Jednak znalazł wyłącznik. Z korytarza sączyło się światło.
Irina przestała oddychać na myśl o tym, co teraz miało nastąpić. Chciała krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
W półmroku pokoju Sivert Karlsen dostrzegł jeszcze jedną parę drzwi i uznał, że jego ofiara wybiegła przez nie. Pchnął je. Nie były zamknięte, Irina otworzyła je wcześniej, by wywietrzyć mieszkanie. Drzwi rozwarły się na zewnątrz i Karlsen stracił równowagę. Krzyknął głośno i rozdzierająco.
Irina zamknęła oczy i zasłoniła uszy, ale i tak usłyszała ten krzyk.
Urwał się, kiedy ciało mężczyzny z głuchym łoskotem uderzyło o skały poniżej.
Sivert Karlsen wybrał drzwi do przepaści.
ROZDZIAŁ XX
EPILOG
Dom był pogrążony w ciemnościach. Trzej policjanci dostrzegli jedynie, że cienie obu postaci w oknie nad wejściem zniknęły.
W tej samej chwili nadjechały kolejne wozy policyjne. Jeden z funkcjonariuszy został, by poinformować kolegów o sytuacji, Patrik z drugim policjantem ruszyli w kierunku drzwi. Pozostali mieli wkrótce podążyć za nimi.
Dzikie wrzaski Karlsena kazały im przypuszczać, że Irina zdołała się uwolnić. Patrik czekał w trwodze na wystrzały z pistoletu, ale kiedy nie nastąpiły, odrzucił wszelkie względy bezpieczeństwa i wyważył drzwi.
Wpadli do środka i w tej samej chwili usłyszeli łoskot przewracającego się ciała i wiązankę wulgarnych przekleństw. Policjant wymacał dłonią kontakt i hol zalała fala światła. Znaleźli się na schodach we właściwej chwili, by ujrzeć, jak Karlsen zapala światło na piętrze i dopada drzwi w końcu korytarza.
Nie zatrzymał się na ich ostrzegawcze okrzyki.
Był sam, ścigał Irinę.
Patrik kopnął pistolet porzucony przez szaleńca. Fakt, że Karlsen porzucił broń, dodał mu trochę otuchy.
Tamten miał jednak nóż. Nigdy nie zawahał się go użyć wobec kobiet, które wpadły w jego łapy. Irina była zakładniczką zbrodniarza, nikt nie mógł przewidzieć, co chory umysł każe mu uczynić.
W chwilę później dobiegł ich przeszywający krzyk Karlsena. Zatrzymali się i spojrzeli po sobie z niepokojem. Po paru sekundach usłyszeli głuchy odgłos i krzyk się urwał. Nie zastanawiali się nad znaczeniem tych dźwięków, nie mieli na to czasu, po prostu wbiegli do pokoju, skąd dochodziły.
– Stop! – krzyknęła Irina, podnosząc się zza łóżka. – Tutaj jestem, nie ruszajcie się, zapalcie światło!
Policjant zrobił, co im kazała. Zrozumieli wszystko. Patrik podbiegł do Iriny, a policjant powoli podszedł do drzwi i wychylił się.
– Do diabła! – stwierdził z namaszczeniem.
Irina płakała oparta o ramię inspektora. Nie chciała tego, powtarzała, ale nie mogła go powstrzymać, wszystko nastąpiło tak szybko. Patrik przytulił ją mocno.
– Ja też do ciebie tęskniłem – szepnął.
Podniosła na niego twarz, po której spływały strużki łez.
– Bardzo – dodał.
Irina uśmiechnęła się drżąco.
– Gunvor! – przypomniała sobie z nagłym przestrachem. – Leży na dole.
– Zrozumiałem z twego listu, że jest tylko ranna?
– Tak, ale wydaje mi się, że poważnie.
Pospieszyli na dół, w holu trafili na tłum policjantów.
– Zadzwońcie po karetkę! – rozkazał inspektor. – Albo po dwie! Nie wiemy jeszcze, co z tamtym.
Odwrócił się do Iriny.
– Muszę jechać. Weź najpotrzebniejsze rzeczy, odwiozę cię do hotelu. Nie możesz tu dzisiaj zostać.
Nie oponowała.
– Nie zostanę. I jak najszybciej sprzedam ten dom!
Zanim zdążyła się odwrócić, Patrik chwycił ją za rękę. Pozostali policjanci zeszli na dół, by zająć się Gunvor.
– Irino – zaczął – nie wiem, czy się jeszcze spotkamy, i bardzo mi przykro z tego powodu. Kiedy wszystko się skończy, czy… Zechciałabyś… zjeść ze mną obiad któregoś dnia?
