Cecilie Lund była tego świadoma.
Doradziła najwyższą ostrożność. Ta kobieta, Irina, musi być pod stałą ochroną. Lekarka miała podstawy, by podejrzewać, że rytualny mord, za który zamknięto Karlsena w zakładzie psychiatrycznym, nie był jego pierwszą zbrodnią.
Westling podzielał jej obawy.
Cecilie Lund nie mogła więc mu pomóc. Czas naglił, Karlsen uderzy tej nocy.
Rozmowa trwała długo. Pora, by zmienić Gunvor, jeszcze nie nadeszła, ale Patrik nie potrafił ukryć zaniepokojenia. Powiedział kolegom, że jedzie do domu Iriny. Nie oponowali. Mógłby jednak najpierw pomóc im w papierkowej robocie?
Przeklęta biurokracja! W zawodach wymagających stałej aktywności była kulą u nogi. Formularze i raporty pokrywały się kurzem w archiwum, do którego nikt nigdy nie zaglądał.
Patrik spojrzał żałośnie na stertę dokumentów. Pól biedy, gdyby tylko chodziło o podpis, nie, musiał przejrzeć i zatwierdzić treść każdego papierka.
Irina obudziła się. Wokół panowała cisza, było chłodno.
Usiadła gwałtownie na łóżku. Pokój pogrążony był w półmroku. Jak długo spała?
Uff, jak zimno! Koc, którym się przykryła, zsunął się na bok. Zarzuciła na siebie rozpinany sweter i wsunęła stopy w ciepłe pantofle. Przespała wiele godzin, towarzystwo uzbrojonej policjantki zapewniło jej długi i bezpieczny sen. Karlsen zjawi się nocą.
Spojrzała na zegarek. Do wieczora zostało jeszcze trochę czasu, wrześniowy zmierzch przychodzi} wcześnie.
Ruszyła w kierunku schodów, z dołu nie docierał żaden dźwięk. Irina nie chciała przeszkadzać policjantce, może położyła się na sofie, by chwilę odpocząć. Bezszelestnie zsunęła się po wyłożonych wykładziną stopniach.
Nadchodzi noc, zaraz zjawi się Patrik.
Na tę myśl zrobiło jej się ciepło na duszy. Szkoda, że sprawa zbliża się do finału. Wprawdzie pozbędzie się strachu, ale jednocześnie Patrik zniknie z jej życia.
Serce ścisnęło się jej z żalu. Nie spotkała dotąd mężczyzny, w którego towarzystwie czułaby się tak dobrze!
Gunvor nie leżała na sofie. Może poszła do kuchni, by coś zjeść.
Irina ruszyła do kuchni.
To, co ujrzała w korytarzu wiodącym z holu do kuchni, kazało jej się gwałtownie zatrzymać. Serce załomotało w piersiach i o mały włos nie straciła przytomności.
Policjantka leżała bezwładnie na brzuchu w progu łazienki, twarzą skierowana w stronę holu. Włosy na karku miała zbroczone krwią, nie poruszała się.
Irina musiała oprzeć się o ścianę, by nie upaść.
ROZDZIAŁ XIX
Irina mogła w tej chwili rozważyć różne rozwiązania.
Na przykład zadzwonić do Patrika.
Albo uświadomić sobie, że jest sama w wielkim domu z bezwzględnym mordercą, pozbawiona wszelkiej pomocy.
Lub że powinna się ukryć.
Albo wybiec z krzykiem na ulicę.
Irina nie skorzystała z żadnego z nich. Zrobiła to, co nakazywał jej spontaniczny odruch serca. Nachyliła się nad Gunvor, by jej pomóc.
– Gunvor – szepnęła, usiłując odwrócić jej bezwładne ciało.
Policjantka była ciężka, a Irina krucha i słaba. Zrezygnowała więc i zajęła się raną poszkodowanej.
Rana wyglądała groźnie, uderzenie trafiło prosto w czaszkę. Irina podłożyła dłoń pod pierś kobiety i ku swej wielkiej uldze poczuła słaby oddech rannej. Gunvor żyła!
– Bogu dzięki – szepnęła.
Co Bóg miał wspólnego z tą sprawą? Przecież pozwolił na to.
Głupie myśli, nie miała na nie czasu. Za wszelką cenę należy zawiadomić Patrika!
Zaczęła szukać telefonu komórkowego Gunvor, ale go nie znalazła. Potem zajrzała do kabury.
Pusta!
Dopiero wtedy zrozumiała, że sama jest w niebezpieczeństwie. Troska o Gunvor kazała Irinie zapomnieć. o własnej osobie.
Muszę znaleźć sznur i związać to babsko. Skąd się tu wzięła? Nie mam na nią czasu, muszę zająć się moim odwiecznym wrogiem.
