Выбрать главу

Wkrótce Neil dowiedział się, że to David Carline, który dołączył do wyprawy jako ostatni. Amerykanin był prezesem niewielkiej firmy farmaceutycznej w Bostonie. Spędzając z żoną urlop w Honolulu, dowiedział się o doktor Barbarze i o jej misji ratowania albatrosów. Jego rodzinna firma od dziesięcioleci zaopatrywała w farmaceutyki kraje trzeciego świata i Carline często wyjeżdżał z grupami misjonarzy do Brazylii oraz Konga, pracował jako nauczyciel w prowadzonych tam przez nich szkołach, a także wygłaszał kazania jako przedstawiciel laikatu podczas odprawianych pod gołym niebem nabożeństw.

David Carline, inteligentny, bogaty i skory do ciężkiej pracy, był pierwszym rozsądnym człowiekiem na pokładzie „Diugonia”. Nie wzbudzał w Neilu sympatii. Jednak od chwili, w której wszedł na statek, niosąc swoją drogą, wytartą w czasie licznych podróży walizę, chłopiec wiedział, że ten człowiek przywróci na statku porządek, pomoże doktor Barbarze się zorganizować i dopilnuje, żeby załoga trawlera wypłynęła zgodnie z planem. Istotnie Carline, dość pewny siebie, niemal w ciągu jednego dnia stał się zastępcą lekarki jako kierowniczki wyprawy. Ale i ona, i Monique z zadowoleniem podporządkowały się komuś z talentem organizacyjnym, kto potrafił zapanować choćby nad bałaganem w ładowni, do której chaotycznie zwalono paki z ekwipunkiem. Kapitan Wu powitał Carline’a na mostku, rozpoznając w nim człowieka z charakterem, a Irving Boyd z radością ustąpił mu miejsca jako organizator wyprawy z konieczności i wrócił do swojej stacji telewizyjnej.

Amerykanin zaraz zabrał się do zaprowadzania porządku. Najpierw nakłonił Bracewellów do oszczędzania taśmy magnetycznej i grzecznie ich poprosił, żeby dołączyli do grupy wciągającej na krewetkowiec srebrzyste łodzie gumowe. Kiedy z pokładu zniknęła kamera, wyniosło się z niego wielu turystów i wyznawców ideologii New Age, a wraz z nimi zwinęli swoje stragany handlarze. Wznowiono załadunek ekwipunku. Kimo sfrunął ze swojej grzędy, skory do pomocy przy zaprowadzaniu przez energicznego Carline a porządku.

Amerykanin uścisnął Neilowi dłoń, sondując jego nastawienie i rozsądnie nie zwracając uwagi na okazywaną mu przez młodego Anglika wrogość.

– Neil, zjawiłem się tu z twojego powodu. Jesteśmy z ciebie dumni; z twojego zachowania się na Saint-Esprit. – Wskazał dłonią zaparkowany przy trapie samochód, w którym siedziała posępna pani Carline. – Nawet moja żona żywi wobec ciebie szacunek… o wiele większy niż wobec mnie. Chciałbym, żebyś ją poznał. Podziwia odwagę, jaką wykazałeś płynąc na atol i odpowiadając na wyzwanie Francuzów.

Może dzięki temu zrozumie, dlaczego musiałem do was dołączyć.

– A dlaczego?

– Trudno powiedzieć. By odkryć prawdziwy powód, pewnie powinienem dotrzeć do wyspy. Oczywiście chcę uratować albatrosy, ale chodzi o coś więcej. W pewnym sensie chcę uratować doktor Barbarę. Świat potrzebuje takich ludzi jak ona, to znaczy takich, którzy wierzą w nasze człowieczeństwo. Od dawna zachowujemy się tak, jakbyśmy się przygotowywali do rozstania z naszą planetą, jakbyśmy uważali, że zagłada jest nieuchronna. Potrzeba nam więcej takich miejsc jak Saint-Esprit. Czy wiesz, że gdy zobaczyłem ciebie i doktor Barbarę w dzienniku telewizyjnym, wyszedłem z hotelu i przyjechałem tu? Ale dość na mój temat. Jesteś już zdolny do pracy? Kimo pali się do ładowania ekwipunku.

Przez resztę dnia, gdy lokowali w ładowni ciężkie silniki, Neil patrzył na Amerykanina z rezerwą, jakby oglądał spełniony koszmar senny. Nieposzlakowany, a na dodatek tryskający humorem, Carline przypominał mu kapelana z angielskiej szkoły z internatem, do której kiedyś chodził. Kapelan zawsze był pełen zapału i zrozumienia dla innych, zawsze gotowy rozpocząć mecz rugby na szkolnym boisku. Zrezygnował ze swojej funkcji po wplątaniu się w romans z żoną nauczyciela wychowania fizycznego. Neil już widział w Amerykaninie swego głównego rywala w walce o względy doktor Barbary.

– Kimo mi powiedział, że chcesz przepłynąć Cieśninę Kaiwi – zagadnął Carline, gdy odpoczywali w ładowni obok silników i łodzi gumowych. – To duża odległość. Sądzisz, że dasz radę?