Irina wiedziała, że to nie jest zwykłe zaproszenie, raczej początek dłuższej znajomości, która otwierała przed nią nowe horyzonty.
– Dziękuję – odpowiedziała spokojnie, a jej oczy zalśniły ciepłym blaskiem. – Bardzo chętnie.
– Bałem się pytać – szepnął.
Uśmiech, o którym tak marzył, rozjaśnił delikatne rysy Iriny.
– Myślałam, że z ciebie większy zuch – zachichotała.
Z Gunvor nie było tak źle, jak się obawiano. Doznała wstrząsu mózgu i spędziła następny tydzień w łóżku, komenderując mężem i dziećmi. Przyjęła tę konieczność z westchnieniem ulgi, odpoczynek od domowych i zawodowych obowiązków nie mógł przyjść w odpowiedniejszym momencie.
Los Siverta Karlsena był przesądzony. Odwieziono go do szpitala bez najmniejszych nadziei na uratowanie. Zwykle tak bywa z zatwardziałymi i tchórzliwymi ludźmi, że perspektywa rychłego zgonu każe im się nawrócić. Boją się śmierci, ale własnej, cudzym życiem rozporządzają z zadziwiającą łatwością.
W obliczu mąk piekielnych Karlsen wyznał wszystkie swoje grzechy i przyznał się, gdzie pogrzebał swoje poprzednie ofiary.
Potem umarł i nikt po nim nie płakał.
Minęło sporo czasu, zanim Irina zrozumiała, że Patrik nie stawia jej żadnych wymagań. Umówiony obiad spożyli lekko zażenowani, co Irina przyjęła z wdzięcznością, przyzwyczajona do bezceremonialnego sposobu, z jakim Arnt traktował kelnerów, afektowanego smakowania wina i nieustannych połajanek. Nie krusz chleba, Irino! Nie daje się takiego wysokiego napiwku, to prostackie! I tak dalej w tym samym stylu.
Milczące towarzystwo Patrika Westlinga sprawiło jej przyjemność. Patrik był taktownym, skromnym mężczyzną, który wcale nie skrywał niepewności co do faktu, czy Irina zechce zniżyć się do zjedzenia obiadu ze zwykłym policjantem. Czyżby naprawdę uważał, że interesuje ją jedynie tani blichtr? O, nie, bardziej ciekawa była jego duszy…
Po kilku kieliszkach wyśmienitego wina, przy deserze, naszły ją pierwszy raz myśli o czymś innym niż dusza Patrika. Trochę szumiało jej w głowie, nie na tyle jednak, by naruszyć klarowność rozumowania. Złapała się na tym, że wpatruje się w jego dłonie, lecz inaczej, niż czyniła to do tej pory. Teraz w marzeniach czuła te dłonie na swoim ciele – dłonie kochanka.
Patrik Westling kochankiem? Im dłużej o tym myślała, tym się to jej wydawało bardziej oczywiste.
Zrozumiała, że z każdym kolejnym rozstaniem mocniej tęskniła za jego obecnością.
W tej wytwornej restauracji, w której, w przeciwieństwie do Patrika, bywała wielokrotnie, nie powiedziała na ten temat ani słowa.
Zamiast tego spytała, czy dowiedział się, dlaczego Karlsen popełniał tak straszliwe zbrodnie. Wytłumaczenie było przerażająco proste, stwierdził Patrik. Jeden z policjantów rozpoznał makabryczny zwyczaj znaczenia ofiar, widział go kiedyś w jakimś filmie. Okazało się, że Karlsen oglądał ten film wielokrotnie i był zafascynowany jego treścią.
Upłynęło sporo czasu, zanim Patrik odważył się głośno wyznać, co do niej czuje. Irina nie powiedziała nic o swoich uczuciach, chciała, by ich przyjacielski dotąd związek z wolna nabierał cech trwałości.
Wyprowadziła się, kupiła dom po drugiej stronie miasta i przeniosła tam swój dobytek przy wydatnej pomocy Patrika. Odwiedzał ją w każdej wolnej chwili.
Pewnego dnia zaprosił ją do swojego domu, prostego i skromnego mieszkania służbowego. Wtedy to przeprowadzili zasadniczą rozmowę, choć może rozmowa to zbyt duże słowo, bo nie musieli wiele mówić. Uznali, że Patrik powinien przeprowadzić się do niej. Irina po raz pierwszy spędziła u niego całą noc, a rano uzgodnili kolejny krok. Skoro rozwód z Arntem już się dokonał, powinni się pobrać. Oboje chcieli mieć dzieci i stworzyć normalną rodzinę. No a poza tym Irina świetnie gotowała. Nie wspominając już o tym, że należała do kobiet, które nie lubią wracać do domu, w którym nie ma mężczyzny.