– To było niesamowite – powiedział Logan.
Wrócił spojrzeniem na ekran. Eve Duncan, wysoka i szczupła, w dżinsach i w płaszczu od deszczu, wydawała się bardzo delikatną kobietą. Rudobrązowe włosy do ramion były kompletnie przemoczone, a na bladej, owalnej twarzy malowały się rozpacz i ból. Brązowe oczy za szkłami okularów w metalowej oprawce miały ten sam wyraz straszliwego cierpienia. Logan odwrócił oczy od ekranu.
– Czy mamy kogoś równie dobrego?
Novak potrząsnął głową.
– Prosiłeś o najlepszych. Ona jest najlepsza. Ale trudno będzie ją namówić do pracy dla ciebie. Jest bardzo zajęta i woli się zajmować zaginionymi dziećmi. Twój problem chyba nie wiąże się z dzieckiem.
– Pieniądze czynią cuda.
– W jej wypadku niekoniecznie. Mogłaby zarabiać znacznie więcej, gdyby podjęła pracę na uniwersytecie. Woli pracować jako wolny strzelec. Wynajmuje dom na Morningside, niedaleko centrum Atlanty, i ma laboratorium przerobione z garażu na tyłach domu.
– Może z uniwersytetu nie dostała propozycji nie do odrzucenia?
– Może. Nie mają tyle pieniędzy co ty. Przypuszczam, że nie masz zamiaru mnie poinformować, do czego jest ci potrzebna – dodał prawnik, unosząc w górę brwi.
– Nie.
Novak miał reputację uczciwego człowieka i pewno można mu było zaufać, ale Logan w żadnym wypadku nie mógł ryzykować.
– Jesteś pewien, że nie ma nikogo innego?
– Duncan jest najlepsza. Mówiłem ci, że… O co chodzi?
– O nic – skłamał Logan.
Nie podobała mu się perspektywa zatrudnienia Eve Duncan. Ona już raz stała się ofiarą i naprawdę nie musiała ponownie ryzykować.
Czemu się waha? Musi dążyć do wyjaśnienia sprawy niezależnie od tego, kto przy okazji ucierpi. Podjął już decyzję. Właściwie ta kobieta ją dla niego podjęła, kiedy została najlepszym specjalistą w Ameryce. Jemu potrzebny jest ktoś absolutnie najlepszy. Nawet gdyby miał zginąć.
Ken Novak rzucił teczkę na siedzenie dla pasażera i przekręcił kluczyk. Dopiero kiedy wyjechał za bramę, wziął telefon i zadzwonił pod prywatny numer w Ministerstwie Skarbu.
Czekając na Timwicka spoglądał na Pacyfik. Pewnego dnia będzie miał taki sam dom jak Logan, przy Seventeen Mile Drive. Dom Novaka w Carmel był zgrabny i nowoczesny, nie umywał się jednak do posiadłości leżących nad oceanem. Ich właściciele byli elitą, królami biznesu i finansów, tymi, co pociągali za sznurki. Taka przyszłość pozostawała poza zasięgiem możliwości Novaka. Logan zaczynał od małego przedsiębiorstwa, z którego stworzył imperium. Wymagało to jedynie ciężkiej pracy i bezwzględności w dążeniu do celu, niezależnie od okoliczności. Teraz Logan miał wszystko. Novak pracował dla niego od trzech lat i niesłychanie go podziwiał. Czasami nawet go lubił. Logan potrafił być czarujący, gdy…
– Novak?
Timwick odebrał telefon.
– Właśnie wyjechałem od Logana. Wydaje mi się, że zdecydował się na Eve Duncan.
– Wydaje ci się? Nie jesteś pewien?
– Spytałem, czy mam się z nią skontaktować. Powiedział, że sam to zrobi. Jeśli nie zmieni zdania, Duncan została wybrana.
– Ale nie powiedział ci po co?
– Nie.
– Czy to sprawa osobista?
– To chyba oczywiste.
– Nie wiemy. Z tego, co nam przekazywałeś, wynika, że chodzi mu o różne rzeczy. Być może niektóre z nich podał ci tylko dla zamydlenia oczu.
– Możliwe. Z drugiej strony nieźle mi zapłaciliście, żebym się jak najwięcej dowiedział.
– Dostaniesz jeszcze większą sumę, jeśli powiesz nam coś, co będziemy mogli wykorzystać przeciwko niemu.
W ciągu ostatniego półrocza zebrał za dużo pieniędzy dla republikanów, a wybory są za pięć miesięcy.
