Выбрать главу

– Naprawdę niczego nie podejrzewa? – spytała Angie, gdy szykowała się do snu w ich starym pokoju.

– Nic a nic. Nikt nie wspomniał mu o twoim przyjeździe. Bernardo zobaczy cię dopiero wtedy, gdy będziesz szła ze mną główną nawą. Nadal ci nie przeszło, co?

– Ani na jotę – westchnęła Angie. – A jemu?

– Jest równie nieszczęśliwy, jak ty. Ale zaufaj mi, zamierzam to naprawić.

– Boże, mówisz zupełnie jak Baptista – zdumiała się Angie.

– Właśnie za to mnie lubią – rzekła wesoło Heather.

– Słucham?

– To małżeństwo z rozsądku. Bardzo wygodne.

– I dlatego wychodzisz za Renata? Bo to wygodne?

– Oczywiście – wyniośle odparła Heather.

– Nabijasz się – uśmiechnęła się Angie.

Nastał ranek. Wszyscy wyszli. Kuzyn Enrico odprowadził ją do samochodu i po kilku minutach dotarli do katedry. Tym razem nie było wiatru poruszającego welonem i tłumu wołającego grazziusu. Żadnego romantyzmu i poezji, jedynie pewność, że pan młody stawi się na czas, by dopełnić formalności.

Potem zaczęła się długa droga do głównego ołtarza. Wstrząsnęła nią twarz Renata. Nie była ani czuła, ani obojętna, tylko nienaturalnie blada. Wyglądał tak samo, jak tego dnia, gdy czekał na nią u stóp schodów, by poprowadzić ją do ślubu ze swoim bratem.

Chciała zerknąć na Bernarda, by zobaczyć, jak zareagował na widok Angie, ale twarz Renata, jego utkwiony w nią wzrok, nieodgadnione spojrzenie sprawiły, że zapomniała o wszystkim. Znikła katedra, rozpłynęli się goście. Była tylko ona i Renato. Przyszli tu związać się ze sobą na zawsze.

Zebrani wstrzymali oddech i padło wreszcie sakramentalne „tak". Potem rozległo się zbiorowe westchnienie, gdy główną nawą wychodzili w kierunku słońca – mąż i żona.

Podczas przyjęcia weselnego w Residenzy byli niezbyt przytomni. Heather uśmiechała się i kroiła tort, wznoszono toasty szampanem, oboje udawali, że dobrze się bawią, rozmawiając z gośćmi. Rozległy się oklaski, gdy rozpoczęli pierwszy taniec.

Kątem oka Heather dostrzegła Angie tańczącą z Bernardem. Wydawali się zatopieni w sobie, lecz twarze mieli smutne, niemal tragiczne.

– Czy sądzisz, że jej przyjazd coś pomoże? – spytał Renato.

– Mam nadzieję. Są tak bardzo zakochani.

– Tyle że brak im rozsądku. Nie to, co nam.

– Co czyni z nasz szczęściarzy – uśmiechnęła się. Odwzajemnił uśmiech. Czuła dotyk jego nóg poprzez suknię, bo objął ją w talii i mocno przycisnął do siebie. Kiedyś walczyła z narastającym poczuciem fizycznej więzi z Renatem, lecz teraz już nie musiała. Jej serce zaczęło bić mocniej.

Gdy ostatni goście zaczęli wychodzić, państwo młodzi mogli wreszcie się wymknąć. Rzeczy Heather zostały już przeniesione do pokoju z olbrzymim łożem z baldachimem, który Renato zajmował od lat.

Teraz był to i jej pokój. Signora Martelli.

Paliła się tylko nocna lampka, nieśmiało rozjaśniająca grube, czerwone story, zaś reszta pokoju tonęła w tajemniczym półmroku. Ujrzała swoje odbicie, maleńką postać w olbrzymim lustrze, wciąż niepewną, czy naprawdę należy do świata Martellich.

Coś kazało się jej odwrócić mimo ciszy. W progu stał Renato. Nie słyszała, kiedy wszedł. Zastanawiała się, od jak dawna tu jest i patrzy na nią z dziwnym, niepojętym wyrazem twarzy.

W tym świetle wydawał się wyższy i okazalszy niż zwykle, lecz kiedy ruszył w jej stronę, dostrzegła w jego zachowaniu pewne wahanie. Uświadomiła sobie wówczas, że i jemu brakowało zwykłej pewności siebie.

Renato przygotował butelkę szampana w kubełku z lodem i dwa wysmukłe kryształowe kieliszki. Napełnił je i podał jej jeden. Wzniosła go, czując, jak serce szybciej bije pod ślubną suknią.

– Za nas – powiedział. Trącili się kieliszkami.

