Выбрать главу

– Chcesz kawy? W slumsach pije się świetną kawę.

– Przecież przeprosiłem.

– Chciałam ci trochę dokuczyć – powiedziała z uśmiechem. – Zasłużyłeś na to. Kawy?

– Nie, muszę jechać do domu, do Dianę. Z tą czaszką się tak nie spieszy, skoro ponad rok leżała w ziemi. Nawet nie wiemy, kogo szukamy.

– Nie będę się spieszyć. Popracuję nad nią w nocy.

– Jasne, masz przecież dużo czasu.

Joe zerknął na stertę podręczników na stole przy komputerze.

– Twoja matka mówiła, że studiujesz teraz antropologię fizyczną.

– Na kursach korespondencyjnych. Nie mam na razie czasu, żeby chodzić na zajęcia.

– Skąd nagle antropologia? Mało masz pracy?

Myślałam, że to mi pomoże. Starałam się jak najwięcej dowiedzieć od antropologów, z którymi pracowałam, ale mam jeszcze ogromne braki.

– I tak za dużo pracujesz. Kalendarz masz wypełniony na parę miesięcy naprzód.

– To nie moja wina. Wszystko przez twojego szefa, który wspomniał o mnie w programie Sześćdziesiąt minut. Musiał tyle gadać? I tak miałam dość pracy, a teraz doszły te wszystkie sprawy z innych miast.

– Pamiętaj tylko, gdzie masz przyjaciół – powiedział Joe wychodząc. – Nie wyjeżdżaj przypadkiem na jakieś przemądrzałe studia.

– Jak śmiesz mówić o przemądrzałych studiach, skoro sam skończyłeś Harvard?

– Sto lat temu. Teraz jestem porządnym chłopakiem z Południa. Bierz ze mnie przykład i pilnuj swego miejsca.

– Nigdzie się nie wybieram – poinformowała go Eve, wstając i odkładając czaszkę na półkę nad biurkiem. – Oprócz obiadu z Dianę w następny wtorek. Jeśli mnie zaprosi. Spytasz ją w moim imieniu?

– Sama ją zapytaj. Nie zamierzam się wtrącać. Mam własne problemy. Żona gliniarza nie ma łatwego życia. Idź spać, Eve – dodał, zatrzymując się w drzwiach. – Oni nie żyją. Nikt z nich nie żyje. Nikomu nie zaszkodzi, jeśli się trochę prześpisz.

– Nie bądź głupi, sama to wiem. Zachowujesz się, jakbym była neurotyczką czy czymś w tym rodzaju. Po prostu poważnie traktuję swoją pracę.

– Jasne.

Joe rozważał coś w myślach.

– Czy kiedykolwiek kontaktował się z tobą John Logan?

– Kto?

– Logan. Z Logan Computers. To milioner, który depcze po piętach Billowi Gatesowi. Ostatnio wciąż mówiono o nim w wiadomościach. Wydaje bankiety w Hollywood, żeby zbierać pieniądze dla republikanów.

Eve wzruszyła ramionami.

– Wiesz, że nie interesuję się polityką. Zapamiętała jednak zdjęcie Logana z jakiejś gazety z zeszłego tygodnia. Miał około czterdziestki, kalifornijską opaleniznę i krótko ostrzyżone, ciemne włosy z nitkami siwizny na skroniach. Na zdjęciu uśmiechał się do jakiejś aktorki blondynki. Sharon Stone?

– Nie zwracał się do mnie o pieniądze. I tak bym mu nie dała. Głosuję na partię niezależnych. To jest Logan – powiedziała, stukając palcem w swój komputer. – Robi dobre komputery, ale to mój jedyny z nim kontakt. Dlaczego pytasz?

– Dopytywał się o ciebie.

– Co?

– Nie osobiście. Działa za pośrednictwem Kena Novaka, wysoko postawionego prawnika z Zachodniego Wybrzeża. Kiedy mi o tym powiedzieli w komendzie, trochę poszperałem i jestem prawie pewien, że stoi za tym Logan.

– Nie sądzę. Niby dlaczego?

– Zajmowałaś się już prywatnymi dochodzeniami. Człowiek na jego stanowisku na pewno pnie się w górę po trupach. Może zapomniał, gdzie któregoś z nich pogrzebał.

– Bardzo śmieszne.

Eve pomasowała sobie kark.

– Czy prawnik dostał jakieś informacje?

– Jak ci się zdaje? Potrafimy dbać o naszych ludzi. Powiedz mi, jak zdobędzie twój prywatny telefon i zacznie cię nękać. Cześć.

