Выбрать главу

Oczywiście, pomyślała Avery. Dziennik matki. Na pewno napisała o śmierci Sallie Waguespack, o tym, jak morderstwo odbiło się na życiu miasteczka, co na ten temat mówiło się w domu.

Gdzie są te dzienniki? Przeszukała przecież cały dom, wszystkie szafy, komody, półki biblioteczne, lecz nigdzie na nic nie natrafiła.

Jeśli ojciec je zachował, muszą być na strychu.

Przeszukała wszystkie pudła i nic. Czyżby ojciec wyrzucił dzienniki? A może matka zniszczyła je przed śmiercią?

Może Lila będzie coś wiedziała. Avery zerknęła na zegarek i zeszła na dół. Wystukała numer Stevensów. Lila odebrała niemal natychmiast.

– Cześć, tu Avery.

– Avery, a to miła niespodzianka. Co u ciebie?

– Robię porządki w domu, sortuję rzeczy. Nigdzie nie mogę znaleźć dzienników mamy.

– Mój Boże! Popatrz, a ja w ogóle zapomniałam, że pisała dzienniki.

– Ja też. Dzisiaj rano sobie przypomniałam.

– Był czas, że traktowała to bardzo poważnie. Nigdy nie rozstawała się z zeszytem.

– Był czas? Chcesz powiedzieć, że w jakimś momencie zarzuciła pisanie?

– Niech pomyślę. – Lila zamilkła na moment. – Przestała prowadzić dziennik jakoś wtedy, kiedy ty wyjechałaś na studia. Nigdy przedtem nie rozmawiałyśmy na ten temat, ale zauważyłam, że przestała nosić przy sobie zeszyt, więc zapytałam dlaczego, a ona powiedziała, że przestała pisać.

– Gdzie mogą być te dzienniki?

– Pojęcia nie mam – zmartwiła się Lila. – Jeśli nie ma ich w domu, może mama je zniszczyła? A może tata się ich pozbył.

Avery poczuła bolesny ucisk w gardle.

– Nie mogę sobie wyobrazić, że…

– Podziwialiśmy twojego ojca, że znalazł w sobie dość siły. Usunął wszystkie rzeczy mamy, nie mógł wśród nich żyć, to było dla niego zbyt bolesne.

Odezwał się dzwonek przy drzwiach. Avery pożegnała się z Lila i pobiegła otworzyć.

Na progu stał Hunter z mocno zdefasonowaną twarzą.

– Chryste, co się stało?

– Długo opowiadać. Mogę wejść?

– Nie wiem, czy to dobry pomysł.

– Mam problem, Avery. Ciebie też on dotyczy. Matt dzisiaj rano stwierdził łaskawie, że jestem trupem. Miał rację. Jestem trupem i tylko przy tobie znowu zaczynam żyć.

Wyznanie Huntera spadło na nią tak niespodziewanie, że poczuła kompletną pustkę w głowie. Oparła się ciężko o futrynę.

– Avery, proszę.

Powoli otworzyła drzwi siatkowe, niepewna, czy wpuszcza przyjaciela, czy wroga. Kierował nią odruch. Impuls. A tak naprawdę pragnienie i tęsknota.

– Przygotuję mrożoną herbatę – powiedziała, starając się zapanować nad głosem, i ruszyła do kuchni.

Hunter poszedł za nią. Czuła cały czas jego wzrok na sobie. Przyglądał się, jak nalewa herbatę i dodaje po plasterku cytryny. Odchrząknęła, odwróciła się i podała mu szklankę.

– Rozumiem, że twoja nowa twarz to efekt porannej wizyty Matta – bardziej stwierdziła, niż zapytała.

– Owszem – burknął Hunter. – Pobiliśmy się o ciebie.

– Rozumiem – powtórzyła niepewnie.

– Tak?

Avery odwróciła wzrok, zwilżyła usta.

– Chciał wiedzieć, co robiłem przedwczoraj wieczorem.

– Powiedziałeś mu?

– Oczywiście. Siedziałem w domu, pracowałem. Byłem sam. – Hunter odstawił szklankę na blat. – Dzisiaj rano mówiłem prawdę, Avery. Trudy Pruitt zadzwoniła do mnie. Nie wiem dlaczego, ale uznałem, że chodzi o poradę prawną. Oddzwoniłem do niej. Nigdy nie widziałem tej kobiety na oczy, tym bardziej jej nie zabiłem.

– Matt cię podejrzewa?

– Bardzo chciałby mnie podejrzewać. Avery poczuła, że musi się wstawić za Mattem.

– Wątpię, Hunter. Jesteście przecież braćmi. A on po prostu prowadzi dochodzenie.

– Jeśli takie tłumaczenie ci odpowiada… Nie wpadł na to, żeby sprawdzić nagrania na sekretarce Trudy. Jeszcze nie wpadł. Zamierzasz mu powiedzieć o tej wiadomości?

Nie zamierzała. I to nie tylko dlatego, że wchodząc do przyczepy, naruszyła prawo.

Pokręciła głową.

– Nie.

