– Chce pan przez to powiedzieć, panie Archer, że w żadnym wypadku nie zaistnieje możliwość, by hrabia Lavenham zainteresował się moją osobą? – rzekła Ilonka.
– Próbuję panią upewnić, panno Compton, że pani wizyta w tym domu nie będzie miała skutków w postaci niepożądanej dla pani znajomości z gospodarzem ani, mam nadzieję, z żadnym z jego przyjaciół.
Szczerze mówiąc, powiedziano mi, że hrabia Lavenham jest bardzo wybredny w kwestii kobiet, które podejmuje.
– Niemało pan o nim wie – zauważyła Ilonka.
D'Arcy Archer roześmiał się niewesoło.
– Opieram się na tym, co zasłyszałem tu i ówdzie… jedno słówko rzucone w teatralnej garderobie, tam znów plotka obiegająca towarzystwo, kiedy panowie spotkają się na dyskusji o wyścigach i czworonożnych faworytach…
– Jestem pewna, że powinnam była słyszeć o hrabim jako hodowcy koni i bywalcu wyścigów – oznajmiła Ilonka. – Mój ojciec zawsze interesował się zwycięstwami na torze. Nie mogę jednak przypomnieć sobie hrabiego Lavenhama, który wygrałby derby lub wyścig w Ascot.
– Trzy lata temu, kiedy jego koń wygrał derby, hrabia przedstawiał się jako Hampton – wyjaśnił D'Arcy Archer.
– Och, ależ oczywiście! – wykrzyknęła Ilonka.
– Teraz już wiem, o kim pan mówi. Wygrał dzięki koniowi o imieniu Apollo, którego mój ojciec nazwał najpiękniejszym zwierzęciem świata.
– Jestem pewien, że hrabia Lavenham chętnie to od pani usłyszy- rzekł DArcy Archer.
Ilonka spojrzała na niego mocno zaskoczona.
– Nie powiedziałam jeszcze, że przystaję na pana dziwną i bardzo nieodpowiednią propozycję.
– Ale zrobi to pani, prawda? Jak mam przekonywać, panno Compton, ile dla mnie znaczy pani zgoda? Jeśli wierzy pani w siłę modlitwy, to zanoszę żarliwe modły, by nie przeszła pani na drugą stronę ulicy, podobnie jak faryzeusz, lecz by była pani dla mnie miłosierną samarytanką i zechciała przynieść ratunek.
Ilonka wstała.
– Robi pan wszystko, bym nie mogła odmówić, choć przecież powinnam.
– Gdybyśmy zawsze robili dokładnie to, co powinniśmy, świat byłby niemożliwie nudny – odparł DArcy Archer. – Proszę, panno Compton, niech pani potraktuje tę wycieczkę jako wspaniałą przygodę, wydarzenie, do którego będzie pani wracała wspomnieniami i myślała wówczas, że choć postępek był dość śmiały, miał jednak w sobie wiele z aktu odwagi, a z pewnością stanowił najwspanialszy gest chrześcijańskiego miłosierdzia.
Ilonka spoglądała przez okno. Rozciągał się za nim zaniedbany, źle utrzymany ogród, lecz dziewczyna nie widziała długich cieni ani gasnącego słońca za odległym horyzontem.
Przed oczyma miała płaskie pola Bedfordshire rozciągające się aż do szarego widnokręgu i słyszała głos pani Adolphus, ostry jak zgrzyt metalu po szkle, raniący każdym słowem niby zabójczym sztyletem.
„Przygoda! – myślała. – Doznam czegoś ekscytującego, nowego, niepowtarzalnego. W dodatku pomogę człowiekowi, który nie ze swej winy utracił życiową szansę”.
Czy miała serce z kamienia? Czy potrafiłaby odmówić bliźniemu pomocy w potrzebie, dać kilka funtów i zapomnieć o cudzym nieszczęściu?
Odwróciła się od okna.
– Zgadzam się, nie odmówię panu w potrzebie – powiedziała cicho.
ROZDZIAŁ 3
D'Arcy Archer nie bez trudu zdołał wynająć szybki powóz z rozstawnymi końmi, który okazał się znacznie wygodniejszy niż dyliżans pocztowy.
Stary aktor musiał zdobyć się na ten niemały wydatek, ponieważ liniowy dyliżans przejeżdżał przez miasteczko wczesnym rankiem, a wówczas wraz z Ilonką oczekiwali jeszcze na pogrzeb Hanny oraz Lucille Ganymede.
