Westling miał odmienne zdanie. Mord wyglądał na czyn rytualny, a te zwykle następują seriami. Inspektor podejrzewał zresztą, że Karlsen popełnił ich więcej, zbrodnia nosiła znamiona profesjonalnej roboty. I nie była ostatnią, o czym świadczyło ciało tej biednej kobiety.
Dlaczego wybrał właśnie ją?
Westling kazał swojej ekipie zabezpieczyć miejsce zbrodni i zająć się obdukcją, a sam pojechał do matki ofiary. To był najmniej przyjemny obowiązek, zwłaszcza w przypadku tak okrutnej i gwałtownej śmierci, ale ktoś musiał go spełnić.
Kobieta okazała się jedną z tych matek, które przykuwają do siebie córki nieustannym narzekaniem i wypominaniem własnych chorób i słabości. W kółko powtarzała: „Co teraz ze mną będzie? Czy nikt nie pomyśli o mnie?” Pytania inspektora o kontakty córki pozostały bez odpowiedzi. Matka ofiary bolała nad stratą córki, lecz znacznie bardziej użalała się nad własnym losem.
Nic nie wskazywało na to, by wiedziała, z kim spotykała się córka.
Kobieta zdawała się przygnieciona ciężarem tragedii, ale wszelkie oferty pomocy ze strony Westlinga odrzuciła ze wzgardą. Jej ostatnia replika brzmiała:
– Jak ona mogła mi coś takiego zrobić?
Westling okazał zrozumienie.
– Gniew często bywa reakcją na stratę bliskiej osoby.
Odwróciła się bez słowa.
Inspektor wyszedł przygnębiony i udał się do redakcji gazety.
Zaczął od typowych pytań. Z kim pracowała ofiara? Skierowano go do działu ogłoszeń.
Pracownica działu potraktowała go z góry. Nie, nie wiedziała, z kim koleżanka zamierzała się spotkać. Była bardzo tajemnicza, pewnie z jakimś mężczyzną.
Miała stałego partnera? Nie.
Patrik miał wrażenie, że błądzi w ciemnościach. W akcie desperacji pokazał kobiecie zdjęcie Siverta Karlsena.
– Poznaje go pani?
Kobieta przechyliła głowę w bok i wlepiła oczy w zdjęcie.
– No – powiedziała gburowato – zdaje się, że tu był?
Tego Westling nie mógł wiedzieć.
– Tak, w zeszłym tygodniu. Albo dwa tygodnie temu. Nie, w zeszłym tygodniu. Kirsten się nawet podobał, w moim pojęciu wygląda okropnie.
– Ach, tak – mruknął niewyraźnie Westling.
Nie miał w zwyczaju wypowiadać się na temat fizjonomii przestępców, ale całkowicie się zgadzał z rozmówczynią.
Kirsten – tak miała na imię zamordowana dziewczyna.
– Chciał zamieścić ogłoszenie? – spytał.
– Nie. Czego to chciał? Czegoś niezwykłego, ale odmówiłam mu. Kirsten stała obok mnie, o tutaj, i się do niego zalecała. Wzrokiem, ale i tak to dostrzegłam. A on do niej mrugnął. Nie znoszę mężczyzn, którzy do mnie mrugają.
Ja też nie, pomyślał Patrik. Rzecz jasna, do mnie mrugają rzadko…
Wiedział już, co łączyło ofiarę z Sivertem Karlsenem. Nie musiał wiedzieć więcej, ale dla pewności zapytał:
– Czego chciał ten człowiek? Może sobie pani przypomni?
Kobieta wytężyła pamięć.
– O coś pytał. Już wiem! – pojaśniała. – Drukujemy czasem pewne ogłoszenie, pytał, kto je zamieścił. Oczywiście nic mu nie powiedziałam.
– Jakie ogłoszenie?
– Nocny Rozmówca. Widział je pan? Jakaś kobieta odbiera nocą telefony od samotnych ludzi. Zresztą już skończyła. Trzeba przyznać, że długo nie wytrzymała!
Patrik Westling poczuł, jak oblewa go fala gorąca.
– Nie mogę, niestety, podać jej nazwiska ani adresu – ciągnęła kobieta – ale jeśli chodzi o…
– Dziękuję, wiem, kim ona jest. Pomogła mi pani rozwiązać zagadkę kryminalną!
– Doprawdy?
– Tak! Proszę tylko nikomu o tym nie mówić, póki ptaszek nie znajdzie się za kratkami. To mogłoby być niebezpieczne.
