– Co ty knujesz? – warknął Birzinni. – O co ci chodzi? Myślisz, że uda ci się zastraszyć króla? W cztery oczy z Żelaznym Generałem, dobre sobie…!
– Jestem królewskim doradcą i Strażnikiem Rodu, Przysługuje mi…
– Nie pozwolę! – Tu premier zwrócił się do Warzhada. – Nie zdajesz sobie sprawy, panie, do czego on jest zdolny…
– Wydałem rozkaz czy nie? – syknął król. – No wydałem czy nie?! Więc, kurwa, wykonać bez pyskowania! Już! – opojrzał na iluzję, podrapał się w policzek, rozglądnął po sali i wypuścił powietrze z płuc. – Idę spać. Dobranoc.
Po czym wyszedł.
– Co się stało? – spytał minister skarbu.
– Nic, śpij dalej – machnął nań Birzinni.
Generał wrócił po laskę, skłonił się premierowi i Płucińskiemu i ruszył do wyjścia. Birzinni podkręcił wąsa, Nex postukał się w zamyśleniu cybuchem fajki w przednie zęby… Odprowadzali wzrokiem plecy Generała do samych drzwi. Orwid nie patrzył, bawił się wyłączonym pryzmatem, Bruda odwrócił wzrok, by nie napotkać spojrzenia mijającego go Zarnego; dopiero potem zerknął. Gustaw Lamberaux z zamkniętymi oczyma konwersował ze swymi demonami.
Odźwierny zamknął drzwi.
– Na miłość boską – sapnął Sasza Querz – co tu się dzieje?
– Nic się nie dzieje, śpij, śpij.
•
– Że co??
– Królewski rozkaz. Lecę jutro z rana – rzekł Generał, siadając na ławie pod fosforyzującą ścianą bezokiennego gabinetu Zakracy.
– Birzinni, co? – warknął ponuro major. – Jego robota, prawda?
Generał nawet nie fatygował się odpowiedzieć.
Zakraca wstał zza biurka, maszerując nerwowo tam i z powrotem, sprawdził machinalnie główne zaklęcia antypodsłuchowego konstruktu pomieszczenia, wreszcie wybuchnął:
– Owija go sobie dookoła palca! Nawet się z tym nie kryje! Przecież nie może się łudzić, że nikt nie widzi! Na co on liczy? Myśli, że ujdzie mu to na sucho? Właśnie mnie doszło, że re Duin przejął pakiet kontrolny Yaxa amp; Yaxa. Słyszał pan, Generale? To jest już dwie trzecie Rady Królewskiej! Birzinni złapał nas za gardło!
– Re Duin był do przewidzenia – mruknął Generał, spoglądając na przeciwległą ścianę, po której kartograficznym fresku para niewidzialnych dżinnów przesuwała symboliczne strzałki, linie, trójkąty i kółka. – Przebił się już?
– Ptak? – major zwolnił, obejrzał się na ścianę. – Ciągle to samo. Ale trzeba by chyba cudu, żeby w końcu ich nie zdusił. Mam tu bierne odbicie ze sztabu Szczuki -wskazał na jedno / ustawionych na biurku lusterek. – Myślą już o oddaniu Zalesia i Prawej Hurty.
– Ferdynand leży – rzekł Generał. – Leży i prosi o dorżnięcie. Wycofanie się z gwarancji dla Księstwa było największym błędem Birzinniego. Przyjdzie nam za to drogo zapłacić. Do uniknięcia było morze krwi.
– Nic pan nie mógł poradzić, Generale. – Zakraca wrócił za biurko, zaczął przestrajać jedno z lusterek. – Votum separatum dało przynajmniej niektórym do myślenia. Zresztą Warzhad i tak zrobiłby, co chciał Birzinni, chociażby zdołał pan przekonać Radę. A tam po prawdzie nie ma przecież kogo przekonywać, sam pan najlepiej wie, ile kosztuje głos takiego Spoty czy Chwalczyńskiego. Ale słowo Żelaznego Generała ma znaczenie, tak, tak, ludzie pana popierają, niech pan nie udaje zdziwionego, zapluty chłop z najdalszego zadupia dobrze wie, że Żelazny Generał nigdy nie łamie danego słowa i nie splamiłby swojego honoru żadną zdradą czy krzywoprzysięstwem, i prawda jest taka, że przyznają rację panu, Generale, nie królowi, król szczeniak, Generał legenda; ludzie jednak wiedzą, ludzie wiedzą bardzo dobrze, kto co wart… O, jest. Ilu pan chce?
