– Z pewnością nie bardzo pana zajmuje ta rozmowa.
Porozmawiajmy o czymś bardziej interesującym.
– Chcę rozmawiać o pani – odparł.
– Ja wolałabym mówić o koniach, a szczególnie o Apollu. Jak on się czuje?
– Co pani wie o moich koniach? Wspomina pani o nich już po raz drugi.
– Wiem, że odnosił pan ogromne sukcesy na wyścigach – rzekła Ilonka. – Apollo wygrał derby we wspaniałym stylu, praktycznie o krótki pysk.
Posłużyła się słowami ojca, kiedy opisywał słynny bieg. Twierdził, że był to najbardziej ekscytujący wyścig, jaki miał okazję oglądać.
– Nawet nie żałowałem pieniędzy, postawionych na niewłaściwego konia – opowiadał żonie – bo chciałem, żeby wygrał najlepszy, a do ostatniej sekundy nie było wiadomo, który to będzie.
– Natomiast ja żałuję tych pieniędzy, kochanie – odparła matka Ilonki – ponieważ nie stać nas na żadne straty, nawet jeśli nie są znaczne.
– Wiesz, ile straciłem przez cały dzień na wyścigach? – zapytał ojciec.
Matka potrząsnęła głową, a Ilonka dostrzegła niepokój w jej pięknych oczach.
– Nic! – roześmiał się ojciec. – W rzeczy samej, nawet wygrałem! – Wydobył z kieszeni pełną garść kuponów oraz monet i położył wszystko na kolanach żony. – Mój piękny niewierny Tomasz mi nie ufa! Ale tak właśnie jest! Dziś wracam do ciebie jako zwycięzca.
– Och, kochanie, tak się cieszę!
Ojciec roześmiał się, przytulił żonę zapominając o pieniądzach na jej kolanach. Monety rozsypały się dookoła i mała Ilonka zaczęła je zbierać.
Rozmyślała o tym, jak wszyscy byli szczęśliwi, kiedy jej ojciec wygrywał, i jak nieszczęśliwi, gdy tracił.
„Taki po prostu jest świat – zastanawiała się teraz.
– Hrabia Lavenham potrafi się troszczyć o konie, ale nie rozumie cierpienia ludzi doświadczonych przez los”.
– Jeżeli nie wyjedzie pani jutro rano zbyt wcześnie – powiedział gospodarz – a mam nadzieję przekonać panią, by tego nie robiła, będziemy mogli razem obejrzeć Apolla.
– Jest tutaj?
– Tak, nawet startował w dzisiejszych wyścigach.
Miał silną konkurencję, ale ją pokonał.
– Och, to cudownie! – wykrzyknęła Ilonka. – Bardzo chciałabym go zobaczyć! Marzę o tym!
Była tak podekscytowana, że hrabia przyjrzał się I jej zdziwiony.
Ilonka miała przeczucie, że widok Apolla w jakimś sensie zbliżyłby ją do ojca. Może poczułaby się jak wówczas, gdy wieczorami opisywał jej wyścigi i wyjaśniał, w jaki sposób zwycięzca zdoła ł pobić resztę stawki.
– Czy tylko z powodu konia, który panią ciekawi, zgodziła się pani tu przyjechać? – zapytał hrabia. – Nie spodziewałem się osoby ani tak utalentowanej, ani tak pięknej. – Mówił obojętnie, i raczej chłodnym tonem, przez co komplementy nie wprawiały dziewczyny w zakłopotanie.
– Kiedy zgodziłam się przyjechać tutaj z panem Archerem, nie wiedziałam, że to pan jest właścicielem Apolla – odparła Ilonka zgodnie z prawdą.
– W czasie gdy koń wygrał derby, pan posługiwał się nazwiskiem Hampton.
– Niezwykle mi pochlebia, że moja osoba tak panią zainteresowała – stwierdził hrabia. – Trudno mi jednak uwierzyć, że pani, taka młoda, pamięta ten wyścig. Nie mogę też dać wiary, że występuje pani w którymś z londyńskich teatrów.
Gdyby tak było, znałbym panią ze sceny.
– Rzeczywiście…
– Ile ma pani lat?
Ilonka nie widziała powodu, dla którego miałaby kłamać.
– Osiemnaście.
– Kiedy zaangażowano panią do zespołu madame Vestris w Royal Olympic Theatre?
Dziewczyna myślała gorączkowo nad odpowiedzią, gdy przeszkodził im jeden z gości.
Był z pewnością znacznie starszy od gospodarza.
Właściwie, zdaniem Ilonki, był prawie w średnim wieku. Twarz miał nie tylko czerwoną, lecz nawet jakby nalaną i spuchniętą pod oczyma, co nadawało mu odrażający hulaszczy wygląd.
