– Panie hrabio, niech mi wolno będzie przedstawić: oto mademoiselle Ilonka!
Dziewczyna skłoniła się wdzięcznie.
– Jestem zachwycony mogąc panią poznać – rzekł gospodarz głębokim głosem, który słyszała już raz, wówczas gdy próbowała zasnąć zaraz po przyjeździe.- Chciałbym pani podziękować za olśniewający występ.
– Jest pan bardzo uprzejmy.
Podniosła się z ukłonu, spojrzała hrabiemu w oczy i nagle się zorientowała, że jego wzrok ogromnie ją peszy. Miała rację sądząc, że ten wielki pan jest wyniosły i apodyktyczny. Nie chciała dać mu poznać, że ją onieśmielał.
– Podziwiałam pański pałac, panie hrabio – rzekła obojętnym tonem, którego matka użyłaby w takiej sytuacji. – Często słyszałam o pańskich wspaniałych koniach, lecz nie zdawałam sobie sprawy, że posiada pan także godne podziwu obrazy.
Odnosiła wrażenie, że drgnął zdumiony, lecz o d powiedział niemal od razu.
– Z przyjemnością oprowadzę panią po mojej galerii, mademoiselle – przy najbliższej okazji.
Teraz moi przyjaciele z niecierpliwością oczekują poznania pani.
Ilonka zdała sobie sprawę, że podczas rozmowy otoczyli ich goście. Tłoczyli się tuż przy niej, mieli czerwone twarze i taksowali ją spojrzeniami w tak impertynencki sposób, że aż poczuła gniew.
Bezwiednie postąpiła krok i tym samym znalazła się u boku hrabiego.
On jakby zrozumiał jej odczucia.
– Sądzę, panowie- rzekł- że wprawiacie mademoiselle Ilonkę w kłopot, chcąc się z nią poznać wszyscy naraz. Łatwiej będzie, jeśli przedstawicie się jeden po drugim, w ten sposób każdy z was będzie miał szansę zamienić z nią dwa słowa.
– Ja wolałbym z tą panienką zatańczyć! – wykrzyknął jeden z nich.
– Tylko dlatego, że chcesz ją dostać w swoje łapy, Alec – odparował drugi.
Ilonka była pewna, że w ten sposób nie odezwałby się żaden z dżentelmenów w ich domu. Zesztywniała.
Nie miała najmniejszej ochoty przebywać w towarzystwie mężczyzn, którzy najwyraźniej za dużo wypili, a nadal trzymali w dłoniach kieliszki z winem.
– Jestem trochę zmęczona – zwróciła się do gospodarza. – Podróżowaliśmy przez dwa dni i wolałabym, jeśli to możliwe, porozmawiać z panem i z nikim więcej.
Mogła to być jedyna okazja, by szepnąć słowo w sprawie starego aktora.
– Wybór, oczywiście, należy do pani – odparł hrabia z galanterią. – Proponuję, byśmy usiedli, poczęstuję panią kieliszkiem szampana. – Wskazał sofę stojącą przy kominku.
Ilonka ruszyła w tamtą stronę. Zajęła miejsce twarzą do pokoju. Za plecami miała stół zastawiony najwspanialszą chińską porcelaną, tak więc było niemożliwe, by któryś z gości zbliżył się do niej niezauważenie. Czuła się jak osaczona przez stado wilków. Tylko zachowując najwyższą ostrożność mogła zyskać nieco poczucia bezpieczeństwa.
D'Arcy Archer taktownie usunął się w cień. Jego towarzystwo nie było pożądane, więc odszedł w drugi koniec pokoju, gdzie stał ogromny, imponujący fortepian. Usiadł przy instrumencie i zaczął cicho grać. Spod palców artysty popłynęła łagodna, cicha muzyka, odpowiednie tło do rozmowy.
Kiedy hrabia podszedł do Ilonki, dziewczyna usłyszała robione półgłosem uwagi, że nie ma sensu współzawodniczyć z Vincentem.
– Nigdy się nie zakładam przeciw faworytowi – powiedział któryś z gości.
Pozwalali sobie na śmiechy i żarty pomiędzy sobą, ponieważ sądzili, że hrabia jest skupiony wyłącznie na rozmowie. Ilonka odniosła wrażenie, iż mieli dla niego zbyt wiele podziwu i szacunku, zarówno jako dla mężczyzny, jak i dla gospodarza, by mu się w czymkolwiek sprzeciwić.
Hrabia usiadł na sofie.
– Woli pani szampana – zapytał – czy może raczej likier?
– Dziękuję – odrzekła Ilonka. – Jedyne, czego mi trzeba, to usłyszeć, że podobało się panu dzisiejsze przedstawienie.