– Wezmę „Jana IV" z trójką kinetyków. Na głównego ściągnij Goulde'a. Pełna obsada urwicka, z ciężkim uzbrojeniem, sprzętem desantowym i tak dalej. Nadto zapasów, ile się da… a, nie, one już są w stażach. Zresztą sam wiesz: chcę być przygotowany na każdą ewentualność, skoro pojęcia nie mam, czego się tam spodziewać.
– Słyszałeś, Kuzo – zwrócił się Zakraca do lustra. -Generał leci jutro rano. Zaraz pobudzę ludzi. Macie tam miejsce?
– Stary Dwór stoi prawie pusty, już jakiś czas temu przygotowaliśmy miejsce dla uciekinierów z Krateru -odezwało się zwierciadło. – Na paręnaście klepsydr możemy tam zakwaterować i pułk. „Jan IV" jest w hangarze, nie ruszaliśmy go od lat, będę musiał pogonić dżinny. Załaduje pan ludzi od razu, Generale, czy też szykuje pan jakieś ćwiczenia, odprawę? W wyżywieniu jesteśmy uzależnieni od Ziemi i dodatkowa setka gąb na stanie…
– Najwyżej jeden posiłek – mruknął Generał.
– Najwyżej jeden posiłek – powtórzył Zakraca. – A właśnie, były jakieś sygnały z Krateru? Książęcy nie ruszają się? Ile mają statków?
– Cztery lub pięć, nadto trzy w ruchu wahadłowym, ale, przypuszczam, zniszczone, przejęte bądź zablokowane, bo to już mija trzydzieści klepsydr, jak nic z Księstwa nie wyszło ponad atmosferę. Tak w ogóle to jest kwestia polityczna, urwici Ptaka robili tu podchody od Subbermayera jeszcze za starego Lucjusza, smęciły się jakieś duchy po szczelinach, pokazywały widma, prawdopodobnie niewyciszone manifestacje sprzężeń bilokacyjnych, piątego, czwartego stopnia. Pan wie, Generale, o tej próbie desantu na Wronę? Chcieli się wkopać na sto łokci i obłożyć wyrwiduszą, nie wiem, czemu się wycofali, to by im jednak dawało jakąś odskocznię; chociaż, nie da się ukryć, cholernie kosztowne to było, wszyscy w bąblach, główny konstrukt na żywych diamentach… Krater jednak się nie podda. A gdyby książęcy ewakuowali cywili tak bez niczego, z samego strachu…
– Rozumiem, rozumiem. – Generał przeszedł za biurko, wchodząc w pole widzenia lustrzanego Kuzo. Kuzo poderwał się, ukłonił; Generał skinął mu głową. – Czyj to był rozkaz z tym Starym Dworem?
– Mhm, po prawdzie myśmy się sami dogadali, tu, na miejscu, jak tylko wyszło to oświadczenie o neutralności. Było jasne, że nie będzie rozkazu do powrotu, a jak już Ptak weźmie Nową Plisę, Krater pozostanie ostatnim wolnym kawałkiem Księstwa Spokoju we wszechświecie. Tam się wkrótce rozpęta piekło. Szykują się już na śmierć.
– A w Plisie o tych cywili nikt się nie upomniał? Zapomnieli o nich czy co? Mówisz, że zostało im parę statków… Mhm, pomyślmy: na prawie azylu, u nas czy na Wyspach…
– Nie mają kinetyków. Prawie nikogo nie mają. Z urwitów zostały chyba dwie osoby, reszta zwykli żołnierze.
W ramach tej wielkiej mobilizacji sprzed heksonu ściągnęli wszystkich na dół. Pewnie właśnie giną gdzieś na Żabim Polu.
– Powinniśmy więc wejść na Krater – rzekł twardo Generał, pochylając się ponad ramieniem majora ku zwierciadłu dystansowemu. – Teraz jest najlepszy moment: przed oddaniem Plisy, ale po klęsce Księstwa. Byłbyś w stanie to wykonać? Trzeba zatknąć tam sztandar Imperium, zanim pojawi się pierwszy statek Ptaka. Kuzo skrzywił się.
