Выбрать главу

— To będzie najtrudniejsza i najbardziej złożona kosmiczna misja załogowa, jaką kiedykolwiek zrealizowano — tłumaczył komentator. — Zespół złożony z astronauty i kosmonauty oddali się od Ziemi na odległość cztery razy większą, niż miała dotąd szansę oddalić się istota ludzka.

Cronkite siedział przy pulpicie dowodzenia lotem. Za jego plecami, na czterobarwnej mapie było pokazane położenie Ziemi, Księżyca i zbliżającego się statku z gwiazd.

— Ekipa rosyjskich kosmonautów na pokładzie stacji orbitalnej Salut-6 przyłączyła do niej już trzy nowe segmenty, wysłane z Tiuratamu w osobnych rakietach w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

Mapa znikła i na ekranie, za głową Cronkite’a, za którego głową pojawiły się wysłane na orbitę segmenty — srebrzyste cylindry z rozkładał mi niby skrzydła panelami baterii słonecznych. Na każdym segmencie widniały duże Litery „CCCP”.

— Te cylindry — mówił Cronkite — zawierają układ, regenerujący powietrze na pokładzie, oraz żywność i wodę na dwutygodniowy lot w kosmos. Zostały też wyposażone w aparaturę, za której pomocą amerykański astronauta i rosyjski kosmonauta będą prowadzili badania obcego statku, i jeśli wszystko dobrze pójdzie, przeprowadzą kosmiczne rendez-vous z przybyszem z gwiazd.

Douglas zaczął się niespokojnie wiercić na sofie. Zażyczył sobie piwa Jego siostra spojrzała nań gniewnie, po czym znów utkwiła wzrok w ekranie.

— Pilotem Sojuza będzie major Nikołaj Fiodorenko, weteran trzech wcześniejszych radzieckich misji kosmicznych. W charakterze astronauty-naukowca zasiądzie w kabinie statku doktor Keith Stoner z Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej Stanów Zjednoczonych, NASA Doktor Stoner jest…

Z powodu, którego Douglas nie potrafił dociec, po jego twarzy popłynęły łzy. Siedział bez ruchu na sofie i patrzył w rozmyty obraz na ekranie. Cieszył się w duchu, że w panującym w pokoju mroku siostra i dziadkowie nie mogą widzieć jego załzawionych oczu.

Markow nie miał dzieci, a jedyna siostra, o kilka lat starsza od niego, wyszła za mąż i przeniosła się do przemysłowego miasta na Kaukazie, gdy jeszcze był studentem. Dlatego odprowadzanie Stonera w jasny letni ranek przyprawiło go o silny wstrząs uczuciowy.

Jako tłumacz Amerykanina, Markow towarzyszył mu bez przerwy od momentu opuszczenia przez niego hotelu do jego pojawienia się w budynku kontroli lotów, gdzie Stoner poddany został ostatniej serii badań lekarskich; mierzono mu ciśnienie krwi i wykonano EKG. Potem — Amerykanin udał się na górę, aby ubrać się do lotu.

— Czuję się jak nowożeniec, który wkłada smoking — rzekł Stoner, gdy dwójka techników w bieli pomagała mu wejść do obszernego, niezgrabnego skafandra kosmicznego.

Markow usiadł na ławce i oparł się plecami o metalową szafkę.

— Raczej jak rycerz wkładający zbroję — zauważył.

Następnie przeszli do zaparkowanego przed budynkiem mikrobusu Jechali nim ku wyrzutni. Ledwie się mieszcząc w ciasnej kabinie, wjechali na szczyt wieży startowej. Stoner wydawał się teraz Markowowi, jakby był połknięty przez jakiegoś pękatego, białego potwora bez głowy. Markow czuł się bardzo zdenerwowany, coś ściskało go w żołądku, tak jakby zapomniał o czymś bardzo ważnym, jakby się miało zda rzyć coś bardzo złego.

Ale zdawał sobie sprawę, że technicy, którzy sposobią Stonera do lotu to dobrzy, pracowici ludzie. Poświęcili się bez reszty sprawie lotów kosmicznych i nie sabotowaliby celowo swej pracy. Nie byliby zdolni tego uczynić Jednakże nie czuł się zupełnie pewny. „Wystarczy jedno zgniłe jabłko w koszu” — szeptała mu kobra zwinięta w kłębek w jego mózgu.

