– Co się tak dziwisz? Sama mówiłaś, że to dobry pomysł. Przyznaję ci rację.
– To dobrze – powiedziała niepewnie.
– Logan jest tu z tobą?
– Tak. Lecimy na Tahiti, jak tylko pożegnam się z matką.
– Kiedy stąd wyjdziesz, powiedz mu, żeby zajrzał do mnie na chwileczkę.
– Po co?
– Jak myślisz? Chcę mu powiedzieć, żeby się tobą porządnie opiekował albo wrzucę go do czynnego wulkanu. Czy na Tahiti są wulkany?
Eve roześmiała się z ulgą.
– Jego wyspa leży na południe od Tahiti.
– Niech będzie. – Mocniej ścisnął ją za rękę. – A teraz się zamknij. Zostało nam pięć minut i chcę na ciebie patrzeć, a nie słuchać twoich zachwytów nad Tahiti.
– Niczym się nie zachwycam.
Ale Eve także nie chciała nic mówić, tylko posiedzieć w spokoju i poczuć się bezpiecznie, jak zawsze w obecności Joego. Na świecie, który wywrócił się do góry nogami, tylko jeden Joe naprawdę się nie zmienił. Żył i z każdym dniem nabierał sił. Przyjemnie było pomyśleć, że kiedy wróci do zdrowia, wszystko będzie tak jak dawniej.
– Chciał się pan ze mną zobaczyć? – spytał z rezygnacją Logan.
– Niech pan siada – powiedział Joe, wskazując na krzesło obok łóżka.
– Mam wrażenie, jakbym został wezwany do dyrektora na dywanik.
– Poczucie winy?
– Niech pan nie gra ze mną w tę grę, Quinn. Ja tego nie kupuję.
– Oskarżał mnie pan o oszukiwanie Eve, a teraz robi pan to samo. Ona sądzi, że jest pan dla niej miły.
– Będę miły.
– Słusznie. Jej tego teraz trzeba. Jeśli zaś zadzwoni i powie, że na tej pańskiej wyspie złamała sobie paznokieć, na pewno się tam zjawię.
– Nikt pana nie zapraszał. A poza tym, jeśli chce pan wiedzieć, na wyspie nie ma wulkanów – dodał Logan z krzywym uśmiechem.
– Powtórzyła panu?
– Rozbawiła ją pańska pogróżka. Ucieszyła się, że jej pan nie zabraniał. Sam poczułem pewną ulgę, kiedy się jednak zastanowiłem, zrozumiałem, iż byłoby to z pańskiej strony błędne posunięcie. A pan rzadko robi błędy, Quinn.
– Pan też. Nieźle pan pograł z Eve. Ona sądzi, że pan naprawdę chce się jedynie zrehabilitować i pomóc jej odzyskać równowagę życiową.
– Chcę jej pomóc.
– I chce ją pan wziąć do łóżka.
– Jak najbardziej. Ale chciałbym także, aby pozostała w moim życiu tak długo, jak mi się uda. To panem wstrząsnęło, co? Nie przeszkadza panu seksualna przygoda, nie podoba się panu jednak moje zaangażowanie. Za późno. Zaangażowałem się i będę się starał ze wszystkich sił, aby i ona stała się permanentną częścią mojego życia.
– To nie będzie łatwe – powiedział Joe, odwracając głowę.
– Pomoże mi czas i samotność. Eve jest niezwykłą kobietą. Nie zamierzam jej od siebie puścić. Niezależnie od tego, co pan zrobi.
– Nic nie zrobię. Na razie. Chcę, aby z panem wyjechała. Chcę, żeby poszła z panem do łóżka. Chcę, żeby pan sprawił, aby pana pokochała. O ile pan potrafi.
– Co za łaska. Czy mogę wiedzieć dlaczego?
To będzie dla niej najlepsze lekarstwo. Musi wrócić do normalnego życia. Zrobiła duży postęp, rezygnując z usług tej kobiety w odnalezieniu Bonnie. Pan może jej pomóc na dalszej drodze.
– Czyli przepisuje mnie pan jako lekarstwo?
– Niech pan to nazwie, jak chce. Logan uważnie spojrzał na Joego.
– Osobiście jest pan z tego powodu głęboko nieszczęśliwy, co?
Joe nie odpowiedział na pytanie.
– Pan może jej teraz pomóc. Ja nie. Jeśli jednak pańska terapia nie przyniesie oczekiwanych korzyści, znajdę jakiś wulkan.
Co do tego Logan nie miał wątpliwości. Quinn leżał ranny na szpitalnym łóżku i powinien wyglądać jak człowiek całkowicie bezradny. Tymczasem Quinn był silny, pewny siebie, wytrwały i uparty. Kiedyś Logan uważał go za jednego z najbardziej onieśmielających ludzi na świecie; teraz zdał sobie sprawę, iż Joe w roli obrońcy był jeszcze niebezpieczniejszy.
