Выбрать главу

W sąsiednim saloniku nastała cisza. Najwyraźniej hrabia Lavenham wyszedł.

„Wydał rozkazy – pomyślała – a my mamy po prostu je wykonać!”

Była bardzo zmęczona. Szybko zmorzył ją sen.

Ilonka czekała za kurtyną oddzielającą główną część jadalni od podium, na którym mieli występować.

Słyszała donośne głosy i śmiechy gości.

Doskonale wyczuwała zdenerwowanie pana Archera.

Z uśmiechem rozbawienia pomyślała, że teraz raczej on przypomina amatora, ona zaś opanowaną profesjonalistkę. Nie musiała się o siebie obawiać. Nawet jeśli gościom hrabiego Lavenhama miał się nie spodobać jej występ, w niczym jej to nie zaszkodzi, cierpiał będzie jedynie pan Archer.

Chciała zadziwić widzów. Przede wszystkim ze względu na starego aktora, ale także dlatego, że w jej sercu zakiełkowała niechęć do gospodarza.

Ilonka pragnęła dać mu odczuć, że nie jest wszechpotężny.

Nie potrafiła określić przyczyn swej antypatii, ponieważ jak dotąd trudno było gospodarzowi zarzucić jakiekolwiek uchybienie w traktowaniu wynajętych aktorów. Owszem, pokoje, które im przydzielono, z pewnością nie należały do najlepszych w pałacu, lecz przecież były wygodne. Pianino dostawiono specjalnie z myślą o artystach.

Posiłek przyniesiony do saloniku, w czasie gdy hrabia i jego goście posilali się na dole, był wyborny, ponadto podano do niego butelkę dobrego wina, którą zajął się D'Arcy Archer. Ilonka wybrała lemoniadę.

A jednak przez cały czas narastało w niej uczucie zniechęcenia. Nie podobało jej się odgrywanie osoby z niższych warstw społecznych, niosło ze sobą zbyt wiele negatywnych wrażeń. Pocieszała się jedynie, nieco ironicznie, że zawsze warto zdobywać nowe doświadczenia.

Swoją drogą trudno byłoby jej określić konkretne powody złego samopoczucia. Może był to po prostu ton, jakim hrabia zwracał się do pana Archera, może sposób podania obiadu, bo choć obsługiwano ich bez zarzutu, Ilonka miała wrażenie, że lokaje, podobnie jak wcześniej pokojówki, patrzyli na nich raczej z ciekawością niż szacunkiem.

Sam pałac także budził w niej mieszane uczucia.

W drodze do jadalni rzuciła okiem do wnętrza ogromnego salonu oświetlonego kryształowymi kandelabrami. Zdobiła go wspaniała kolekcja obrazów oraz bajecznie piękne meble.

Teraz, zerkając zza kurtyny, powiedziała sobie raz jeszcze, że hrabia Lavenham posiadał stanowczo zbyt wiele. Właśnie podziwiała długi stół w stylu Jerzego IV, gładki i zdobiony zatykającymi dech w piersiach ornamentami ze szlachetnych kruszców, gdy jej spojrzenie padło na siedzącego u szczytu gospodarza.

Człowiek rozparty w krześle z wysokim oparciem wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażała.

Choć jego przyjaciele, a było ich przynajmniej dwudziestu, najwyraźniej świetnie się bawili, śmiali hałaśliwie i rozmawiali głośno o dniu spędzonym na wyścigach, on sam sprawiał wrażenie wyniosłego i niemal znudzonego.

Był przystojniejszy, niż się spodziewała. Miał klasyczne rysy twarzy, włosy sczesane z wysokiego czoła. Ubrany był w strój wieczorowy, zdobiony eleganckim, misternie i suto wiązanym krawatem, który do połowy przesłaniał jego długą szyję. Nawet z tej odległości hrabia Lavenham wyglądał olśniewająco.

Jednocześnie robił wrażenie pełnego rezerwy, dalekiego od zstąpienia pomiędzy zwykłych śmiertelników i zmieszania się z pospolitym tłumem.

„Jest zbyt dumny, zbyt zadufany w sobie” – pomyślała Ilonka.

Zaciągnęła szczelniej kurtynę. Nie chciała, by się zorientował, że ktoś na niego zerka.

Niewielka scena, czy raczej podwyższenie, na którym mieli występować, znajdowało się pomiędzy dwoma filarami. Zapewne zwykle było wykorzystywane jako miejsce dla orkiestry, a może częściej odbywały się tu przedstawienia podobne do tego, jakie oni mieli dać dziś wieczór.

