Выбрать главу

Na schodach spotkali matkę małej. Westling nie odezwał się, za to kobieta wrzasnęła na całe gardło:

– Sven, co tu robisz?

Obaj mężczyźni liczyli sobie mniej więcej po trzydzieści lat. Jeden z nich skulił się w sobie, było mu wyraźnie nie w smak, że go rozpoznano.

– Zna pani tego łobuza? – zapytał Westling matkę Katerine.

– Znam. To przecież brat Kurta. Mojego chłopaka. To znaczy, byłego chłopaka. Miarka się przebrała! Co oni tu robią?

Westling w kilku słowach opisał zdarzenie.

Matka Katerine wyglądała na przygnębioną.

– Więc to ode mnie dowiedzieli się o pieniądzach! Od Kurta. To koniec. Zrobiłam wiele dla uratowania tego związku, ale teraz mam już dość. – Nagle zdała sobie sprawę z innego niebezpieczeństwa. – Moja córeczka! Jest sama w domu! Chyba jej nie skrzywdzili?

Funkcjonariusz wyprowadził włamywaczy i budynku. Westling szybko skorzystał z okazji.

– Córka jest sama w domu? O tej porze? – spytał.

Matka dziewczynki zmieszała się.

– Trochę się spóźniłam…

Na więcej nie potrafiła się zdobyć. Inspektor dosłyszał jednak, że je; wargi wyszeptały coś w rodzaju: „Więc dlatego był taki rozochocony! Nie wypuszczał mnie z objęć…”

– Pani córka zawiadomiła nas o włamaniu – powiedział poważnym tonem. – Bandyci nie mogą się o tym dowiedzieć, bo jeszcze przyjdzie im do głowy się mścić.

– Tak. Przepraszam!

Nie wiadomo, kogo przepraszała i za co. Szybko otworzyła drzwi do mieszkania. Westling ujrzał w przelocie małą dziewczynkę, która przebiegała z pokoju do pokoju. Spodziewał się usłyszeć łajanie matki, ale nic takiego nie nastąpiło.

To dobrze, pomyślał. Kobieta dostała nauczkę, może w przyszłości lepiej zajmie się dzieckiem.

Zostawił panią Gustavsen pod opieką policjanta. Teraz musiał przesłuchać tę tajemniczą osobę, która zawiadomiła go o przestępstwie.

Było pół do piątej rano, ale jego rozmówczyni sama prosiła, by dal jej znać o wyniku akcji.

W pośpiechu nie zapytał jej o nazwisko ani o adres, jedynie o numer telefonu. Chociaż…? Chyba zapytał, tyle że ona wykręciła się od odpowiedzi.

Czyżby miała coś do ukrycia?

Przesunął dłonią po jasnych włosach i potarł zmęczone powieki. Brak snu dawał się mu we znaki. Pracował w tym mieście od niedawna, by wyróżnić się pilnością, wziął nocny dyżur za kolegę. Dotąd nie pracował nocami.

Gdzie się podział ten numer?

Irina nie kładła się. Nawet nie zdjęła ubrania, na wypadek gdyby nalegali na wizytę u niej w domu. Było już bardzo późno, dawno powinna znaleźć się w łóżku. A jeśli ten inspektor nie zadzwoni? Albo zaczeka do rana? I zabierze jej tych kilka godzin cennego snu, jeszcze bardziej zakłóci i tak niezwykły rytm dnia i nocy?

Wstawał świt. Na tle granatowego nieba pojawiły się czarne zarysy wzgórz.

Nigdy dotąd nie czuła się tak samotnie. Inaczej wyobrażała sobie nocne rozmowy.

Zadzwonił telefon. To był Westling, równie oschły jak poprzednim razem.

– A więc? – spytała Irina.

– Złapaliśmy ich – rzucił krótko. – Dziękujemy za informację. Skąd…?

– A dziewczynka? – przerwała mu. – Katerine. Nic jej nie jest?

– Matka wróciła do domu. Zwróciłem jej uwagę, że zaniedbuje dziecko. Chyba się przejęła. Skończyła z Kurtem, wszystko się jakoś ułoży. Mam wrażenie, że facet wyciągnął ją z domu, by jego brat mógł dokonać włamania. Albo wybrali złą porę, albo kobieta zaniepokoiła się o córkę i pokrzyżowała im plany. Nie wspominając o roli, jaką odegrała mała Katerine. Tego nie wzięli pod uwagę.

– A więc to był brat kochanka! Pańskie domysły brzmią prawdopodobnie.

– Potrzebne mi pani dane do raportu. Nazwisko i adres?

Irina zawahała się.

– Nie wystarczy numer telefonu?

