Выбрать главу

Kopuła kinetyków, jak całe wnętrze „Jana IV", urządzona była z zaiste królewskim przepychem: złocenia, rzeźbienia, jedwabie, gobeliny, dywany i boazerie, marmury i mozaiki, freski, kasetony, obrazy, popiersia. Jedynie „dolna" część statku, gdzie znajdowała się zbrojownia, spiżarnia, konserwatorium żywych kryształów i sypialnie, jedynie ona posiadała pewien pozór funkcjonalności, chociaż Żarny i tak chętnie wymiótłby stamtąd z setkę zbędnych bibelotów. Nic by to jednak nie dało; „Jana IV" zaprojektowano dla starego Lucjusza Warzhada w manierze wycieczkowej karaki monarchy i jakiekolwiek przeróbki musiałyby okazać się teraz znacznie bardziej szkodliwe dla estetyki niż korzystne dla ergonomii.

Gdy konstrukt dał znak, że planeta znalazła się w zasięgu jego podklątw, Goulde i Generał przeszli do górnej mesy. Sala ta była grawitacyjnie zorientowana przeciwnie do kopuły kinetyków i po drodze trafili na przegub ciążenia, pułkownikowi rozsypał się tytoń z fajki, musiał go myślą ściągać z powrotem grudka po grudce, wszedł do mesy klnąc pod nosem.

Planeta, wielkości smoczego jaja, wirowała powoli pośrodku pomieszczenia. Stał przy niej rozespany Zakraca z kubkiem gorącej jurgi w garści i szeptał coś do trójki urwitów o otwartych oczach z wywróconymi białkami, którzy siedzieli, sztywno wyprostowani, na odsuniętych od stołu krzesłach. Dwóch innych pracowało przy zawieszonym nad ich głowami krysztale operacyjnym; czwórka przy bocznym stoliku zaklinała zaś gromadę duchów o nieludzkiej aurze.

– Jakaś mała mobilizacja – uniósł brwi Generał.

Zakraca siorbnął jurgi, zamachał ręką. – Właśnie posłałem panu, Generale, polte'a.

– Musiał się gdzieś zgubić. Raportuj.

– Tajes. Wysunęliśmy niskoenergetycznego Foltzmanna – major wskazał kubkiem kolorową iluzję planety. -Porucznik Łuta, wachtowy, puścił to na kryształ i ściągnął człowieka do analizy. Demony chciały rzecz rozebrać interakcyjnie na skan wielowymiarowy, bo zadał im pełną topografię pod chmurami i za terminatorem. Ale Folt-zmann się rozłożył. Konstrukt przeszedł w tryb alarmowy i podniósł pobór do trzech koma osiem. Łuta posłał mi polte'a i wezwał pełną obsadę. Kazałem uśpić podklątwy aktywne i wszystkie czary ingerujące. Teraz jedziemy na maksymalnym biernym Daabrze-Kosińskim, wersja plisowa, z poczwórnym wytłumieniem. To – znowu wskazał iluzję – to jest pętla obrazów zarchiwizowanych. Demony sortują teraz zebrane dane i próbują mimo wszystko złożyć z nich mapę, a tych tu trzech sklęło się na dalwidzów, mają wspomaganie żywych diamentów.

– A te duchy?

– Chcę je puścić na ślepo z jednej dziesiątej szłoga.

– Czyje to?

– Nie wiem. Czyje to? – spytał czwórkę zaklinających.

– Mijaliśmy jakiś układ z gazowymi olbrzymami – od-mruknął jeden z nich. – Szlag by trafił te pokraki. Trzeba przez demony, inaczej nie idzie cokolwiek zrozumieć. Nie wiem, czy zdążymy.

– Cholera.

– Domysły? – rzucił Generał.

– To oczywiste – prychnął Zakraca. – Foltzmann siadł od kontrzaklęcia.

– Więc jednak tubylcy – pokiwał głową Goulde.

– Demony sporządziły profil ich magii?

– Nie ma z czego, brak danych, Foltzmanna odcięło Przecież bez opóźnienia.

– Były próby sondowania statku?

– Niczego takiego nie zarejestrowaliśmy.

– A oni? – Żarny wskazał spojrzeniem zaślepionych urwitów. – Znaleźli już coś?

– Kogoś – poprawił krótkim mruknięciem Goulde zapatrzony na obracającą się wielką iluzję planety. – Kogoś. Zakraca skrzywił się.

– Właśnie nie mogę od nich nic wyciągnąć. Pewnie blokada.

– Czy konstrukt bocznikuje ich iluzyjnie? – spytał Generał.

