyt przytomnie, jakby dopiero, co wrócił do rzeczywistości.

– Co to za hałasy – odezwał się starannie modulowany kobiecy glos.

Po chwili Serena ujrzała w drzwiach sypialni wysoką, smukłą piękność w różowym peniuarze. Uśmiechnęła się leniwie jak modetka z okładki i wystudiowanym gestem poprawiła długie brązowe włosy. Nick westchnął ciężko.

– Szukamy Cleo, Justine. Pani… ta pani zabiera ją do strzyżenia.

Oczywiście nie zapamiętał imienia ani nazwiska. Takie drobiazgi jak imiona nic nieznaczących ludzi łatwo wylatują z pamięci – pomyślała Serena z goryczą.

– Szkoda, że nie do uśpieni! – prychnęła piękność – Że też wczoraj nie utopiłeś tego potwora!

– Siostra nigdy by mi tego nie wybaczyła – odperł oschłym tonem i obrzucił kobietę karcącym spojrzeniem.

– Zamknęłam sukę w pralni – poinformowała Justine z urażoną miną – Ty sobie smacznie spałeś, ale mnie to ciągłe szczekanie doprowadzało do szalu. Musiałam ją podnieść za obrożę, żeby mnie nie pogryzła.

– Gdybyś mnie obudziła, uspokoiłbym ją – powiedział z dezaprobatą.

Serena była pewna, że męki przyduszonego zwierzątka nie wzruszyły go w najmniejszym stopniu. Ludzie tego pokroju nie znają litóści. A jego kochanka wolałaby raczej zabić psinę niż pozwolić, żeby ktokolwiek prócz niej znalazł się w centrum zainteresowania.

– Nie chciałam, żebyś zostawił mnie samą i niańczył sukę, skarbie. Wolałam zamknąć ją w pralni, przynajmniej miałam cię wyłącznie dla siebie. Rzuciłam jej resztki nogi kurczaka – powie ziała Justine.

– Nie wolno tego robić – wykrzyknęła Serena spontanicznie – Kości drobiu pękają wzdłuż, odłamki mogą utkwić w gardle.

– Idziemy – zarządził gospodarz, coraz bardziej zdegustowany zachowaniem kochanki.

Serena odetchnęła z ulgą i podążyła za nim bez słowa. Dalsze pouczanie wiedźmy nie miało żadnego sensu. Lepiej nie podsuwać takiej sposobu zabójstwa. Weszli do kuchni, wypełnionej super nowoczesnym sprzętem z nierdzewnej stali. Nick roztaczał wokół siebie aurę siły i władzy, jednak, gdy wołał psa, wyczuła w jego głosie niepokój. Widocznie obawiał się, że ulubienica siostry doznała uszczerbku na zdrowiu. Odpowiedziało mu zajadłe szczekanie. Odetchnął z ulgą. Szybkim krokiem przemierzył składzik z kaloszami, parasolami i szeregiem wieszaków na płaszcze. Otworzył drzwi do pomieszczenia gospodarczego. Zanim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, srebrny, australijski terier wyskoczył z więzienia i przemknął jak strzała do kuchni. W pralni panował nieopisany bałagan, świadczący o rozpaczy uwięzionej suczki.

– Cholera Jasna – zaklął Nick na ten widok.

– Obrzydliwa kreatura – zawtórowała mu Justine z kuchni.

Serena natychmiast pobiegła w tamtym kierunku, w samą porę, aby ujrzeć, jak rozsierdzona piękność wymierza żwierzakowi kopniaka, lecz za późno, by interweniować. Przysiadła na piętach, żeby zniwelować różnicę wzrostu i uspokoić maleństwo. Zawołała Cleo śpiewnym, wabiącym głosem i rzuciła plaster boczku na podłogę. Suczka wciągnęła w nozdrza powietrze, pochyliła łebek i przyjęła poczęstunek. Następny kawałek przy smaku wylądował bliżej Sereny, a kolejny prawie u jej kolan. Cleo podchodziła do nich powoli, ze zjeżoną sierścią, gotowa do natychmiastowej ucieczki. Maleńkie ciałko wciąż drżało ze strachu, gdy brała ostatni plasterek z ręki. Serena podrapała ją za uszami i pogłaskała po łebku, cały czas czule przemawiając. Poskutkowało. Cleo wspięła się na tylne łapki i polizała ją po twarzy.

– Ohyda – skrzywiła się Justine.

– Zamknij się, przeszkadzasz pani w pracy – ofuknął ją Nick…

Serena prawie go za to polubiła. Zarozumiała piękność wytrzeszczyła oczy i zaniemówiła z oburzenia. Najwyraźniej pierwszy raz w życiu dostała burę.

Serena w milczeniu wzięła pieska na ręce, przytuliła i wyszła na podwórze.

Nick wyprzedził ją i otworzył drzwi ciężarówki.

– Posadzę Cleo na miejscu dla pasażera. Zamontowałyśmy specjalną uprząż do pasa bezpieczeństwa. Przypnę ją i dojedziemy na miejsce bez kłopotu – wyjaśniła. – Wrócimy o pierwszej. Czy pańska przyjaciółka jeszcze tu będzie?

Gospodarz popatrzył na Serenę badawczo. Chmurna mina aż nadto dobitnie wyrażała potępienie dla bezdusznej piękności.

– Cóż, muszę przyznać, że Justine nie ma podejścia do zwierząt – mruknął.

– Powinien jej pan dać nauczkę – odparła z gniewną miną, zatrzasnęła drzwi i wychyliła głowę przez otwarte okno.

Nie widziała powodu, żeby udawać sympatię czy choćby obojętność wobec złych ludzi.

Nick zacisnął zęby.

– Obiecuję, że jej pani me zastanie po południu – zapewnił zdecydowanym tonem.

– Świetnie, w takim razie do zobaczenia – pożegnała go już pogodnie, usatysfakcjonowana zwycięstwem.

ROZDZIAŁ DRUGI

Nick stał przed bramą, póki samochód nie zniknął mu z oczu. Kąśliwe uwagi psiej fryzjerki nadal dźwięczały mu w uszach. Najwyraźniej wolała towarzystwo zwierząt niż ludzi. Jednak rzuciła mu w twarz parę słów gorzkiej prawdy. Zraniła jego dumę, ale też zmusiła do refleksji. Do tej pory automatycznie utożsamiał wyższe klasy społeczne z wysokim poziomem kultury. Tak było wygodniej. Odpowiednie znajomości gwarantowały sukces towarzyski i zamożną klientelę. Teraz doszedł do wniosku, że powinien wnikliwiej obserwować otoczenie i wybierać znajomych nie według zasobności portfela, lecz cech charakteru. Pokręcił głową zdumiony, że kobieta, której nazwiska nawet nie zapamiętał, zmusiła go do zrobienia rachunku sumienia. Odnosił wrażenie, że już kiedyś ją widział. Najprawdopodobniej tylko w wyobraźni. Wydatne usteczka. i ponętne krągłości wyglądały jak ucieleśnienie najskrytszych męskich fantazji, a on nie miewał przyjaciół wśród fryzjerów, zwłaszcza psich.