Выбрать главу

Westling nie odpowiedział. Irina zacisnęła zęby.

– Najgorsze, że chciałam rzucić Maritę w jego ramiona. Dzięki Bogu, nie zrobiłam tego! Miałam wątpliwości.

– Nazwałbym to raczej zdrowym rozsądkiem.

– To prawda. Patrik, co robić? Nie możemy przecież pytać tych kobiet, czy romansowały z Kronem.

– Nie, nie możemy. Możemy jedynie sprawdzić, czy znajduje się w kręgu ich znajomych, ale to zajmie mnóstwo czasu.

Irinie przyszło nagle coś do głowy. Bezwiednie złapała Westlinga za ramię.

– Wpadłam na pewien pomysł. Jeśli masz trochę czasu, możemy złapać złodzieja.

Spojrzał na zegarek.

– Właściwie to nie, prowadzę dochodzenie, ale… No dobrze, przynajmniej cię wysłucham.

Nie odtrącił jej ręki, ale Irina sama ją odsunęła, zdumiona własną bezpośredniością.

– Zrobimy tak – zaczęła z ożywieniem.

Patrik wysłuchał jej uważnie.

– Można spróbować – stwierdził, kiedy skończyła. – Nie sądzę, że jest na tyle głupi, by się na to nabrać, ale możemy spróbować.

W duchu przyznał jednak, że jak na osobę cywilną, którą niektórzy określiliby mianem damulki z wyższych sfer, miała pomysły godne policjantki.

Dziś wieczorem!

Wszystkie przeszkody usunięte, nie muszę dłużej czekać. Pełne biodra, ten jej tyłek i jasne włosy.

Ale sobie dogodzę!

A potem z nią skończę.

ROZDZIAŁ XV

RYBA W SIECI

Westling powiadomił swoich współpracowników, że ma okazję złapać włamywacza. Dadzą sobie radę bez niego?

Powiedzieli, że tak, i zaproponowali pomoc. Ale Westling nie potrzebował pomocy.

Irina stała z boku i słuchała, jak wydaje swojemu rozmówcy polecenia w sprawie Siverta Karlsena.

Morderca i włamywacz, a nawet kilku, jeśli liczyć sprawę pani Gustavsen, myślała. Jeszcze próba samobójstwa. We wszystkie te sprawy została wmieszana jedną nierozsądną decyzją o nocnych rozmowach.

W ogóle nie powinna była jej podejmować.

Z drugiej jednak strony uratowała jedno istnienie.

Drugie zgasiła. Biedna Kirsten zginęła przez nią.

Nie powinna tak tego traktować, bo nigdy nie uwolni się od poczucia winy.

Patrik odłożył słuchawkę. Przyszła pora na Irinę.

Spojrzała na niego i głęboko odetchnęła. Patrik uniósł kciuk w górę i uśmiechnął się, by dodać jej otuchy. Pomogło.

Wykręciła numer Pera Krona.

Per szczerze się ucieszył, słysząc jej głos, Irina poczuła nawet coś na kształt wyrzutów sumienia. Jego pytanie przywróciło ją do rzeczywistości.

– Zdecydowałaś się? Przyjdziesz jutro wieczorem?

– Jeszcze o tym nie myślałam. Zaszły pewne nowe okoliczności.

– Jakie? Co się stało?

– Kiedy byłam u ciebie, ktoś się włamał do mojego domu.

– Naprawdę? Coś zginęło?

– Tak, sporo rzeczy.

– Skontaktowałaś się z policją?

– Jeszcze nie zdążyłam. Odkryłam to dopiero przed kwadransem, złodziej nie zostawił widocznych śladów. Zanim zdążyłam zadzwonić na policję, odezwała się Marita. Znowu wpadła w depresję i prosi mnie, żebym przyjechała. Czekam na taksówkę.

– Przecież to kawał drogi.

– Wiem, ale muszę jej pomóc. Wrócę za dwie, góra trzy godziny i wtedy zadzwonię na policję.

– To chyba za późno?

– Trudno. Powiem, że wcześniej nic nie zauważyłam. Marita jest ważniejsza. Zresztą czas nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia, złapią ptaszka bez większych problemów.

– Co ty mówisz? W jaki sposób?

– Widzisz, Arnt zamontował kamerę pod sufitem w holu. Idealna pułapka na złodzieja. Włączam ją zawsze, kiedy wychodzę.

– Więc wiesz, kto nim jest?

– Nie, oddam kamerę policji po powrocie do domu. Nie zdążę już przejrzeć kasety, bo właśnie nadjeżdża taksówka. Pogadamy później. Cześć!