– Sądziłem, że nie ma potrzeby, bym wyrażał słowami rzeczy oczywiste.
– Więc podobało się panu? – nalegała Ilonka.
– O wiele bardziej niż mógłbym oczekiwać.
Dziewczyna podziękowała uśmiechem.
– Tak się cieszę! – rzekła. – Tak bardzo się cieszę!
– Dlaczego? – spytał hrabia, odrobinę jakby zniecierpliwiony.
– Nasze dzisiejsze powodzenie było ogromnie ważne dla pana Archera- odpowiedziała Ilonka.
– Jak wielu innych ludzi ze świata teatru, wycierpiał w życiu swoje i pana zamówienie na występ przyszło w najodpowiedniejszym dla niego momencie. – Przerwała, lecz ponieważ hrabia milczał, pochyliła się ku niemu i ciągnęła błagalnym tonem: – Proszę, niech go pan zatrudni jeszcze jeden raz. A może zechce pan polecić go swoim przyjaciołom?
Hrabia uniósł brwi. Siedział na sofie nieco bokiem, zwrócony ku dziewczynie.
– Sądziłem, że mówimy o pani – rzekł z niezrozumiałym dla Ilonki wyrazem twarzy.
– Moja osoba nie ma tu najmniejszego znaczenia – powiedziała dziewczyna szybko. – Zgodnie z tym, co mówił pan Archer, przyjechałam tu tylko na ten jeden, jedyny występ. On natomiast… – Nie zdołała powiedzieć nic więcej, bo hrabia wpadł jej w słowo.
– Gdzie pani występuje w Londynie? Dlaczego do tej pory pani nie widziałem?
Ilonka milczała przez kilka sekund. Zastanawiała się, co powinna odpowiedzieć.
– Myślałam – odezwała się w końcu nieco kpiącym tonem – że pan Archer nie pozostawił wątpliwości, iż zjawiłam się tutaj tylko po to, by raz wystąpić przed pańskimi gośćmi, a potem wracam tam, skąd przyszłam.
– Czyli dokąd?
– Gdzież indziej, jeśli nie na Olimp? – Sądziła, że jest przebiegła, zapobiegając jego wścibstwu.
– Nie może się pani spodziewać, że wystarczy mi taki nieprecyzyjny adres – odparował hrabia – ale o tym możemy porozmawiać później.
– Chcę pomóc panu Archerowi.
– Dlaczego? Czy on wiele dla pani znaczy?
– Szkoda mi go. – Nie była pewna, czy obrała właściwą drogę.
Hrabia cenił sukces, był zainteresowany wyłącznie tym, co najlepsze. Jeśli dalej będzie próbowała pomóc panu Archerowi w ten sposób, może mu wyświadczyć niedźwiedzią przysługę. Przecież arystokrata życzył sobie płacić jedynie gwiazdom, takim aktorom, którzy mogliby grać przed ogromną publicznością i żądać astronomicznej gaży.
– Pan Archer nigdy nie będzie prosił o po moc – dodała szybko – lecz wiem, że pan, tak poważany wśród amatorów jeździectwa i w towarzystwie, mógłby wiele dla niego uczynić.
Zdawało jej się, że hrabia lekko skrzywił wargi w cynicznym grymasie.
– Większość młodych kobiet na pani miejscu oczekiwałby czegoś dla siebie.
– Ja nie potrzebuję pomocy – rzekła Ilonka zdecydowanie.
– Jest pani tego pewna?
– Tak, zupełnie pewna.
– Czy przemawia pani teraz jako bogini, czy jako ambitna młoda tancerka? Nie widziałem pani w Covent Garden, a przecież ta scena byłaby dla pani o wiele bardziej odpowiednia niż Royal Olympic Theatre.
Ilonka nie potrafiła udzielić odpowiedzi.
– Zapewne zamierza pani nadal pracować z madame Vestris od początku następnego sezonu.
Uważam, że marnuje się pani jako dublerka i mógłbym pani znaleźć zatrudnienie w znacznie bardziej prestiżowym teatrze, a w nim bez wątpienia dałoby się zaaranżować dla pani jakąś główną rolę.
– Bardzo to uprzejme z pana strony – odparła Ilonka – jednak nie prosiłam o pomoc dla siebie, lecz dla pana Archera.
– Dlaczego on jest dla pani taki ważny? Albo też proszę pozwolić mi sformułować to pytanie w inny sposób: dlaczego on panią aż tak zajmuje?
Może sądził, że ona i pan Archer są krewnymi?
Lub domyślał się jakichś innych zobowiązań? Nie chciała kłamać, więc po chwili wahania zmieniła temat.