Kiedy stali nad otwartymi grobami na niewielkim przykościelnym cmentarzu, gdzie wiele płyt nagrobnych liczyło sobie po kilkaset lat, Ilonka z najwyższym trudem przyzwyczajała się do myśli, że wczorajszy tragiczny wypadek to nie koszmarny sen, lecz straszna rzeczywistość. Tak niedawno przecież opuściła dom pod nieco uciążliwą i nie bardzo miłą, lecz zawsze troskliwą opieką Hanny, a teraz służąca nie żyła. Trudno się było pogodzić z tym faktem.
„Gdybym siedziała na jej miejscu – pomyślała Ilonka – to właśnie ja zginęłabym razem z tą aktorką, a Hanna żyłaby nadal”.
Nikt nie potrafi odmienić przeszłości. Za nieszczęścia można jedynie obciążać winą zły los lub jakąś inną, przerastającą ludzkie pojęcie siłę, dla której trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie.
Ilonka próbowała się skoncentrować na szczerej modlitwie za duszę pokojówki, za to, by Hanna znalazła spokój i wiekuiste szczęście w niebie.
D'Arcy Archer stał zgarbiony tuż obok. Zdaniem Ilonki wyglądał wyjątkowo smutno i staro. Zupełnie jakby śmierć młodziutkiej londyńskiej aktorki odebrała mu nie tylko ambicje i nadzieje na przyszłość, lecz także, być może, ostatnie wspomnienia dawnych lat. Dziewczyna szybko przywołała siebie do porządku. Nie powinna sobie wyobrażać niestworzonych historii, lecz skupić się na udziale w mszy żałobnej, śledzić ją słowo po słowie i odmawiać modlitwy poświęcone duszom dwóch kobiet, które opuściły ten świat.
Po uroczystości podziękowała duchownemu za uprzejmość i gościnność, a jego gospodyni dała tak ogromny napiwek, że kobieta ledwie wierzyła własnym oczom.
Ilonka była szczęśliwa, że zbliża się chwila wyjazdu.
Ostatnie wydarzenia stanowiły w jej życiu straszny epizod, o którym chciała jak najszybciej zapomnieć. Szczególnie przerażający był moment, gdy patrzyła na przewracający się powóz znikający za skrajem zapadniętej drogi.
Od pastora dowiedziała się, że jeden z koni połamał przy upadku nogi, więc czekała go pewna śmierć. Drugi był tak przerażony, że potrzebował przynajmniej kilku dni przerwy w pracy.
„Choć to jedno dobre, że biedne zwierzę będzie mogło trochę odpocząć” – pomyślała dziewczyna.
Właściciel powozu na pewno zechce go znowu umieścić na trasie jak najszybciej.
Zaraz po zejściu na śniadanie usłyszała że D'Arcy Archer posłał umyślnego do najbliższej gospody, w której wynajmowano powóz z rozstawnymi końmi.
– Niedługo powinien być z powrotem – oznajmił aktor. – Nie śmiałbym proponować pani dalszej podróży dyliżansem pocztowym, nawet gdybyśmy mogli zdążyć na ten, który zatrzymał się w miasteczku o ósmej rano.
– Rzeczywiście, wolałabym już nie jechać dyliżansem – przyznała Ilonka.
– I… jeszcze jedno – podjął D'Arcy Archer z niejakim zakłopotaniem. – Nie jest pani biedną aktorką żyjącą z własnych zarobków… czy wolno mi sądzić, że nie będzie się pani spodziewała równie… wysokiego wynagrodzenia, jakiego zażądała Lucille?
Przez dłuższą chwilę Ilonka nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
– Mam nadzieję – rzekła w końcu – że zechce mnie pan właściwie zrozumieć, panie Archer.
Zgodziłam się spełnić pańską prośbę wyłącznie dlatego, że chcę panu pomóc. W żadnym wypadku nie przyjmę zapłaty za to, co sam pan nazwał aktem miłosierdzia.
Uśmiech na wargach pana Archera i promienność spojrzenia starego aktora powiedziały jej, że właśnie taką odpowiedź miał nadzieję usłyszeć.
Był wdzięczny i uszczęśliwiony, że całą wypłatę może zatrzymać dla siebie.
– Pozostaje jedynie mieć nadzieję – ciągnęła Ilonka – że odniosę dziś wieczorem sukces i w konsekwencji hrabia Lavenham, a może także jego przyjaciele zechcą zaangażować pana na inne przyjęcia, na których będzie już pan mógł zastąpić pannę Ganymede inną, równie utalentowaną aktorką.
– Może pewnego dnia zdołam pani wynagrodzić jej dobre serce. – rzekł D'Arcy Archer cicho.
– Teraz trudno mi nawet wyrazić słowami, co czuję.