– Muszę cię o coś zapytać.

– Pytaj.

– Sypiasz z nim?

Avery spojrzała mu w oczy, skrzywiła się.

– Świetne pytanie.

– Zachowuje się, jakby miał jakieś prawa.

– Ty też.

Hunter podszedł bliżej.

– Ale my sypiamy ze sobą.

– My spaliśmy ze sobą – poprawiła go.

– Raz. Poza tym… to takie ważne, czy sypiam z Mattem?

– Świetne pytanie – zrewanżował się Hunter.

– No więc jak, sypiasz z nim?

– Nie. – Przesunęła palcami po posiniaczonej brodzie Huntera. – Kto zadał pierwszy cios?

– On, ale ja go sprowokowałem.

Avery zaśmiała się cicho, nie żeby widziała w bójce braci coś śmiesznego. Po prostu przypomnieli się jej tamci chłopcy sprzed lat.

– Wyglądasz okropnie.

– Powinnaś zobaczyć jego twarzyczkę. Avery znowu się zaśmiała.

– Wracając do tematu. Wierzę, że Trudy Pruitt zadzwoniła do ciebie i że jej nie znałeś.

– Dziękuję. Czy to znaczy, że możemy zamienić formę „spaliśmy” na „sypiamy”?

– Jesteś okropny.

– Jestem ciekawy. Chcę wiedzieć, czy łączy cię coś jeszcze z Mattem.

Na to pytanie odpowiedziała pocałunkiem.

– Co się stało, Hunter? Dlaczego uciekłeś z Nowego Orleanu, wróciłeś do domu? – zapytała, kiedy leżeli w łóżku, spleceni, zmęczeni miłością.

– Do domu? – skrzywił się. – Cypress Springs od dawna nie jest moim domem. Od momentu wyjazdu na studia.

– Jednak wróciłeś.

– Żeby napisać książkę.

– Dlaczego akurat tutaj? – Hunter nie odpowiedział, więc Avery odpowiedziała za niego: – Bo tu czułeś się kiedyś bezpieczny? Bo nie miałeś dokąd pojechać? W obydwu wypadkach oznaczałoby to powrót do domu.

Hunter zaśmiał się kwaśno.

– Raczej powrót do miejsc, od których wszystko się zaczęło. Inaczej mówiąc, był to powrót do zatrutych źródeł.

Avery oparła się na łokciu.

– Wytłumacz mi to.

Miał taką minę, jakby chciał wykręcić się, zrobić unik, ale, o dziwo, zaczął opowiadać:

– Lata spędzone w Nowym Orleanie to były lata życia we mgle. Byłem dobry. Może zbyt dobry. Szybko piąłem się w górę, coraz lepiej zarabiałem, nie przemęczając się specjalnie. Byłem wziętym adwokatem, miałem klientów z najbogatszych sfer. Bawiłem się. Coraz więcej piłem, nie gardziłem też narkotykami. W końcu granica między zabawą i obowiązkami zaczęła mi się zacierać. Brałem od rana. Efekty łatwo przewidzieć: tu nie stawiłem się na rozprawę, tam zapomniałem o jakimś spotkaniu. Początkowo w firmie patrzono na to przez pałce, ale kiedy pewnego dnia przyszedłem na spotkanie z bardzo ważnym klientem pijany, po prostu wywalili mnie. Oczywiście nic do mnie nie docierało. Nie widziałem żadnego problemu. Byłem przekonany, że potrafię kontrolować picie. Ćpanie. Byłem bogiem.

Avery słuchała tego z bólem. Trudno było jej skojarzyć człowieka, którego Hunter jej opisywał, z chłopcem, którego znała jeszcze w Cypress.

– Już nie piłem, chlałem. Przyjaciele odsunęli się ode mnie. Zostawiła mnie kobieta. Nic już mnie nie powstrzymywało, przed nikim już nie musiałem się opowiadać z tego, co robię.

Hunter zamilkł, jakby zmagał się z mrocznymi, bolesnymi wspomnieniami.

Kiedy znowu podjął swoją opowieść, głos mu drżał:

– Pewnego dnia straciłem kontrolę nad kierownicą. Koło szkoły. Dzieci były akurat na boisku. Miałem otwarte szyby w samochodzie, słyszałem śmiechy tych dzieci, ich wesołe piski. A potem jeden krzyk przerażenia. Byłem oczywiście pod wpływem. Samochód rozbił ogrodzenie. Nie mogłem nic zrobić. Patrzyłem przerażony, co się dzieje, i nic nie mogłem zrobić. Dzieciaki się rozpierzchły. Tylko jeden malec… stał jak sparaliżowany… – Hunter zasłonił oczy dłońmi. – Nauczycielka rzuciła się, odepchnęła go. Sama nie zdążyła już odskoczyć. – Przez jego twarz przebiegł skurcz. – To cud, że jej nie zabiłem. Wyszła z tego z kilkoma złamanymi żebrami, kilkoma powierzchownymi ranami. Codziennie dziękuję Bogu, że tak się skończyło. – Miał łzy w oczach.