Wciąż była w stroju panny młodej. Renato zdjął perłową tiarę i welon, tak że włosy Heather opadły na ramiona. Gwałtownie odstawiła kieliszek. Ręce jej się trzęsły.

– Dobrze się czujesz? – spytał. – Domyślam się, że ciężko ci było znosić przez cały dzień te natrętne spojrzenia.

– Tobie również. Pewnie wszyscy zastanawiali się, co czujesz, zabierając żonę bratu, au!

– Przepraszam. – Natychmiast puścił kosmyk włosów, na którym odruchowo zacisnął rękę. – Nie chciałem. Myślę, że nie powinniśmy więcej do tego wracać. Koniec! To nigdy nie miało miejsca.

Tak, pomyślała, to jedyny sposób, by mogli normalnie żyć. Renato odezwał się tym razem nienaturalnie wesołym głosem, pragnąc zmienić temat:

– Czy widziałaś, jak Enrico i Giuseppe rywalizowali o względy mammy!

– Owszem. Biedny Enrico aż gotował się z wściekłości, bo zatańczyła z Giuseppe. Gdyby nie był następny w kolejce, strach pomyśleć, co mogłoby się stać.

– Mamma nie dopuściłaby do tego. Byłoby to niewłaściwe, szczególnie w tak ważnym dniu. Możemy sobie pogratulować. Zawarliśmy mądre małżeństwo, mając przy tym na uwadze interes rodziny i lokalnej społeczności.

– To doskonały układ – przyznała ochoczo. – Oboje na tym zyskaliśmy.

– Cieszę się, że tak to właśnie widzisz.

Delikatnie położył dłoń na jej karku, wywołując w Heather lekkie podniecenie, co nadawało zupełnie inny sens jego słowom. Spojrzała mu w oczy, zastanawiając się, dlaczego ma tak chmurne spojrzenie.

– Nie rozmyśliłaś się? – spytał nagle.

– Nie, nie zmieniłam zdania.

– Ach, prawda, jesteś słowną kobietą. – Przyciągnął ją bliżej i z napięciem spojrzał w jej twarz, jakby próbował wyczytać coś, czego nie powiedziała.

Między brwiami Renata dostrzegła lekką zmarszczkę. Schylił się tak, że wargami niemal dotykał jej szyi. Odchyliła głowę, odruchowo poddając się pieszczocie.

Błądząc ustami po jej skórze, jednocześnie rozpiął zamek sukni i jedwab z szelestem opadł na podłogę. Owiało ją chłodne nocne powietrze.

Jednak nie czuła zimna, cała płonęła z pożądania. Tak naprawdę zaczęło się to już wówczas, gdy wszedł do domu towarowego i rozpoczął z nią perfidną rozgrywkę, psychologiczną wojnę nerwów, tak więc swoje odczucia w stosunku do Renata odbierała jakby w krzywym zwierciadle.

Zrzucił marynarkę i koszulę. Chwycił ją w ramiona. Całował delikatnie, jakby pragnąc dać im czas na oswojenie się ze sobą.

Poprzednie pocałunki były bardziej gwałtowne, lecz również pełne złości, teraz po raz pierwszy miały w sobie spokojną słodycz.

Starała się nie myśleć o innych kobietach całujących jego usta, by nie wzbudzić w sobie zazdrości. Pragnęła go na wyłączność teraz i na wieki. Jej wargi rozchyliły się zapraszająco, smakując pieszczotę. Usta miał gorące i zaborcze. Odwzajemniała mu się, zdziwiona, skąd zna te wszystkie sztuczki, lecz jej zapał został wynagrodzony zmysłowym pomrukiem aprobaty.

Nie wiedziała, kiedy pozbyła się cienkiej haleczki ani jak znalazła się na łóżku, podczas gdy Renato, zrzuciwszy resztę ubrania, dołączył do niej i biorąc ją w ramiona, przycisnął do twardego jak marmur torsu gładkie, niczym u starożytnych posągów, kształty Heather. Łącząc w sobie piękno i siłę, zdawał się być potomkiem dawnych ludów, które niegdyś zamieszkiwały tę wyspę.

Kiedyś już widział ją nagą, choć o tym nie wiedziała. Teraz sam też był nagi, a jego niespokojne ręce wędrowały po jej ciele. Ona również go odkrywała. Początkowo nieśmiało, potem coraz odważniej i odważniej…

Renato zgasił lampkę i wszystko skryła ciemność. Zdawać by się mogło, że Heather pozwoliłaby się pieścić jakiemukolwiek mężczyźnie, jednak siła hamowana czułością, mocne muskularne ciało, żelazne lędźwie, wszystko mówiło jej, że powinien być to tylko Renato.