Drzwi windy wychodziły na mały balkonik, na którym było pełno techników w nieodzownych białych kombinezonach. Od balkoniku odchodziła niedługa rura o gładkich, pomalowanych na szaro ścianach, kończąc się na włazie statku Sojuz.

Stoner zwrócił się ku swemu przyjacielowi.

— Dalej już nie możesz iść ze mną, Kirył — rzekł. — To jest przejście tylko dla członków załogi.

W połowie przejścia Markow zobaczył radzieckiego kosmonautę, majora Fiodorenkę. Stał z hełmem pod pachą w zapiętym już kombinezonie i czekał.

— Będzie dobrze — powiedział Stoner. — Fiodorenko mówi całkiem nieźle po angielsku. Nie zginę.

Markow zmusił się do uśmiechu.

— Życzę szczęścia, Keith. Vaya con Dios.

— Et cum spiritu tuo, stary druhu — odparł z uśmiechem Stoner. — Do zobaczenia, gdy wrócę.

Markow stał i patrzył, czując pustkę wewnętrzną i smutek, a tymczasem Stoner poczłapał ku czekającemu nań kosmonaucie.

— Jak się masz, Nikołaju? — usłyszał ostatnie słowa przyjaciela. — Zapowiada się dobry dzień na lot.

— O, tak — powiedział Fiodorenko głębokim basem, który zadudnił w tunelu przejścia. — Bardzo dobry dzień.

Jak dwaj rycerze ruszający na spotkanie z przygodą” — pomyślał Markow na widok ich obu. Nagle zrozumiał, że jest mu tak smutno dlatego, iż nie może lecieć z nimi.

Zjechał windą w dół i został odwieziony mikrobusem z powrotem i ośrodka kontroli lotów. Przed budynkiem czekała na niego Maria.

Miała teraz na sobie szarobrązowy mundur.

— Życzę im wszystkiego dobrego — powiedziała.

Marków skinął głową i objął ją ramieniem. Aż się zdziwił, że tym razem nie oponowała.

— Przyszłość świata jest w ich rękach, Maruszka — rzekł do niej. — Przyszłość nasza, Rosji, Ameryki — wszystkich.

Popatrzyła na niego.

— Nic im się nie stanie — zapewniła go. — Start odbędzie się bez zakłóceń. Chodź, przyjrzyjmy mu się z wnętrza ośrodka.

Słońce stało już nad odległymi wzgórzami i znad Rzymu ustępowały poranne mgły, gdy papież podniósł się z klęczek i wolno podszedł do wyjścia ze swej prywatnej kaplicy.

Wiedział, że na zewnątrz jest już kardynał Benedetto, kardynał von Friederich i wiele innych osób; ludzi telewizji, niepoprawnych paparazzi. Należało możliwie uprościć wystąpienie, sprowadzić je do kilku dobitnych zdań, które byłyby zrozumiałe dla wszystkich. Miał przecież mówić nie tylko do kamerzystów i reporterów, ale również do setek milionów wiernych. I co dziwniejsze, także do miliardów niewierzących. Papiestwo było ciężkim jarzmem, globalnym w swym zasięgu. A teraz zanosiło się, iż zasięg ten stanie się gwiezdny.

„Powiem im tak — myślał papież, kiwając w zadumie głową — Bóg w swym miłosierdziu i mądrości uznał za stosowne objawić nam coś więcej na temat swego stworzenia. Jesteśmy prawdziwymi szczęśliwcami, że przyszło nam żyć w dzisiejszych czasach. Ten gwiezdny statek potwierdza Chrystusową prawdę, że wszyscy ludzie są braćmi.”

Przez moment zastanowił się, co by było, gdyby przybysz okazał się demoniczny, diabelski.

„Nie, to niemożliwe — zdecydował. — Nie wierzę, że tak mogłoby się stać. Bóg nie zesłałby na nas takiego zła.”

Wyciągnął rękę i śmiało otworzył na zewnątrz drzwi kaplicy.

Zalał go blask reflektorów, a tłum reporterów jął napierać na ogrodzenie wytyczone przez welurowe sznury.

Przez otwarte drzwi struga światła wpadła również do kaplicy, gdzie nad głównym ołtarzem średniowieczny fresk potopu przedstawiał grzeszną ludzkość, odbierającą karanie rozgniewanego Boga.