– To nie w porządku, Vincent – powiedział stając przy sofie. – Zachowujesz się jak pies ogrodnika.
Jeśli nie będziesz ostrożny, wywołasz rewolucję.
– Przykro mi, George – uśmiechnął się hrabia- lecz jak sam zrozumiesz, znajduję mademoiselle Ilonkę szalenie interesującą i nie mam życzenia swojej pozycji nikomu odstępować.
– Przestrzegam cię, źle czynisz – nalegał przyjaciel.
– Dobrze więc – westchnął hrabia. – Mademoiselle, pozwoli pani przedstawić sobie lorda Marlowe'a, dżentelmena, który będzie panią czarował bez żadnych zahamowań, proponuję więc, by jego słowa traktowała pani z rezerwą. – Podniósł się z sofy.
Ilonka nie miała ochoty rozmawiać z lordem Marlowem, który bez wątpienia wypił o wiele za dużo. Wstała także.
– Mam nadzieję, hrabio – rzekła – że nie poczuje się pan dotknięty, jeśli pójdę odpocząć. Szczerze mówiąc, czuję się wyczerpana.
– Nie, na to nie mogę pozwolić – zaprotestował lord Marlowe. – Chcę z panią porozmawiać, śliczna panienko, i wiem, co szeptać w pani śliczne małe uszka, żeby chciały mnie słuchać. – Zapraszającym gestem wyciągnął do niej rękę.
Ilonka patrzyła na hrabiego.
– Pożegnam się z panem Archerem i pójdę już na górę.
Nie czekała na pozwolenie, nie chciała też usłyszeć słów lorda Marlowe'a. Szybkim krokiem przeszła na drugi koniec sali. Poruszała się z naturalną gracją, tak cudowną, że każdy mijany gość odprowadzał ją wzrokiem. Stanęła przy fortepianie.
D'Arcy Archer zdjął ręce z klawiatury.
– Chcę się już położyć – powiedziała Ilonka cicho.
– Przykro mi, że musiała pani tu zejść- rzekł stary aktor – ale goście nalegali i nic nie mogłem na to poradzić.
– Rozumiem. Teraz chyba jednak mogę już iść?
– To nie będzie łatwe… – zaczął D'Arcy Archer i naraz umilkł. Wstał na widok nadchodzącego hrabiego.
– Chciałbym złożyć propozycję – odezwał się gospodarz – którą, mam nadzieję, zechce pan przyjąć.
– Jaka to propozycja?
– Chodzi o to, żebyście zostali u mnie do jutra i wieczorem, po kolacji dali jeszcze jedno przedstawienie.
Ilonka chciała odpowiedzieć, że to niemożliwe, lecz ujrzała zachwyt w oczach pana Archera i wówczas dopiero w pełni uświadomiła sobie znaczenie prośby hrabiego.
– Wprawdzie już zatrudniłem na jutro innych artystów – ciągnął gospodarz – jednak mam pewność, że nic nie spodoba się moim gościom bardziej niż powtórzenie waszego dzisiejszego przedstawienia lub wystawienie podobnego. Zapewniam was, że będę bardzo szczodry, jeśli poświęcicie mi tak wiele waszego cennego czasu.
– Byłbym zachwycony mogąc przyjąć tę propozycję- rzekł D'Arcy Archer- lecz w pierwszej kolejności muszę uzyskać zgodę mademoiselle.
– Mówiąc to spojrzał na Ilonkę, a ona wiedziała, że błaga ją, zaklina, niemal na kolanach modli się o jej zgodę.
– Powiedziała mi już pani – zwrócił się hrabia do Ilonki – że chciałaby zobaczyć Apolla, a z przyjemnością pokażę pani także resztę mojej stajni. Moglibyśmy to uczynić jutro rano, zanim około południa wyjadę z przyjaciółmi na wyścigi.
Podczas gdy mnie nie będzie, dom i ogrody są do pani dyspozycji, co także może panią zainteresować, jak sądzę.
Ilonka rozmyślała. Jeśli chce postąpić zgodnie z nakazami dobrego wychowania, odrzuci zaproszenie hrabiego i zacznie nalegać na pana Archera, żeby ją odesłał na najbliższy przystanek dyliżansu pocztowego, skąd będzie się mogła dostać do Bedfordshire. W takim wypadku zachowałaby się okrutnie, pozbawiając pana Archera szansy, której tak wyczekiwał. Byłby to akt samolubny.
Dziwne, lecz choć jej pobyt w tym domu był naganny, choć musiała przebywać sama w gronie podchmielonych dżentelmenów, jednak wolała to, niż siedzieć w brzydkim zimnym salonie w Chmurnym Zamku i słuchać gderania ciotki Agaty.