– Nie. Skąd zna pani Katerine?

– Zadzwoniła do mnie.

– To już wiem. Dlaczego właśnie do pani? Jest pani krewną?

Co za uparty typ.

– Nie, ja…

To nie było przyjemne!

– Ja… założyłam telefon zaufania. Jeśli ktoś ma ochotę na nocną rozmowę…

– Ach, tak – przerwał jej szorstko, jakby nagle wszystko zrozumiał. – Widziałem ogłoszenie. „W mroku nocy”. Dość ryzykowne zajęcie.

– Zdążyłam się o tym przekonać. Chciałam pomóc ludziom samotnym.

– Jest pani pocieszycielką strapionych? Osobą religijną?

Irina nie ukrywała rozdrażnienia.

– Czy to coś złego? Nie jestem zbytnio religijna, a poza tym uważam, że chrześcijanie nie mają monopolu na dobro, jest go wystarczająco dużo w innych religiach i poza nimi. Proszę mnie nie nazywać pocieszycielką strapionych, chcę być jedynie ich powiernicą! I nie sądziłam, że to okaże się takie ryzykowne.

Wydawał się zakłopotany jej reakcją.

– A więc jednak! Czy ktoś pani groził?

– Miałam kilku niepoważnych rozmówców, ale nie chcę o tym wspominać. Numer jest zastrzeżony, nie znajdą mnie.

Nie dał się przekonać.

– Takie informacje zdobyć nietrudno. Powinna pani zaprzestać działalności.

– Dopiero ją zaczęłam. No i przecież okazałam się przydatna?

– Tak, ale… Więc co z tym nazwiskiem i adresem? Tylko do mojej wiadomości.

– Przecież musi pan napisać raport.

– Raport jest tajny.

Nie jesteś jedynym policjantem na tym świecie, pomyślała. A inni mogą zapomnieć o dyskrecji wobec rodziny i przyjaciół.

– Zróbmy więc inaczej – powiedział, jakby czytał w jej myślach. – Zapiszę nazwisko, adres i domowy numer telefonu, a o Nocnym Rozmówcy nie wspomnimy ani słowem. Nikt się nie dowie, że to pani się ukrywa za ogłoszeniem.

Uznała, że może przyjąć jego propozycję. Podziękowała mu i podała swoje dane.

Po rozmowie z inspektorem długo nie mogła dojść do siebie. Kręciła się po piętrze, z uwagą studiowała ornamenty na szybkach wprawionych w drzwi jeszcze za życia jej rodziców. Dziś już takich drzwi nikt nie robi. Weszła do pokoju gościnnego, który stal pusty od chwili, kiedy Arnt się wyprowadził. W ciągu ostatniego roku Irina nie przyjmowała gości.

Wymacała na framudze klucz do drzwi prowadzących na nie dokończony balkon. Jej ojciec był marzycielem, który rzadko doprowadzał sprawy do finału. Arnt nie znosił tych drzwi. Fatalne miejsce na balkon, powtarzał. Zapewne miał rację. Występ znajdował się na ścianie zwróconej ku stromo opadającej partii ogrodu. To była najbrzydsza strona domu, który wspierał się w tym miejscu wysokim fundamentem o skałę. Irina zamknęła drzwi na klucz i przeszła do sypialni. Stało w niej duże łoże małżeńskie. Od dawna chciała je wymienić, ale nie mogła jakoś wcielić tego zamiaru w czyn. Chyba miała to po ojcu.

Wreszcie czas na sen. Na wschodzie niebo pojaśniało i miasto budziło się do życia.

Odtrąciła mnie! A czego innego można się było spodziewać po tej zadufanej w sobie hipokrytce! Może rozpoznała mnie po głosie? Skąd, przyłożyłem chusteczkę do ust. Źle zrobiłem? Pewnie by zmiękła, gdyby wiedziała, że to ja.

To ona, założę się, to ona. Tak jak dawniej miesza się w cudze sprawy, o wszystkim chce decydować, wszystkimi komenderować. Niech no tylko zdobędę jej adres, to będę miał ją w garści. Szukałem w książce telefonicznej, ale nie dałem rady, za dużo nazwisk. Pytałem w biurze numerów. Numerów zastrzeżonych, powiedzieli, się nie podaje. Wiadomo, tacy jak ona, co to zamykają ludzi u czubków, muszą zastrzegać numery.

Trzeba jej będzie zagrać na uczuciach, to się wygada. Kobiety uwielbiają być zdobywane, wystarczy parę dosadnych słów. Pójdzie jak po maśle!

Będzie moja.

Dostanie to, czego chce, i to, o czym nawet nie odważy się pomyśleć.