Joe będzie ją chronił, tak jak to robił zawsze, i nikt mu nie dorówna. Jest teraz innym człowiekiem niż ten, którego spotkała wiele lat temu. Wraz z upływem czasu stracił swój chłopięcy wygląd. Wkrótce po egzekucji Frasera zrezygnował z pracy w FBI i przeszedł do policji w Atlancie, gdzie był obecnie porucznikiem. Nigdy jej naprawdę nie wyjaśnił, dlaczego zmienił pracę. Eve pytała, ale odpowiedź Joego – że dość miał nacisków Biura – jej nie satysfakcjonowała. Z drugiej strony Joe był skrytym człowiekiem i nie chciała go wypytywać. Wiedziała tylko, że zawsze może na niego liczyć.

Nawet tej nocy przed więzieniem, gdy czuła się tak strasznie samotna. Nie chciała przypominać sobie tamtej nocy. Rozpacz i ból nadal paliły jak…

A jednak trzeba pomyśleć. Eve przekonała się, że jedynym sposobem na przetrwanie bólu jest bezpośredni atak.

Fraser nie żyje.

Bonnie zginęła.

Eve zamknęła oczy i pogrążyła się w rozpaczy. Kiedy ból trochę zelżał, otworzyła oczy i podeszła do komputera. Praca pomaga. Bonnie zginęła i może nigdy się nie odnajdzie, ale są inni…

– Znów masz kogoś?

W drzwiach stała Sandra Duncan w piżamie i ulubionym różowym szlafroku z koronką, wpatrując się w czaszkę na półce.

– Słyszałam samochód. Joe mógłby cię zostawić w spokoju.

– Nie chcę spokoju – odparła Eve, siadając za biurkiem. – Nic się nie stało, mamo. To nic pilnego. Wracaj do łóżka.

– Ty też idź spać.

Sandra Duncan podeszła do czaszki.

– Czy to mała dziewczynka? – spytała.

– Dziesięć, jedenaście lat.

– Nigdy jej nie znajdziesz – powiedziała po chwili Sandra. – Bonnie już nie ma. Zrozum to, Eve.

– Zrozumiałam. Wykonuję tylko swoją pracę.

– Gówno prawda.

– Wracaj do łóżka, mamo – powtórzyła Eve z uśmiechem.

– Może ci w czymś pomóc? Chcesz kanapkę?

– Za bardzo szanuję swój żołądek.

– Kiedy ja się naprawdę staram. Nie każdy ma smykałkę do gotowania.

– Masz inne zalety.

– Jestem niezłą reporterką sądową i potrafię wiercić dziury w brzuchu. Idziesz spać, czy mam zaczynać?

– Jeszcze piętnaście minut.

– Na tyle mogę się zgodzić. Ale będę nasłuchiwała, czy idziesz do swego pokoju. Jutro wieczorem nie wracam do domu po pracy – dodała nieśmiało. – Idę na kolację.

Eve spojrzała na nią ze zdumieniem.

– Z kim?

– Z Ronem Fitzgeraldem. Opowiadałam ci o nim. Jest prawnikiem w biurze prokuratora okręgowego. Lubię go – mówiła obronnym tonem. – Potrafi mnie rozśmieszyć.

– To dobrze. Chciałabym go poznać.

– Nie jestem taka jak ty. Już od bardzo dawna nie umawiałam się z żadnym mężczyzną. Lubię towarzystwo. Nie jestem zakonnicą. Na litość boską, nie mam jeszcze pięćdziesięciu lat. Moje życie nie może stanąć w miejscu, dlatego że…

– Dlaczego się tak dziwnie zachowujesz? Czy ja mówiłam, że masz siedzieć w domu? Możesz robić, na co masz ochotę.

– Zachowuję się tak, bo mam wyrzuty sumienia. Byłoby mi łatwiej, gdybyś nie była dla siebie taka surowa. To ty żyjesz jak zakonnica.

Boże, że też matka musiała zacząć akurat tego wieczoru. Eve była zbyt zmęczona, żeby z nią dyskutować.

– Spotykałam się z paroma mężczyznami.

– Dopóki nie przeszkadzali ci w pracy. Ile trwały te spotkania? Góra dwa tygodnie.

– Proszę cię, mamo.

– Dobrze, dobrze. Chodzi mi tylko o to, żebyś znów zaczęła normalnie żyć.

– To, co jest normalne dla jednego człowieka, niekoniecznie musi być takie dla drugiego – rzuciła Eve, spoglądając na ekran komputera. – A teraz idź sobie. Muszę to dziś skończyć. Wpadnij jutro wieczorem i opowiedz mi o kolacji.

– Żebyś miała namiastkę prawdziwego życia? – spytała ironicznie Sandra. – Jeszcze nie wiem, czy wpadnę.

– Nie mam wątpliwości.