D'Arcy Archer z zadowoleniem stwierdził, że pianino ustawione na scenie było instrumentem najwyższej klasy.

Na krawędzi podwyższenia umieszczono kilka lamp, które miały spełniać rolę dolnej rampy.

Przygotowując się do występu Ilonka nie była pewna, w co powinna się ubrać. Po namyśle zdecydowała się na sukienkę, którą uważała za jedną z najładniejszych w swojej garderobie, wybraną przez matkę na eleganckie przyjęcia i bale.

Nie była to suknia biała – w takich zazwyczaj pokazywały się w towarzystwie debiutantki – lecz jasnopopielata. Miała szeroką spódnicę spływającą wdzięcznie ze szczupłej talii oraz bufiaste rękawy. Dekolt odsłaniał jasną i delikatną jak kwiat magnolii skórę dziewczyny.

Ilonka zdecydowała się na jedną tylko ozdobę – maleńką kameę wysadzaną drobnymi diamencikami, zawieszoną na wstążeczce tego samego koloru co suknia.

Wiele miała kłopotu z włosami, ponieważ pierwszy raz w życiu próbowała je ułożyć w sposób znacznie bardziej wymyślny. Jej dotychczasowa fryzura była, zdaniem matki, odpowiednia dla dobrze wychowanej skromnej panienki. Dziś Ilonka zwinęła długie lśniące pasma w obfite loki i zebrała je z tyłu głowy, co nadawało jej, przynajmniej we własnym mniemaniu, wygląd bardzo teatralny.

W rzeczywistości osiągnęła efekt taki, że ciężkie pukle podkreślały miękko rysy twarzyczki w kształcie serca.

Na nic się zdało postanowienie, iż będzie zupełnie spokojna. Z podekscytowania jej oczy wydawały się jeszcze większe niż zazwyczaj. W ich zielonej toni połyskiwały złote iskierki, które sprawiały, że ktokolwiek w nie zajrzał, nie potrafił odwrócić wzroku.

Chcąc nadać swej postaci jeszcze bardziej teatralny wygląd, wokół przegubów zawiązała popielate wstążki, a do każdej z nich przytwierdziła białą różyczkę wyjętą spośród ozdób innej sukienki.

W ostatniej chwili wpięła dwie różyczki we włosy, co przydało jej wiosennego uroku i upodobniło do Persefony, o czym przecież wspominał pan Archer.

Wreszcie gotowa przeszła do saloniku. D'Arcy Archer długi czas patrzył na nią w milczeniu.

– Wygląda pani absolutnie doskonale – odezwał się wreszcie – nie potrafiłbym sobie życzyć niczego więcej.

– Dziękuję – rzekła Ilonka. – Chciałabym spełnić pana nadzieje także na scenie.

– Trzeba ufać we własne siły. Przy końcu wieczoru będziemy wiedzieli, czy odnieśliśmy sukces, czy też ponieśliśmy porażkę, lecz jestem najzupełniej pewien, że to ostatnie słowo możemy wykluczyć z naszego słownika.

Ilonka podziękowała uśmiechem.

– Mój tatuś zawsze powtarzał, że aby wygrać, należy uwierzyć w zwycięstwo.

– Do tego właśnie musimy dążyć – zgodził się D'Arcy Archer. – Teraz chodźmy już, zejdziemy na dół. Jednak… proszę mi pozwolić jeszcze raz podziękować, że zechciała pani przyjść mi z pomocą.

Z tymi słowy ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pocałunek. Ilonkę rozśmieszył ten patetyczny gest, lecz nie dała po sobie niczego poznać. Wdzięcznie przyjęła hołd starego aktora, po czym ramię przy ramieniu zeszli głównymi schodami na parter, a lokaje zgromadzeni w hallu przyglądali się im z podziwem.

Znalazłszy się na podwyższeniu za kurtyną, usłyszeli hałas czyniony przez biesiadników. Ilonka nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić, jak w takim zgiełku zdołają w ogóle przyciągnąć uwagę hrabiego Lavenhama i jego przyjaciół. Jeśli zostaną zignorowani, doznają równie dotkliwego poniżenia, jak wówczas gdyby zostali wygwizdani.

Po krótkim zastanowieniu uświadomiła sobie, że nawet jeśli goście nie będą zainteresowani jej występem, dla niej samej nie będzie to miało większego znaczenia, natomiast pan Archer z pewnością ucierpi.