– Będę dla niej bardzo dobry – powiedział i nie mógł się powstrzymać, żeby nie dodać tuż przed wyjściem z pokoju: – Nie wiem tylko, czy pan będzie mógł się o tym przekonać. W przyszłości możemy nie mieć czasu, aby się z panem widywać.
– Niech pan nie staje między nami, bo to się panu nie uda. Zbyt wiele nas łączy. – Joe spojrzał Loganowi prosto w oczy. – Wystarczy, że powiem Eve, iż mam dla niej nową czaszkę i natychmiast do mnie przyjdzie.
– Akurat. Nie wstydziłby się pan? Chce pan, żeby wyzdrowiała, a jednocześnie zdecydowany jest z powrotem wciągnąć ją w tamten świat?
– Pan nie rozumie – odparł zmęczonym głosem Quinn. – Eve tego potrzebuje. A jak długo ona tego potrzebuje, ja jej to zapewnię. Daję jej wszystko, czego chce. Łącznie z panem, Logan. A teraz proszę już iść. Eve czeka.
Logan miał ochotę wysłać go do wszystkich diabłów. Rozumiał Eve i zamierzał jej to okazać. Quinn dał mu szansę.
Quinn? Jeszcze czego. Quinn nie będzie rządził jego życiem.
– Eve czeka – powtórzył, otwierając drzwi na korytarz. – Czeka na mnie, Quinn. Za trzy godziny będziemy na pokładzie samolotu, który zabierze ją z pańskiego świata. Życzę miłego dnia.
Szedł na spotkanie Eve z szerokim uśmiechem na twarzy. Ale mu przygadał.
– Była tu – powiedziała Dianę, stając w drzwiach. – Wszystkie pielęgniarki o niczym innym nie mówią. Po co Eve tu przyszła?
– Chciała się ze mną zobaczyć. Martwiła się, bo nie mogła się do mnie dodzwonić. Nie chcieli jej łączyć.
– Naprawdę? – spytała Dianę z dziwnym wyrazem twarzy.
Joe natychmiast rozpoznał wyrzuty sumienia. I jednocześnie miał nadzieję, że się myli. Albo, że się nie myli. Miałby odpowiedni pretekst.
– Wiesz, prawda? – spytała ponuro Dianę. – Złamałam nasze ustalenia i się wtrąciłam. Do cholery, miałam prawo. Jestem twoją żoną. Myślałam, że jakoś to wytrzymam, ale ona przeszkadza w naszym życiu i ja się na to nie godzę. Czy wiesz, co ludzie mówią? Dlaczego wciągnęła cię w to wszystko? To niesprawiedliwe. Wystarczy, że sama wiem, jak mało się dla ciebie liczę. Pokazałeś całemu światu, że nic cię nie obchodzę…
– To prawda – powiedział łagodnie. – Wszystko, co mówisz, jest prawdą, Dianę. Byłem dla ciebie niesprawiedliwy, a ty wykazałaś się dużą cierpliwością. Przepraszam, iż tak się stało. Miałem nadzieję, że nam się uda.
Dianę milczała przez chwilę.
– Nadal może się udać. Musisz tylko… – Oblizała usta. – Zdenerwowałam się i powiedziałam coś, czego nie powinnam mówić. Musimy porozmawiać i osiągnąć jakiś kompromis.
Prosiła o kompromis, na który Joe nie mógł pójść. Już dość ją rozczarował i zranił.
– Zamknij drzwi i chodź tutaj – powiedział cicho. – Masz rację, musimy porozmawiać.
– Wszystko dobrze? – spytał Logan. Eve wyglądała przez okno samolotu. – Zaciskasz dłonie na poręczach fotela, jakbyś się bała, że odleci bez ciebie.
– Trochę się dziwnie czuję, że lecę tak daleko. Nigdy nie wyjeżdżałam ze Stanów.
– Naprawdę? – Logan usiadł przy Eve. – Nie wiedziałem. Zresztą nie wiem o tobie całej masy rzeczy. Przed nami długi lot. Może porozmawiamy.
– Chcesz, żebym zdradziła ci moje dziewczęce marzenia, Logan?
– Czemu nie?
– Nie pamiętam niczego ze swoich dziewczęcych marzeń. Nigdy nie wierzyłam w te wymyślone, płaczliwe bzdury.
– A marzenia dorosłe?
– Nie ma mowy.
– Boże, trudna z ciebie kobieta. – Spojrzał na metalowe pudełko na podłodze. – Czy to jest to, co ja myślę?
– Mandy.
– Dobrze się składa, że lecimy prywatnym samolotem. Przeraziłabyś na śmierć lotniskową służbę bezpieczeństwa, gdybyś to puściła przez bramkę. Zupełnie o niej zapomniałem. Ty, oczywiście, pamiętałaś.