– Przynajmniej macie prezydenta demokratę. Popularność Bena Chadbourne’a znów wzrosła. Sądzisz, że Logan chce zapewnić republikanom zwycięstwo w Kongresie? I tak mają szansę.
– Albo nie mają. Następnym razem możemy zgarnąć wszystko. Logana trzeba powstrzymać.
– Naślijcie na niego urząd skarbowy. To zawsze działa.
– Logan jest czysty.
Tak jak Novak podejrzewał, Logan był za sprytny, żeby się tak głupio podłożyć.
– Czyli musicie polegać na mnie, prawda?
– Niekoniecznie. Mamy inne źródła.
– Ale nikt nie jest tak blisko niego jak ja.
– Powiedziałem, że dobrze ci zapłacimy.
– Zastanowiłem się nad tym i wolę zapłatę w naturze. Chciałbym się ubiegać o stanowisko wicegubernatora.
– Wiesz, że popieramy Danforda.
– On nie jest dla was tak przydatny jak ja.
Zapadła chwila ciszy.
– Dostarcz mi niezbędne informacje, a ja się zastanowię.
– Postaram się.
Novak odłożył telefon. Rozmowa z Timwickiem była łatwiejsza, niż się spodziewał. Musi się jednak denerwować nadchodzącymi wyborami prezydenckimi. Demokrata czy republikanin, wszyscy politycy są tacy sami. Kiedy zasmakują władzy, stają się jej niewolnikami, a człowiek sprytny potrafi to wykorzystać dla siebie.
Wyjechał zza zakrętu i znów zobaczył w całej okazałości hiszpański pałac swego mocodawcy. Logan nie był politykiem, lecz prawdziwym patriotą – czymś w dzisiejszych czasach niesłychanie rzadkim. Mimo iż należał do Partii republikańskiej, potrafił chwalić prezydenta za negocjacje z Jordanem przed trzema laty.
Patrioci bywają jednak nieprzewidywalni i często są niebezpieczni.
Timwick chciał zniszczyć Logana i jeśli Novak mu w tym pomoże, być może zamieszka w posiadłości gubernatora. Nie miał wątpliwości, że Loganowi zależało na Eve Duncan ze względów osobistych. Zachowywał się zbyt tajemniczo i nerwowo. Tajemnice związane ze szkieletami przeważnie oznaczały czyjąś winę. Morderstwo? Być może. Kiedy Logan zaczynał tworzyć swoje imperium, działał niekiedy dość ostro. Kiedyś, w przeszłości, musiał się nieźle o coś potknąć.
Novak nie kłamał, kiedy mówił, że podziwia Eve Duncan. Zawsze lubił twarde, zdecydowane kobiety. Miał nadzieję, że nie będzie musiał jej zniszczyć razem z Loganem. A może nawet, łamiąc jego karierę, zrobi jej przysługę. Logan zamierzał ją wykorzystać, nie licząc się z konsekwencjami.
Zaśmiał się w duchu, kiedy się zorientował, że w ten sposób sam przed sobą tłumaczy się ze zdrady. W końcu był dobrym adwokatem.
Jednakże adwokaci tylko służyli władcom, sami nie mieli władzy. Musi zamienić stanowisko doradcy na tron.
Miło byłoby zostać królem.
Rozdział drugi
– Świetnie wyglądasz – powiedziała Eve. – Dokąd się dziś wybierasz?
– Spotykam się z Ronem w „Anthony’sie”. Lubi tam jeść.
Sandra pochyliła się i przejrzała w lustrze, poprawiła ramiona sukni.
– Do diabła z tymi poduszkami. Ciągle się przesuwają.
– Wyjmij je.
– Nie wszyscy mają takie szerokie ramiona jak ty. Poduszki są mi potrzebne.
– A ty? Lubisz chodzić do „Anthony’sa”?
– Dla mnie jedzenie jest tam trochę za bardzo wyszukane. Wolałabym pójść do „Cheesecake Factory”.
– Powiedz mu to.
– Następnym razem. Może mi się spodoba. Może się czegoś nauczę – powiedziała Sandra, uśmiechając się do Eve w lustrze. – Zawsze mówisz, że człowiek się uczy całe życie.
– Osobiście lubię chodzić do „Anthony’sa”, ale lubię też pójść do „McDonald’sa” – odparła Eve, podając Sandrze płaszcz. – I nie lubię, kiedy mnie ktoś przekonuje, że nie powinno się jadać w „McDonald’sie”.
Ron mnie nie… – Sandra wzruszyła ramionami. – Lubię go. Pochodzi z porządnej rodziny w Charlotte. Nie wiem, czy zrozumiałby nasze wcześniejsze życie… Po prostu nie wiem.