– Niezbyt mi się to podoba…
– Nie bądź głupi, Kuzo – warknął Generał. – A po cóżeś szykował Stary Dwór? Ratujesz ludzi i ocalasz budynki i sprzęt, bo po szturmie urwitów kamień na kamieniu w Kraterze nie zostanie, wiesz o tym. A Ptak na bazę Imperium nie skoczy. Zero krwi.
– Ale oni się nie poddadzą! Mówiłem przecież!
– Ptakowi – nie; nam – tak. Uwierz mi, tam się właśnie modlą o jakieś honorowe wyjście. Nikt tak naprawdę nie pragnie śmierci, choćby nie wiadomo jak chwalebnej. Będę tam rano; tymczasem zrób tylko jedno: złóż im w moim imieniu propozycję. Warunki kapitulacji tak honorowe, jak tylko chcą. Sam przyjmę. Osobiście. Na moje słowo. Rozumiesz? Żadnej ujmy. Możesz to nawet ująć jako okresową protekcję.
– Pan to mówi serio, Generale?
– Nie zadawaj głupich pytań – warknął Zakraca.
– W takim razie spróbuję.
Kapitan Kuzo zasalutował i rozłączył się, lustro odbiło twarze Generała i majora. Generał wyprostował się, uśmiechnął. Zakraca pokręcił głową.
– Już widzę minę Birzinniego. Zesra się, jak usłyszy. Teraz wszystko zależy od tego, czy skurwiel nie ma tam na Trybie jakiejś wtyki. No bo potem przecież już nie odda Krateru Ptakowi, na coś takiego nawet król nie pójdzie. A jak urwitom Ptaka puszczą nerwy, to może nareszcie będzie pan miał tę wojnę, Generale…
Ni z tego, ni z owego w Generale wezbrał zimny gniew. Jedną myślą obrócił Zakracę z fotelem przodem do siebie po czym wycelował w majora obtoczony w szkle i metalu palec.
– Nie obrażaj mnie, Zakraca – wycedził przez zaciśniete zęby. – Król i Birzinni nie rozumieją, bo nie chcą zrozumieć, ale czy również ty sądzisz, że mnie ta wojna potrzebna jest dla zabawy, rozrywki, popisu?
– Bardzo przepraszam, jeśli tak pan to odebrał… Równie szybko minął generalski gniew.
– Nieważne. – Żarny machnął laską, odwrócił się i wyszedł.
Dżinn posadził służbowy rydwan Generała na dachu jego willi kilkanaście łokci od leżaka ze śpiącą Kasminą. Zasnęła, oglądając bitwę na Żabim Polu, w opuszczonej bezwładnie ręce ściskała jeszcze kieliszek z odrobiną wina na dnie. Generał podszedł, stanął nad nią, spojrzał. Była w białym, jedwabnym szlafroku; ściskający go pasek rozwiązał się, jedwab spłynął po jeszcze bielszym ciele kobiety. Generał stał i patrzył: głowa oparta o ramię, opuszczone powieki, wpółotwarte usta, zmierzwione włosy przesłaniające pół twarzy, na drugiej połowie, na policzku, czerwonawy odcisk, zapewne dopiero co przewróciła we śnie głowę. Widział, jak oddycha. Piersi w dół i w górę. Od nocnego zimna spierzchły jej brodawki. Uniósł prawą rękę i zatrzymał dłoń tuż przed rozchylonymi wargami Kasminy. Gorący oddech parzył mu skórę. Patrzył, jak szamoczą się pod powiekami jej gałki oczne. Miała w sobie trzy czwarte krwi elfiej i niewykluczone, iż widziała go także przez powieki. Pochylił się i pocałował ją. W pierwszym odruchu, jeszcze śniąc, nie otworzywszy oczu – objęła go ramionami i przyciągnęła.
– Starcy, jak ja – szepnął – wierzą już tylko takim wyznanionym: nieświadomym, mimowolnym.
– Skąd wiesz, o kim śniłam?
– O mnie.
– O tobie. Zaglądnąłeś?