Odłożyła słuchawkę i spojrzała na Westlinga, który, stojąc na taborecie, montował jej starą kamerę na małej półeczce pod sufitem w holu. Podpiął do niej przewód, by wszystko wyglądało jak należy.

– Jak mi poszło? – spytała.

– Świetnie – odrzekł. – A jak wygląda kamera?

– Doskonale! Co teraz zrobimy?

– Zaczekamy. Jeśli ktoś się zjawi, schowamy się… w pralni. Zostawimy lekko uchylone drzwi.

Irina drżała z podniecenia i strachu.

– Jak dobrze, że jesteś ze mną – mruknęła. – Sama bym się na to nie odważyła.

– A ja bym ci na to nie pozwolił.

Stanęli ukryci za firankami w salonie, skąd widać było furtkę i część ogrodu. Obecność Patrika Westlinga stanowiła dla Iriny wystarczającą ochronę przed niebezpiecznym światem.

– Wyciągnij wtyczkę telefonu – poprosił. – Nikt nam teraz nie może przeszkodzić.

Zrobiła, jak kazał. Kiedy wróciła, wyjął z kieszeni jakieś zdjęcie.

– Pewien jestem, że nie znasz Siverta Karlsena, ale na wszelki wypadek przyjrzyj się tej fotografii.

Irina rzuciła okiem na zdjęcie i cofnęła się mimowolnie.

– To on! Tak myślałam!

– A więc jednak go znasz? – zdziwił się Patrik.

– Nie! Widziałam go w czasie tej muzycznej parady. Stał po drugiej stronie ulicy, a ja stwierdziłam, że zboczeniec telefoniczny tak właśnie może wyglądać.

– Hm. Żebyśmy wtedy o tym wiedzieli…

– Ciebie też widziałam – uśmiechnęła się – ale nie sądziłam, że to ty.

– Co masz na myśli? – też się uśmiechnął.

– Zauważyłam grupę policjantów i pomyślałam, że jeden z nich jest tym, z którym rozmawiałam o Katerine i włamaniu u jej sąsiadki. Uznałam jednak, że masz zbyt sympatyczny wygląd na to, by być tym mrukliwym policjantem ze słuchawki.

– Sympatyczny. Co za charakterystyka!

– No więc, miły. Przyjazny. Taki jesteś.

Wykrzywił twarz w grymasie.

– Tak mi mówili w szkole policyjnej. Jesteś za sympatyczny, musisz wyglądać trochę groźniej. Dlatego właśnie burczę przez telefon, ale i tak nikt się mnie nie boi. To moja wina, że go wtedy nie dostrzegłem. Oszczędzilibyśmy mnóstwo czasu.

– Nie mogłeś go dostrzec, to nie ty rozganiałeś tę hałaśliwą grupę. Sivert Karlsen stał pomiędzy nimi, choć wyraźnie nie należał do tego grona. Wyróżniał się, nie zapomnę jego natarczywego spojrzenia. Wodził oczyma, jakby kogoś szukał. Spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, ale nie wzbudziłam jego zainteresowania. Szukał kogoś innego.

– Co potwierdza naszą teorię, że cię z kimś myli. Teraz jednak zdobył twój adres, więc ani na chwilę nie możesz zostać sama. I nie zostawię cię samej z Perem Kronem – zakończył Westling z takim zdecydowaniem, że Irina musiała się roześmiać.

– Nie mam takiego zamiaru. Coś to za długo trwa, zdaje mi się, że niesłusznie go podejrzewaliśmy.

– Dajmy mu trochę więcej czasu.

– Dobrze, że pomyślałeś o wyłączeniu telefonu. Kron mógł wpaść na pomysł, by mnie sprawdzić…

Patrik przytaknął. Irina wzdrygnęła się.

– Ktoś idzie, tam za drzewami.

– To może być on. Z pewnością nie zostawi samochodu przed furtką.

– Zdawało mi się przed chwilą, że słyszę jakiś samochód – mruknęła.

Instynktownie cofnęli się w głąb pokoju, skąd wciąż mogli obserwować ulicę.

– Ten człowiek ma brodę – stwierdziła Irina. – Ale… zmierza tutaj! Co teraz?

– Schowaj się w pralni. Tylko nie otwieraj drzwi, jeśli zadzwoni!

Pospiesznie wbiegli do pralni, gdzie unosił się zapach proszku do prania, a na sznurku wisiała susząca się bielizna. Irina zdjęła ją w pośpiechu i wcisnęła do szafki.