– Rozumiem – odrzekła z nagłym przestrachem. – Myśli pan, że będzie mnie szukać?
– Nie. Dla pewności jednak proszę dobrze zamykać drzwi. Może podejrzewać, że Kirsten się pani zwierzała.
– Poproszę męża, żeby po mnie przyjechał – stwierdziła kobieta słabnącym głosem.
– Tak będzie najlepiej! Jeszcze raz dziękuję.
Westling zadzwonił do Iriny, ale nikt nie podnosił słuchawki.
Gdzie mogła być? Sprawy nie wyglądały zbyt różowo. Westling złożył telefoniczny raport o swojej wizycie w gazecie i pojechał do domu Iriny.
A jeśli stało się najgorsze? Może Sivert Karlsen już ją dopadł?
Nikt nie znał jego adresu. Karlsen pochodził z innego miasta, w którym przydzielono mu jakiś pokój, kiedy wyszedł z zakładu. Rzadko tam przebywał, właściwie zgłaszał się jedynie po zasiłek. Policja już była w jego mieszkaniu, znaleźli jedynie niedopałki papierosów i puste butelki po piwie, nie zasłane łóżko i zdjęcia pornograficzne na ścianach.
Sąsiedzi zeznali, że Karlsen często wyjeżdża. Chyba był w domu poprzedniej nocy, nie, dwa dni temu, choć może jednak poprzedniej…
Nie mogli się zdecydować, policjanci wysnuli więc własne wnioski. Chodziło o noc z wtorku na środę. Kirsten zginęła w noc z poniedziałku na wtorek.
Sivert Karlsen znów jednak wyfrunął ze swego gniazdka. Zakładano, że wyjechał do Høyden.
Tylko Patrik Westling mógł go rozpoznać, gdyby spotkali się w Høyden. Pochodzili z tego samego miasta.
Inspektor skręcił w wąską uliczkę i zatrzymał samochód przed domem Iriny. Zadzwonił do drzwi, ale nikt mu nie otworzył. Ogarnął go niepokój, znacznie większy niż zwykle w takich sytuacjach. Jak miał dostać się do środka? Musiał sprawdzić, czy jej tam nie ma, czy nic się jej nie stało.
Ani przez chwilę nie wątpił, że nocnym prześladowcą Iriny jest Sivert Karlsen. Wszystko się zgadzało. Karlsen szukał nazwiska i adresu Nocnego Rozmówcy, bo sądził, że jest nim kobieta, której nienawidził i pożądał jednocześnie. Posłużył się biedną Kirsten, by zdobyć te informacje. Kirsten zapewne podała mu adres Iriny.
Wtedy ją zabił. Przedtem wykorzystał seksualnie. Być może z początku dziewczyna była mu powolna, ale wkrótce jego zbrodnicza natura doszła do głosu. Kirsten mogła sądzić, że uratuje życie, zdradzając te informacje, ale Karlsen nie okazał litości.
Patrik wzdrygnął się na samą myśl o zbrodni. Teraz najważniejsza była Irina.
Musiał dostać się do środka. Kartki z prośbą o telefon Irina mogłaby nie potraktować zbyt poważnie.
Wyważyć drzwi? A może zbić szybę? Na samą myśl o tym, że Irinie stało się coś złego, ścisnęło go w dołku ze strachu.
W tej samej chwili pod dom podjechała taksówka i wysiadła z niej Irina.
Bogu dzięki. Wprawdzie nie modlę się do Ciebie, Boże, ale mogę chyba Ci podziękować? To chyba lepsze niż namolne prośby?
Podeszła do niego zdziwiona, musiał walczyć ze sobą, by nie wziąć jej w ramiona.
– Coś się stało? – spytała.
Wyglądała tak krucho i bezbronnie, nigdy dotąd żadna kobieta nie wydala mu się równie pociągająca! To dziwne, ale wcześniej tak o niej nie myślał. Z początku brał ją za jedną z tych miłych, ale pustych i chłodnych dam z bogatych dzielnic miasta. Teraz musiał przyznać, że się mylił. Irina była po prostu dobrym człowiekiem. Pełnym zahamowań i nierozsądnych poglądów na temat własnej powierzchowności i braku talentów, wpojonych jej przez głupiego męża. Ciepła i serdeczna, i w oczach Patrika Westlinga niezwykle piękna.
– Tak, coś się stało – odrzekł, odbierając jej torbę pełną zakupów. – Jak to dobrze, że jesteś zdrowa i cała! Odtąd nie wolno ci nigdzie wychodzić bez mojej zgody.