– Może nie, ale warto spróbować.

– Brawo. To nie jest podejście kogoś, kto śni na jawie. Jak się czujesz w związku z ponowną wyprawą na Saint-Esprit?

– To niebezpieczne… – Neil nie zdradził, że nie zamierza popłynąć na atol. – Francuzi mają łodzie patrolowe i korwetę.

– Jesteś rozważny. To dobrze, ale nie zapominaj, że nie przestraszyłeś się francuskiej kuli.

– Uciekałem.

Carline się roześmiał.

– Powiedzmy, że przynajmniej nie bałeś się uciekać.

Gdy Neil pomagał mu przymocowywać silniki do łodzi, opanowała go myśl, że nadzwyczaj łatwo mógłby dokonać na „Diugoniu” akcji dywersyjnej. Kapitan Wu mówił doktor Barbarze i Boydowi o planach na wypadek ostrzelania przez Francuzów statku z wyspy. Sprowadzały się one do tego, że trawler mógł osiąść w lagunie na mieliźnie lub uciekać przez rafę. Ani ładownia, ani maszynownia nie były pilnowane, a na statku sypiało tylko japońskie małżeństwo i Filipińczycy. Carline wracał z żoną na noc do hotelu w Waikiki, a doktor Barbara i Monique do swoich mieszkań w Honolulu. Nad bezpieczeństwem trawlera czuwała grupa francuskich studentów, którzy przylecieli z Tahiti, przeciwni decyzji rządu o zakończeniu moratorium na próby z bronią atomową i nieufni z powodu perfidii Deuxieme Bureau. Z wyjątkiem czatownika pływającego w małej szalupie wokół „Diugonia”, na ogół siedzieli przy lampie naftowej koło trapu, rozdając ulotki amatorom nocnych spacerów po nadbrzeżu.

Kajuta, którą Neil miał dzielić z Carline’em i hinduskim operatorem dźwięku, to było wąskie metalowe pudełko z trzema kojami, znajdujące się w odległości sześciu kroków od ładowni na dziobie. Filipińczycy spali w usytuowanej na rufie maszynowni i usłyszeliby skradającego się tam Neila. Jednak odkręcenie tylko jednego ze znajdujących się w maszynowni lub ładowni zaworów spowodowałoby zalanie statku, który poszedłby na dno.

Neil oglądał dzienniki telewizyjne w swoim pokoju w domu studenckim, z nadzieją że usłyszy, iż francuscy tajniacy z Honolulu dokonali na „Diugoniu” aktu dywersji – takiego jak ten, który spowodował zatonięcie statku „Rainbow Warrior”. To oszczędziłoby mu bólu wiążącego się z koniecznością oszukania doktor Barbary.

Pod koniec czerwca, na tydzień przed odpłynięciem trawlera na Saint-Esprit Neil spakował worek, zabierając tyle ubrań i innych rzeczy osobistych, żeby wszyscy byli przekonani, iż zamierza mieszkać na statku, i zjawił się w porcie wieczorem. Zastał na nadbrzeżu francuskich wolontariuszy, czuwających na leżakach przy trapie. W smugach świateł trawlera widać było ich transparenty ze sloganami wyrażającymi protest przeciw próbom z bronią atomową. Chłopiec zaniósł worek do kajuty, sprawdził otwarte drzwi do ładowni i poszedł do kuchni, gdzie profesor Saito i jego żona przygotowywali dla siebie skromny makrobiotyczny posiłek. Zaprosili Neila na obiad do kajuty.

Z przejęciem rozprawiali o szkodach, jakie od czasu zakończenia wojny wyrządziła japońskiej przyrodzie polityka kolejnych rządów, forsująca za wszelką cenę program industrializacji. Profesor Saito, z poświęceniem zajmujący się taksonomią, był szczupły, rzadko się uśmiechał i wyglądał na niewiele starszego od Neila. Kajutę wypełniały potrzebne mu do pracy podręczniki i naukowe raporty na temat najrozmaitszych zagrożonych gatunków. Wyglądało na to, że botanik zamierza samodzielnie uporządkować tę ogromną wiedzę. Ponadto zaczął katalogować żyjące na statku robactwo. Odnotował nawet, że na dnie „Diugonia” jest mniej szczurów, niż należałoby się spodziewać. Jego żona, mała i pełna werwy, miała wyjątkowo silne ręce. Gdy witała się z Neilem, potrząsała jego dłońmi tak energicznie, iż mało brakowało, a zwichnęłaby mu stawy. Należała do kobiet oddanych swoim mężom, czuwając nad profesorem Saito niczym doświadczony menedżer nad początkującym bokserem. Unosząc głowę nad śmigającymi w jej dłoniach pałeczkami do jedzenia, przypatrywała się skórze Neila. Raz nawet dotknęła jego ręki, jakby się spodziewała, że wyczuje palcami jakieś oznaki choroby popromiennej. Powiedziała mu, że podróż na Saint-Esprit odbywa wraz z mężem w imieniu ofiar bomb atomowych zrzuconych na Japonię w czasie drugiej wojny światowej.