Odwieczny wróg – jaki ładny zwrot. Znam dużo trudnych wyrazów. Nie wszyscy są tak inteligentni jak ja.
Miała pistolet, co za numer! Nie co dzień spotyka się kobitki z takim cackiem za pazuchą.
Mogłem ją zastrzelić na miejscu, ale moja blondyneczka usłyszałaby huk. Później założę jej jakąś pętlę na szyję. Najpierw znajdę główną ofiarę i nie pozwolę, by szybko umarła.
Potem zajmę się tą starą. Nawet ma niezłe cycki.
Żeby w całym domu nie było kawałka sznura?
Ładne cycki, ale ci się trafiło, stary!
Cholera, ktoś jest na schodach!
To musi być ona! Ha, od razu stwardniał! Czas rozpocząć bal!
Tyle się wyczekałem. Będzie słodko!
Gunvor była jednym wielkim bólem. Nie odważyła się ruszyć głową z obawy o stan kręgów szyjnych.
Irina próbowała ją odwrócić.
Nie rób tego, proszę!
Uciekaj, Irino! Ratuj się!
Nie mam siły mówić, na nic nie mam siły.
Nie rozumiesz, że musisz się ratować?
Zdaje się, że myśli o mnie. Z głupoty czy z litości?
Zapewne z obu powodów.
Dziękuję, dziewczyno, ale wolałabym, żeby choć jednej z nas się udało.
Moje dzieci. Co z nimi będzie?
Do diabła, ile bab tu mieszka? To nie jest ta, na którą czekam.
Ładna. Cholernie ładna. Z nią też się zabawię. Na takich lubię wycinać wzory, ciąć raz w tę, raz w tamtą stronę. Co ona się tak roztkliwia nad tamtą na podłodze? Lepiej spójrz na mnie, w życiu nie widziałaś takiego faceta jak ja.
Może wskaże mi drogę do głównej ofiary. Ukryli ją, czy co? Nie zdążyłem przeszukać piętra, ta stara stanęła mi na drodze.
Tyle kobiet! Wszystkie uszczęśliwię! Lepszego kochanka szukać by ze świecą. Szybko i mocno, tak jak to lubią. Potem spodziewam się nagrody. I pamiątek, zasłużyłem na nie.
Irina odwróciła się. Nikogo nie dostrzegła, usłyszała tylko jakiś jęk.
Uniosła się wolno.
Muszę zadzwonić do Patrika. I po pogotowie.
Drzwi do gabinetu nie zamykają się na klucz. Muszę wrócić na górę, zamknąć się w sypialni i skorzystać z nocnego telefonu. Mam nadzieję, że centrala jeszcze go nie wyłączyła. Zamierzali przyjść dzisiaj i zabrać aparat. Technicy policyjni obiecali odłączyć urządzenie podsłuchowe.
Teraz już nie przyjdą, dawno skończyli pracę.
Może już sobie poszedł?
Wtedy go zobaczyła. Cień w szparze drzwi kuchennych. Oko…
Irinie zabrakło tchu, strach zdławił ją za gardło.
Obserwował ją.
Miała tylko jedno wyjście. Nie zdąży uciec na ulicę, stało zresztą na niej tak niewiele domów, że szansa natknięcia się na sąsiada czy przechodnia była znikoma.
Gunvor nie jest w stanie pomóc, można jedynie liczyć na to, że napastnik uzna ją za martwą.
Irina ruszyła biegiem na schody, tuż za sobą słyszała sapiący oddech i dudnienie butów prześladowcy. Drzwi do sypialni wydały się jej tak odległe…
Potknęła się na ostatnim stopniu.
Nie zdążyła wstać, mocna dłoń zacisnęła się na jej kostce.
Irina krzyknęła z przerażenia.
– Zamknij się, dziwko, i posłuchaj mnie! – warknął. – Nic. ci nie zrobię. Powiedz mi, gdzie ona jest, to cię puszczę!
Obróciła się i zajrzała w jego odrażającą twarz.
– Kto? Nie wiem, o kim mówisz.
– O niej! O Nocnym Rozmówcy. Ona tu mieszka.
– Ja jestem Nocnym Rozmówcą.
– Nie! Nie próbuj mnie okłamywać.
– To prawda, tyle razy usiłowałam ci to wytłumaczyć przez telefon. Puść mnie, bierzesz mnie za kogoś innego.
Była na krawędzi płaczu, ale nie chciała okazywać słabości. Kostka bolała ją od jego żelaznego uścisku, Irina siedziała na podłodze nad krawędzią schodów, a on całym ciężarem przyciskał jej nogi. Usiłowała się wyrwać, ale na próżno.