– Powinien – przyznał major i skinął na urwitów zajmujących się kryształem. – Dajcie mi tu ich trójkę – rzekł wskazując na lewo od iluzji planety, w zbieg ściany i sufitu.

– Robi się.

Po chwili zakotłowały się pod powałą trzy kłęby mroku.

– O kurwa.

Generał szybko podszedł do zaślepionych urwitów i lewą dłonią dotknął skroni każdego z nich. Zsunęli się z krzeseł, nieprzytomni. Obłoki ciemności zniknęły.

– Trzeba było posadzić tu kogoś, żeby ich monitorował – rzekł. – Wpadli w spiralę światła. Uciekliby jednak, gdybyś nie dał im tego wspomagania. Diamenty mogłyby wpompować w nich pół galaktyki, to postęp geometryczny, rezonans zmieniłby nas w plazmę. Dlaczego o tym nie pomyślałeś, Zakraca? Trzy czwarte miast w Imperium ma podobne pułapki na dalwidzów, Ustawa o Prywatności.

– Mój błąd – przyznał major. – Ale skąd mogłem wiedzieć? Ostatnie, czego bym się tam spodziewał, to drugie Imperium.

– Panie majorze… – odezwał się naraz jeden z urwitów pracujących na krysztale.

– Mhm?

– Mamy pełną mapę.

– I co?

– Nic. Dzicz, pustka. Wizualizować?

– Żadnych miast, żadnych… istot?

– Nic. Wizualizować?

Spojrzeli po sobie. Goulde postukał się cybuchem w zęby.

– Piękna robota – skwitował. – Fałszywka totalna. Z tej odległości i na całej planecie… majstersztyk. Iluzja – spojrzał na fantom planety – że niech się Pełzacz schowa. Oj, ciężki to będzie podbój, Generale, bardzo ciężki.

Z duchami zdążyli na ostatnią chwilę i nie było już czasu na pełny zwiad, Generał kazał im tylko sprawdzić kilka losowo wybranych miejsc; i szybko je sprawdziły -okazały się, co do jednego, zgodne z mapą sporządzoną na podstawie danych zebranych przez podklątwy konstruktu „Jana IV". Co zresztą nie było dla nikogo zaskoczeniem, nie oczekiwano zmiany i fałszu w każdym szczególe – lecz właśnie ukrycia niewielu kłamstw w powodzi prawd.

Statek wszedł na orbitę planety, podklątwy skanowały księżyce. Tymczasem demony w krysztale sporządziły wielkoskalową mapę układu: sześć planet; cztery odleglejsze: zimne skały; jedna gwieździe bliższa: skała gorąca.

Czterech urwitów sklętych na wspomaganiu w biernych telepatów nasłuchiwało myśli tubylców; ta czwórka była jednak monitorowana przez ludzi oraz demony i gdy natknęła się na pierwsze linie Pająka Mózgu, natychmiast ją odcięto. Pająk był potężny, krył swą siecią wszystkie kontynenty. Puszczone po jego liniach mocy czary rewersyjne zapętliły się na pierwszych węzłach. Zaplanowane to zostało wręcz genialnie: Pająk rozplótł swą sieć sferycznie i chronił samo źródło klątwy, które znajdowało się gdzieś wewnątrz, na lub pod powierzchnią planety. Rzecz była nie do ruszenia.

Przyszło wybrać miejsce lądowania. Generał zaprosił Goulde'a, Zakracę oraz ducha zaklętego na stuprocentową medialność, więc już niemal czyste zawirowanie myśli, a to dla wprowadzenia elementu nekrompirii. Zagrali w trójwymiarową tabanę. Kryształ transponował plansze w mapę powierzchni planety. Wskazał na przylądek największego kontynentu, w okolicy równika: coś jakby tropik, sawanna łamana zagajnikami niby-drzew, wybrzeże nad płytką zatoką. Gonił ją właśnie terminator. „Jan IV" spikował w noc.

Uaktywniły się klątwy przeciwoporowe. Schodzili w atmosferę w grubym ochronnym bąblu rozwiniętych przez konstrukt statku czarów; żywe diamenty pulsowały wysoką częstotliwością poboru energii. Nie odczuli wejścia w pole grawitacyjne globu, bo zaklęcia deformujące ciążenie pracowały dalej. Z tego samego powodu nie odczuli neginercyjnego hamowania „Jana IV", wykonanego dopiero kilkadziesiąt łokci nad gruntem, z potworną decelaracją. Statek zawisł nad morzem czerwonej trawy.